Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-02-2015, 18:30   #38
Karmazyn
 
Karmazyn's Avatar
 
Reputacja: 1 Karmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputację
Rylgar, który kierował już poczynaniami wieśniaków, na chwilę oderwał się od swoich obowiązków zagadnięty przez Gellada.
- Liny nie mamy panie, ale na górę można się dostać innym sposobem, Cofnij się kilkadziesiąt kroków, a znajdziesz łagodne podejście na górę.

Tymczasem miejscowi już zajęli się kopaniem dołu. Na miejsce wybrali środek ścieżki biegnącej do jaskini. Inni wraz z Hrugiem znosili gałęzie i proste żerdzie które miano zaostrzyć i umieścić na dnie dołu. Widząc, że drużynnicy niezbyt się garną do pomocy postanowił ich do tego nakłonić, jak umiał.
- Skończcie pieprzyć i bierzta się do roboty. Za góra dziesięć godzin wszystko musi być gotowe.
Sam ruszył po kolejną porcję gałęzi.

Elianar fizycznej pracy się nie bał (chociaż za nią nie przepadał), jednak mimo tego wziął się za pomaganie przy tworzeniu zasieków. Sam jednak - podobnie jak Gellad, nie zamierzał pchać się do pierwszej linii. Zdecydowanie bardziej wolał strzelać do orków z góry.

Starszy z elfów nie miał zamiaru jak na razie współpracować przy tworzeniu zasieków. W pierwszej kolejności zamierzał zająć się swoim stanowiskiem na górze wąwozu. Wziąwszy na ramię pokaźną porcję drewna, ruszył, by znaleźć łagodniejsze podejście.

Tak jak mówił Rylgar, po cofnięciu się kilkadziesiąt kroków ściany wąwozu tworzyły łagodne podejście. Gellad bez problemu podążył tą drogą i już wkrótce znalazł się nad głowami swoich towarzyszy na dole.

Wietrzniak niezbyt byłby użyteczny przy kopaniu dołu czy też przy noszneniu gałęzi. Dlatego wraz z nielicznymi dzieciakami nanosił suchych traw i drobnych gałązek mających wspomóc szybkie rozpalenie zapory, gdyby przytępawe potwory jednak postanowiły się przedrzeć przez zaporę. Jednak nadpobudliwość tak samo dzieci, jak i Bluszcza pozwoliła im jedynie na naniesienie nieco większej porcji chrustu, a potem nakłoniła ich do zabawy w gonito. Polegało to na bieganiu za ruchliwym i roześmianym wietrzniakiem, który co jakiś czas pozwalał się dotknąć końcem palców, ale nigdy złapać. Zabawa po burknięciu Hruga przeniosła się z powrotem do wioski, a wymęczone matki miały chwilę odpoczynku od śledzenia dzieci wzrokiem i drobny powód do radości.
Oczywiście nie radowała sie właścicielka jednego z prześcieradeł, które Bluszcz porwał, by udawać straszliwą zjawę i zamienić rolę z uciekiniera na goniącego. Potem poopowiadał kilka dowcipów tych delikatnych i tych bardziej sprośnych oraz nauczył chętne ciekawostek umysły kilkunastu przekleństw w mowie trolli, tak by ich matki nie mogły zrugać dzieciaków za słownictwo i pyskówkę.
Smutne jęki wydostały się z ust słuchaczy, gdy powiedział, że musi wracać, bronić wioski, ale krótki pokaz jak odpowiednio rzucać kamykiem by ten daleko leciał, rozwiązał sprawę. Dzieci rozbiegły się trenować nowo poznaną umiejętność, a Bluszcz mógł wrócić do coraz solidniej wyglądającej zapory. Podleciał do Gellada i spożytkował wcześniejsze nieróbstwo, pomagając mu zbierać chrust i układać w stos ogniskowy mniejsze gałęzie.

Gellad zamierzał przygotować jeszcze jeden stos, którym zamierzał odgrodzić ghule od jaskini. Może stwory zatrzymają się na ścianie ognia i uda się ich wybić więcej. Ponadto zamierzał też znaleźć między jaskinią a drugim stosem jakąś łatwą drogę na dół, tak by zejść szybko, a jeszcze szybciej wejść.
 
__________________
Dłuższy kontakt może zagrażać Twojemu zdrowiu lub życiu.
Toczę batalię z życiem. Nieobecny na długi czas.
Karmazyn jest offline