|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
04-02-2015, 21:47 | #31 |
Northman Reputacja: 1 |
__________________ "Lust for Life" Iggy Pop 'S'all good, man Jimmy McGill Ostatnio edytowane przez Campo Viejo : 04-02-2015 o 21:51. |
10-02-2015, 12:54 | #32 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Evil_Maniak : 10-02-2015 o 13:10. |
10-02-2015, 13:08 | #33 |
Reputacja: 1 | Yorri popatrzał głupawo na kapłana i uśmiechnął się rozbrajająco. Przynajmniej go człek nie wyklął, nie przeklął, ani ku niemu nie zaklął plugawie. Tyle tego dobrego, bo w ślad za krasnoludem ruszyli miejscowi, grupką małą, ale hardą. Pokręcił wymownie głową i nie mniej wymownie podrapał się po tyłku, mechacąc wełniane nogawice. Co za parszywa wioska. Jakieś nekromanty, po lasach upiory straszą, a z mordy miejscowi też raczej nieatrakcyjni. Ale taki urok okolice, jak widać. Niezbyt uroczy. - Pfrr… - krasnolud wydał z siebie bliżej nieokreślony dźwięk. - Trumny to my nie mamy, chyba, że ktoś zaraz takową wykona. Może jakąś piwniczkę znajdziemy. Choć… większość ma właścicieli. Znamy jakiegoś właściciela, który by się nie wygadał? A względem księgi, to nie wiem, prawdę mówiąc. Jakieś pomysły ktoś ma? |
10-02-2015, 13:47 | #34 |
Administrator Reputacja: 1 | Jost w duchu (jeśli tak można to było powiedzieć w sytuacji bycia duchem) przeklął własną bezmyślność. Jeśli jako duch związany był z własnym ciałem, to w miarę pogarszania się stanu tego ciała i stan ducha musiał się pogarszać. Może był to wpływ szoku, jakim było przejście do stanu duchowego, ale bez względu na wszystko powinien był o tym pomyśleć. Wszak jeśli miał kiedyś wrócić do swego własnego ciała, to najlepiej by było, gdyby owo ciało znajdowało się wtedy w jak najlepszym stanie. Wolałby nie chodzić po świecie nieco... nadpsuty. W zupełności wystarczał mu złamany nos. Upodobnienie się do truposza, co to niedawno wstał z grobu, nijak mu nie odpowiadało. Ale nie odpowiadało mu również spotkanie oko w oko z wieśniakami. Nie sądził, by (po przygodach z ożywionymi truposzami) mieszkańcy wioski będą mieli ochotę na kulturalną rozmowę. Raczej można było się spodziewać, że mocniej chwycą za kosy i zrobią przyjezdnym krwawą łaźnię. A ciało zapewne by spalili od ręki... Przedtem potraktowawszy czymś ostrym. - Schowajcie go... mnie... moje ciało - powiedział cicho - do przechowalni Morra. Dowiedzcie się, gdzie to jest. Może to koło świątyni? Ostatecznie u rzeźnika musi być chłodnia. Nie czekał na odpowiedź towarzyszy. Chłopi byli coraz bliżej... a on chciał się znaleźć jak najdalej od tego miejsca. To znaczy nie od cmentarza, a od nadchodzących Zbyt daleko nie musiał uciekać. Wystarczyło zrobić kilka kroków i przypaść do ziemi... Edmund zatrzymał i zagadał nadchodzących niemal na śmierć. Na tyle skutecznie, że tamci w końcu obrócili się na pięcie i poszli... w las. Jost nie miał zamiaru ryzykować. Cmentarz, wbrew przewidywaniom, okazał się nad wyraz licznie uczęszczanym miejscem, gdzie nie mógł znaleźć ciszy i spokoju. Miał się dać zamknąć w przechowalni Morra? Tam pewnie nie miałby gości, ale co by tam robił? Już lepiej było powłóczyć się po okolicy. Dalszej chyba. Ale na tyle bliskiej, by móc wrócić przed zmrokiem. Najlepszy byłby, chyba, ponownie tamten lasek. Jak tylko przejrzy te nieszczęsne krzaczki (a w obecność tam księgi nie wierzył), to prześlizgnie się nad rzeczkę. - Jak tu skończymy, to pójdę do lasu. Tam mnie w razie czego szukajcie - powiedział. |
10-02-2015, 21:21 | #35 |
Reputacja: 1 | Dziękuję AE, rudej i Campo za dialogi... Stajnia jak stajnia. Pachnąca na swój sposób urokliwie, pełna różnych zwierząt, ich odchodów, siana i... dziwnej, niecodziennej ciszy. Bert od razu poznał, że poza rżeniem koni w drewnianej konstrukcji nie było słychać nic innego. Po sprawdzeniu parteru gawędziarz nadal nie miał pojęcia gdzie się podział Yorri i ciało Josta. Musieli albo być na piętrze albo opuścić ten mało elegancki przybytek co byłoby dziwne. Nieść ciało w dzień przez miasteczko niedawno opanowane przez hordę umarlaków? Co najmniej nierozsądne. Stojąc pod drabiną prowadzącą na pięterko Winkel słyszał coś z góry. Jakby ciche chrapanie połączone z miarowym oddychaniem. Ktoś tam musiał spać. Po pokonaniu kilku stopni drabiny okazało się, że był to sporych rozmiarów chłop. Jego olbrzymi, siny nos zdradzał spore ilości tanich trunków, które musiał w siebie - nie tak dawno - wlać. Co więcej na górze capiło jakby śpiący stajenny narobił w spodnie czego Bert nie miał ochoty sprawdzać. Z krzywym wyrazem gawędziarz odrzucał od siebie myśli, że za smrodem stoi rozkładające się pod rozgrzanym sianem ciało Schlachtera. Kiedy Winkel obrócił się w stronę drzwi - cały czas stojąc na drabinie - zauważył Gowdie, które najwyraźniej była ciekawska nie tylko świata na zewnątrz, ale również tego co czaiło się na piętrze tej stajni. Pod nogi Szczygiełka spadła bezwładnie jaskółka zakopując się od razu w walającym się wszędzie sianie. Bert doskonale wiedział, że tak nie zachowałby się żywy ptak. Coś z tym miejscem było nie tak. Musieli tylko dojść do tego co... Podział ról był dość prosty. Gowdie miała dokładnie sprawdzić stajnię, a Arno przeszukać karczmę pod kątem niecodziennych rzeczy oraz zjawisk. W stajni na pierwszy rzut oka nic nie było, ale dobrze jak dziewczyna się porządnie temu przyjrzy, a w karczmie... Hammerfist jak mało kto dobrze wiedział czego w karczmie można się spodziewać, a czego nie. Krasnolud mógł zacząć od udziwnień w sali, w której nocowała drużyna kiedy Winkel zdecydował się zagadnąć gospodarza dokąd to udali się wszyscy pozostali. Eryk na pewno nie wpadłby na pomysł tak doskonały jak przemycanie ciała Josta pod okiem społeczności Weissdrachen. Musieli na to wpaść Yorri i Edmund. - Przepraszam gospodarzu… - zagadnął Winkel do mężczyzny zaraz po wejściu do przybytku. - Czy widział Pan może gdzie udali się moi kompani? - zapytał ciekawy gawędziarz. - Horst, widziałeś gdzie poszli przyjezdni? - karczmarz zapytał siedzącego przy stole obok okna mężczyzny. - W tamtą stronę. - wskazał ręką od razu zapytany. - Czemuś o panienkę Elizę wypytywał wcześniej? - karczmarz ściszył głos, choć Herr Rocha w karczemnej sali nie było. - Panienka nie umiała wcale gotować. - Nie wiem czy to dla Ciebie niesamowitości są… - powiedział bardzo cicho do karczmarza Winkel. - Jednak odkryłem, że Panienka Eliza była miłością zniesławionego rzeźnika. Ciekawość zwykła mną targała. - dodał Bert spokojnie patrząc na karczmarza. - Idę w poszukiwaniu kompanów, Jakubie. Do zobaczenia później. - Do zobaczenia. - odprowadził Berta wzrokiem i pokiwał głową mrucząc coś pod nosem. |
11-02-2015, 19:17 | #36 |
Reputacja: 1 | Uczciwi w sercu zawsze mogą liczyć na łaskę Sigmara, który za ich dobroć, swoją dobrocią ich nagrodzi. Ci zaś, którzy w sercach chaos kryją niechaj drżą, albowiem jeden los i tylko jeden dla nich, potępienie i wieczna męka.Udało się. Morryta okazał się być znacznie bardziej życzliwy niźli zakładali, i co najmniej tyle mądry. Mimo iż nie mógł im pomóc w danej chwili, to dobrze wiedział co należy zrobić, a to już był ogromny sukces. Teraz mieli jeden cel - znaleźć księgę nekromanty. Teraz dopiero Eryk zrozumiał, iż księga stanowi niejako źródło mocy dla nekromanty. Zupełnie jak kapłan czytający podczas nabożeństwa, mimo iż zna tekst na pamięć. To nie jest zwykły spis zaklęć i symboli, to coś więcej. To niezbędny element, zarówno przy odczynianiu rytuału, jak i jego odprawianiu. Dzieciak musiał więc mieć ją ze sobą, co ograniczało nieco pole poszukiwań. Edmund szybko rozprawił się z nadchodzącymi rolnikami przy pomocy drobnych kłamstewek. Szło mu to nad wyraz gładko, co ponownie kazało Erykowi przemyśleć, czy można mu zaufać. Ale to tylko przez moment - w końcu był tu, z nimi, pomagał przywrócić Josta do dawnej postaci. A przecież nie musiał, droga wolna, nikt by go siłą nie trzymał, wiedział o tym. Wyglądało na to, że mimo iż zdarzyło mu się błądzić w życiu, miał czyste serce. Przez moment Eryk myślał, że krzyk Yorriego o duchu w lesie miał im pomóc, odwrócić od nich uwagę Morryty, wszak mógł nie wiedzieć, że z własnej woli z nim rozmawiają. Potwierdził jednak później, że bynajmniej, że to prawda najprawdziwsza, że teraz to się tyle z duchami naobcował, że nie ma bata, coby takiego w lesie nie rozpoznał. Obecność drugiej zjawy była bardzo niepokojąca. Kto to mógł być? Jeśli została duchem niedawno, to dlaczego? W zbieg okoliczności trudno było wierzyć. Jeśli jakiś czas temu, czemu nie rozpłynęła się jak Schlachter? Bo jej ciało było w dobrym stanie? Bo ktoś je zamieszkiwał? Absurdalny pomysł, Sigmaryta odrzucił go prędko, była wszak jeszcze sprawa zwierzoludzi w lesie, o których, jak mu się zdawało, wspominali odchodzący rolnicy. Całkiem możliwe, że to tylko plotki, ale jeśli nie... Jaki mieli cel, i czy związany z tutejszym chaosytą? Czy kapłan Morra powinien samemu zapuszczać się w las? Jego wiedza i niepodważalne umiejętności mogą się nie przydać w przypadku kilku strzał czy gradu ostrzy... Musiał być dobrej myśli i zająć się swoim zadaniem. Musieli znaleźć księgę i schować w zimnie rozkładające się już ciało Josta. Pierwszym miejscem wymienionym do tymczasowego pochówku była, co się tu dziwić, przechowalnia Morra, czyli miejsce do takiego celu przeznaczone. Pomysł sam w sobie dobry, a z braku innych możliwości, najlepszy, choć ryzykowny. Przechowalnia była blisko, zaraz przy murze, jednak, z tego co Eryk pamiętał i co było w pełni logiczne, była zamknięta z zewnątrz. Będą więc prawdopodobnie musieli wyważyć kłódkę, a to będzie widoczne z zewnątrz. Może znajdzie się inne przejście, które pomieści nieruchomego Josta, ale ciężko było na to liczyć. Trzeba było też rozpocząć poszukiwania księgi na cmentarzu. "Chłopiec" uciekał, prawdopodobnie ktoś go zobaczył, mógł więc nie mieć czasu żeby dokładnie schować księgę, a i nieść ze sobą byłoby wielce podejrzane - Bauer wątpił, aby którakolwiek z młodych latorośli Weissdrachen potrafiła czytać w jakimkolwiek języku. Chociaż była też inna opcja - chłopiec przyszedł na grób kogoś z rodziny, znalazł wyrysowany znak i uciekł... na widok ducha kobiety. To by oznaczało, iż nie mają żadnego śladu nekromanty, i właśnie dlatego Eryk odrzucił tę ewentualność - jeśli tak było, ich szanse były właściwie zerowe. Tylko obecnie przyjęty przez niego scenariusz dawał jakiekolwiek szanse powodzenia. Ustalili, że Sigmaryta wraz z Edmundem ukryją ciało, zaś sam Jost i Yorri przeszukają zarośla. Myśl o włamaniu do przechowalni Morra przyprawiała Eryka o dreszcze. Już raz igrali z mocą Pana Umarłych, podając się za kapłanów, teraz włamią się do poświęconego mu miejsca. Eryk nie był zwolennikiem powiedzenia "cel uświęca środki", jednak w obu tych przypadkach tak było - walczyli o życie przyjaciela i zdecydowani byli zrobić dla niego wszystko. Oby teraz również osiągnęli cel.
__________________ – ...jestem prawie całkowicie przekonany, że Bóg umarł. – Nie wiedziałem, że chorował. |
11-02-2015, 21:49 | #37 |
Reputacja: 1 | Godziny popołudniowe, niewielki karczemny gwar, spokój na sali wspólnej i cisza w stajni - "Pomór jakby kogo powiesili." - przeleciało Gowdie niewesoło przez myśl... Nomen omen podsumowując jednym zdaniem obecną sytuację całej wsi. Mimo wszystko, niezrażona tym dziewczyna utrzymywała dobrą minę do złej gry witając się z karczmarzem uśmiechem. Najważniejszym tego powodem było to, że przecież to nie jej nogi tańczyły wisielczy taniec na wietrze. By do tego nie dopuścić zebrała cały swój drobny dobytek aby w każdej chwili być gotową do drogi. Z samym Jostem nie zamieniła chyba nawet jednego zdania. Nie zależało jej więc, jak innym, a wcześniejsze swoje postanowienie niepokazywania się w przylegającej do gospody stajni złamała tylko z powodu zwyczajnej jej ciekawości. Zaspokojonej już po chwili głuchym plaskiem spadającego spod sufitu martwego ptaka, na widok którego mało przeciągle nie pisnęła i nie wyrwała się w podróż powrotną do domu, gdzie nie trafiały się jej takie niespodzianki. Zatrzymał ją spokojny i odrobinę zdziwiony głos upośledzonego w mowie krasnoluda patrzącego zawzięcie na stworzenie na podłodze: -Normalnym takie jest coś? - zapytał marszcząc brwi. Nieszczególnie pewnie znał się na ptactwie, ale niejedna Gowdie niczego takiego za pewne nie widziała wcześniej. Wiedziała za to, że zwierzęta czasem padają i to z niczyjej winy, choć coś dużo było tej śmierci jak na jedno małe miasteczko. Gdy khazad wskazał ptaka bezwiednie przeszedł jej nawet dreszcz po plecach. Wszak do wszystkiego tego złego jaskółka była symbolem odrodzenia, a ta konkretna nie wyglądała jakby miała odżyć. Widok nasuwał raczej skojarzenie z groźbą wymierzoną w Szczygiełka. - W mieście jaskółki nisko na deszcz latają, ale żeby martwe padały od samego spojrzenia na gniazdo to nigdy nie widziałam. Dobrze to nie wróży, ale chyba też nie najgorzej, ot kolejny i kolejny zbieg okoliczności. Jeśli jeszcze nam ich mało. - odpowiedziała Arno dziewczyna, próbując bardziej uspokoić siebie niż jego. -Nie podoba mi się zatem to. Chaosu działaniem może jest to? Tak jeśli, to opcji mamy kilka: Jost naładowany jest tym i w gnieździe zabił ptaki obecnością swoją samą, złego coś w karczmie jest. Karczmę samą przetrzepać zatem by można było - odparł Hammerfist i spojrzał na Berta jakby szukał potwierdzenia lub zgody. Dla byłej złodziejki, każdy plan nieobejmujący jej udziału w całym tym "w perspektywie stosowym" przedsięwzięciu był dobry. - Myślę, że to nie zbieg okoliczności. - powiedział Bert patrząc na Gowdie. - Słyszałem jak w świątyni tutejsi mówili, że jeden z ich społeczności truje sąsiadom kury. Wydaje mi się, że on może być niewinny, a za śmiercią lokalnych zwierząt mogą odpowiadać złe moce. Sprawdzić karczmę wydaje się dobrym pomysłem, o ile pod tym hasłem kryje się zapytanie o resztę naszych towarzyszy. Musimy znaleźć Josta. Mam pewien pomysł, który muszę wykonać. - Winkel zastanowił się chwilę. - Eryk mówił o tym, że zamierza udać się na cmentarz. Może on by wiedział gdzie jest reszta… - Od stajni zacząć możemy, coby upewnić się, że przeoczyć niczegośmy nie przeoczyli tu będąc. Potem z resztą co sprawdzić pójść możemy - skinął głową khazad. - Mnie się też coś nie zgadza z tą bezpieczną karczmą, skoro jeden już tam wyzionął ducha pod czujnym okiem trzech specjalistów… Plan dobry. Ja mogę zostać tu, zanim wy się tam uwiniecie. - również przytaknęła Szczygiełek byle tylko za bardzo się nie wystawiać na ludzki widok. - Dobra. - powiedział Winkel. - Chodź Arno. Rozejrzysz się w karczmie, a ja zapytam karczmarza o naszych towarzyszy. Musieli gdzieś go przenieść… Nie minęła chwila, gdy dziewczyna pozostała sama w stajni i wzięła się do poszukiwań... choć i tak starym zwyczajem wpierw oceniła wszystkie pomieszczenia pod kątem ewentualnych dróg ucieczki i kryjówek, gdyby cokolwiek poszło nie tak jak trzeba. Następnie korzystając ze zdobytej, poprzez obserwacje, wiedzy szybko zajrzała do każdej skrytki jaką sama by wybrała żeby ukryć coś wartościowego. Miała zamiar znaleźć coś użytecznego lub wystarczająco niezwykłego by mogło zabijać lub wyganiać ducha z ciała. Trafiła jednak na coś zaledwie dziwnego - dwa jajka o miękkich skorupkach i... i nic więcej, a zajrzała w każdy kąt, nawet taki pełen końskich odchodów. Przy okazji grzebania się w zwyczajowych dodatkach do prowadzenia hodowli, zaglądnęła też do zwierzaków i głaszcząc siwka postanowiła, nim wyjdzie, wstąpić do opoja dźwięcznie nazywanego stajennym by zostawić mu niespodziankę od kopytnych na jaką sobie zasłużył nie karmiąc zwierząt na czas. Te zaś tchnięte zewem natury i być może wspólnym celem ze Szczygiełkiem nie poskąpiły nawozu, który dziewczyna starannie zebrała przez słomę i finezyjnie - w kształcie ludzkiej sylwetki - ułożyła przy boku pijusa, by zapewnić mu pełną wrażeń, głównie zapachowych, pobudkę. Plan był dobry, wykonanie jeszcze lepsze, a smyranie ochlapusa słomką po nosie z odległości drabinki, stanowiło kulminację kunsztowności konceptu! Birbant jak na życzenie obalił się wprost na końskie łajno odganiając się od natrętnej słomki. Nie przebudził się jednak zawodząc tym samym wszelkie nadzieje Gowdie na choć jedno wesołe wydarzenie tego dnia, który jednak nie dobiegał jeszcze końca...
__________________ "Najbardziej przecież ze wszystkich odznaczyła się ta, co zapragnęła zajrzeć do wnętrza mózgu, do siedliska wolnej myśli i zupełnie je zeżreć. Ta wstąpiła majestatycznie na nogę Winrycha, przemaszerowała po nim, dotarła szczęśliwie aż do głowy i poczęła dobijać się zapamiętale do wnętrza tej czaszki, do tej ostatniej fortecy polskiego powstania." |
11-02-2015, 23:14 | #38 |
Reputacja: 1 | Bert i Arno uwinęli się dość szybko z badaniem karczmy. Niestety zbyt szybko, jak na gust khazada. Gdyby znaleźli coś... cokolwiek, to zajęłoby to więcej czasu, zaś tego cokolwiek właśnie potrzebowali. Po wyjściu okazało się, że kobieta również dość szybko zakończyła swoją część zadania, co nie napawało optymizmem. - Jak poszukiwania w stodole? - zapytał gawędziarz Gowdie zaraz po opuszczeniu przybytku stajennego. - Bo słabo u nas trochę - wtrącił ponuro Arno. - W sumie to tak - dziewczyna wyciągnęła przed siebie zamknięte dłonie i wręczyła towarzyszom znaleziska - jedno miękkie, trochę ubrudzone końskim łajnem jajko dla krasnoluda, jedno miękkie, trochę bardziej ubrudzone końskimi odchodami jajko dla człowieka, któremu się buzia nie zamykała. Sama nie wiedziała co może być z nimi nie tak, niech sobie obejrzą sami i zdecydują czy się do czegoś im przydadzą… jakby nie patrzeć ciągnie nie była to jej walka. Hammerfist obejrzał jajko trzymając je w dwóch palcach. Nie, żeby jakoś szczególnie go to brzydziło, ale nigdy nie miał ciągot do łajna. - Dziękuję za ten piękny dodatek. - rzucił Winkel z uśmiechem. - Pochodzimy ze wsi i nic co ze wsi nie jest nam obce. Pamiętam nawet jednego podróżnika co zawsze smarował sobie usta końskim i krowim specjałem, bo ponoć wtedy przechodzi ochota aby je oblizywać i nigdy nie są spierzchnięte. - Bert chwilę się zastanowił. - No i to w sumie tłumaczyłoby jego małe powodzenia u kobiet. Dziwne to jajko… Jakieś takie miękkie, niewydarzone. To kolejny dowód na to, że matka natura walczy ze złymi siłami, które starają się opanować okolicę. Jak myślicie? - To dlatego się nie przebudził, nierób jeden! - powiedziała do siebie dziewczyna z szerokim uśmiechem słysząc odpowiedź Berta. - A ja miastowa myślałam, że coś wskóram i pogonię pijaka do pracy, jak zwierzęta głodne, a pod jego nadzorem takie dziwne rzeczy się dzieją. Samo jajko, dziwne, ale nic innego tam nie było, na naturze też się nie wyznaję. - zamyśliła się - to gdzie teraz? - W okolice cmentarza. Z tego co wiem Eryk się tam wybierał, a może z czasem dołączyli do niego inni. - powiedział gawędziarz. - Ojciec Choliebek nie wydawał wam się jakiś dziwny? - zapytał bardzo cicho Winkel. - Ja rozumiem, że można się martwić o swoje owieczki, ale on wyglądał jakby go wykopali spod ziemi… Masakra jakaś. - Co myśleć nawet, to nie wiem po prawdzie. Znaleźć i do kupy złożyć nie mogę nic. Rzeczy dzieją dziwne się, a ni widu, ni słychu źródła ich - pokręcił głową khazad patrząc na umazane jajko, po czym spojrzał na Berta. - Trop pochwycić jednak musimy jakiś szybko, bo Josta sprawa gorzej coraz miast lepiej wygląda. Może by jajka te Morra kapłanowi pokazać? - zaproponował Arno. - Do łowcy bliżej, a efekty mogą być takie same. Zadni z nas znawcy, ale jakoś mam przeczucie, że grzebanie się w tym głębiej może nam przysporzyć więcej szkody niż pożytku. - lekko martwiała dziewczyna - Co do ojca Choliebka… Ja tam wielu wielebnych nie znam, ale to, że nic nie mówi to jakby znak czasów i miejsca. Swoich problemów na nas nie przerzuci, a my i tak byśmy ich nie podźwignęli. Arno skrzywił się paskudnie i wymownie spojrzał na Berta. Nie trzeba było słów, by zdradzić co myśli krasnolud o zaangażowaniu w śledztwo Łowcy Czarownic. Dodatkowo nie podobało mu się podejście Gowdie, która najwyraźniej chciała po prostu wykręcić się ze wszystkiego. Był coraz bardziej poirytowany, lecz głównym tego powodem było to, iż tak na prawdę jeszcze niczego nie mieli. A czas uciekał. - Po prostu chodźmy na ten cmentarz - burknął w końcu Arno.
__________________ Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje. Nie jestem moją postacią i vice versa. |
12-02-2015, 21:23 | #39 |
Northman Reputacja: 1 |
__________________ "Lust for Life" Iggy Pop 'S'all good, man Jimmy McGill Ostatnio edytowane przez Campo Viejo : 13-02-2015 o 19:17. Powód: Berty i Eryki |
19-02-2015, 19:26 | #40 |
Reputacja: 1 |
|