Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-02-2015, 12:56   #685
Dhratlach
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Dla młodego Heinhopf’a rewelacje które obwieścił mędrzec braci krasnoludów były czymś nowym. Znał dzieje Sigmara i były mu bliskie, o tej wersji historii, o Nagashu słyszał, a wiedział, że braciom krasnoludom i ich spamiętywaczom dziejów ufać można. Ni mniej, pragnął wiedzieć więcej o wrogu z którym przyjdzie im się zmierzyć. O wrogu który budził strach kiedy jeszcze był małym dzieckiem. O wrogu którego znał każdy szanujący się wyznawca Sigmara. O wrogu którym straszono na dobranoc dzieci. Czuł strach, lekkie niedowierzanie i gniew. Może kroniki krasnoludów posiadały więcej informacji o pradawnym nekromancie. O wrogu z którym walczył sam miłościwy Sigmar Młotodzierżca. Nie mniej, pozostawała kwestia oskarżonego.

- Bracia są zgodni w swoich wersjach, najpewniej nie ukrywali niczego w swoich wyjaśnieniach... – odpowiedział po prawdzie cyrulik – ...jest podejrzenie, że jego umysł został spaczony za mocą sił z którymi się zetknął. Możliwe, że jeden ze sług Nagasha maczał w tym palce. Będziemy musieli popytać w lokacjach o których napomknęli Bracia. Nie mniej, gdybyś nam przybliżył postać Nagasha, byli byśmy wdzięczni. Wiedza to podstawa każdej bitwy, każdej potyczki, a wiedza o naszym wspólnym wrogu, nie ważne jak straszliwa, może nam pomóc w zrozumieniu jego motywów i dalszych planów.

Karl był wewnętrznie skonfliktowany. Oto stali przed potężnym dylematem, dylematem którego potępiony przez Braci krasnolud był tylko niewielkim trybikiem w całej machinie zła. Czuł ból, że pradawny wróg Sigmara jeszcze stąpał po piaskach ziemi. Czuł złość, że jeszcze istniał i nienawiść która kazała mu śladem swojego boskiego patrona zmiażdżyć zagrożenie w zalążku nim rozrośnie się i wymknie spod kontroli. Wypalić heretyków i odmieńców w świętym ogniu wcześniej wydobywając z ich umysłów w bolesnej torturze wszystkie możliwe informacje. Jego szkolenie, jego doświadczenie, jego nastawienie. Wszystko to teraz dawało sobie silnie znać, a w jego oczach widać było pasję, zimną i nieubłaganą taką jaką posiadał jego Mistrz. Był narzędziem Sigmara, a Simar chronił poprzez swoje dłonie w Starym Świecie. Choć łowcą nie był, ani inkwizytorem, miał święty obowiązek zetrzeć w pył na wietrze zło które zagrażało znanemu mu światu. Mimowolnie, jego dłoń powędrowała ku symbolowi Ghal Maraz, rozłupywacza czaszek, który nosił wykonany w srebrze na piersi. Nie było czasu zaopatrzyć się w odczynniki alchemiczne i aptekarskie. Nie było czasu powracać do budowanego laboratorium. Nie było czasu tworzyć mikstury które mogłyby zagwarantować przeżycie. To wszystko stało się drugoplanowym celem który jednak wciąż miał miejsce w jego głowie.

Spojrzał po swoich towarzyszach z pustym, chłodnym, wyczekującym odpowiedzi oczekiwaniem. Był ciekaw kto z nich podejmie rękawicę, kto stchórzy i nie będzie godny oglądać Sigmara po wieki w zaświatach sącząc wino, miód i piwo wyczekując ostatecznej bitwy z chaosem. Stał więc i czekał kto się okaże sprzymierzeńcem... a kto podatnym na wpływy spaczni kmiotem.
 

Ostatnio edytowane przez Dhratlach : 05-02-2015 o 13:31.
Dhratlach jest offline