Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-02-2015, 21:47   #31
Campo Viejo
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację






Lato 2518 roku K.I., południe

Weissdrachen, karczemna stajnia


Bert wszedł do stajni i przywitało go wesołe rżenie koni. Na ziemi leżało w nieładzie zrzucone z piętra siano przy drabince. Koniki były brudne i od razu poznał po jednym, że głodny. Nie było w środku nikogo, a przecież na czatach powinien być kuzyn Arno. Zajrzał do pustych boksów, lecz nie było tam ciała Josta, które chciał obejrzeć. Po przeszukaniu zakamarków parteru stajni był przekonany, że jeśli już, to trup przyjaciela musiał być na górze.

Na pięterku zobaczył leżącego na sianie chłopa o wielkim, sinym nosie, który oddychał pochrapując z cichutka i chyba zepsuł wiatr, bo jakby capiło. A może, to zagrzebany w sianie Jost zaczynał się rozkładać w stajennym ciepełku? Winkel nie wiedział.

Do stajni wsunęła się po cichu Gowdie i stanęła przy drewnianych drzwiach obok czatującego na zeksa Hammerfista. Bert zobaczył Szczygiełka a ona jego, stojącego u szczytu drabiny na pierwsze piętro stajni.

- No i co? - zapytała konspiracyjnie Winkela.

Idąc ku drabinie spadła jej pod nogi w siano martwa, dorosła jaskółka. Spojrzała pod sklepienie. Nad jej głową, na najwyższej belce u szczytu dachu było gniazdo, z którego wypadł ptaszek.





Lato 2518 roku K.I., południe

Weissdrachen, cmentarz


Atmosfera na cmentarzu była napięta i wszyscy z niepokojem czekali na odpowiedź Morryty, który przeciągał ciszę zdawałoby się w nieskończoność. Kapłanowi chyba jednak ulżyło, nie bynajmniej, że złe i niesamowite wieści usłyszał z ust Bauera, lecz, dlatego, że nie znalazł w nich fałszu. Z błyskiem zainteresowania w zielonych oczach przyglądał się duchowi Josta, aż w końcu ruszył ku niemu krocząc w milczeniu a gdy zatrzymał się przed kamiennym murkiem dzielącym go od eterycznej duszy, Schlachter zobaczył w głębokich oczach kapłana skupienie i troskę, tak jak rodzic patrzy z przejęciem na choć byle najmniejszą krzywdę swego dziecka.

Niezręczne milczenie przerwało pojawienie się Yorriego Rdestobrodego, który taszczył za sobą trupa. Morryta obrócił surowy wzrok w stronę lasu, lecz tylko na chwilę, bo gdy zobaczył kątem oka przy krasnoludzie zwłoki Josta, jakoś tak po ludzku obrócił oczami ku niebu i westchnął, jakby chciał wzniecić akt strzelisty „Panie, wybacz gamoniom, bo nie wiedzą co czynią”.

Kapłan zwinnie przeskoczył kamienne ogrodzenie i stojąc twarzą w twarz z Yorrim, odebrał z wciąż trzęsących się rąk bladego krasnoluda martwe ciało. Wziął trupa delikatnie na ręce i podał ostrożnie Kannincherowi i Bauerowi przez mur, przelewające się przez ręce ciało Schlachtera.

Na ziemi pośród grobów dokładnie obejrzał denata.

Potem wstał.

- Czasu zostało do zmroku. Pomogę, ale warunki są trzy. Muszę wszystko wiedzieć, bo we wsi wciąż jest wspólnik rzeźnika. Musicie znaleźć ich nekromancką księgę. Nikt nie może się o tym dowiedzieć. – powiedział stanowczo do wszystkich zgromadzonych a zaraz jakby każdemu z osobna, na twarzach ludzi, krasnoluda i ducha zawieszając zdeterminowane, nieugięte spojrzenie zielonych oczu. Zwłaszcza Kanincher odczuł zaniepokojenie, zdając sobie sprawę, że cbyba nie przypadł kapłanowi do gustu, lub, ze to sam Morr w tym konsekrowanym miejscu kultu, świętym terenie swej domeny, surowo spojrzał na wyznawcę oczyma kapłana. Nie wiedział, lecz mimowolnie wzdrygnął się czując jakby wzrok Morryty przeszył go na wylot zaglądając w duszę i widząc jak na dłoni wszystko w jej gmachu.

Morryta wysłuchał snu Josta. Upewnił się, że nikt nie widział trupa, ani ducha, biorąc je za to czym były. Nikt, prócz zjawy, którą spotkał w lesie Yorri. Dał wszystkim jasno do zrozumienia, że jeśli do nocy nie znajdzie się demoniczna księga z rytuałem odwrócenia skutków, będzie za późno dla ich przyjaciela, a wioska zostanie w rękach Łowcy Czarownic Rocha, któremu będzie musiał o wszystkim wtedy powiedzieć.

Kapłan pomodlił się z szacunkiem nad trupem nakładając dłonie na czoło i pierś umarłego.

- Zakopcie w trumnie albo schowajcie w piwnicy. - rzucił wstawszy z klęczek.

Ducha Josta olśniło. Czemu wcześniej syn rzeźnika o tym nie pomyślał? Przecież pamiętał, jak ojciec zawsze mawiał, że rozkład ciała następuje natychmiast po śmierci a spowolnić go może niska temperatura. Klepnąłby sie w czoło, gdyby mógł. Od czego była w domu chłodnia dla mięsa i Przechowalnia Morra?

Morryta więcej nic już nie mówił. Poszedł bez wahania samotnie przez łąkę do lasu, w którym straszyło.

Nikt nie miał wątpliwości, że gdyby Bauer nie był nowicjuszem Sigmara, który mimo swego na ogół przyklejonego do facjaty kpiącego uśmieszku, faktycznie przekonał członka gildii Łowców Czarownic, co do ich niewinności w paraniu się zakazanymi sztukami nekromanckimi, mogłoby być z nimi źle, a już na pewno z przyszłą egzystencją Josta. Kupili czas, nadzieję i zyskali sojusznika.

Eryk pamiętał z nauk pobieranych w klasztorze, że księgi magiczne, choć istniały w reikspielu, to rzadko, gdyż zazwyczaj jednak były w tajemnym magicznym, klasycznym lub mowie zakazanej. W miasteczku dwie osoby były, które pomóc mogłyby odprawić odprawienie rytuału magiczne, z tego tytułu, że do tego potrzebna była moc. Kapłan Sigmara lub Morra. Ich szczęściem, ten drugi się zgodził i zważywszy na okoliczności, był najlepszym wyborem. Strach pomyśleć co by się stało, gdyby przyszli do niego bez żadnego dowodu z samym tylko duchem, trupem i dobrymi intencjami...

Ku cmentarzowi z okolicznego pola schodzili rolnicy, co dostrzegł pierwszy bystrooki Edmund. Dwóch z kosami szło w niewielkim odstępie od siebie, a ten trzeci, z motyką, maszerował dziarsko z sasiedniej miedzy kartofli. Nawoływali się machając rękoma w stronę cmentarza, do któego dzielio ich jeszcze z dwieście metrów.

- Wiedziałem, że mnie zobaczą. - Yorri mruknął pod nosem komentarz, który Kanincher przypisal niemal równoczesnie w myślach swej winie.

Nie było ważnym kogo, jeśli w ogóle, lecz faktycznie miejscowych zaintersować podchody do ich cmentarza mogły, w jakże niepokojącym dla Weissdrachen czasie...




 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill

Ostatnio edytowane przez Campo Viejo : 04-02-2015 o 21:51.
Campo Viejo jest offline