Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-02-2015, 15:22   #73
Hazard
 
Hazard's Avatar
 
Reputacja: 1 Hazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputację
Yat i uroki

Mistyk, gdy tylko drużyna znalazła bezpieczną przystań z pomocą Adila i jego uczniów, ruszył do domu kobiety na którą rzucono urok. Przez cały czas Yat myślał o tym, że obiecał pomoc i przez splot różnych okoliczności nie mógł tego zrobić. Przeznaczenie jakby specjalnie oddalało jego ścieżki od domu potrzebującej kobiety.

Idąc opustoszałymi ulicami Muluk Yat miał dziwne uczucie, że ktoś go obserwuje. Ilekroć się jednak obrócił nikogo za sobą nie zobaczył. Sam nie wiedział, czy to już szerząca się epidemia paranoi, jaka ogarniała drużyną, czy też faktycznie ktoś podążał jego śladem.

Po kilku minutach Yat dotarł w pobliże domu kanalarza. Gdy ujrzał niewielką grupę ludzi przed domem chorej, nogi się pod nim ugięły. Już wiedział, co się stało. Przybył za późno. Widział lamentujące kobiety i mężczyzn, którzy stali ze spuszczonymi głowami. Nic jednak nie słyszał, otoczyła go kompletna cisza. Z przerażeniem patrzył na pogrążonych w żałobie ludzi i czuł, że mięśnie odmawiają mu posłuszeństwa.

Gdzieś na skraju wzrok dostrzegł, jakiś podejrzany ruch. Czyżby to był ten, który śledził go całą drogę?
- Wiem, że tam jesteś. Ujawnij się – rzekł spokojnie, lecz na tyle głośno, by obserwujący mógł go usłyszeć. Poczucie winy wprawiło go w stan ponurej obojętności. Nie obawiał się ów jegomościa, kimkolwiek mógł być. Czuł, że powinien ponieść kare za swój błąd.

Głos mistyka był pewny i twardy, jak nigdy dotąd. Zawiódł i wiedział, że to uczucie go nie opuści przez bardzo długi czas. Na wezwanie Yat istota ukryta w cieniu wyszła i mistyk omal nie cofnął się z przerażenia. Przed nim w odległości zaledwie kilku kroków ukazała się dziwna zjawa. Z sylwetki przypominała kobietę, ale jej ciało było blade i przeźroczyste.

- Nazywam się Fatima - wyszeptała istota, a jej głos brzmiał niczym wściekły pustynny wiatr - Przybyłam cię ostrzec. Wiem, że twoje intencje są dobre. Gromadzą się jednak nad tobą gęste, czarne chmury. Pilnuj swych ścieżek, gdyż zło pragnie twojej zguby, zło z którym stykasz się na co dzień…

- To on! - krzyknął ktoś z tłumu - To on miał pomóc!

Yat tylko na sekundę spojrzał w stronę tłumu. Gdy ponownie spojrzał na miejsce, gdzie stała zjawa, niczego już nie dostrzegł.

Pustka, która chwile wcześniej ogarnęła umysł mistyka, przerodziła się w przeciągu kilku sekund w chaotyczny potok myśli. Kim była ów zjawa? Kto ją wysłał? Czym jest ów zło, które go prześladuje? Dziesiątki pytań, na które nie miał teraz czasu odpowiadać. Poczuł jednak przypływ nadziei i nowej siły. Przeznaczenie nie odtrąciło go. Wiedział, że jego strach i zwątpienie przyczyniły się do śmierci niewinnej kobiety. Wiedział również, że musi za to odpowiedzieć. Przed tymi ludźmi, samym sobą, oraz Przeznaczeniem. Wyszeptując słowa modlitwy, zwrócił się w stronę tłumu, czekając na pojawienie się brata nieboszczki.

Wśród grupy ludzi mistyk nie dostrzegł męża zmarłej. Za to na czoło tłumu wysunęła się starsza kobieta. Twarz miała podrapaną, a włosy potargane. Jej oczy wypełnione były łzami.

- Czego tu szukasz? Miałeś jej pomóc, miałeś ją uratować. Przeszedłeś się teraz nad nami pastwić? Czego chcesz?

- Wynoś się stąd! - krzyknął ktoś z tyłu.

- Ile ci zapłaciła ta jędza, abyś pomógł umrzeć naszej siostrze?

Stojący nieco z boku Shamal z pewnym niepokojem przyglądał się całemu zajściu. Przyszedł tu z Yatem, by pomóc tamtemu w razie jakichś drobnych kłopotów, ale w obliczu takiego tłumu był - nie da się ukryć - bezradny. Na dodatek Yat zachowywał się tak, jakby się poczuwał do winy, czego Shamal nie potrafił nijak zrozumieć.
Wszak mistyk nie przyłożył swej ręki do czyjejkolwiek śmierci...

Yat padł na kolana przed tłumem. Zawiódł. Nie był winny śmierci kobiety, jednak mógł jej pomóc. Obiecał, że to zrobi. Przybył do Muluk, aby wyzwolić go od zła i przynieść nadzieje jego mieszkańcom. Miał swoją misje. Lecz przez jego zaniedbanie ktoś stracił życie i gotów był ponieść wszelkie tego konsekwencje.

- Popełniłem straszliwy błąd – zaczął mówić z nieukrytym żalem, przykładając czoło do ziemi w geście upokorzenia. – Zawiodłem. Przybyłem tu by pomóc, jednak przez me zaniedbanie spóźniłem się. Teraz nie mam zamiaru się w żaden sposób usprawiedliwiać, ani prosić was wybaczenie. Wiem, że słowami nie uzyskam rozgrzeszenia za swą opieszałość. Jednak nie mogłem odwrócić wzroku i uciec od konsekwencji. Me serce przelewa się bólem, albowiem zawiodłem nie tylko was, tym którym przysięgałem pomóc, ale i Przeznaczenie, które mnie tu przywiodło. Dlatego jestem gotów przyjąć karę za swe błędy.

Takiej reakcji nikt z tłumu najwyraźniej się nie spodziewał. Zapadła cisza. Przerażająca cisza. Ludzie wpatrywali się w mistyka i stojącego za nim al-badi. Przez długą chwilę nikt nie miał odwagi nic powiedzieć. W końcu przez tłum przedarł się pewien mężczyzna. Yat rozpoznał w nim kanalarza, który prosił go o pomoc.

- Liczyłem na ciebie o święty panie - powiedział schylając się nad mistykiem i podnosząc go z kolan - Zawiodłeś… tak zawiodłeś, ale to nie ty ją zabiłeś. Bogowie wiedzą, kto to jest temu winien. Odnajdź ją. Błagam odszukaj tą przeklętą kobietę i ukaż ją tak, jak na to zasługuje. O to jedno cię proszę święty panie.

Stojący tłum jeszcze przed chwilą pełen nienawiści zupełnie stracił rezon. Zniknęły zacięte miny i złowrogie gesty. Pojedynczy ludzie zaczęli oddalać się w stronę swoich domów.

Samobójstwo, pomyślał przez moment Shamal, widząc poczynania Yata i zastanawiajac się, czy nie ma czasem do czynienia z szaleńcem, podobnym nieco do Adila.
A jednak, ku jego zdziwieniu, Yat nie został na miejscu ukamieniowany...

- Niezbadane są wyroki Przeznaczenia - powiedział Shamal, podchodząc do mężczyzny, który przedstawił Yatowi swoją prośbę, po czym powiedział:

- On z pewnością ci pomoże - stwierdził. Miał świadomość, ze Yat prędzej da się pokroić w plasterki niż odwróci się plecami do takiego zadania.

- Czy możesz jednak najpierw zaprowadzić nas w jakieś miejsce, gdzie moglibyśmy porozmawiać w spokoju? - spytał niezbyt głośno.

Kanalarz spojrzał podejrzliwie na Shamala, ale przystał na jego prośbę. Zaprowadził ich do swego domu i ugościł w swoim pokoju.

- Co też takiego chcesz powiedzieć panie, że wymaga to aż tak wielkiego ukrycia? - spytał mężczyzna.

- Nie tyle ukrycia, co spokoju - powiedział Shamal. - Już i tak zbyt wiele osób wie, że ten święty mąż ma odnaleźć i ukarać wiedźmę, czy jak tam chcesz nazwać ową kobietę przeklętą, która winna jest twojej tragedii. A ja na przykład nic o nie nie wiem.

- A ty nic o niej nie musisz wiedzieć. Mistrz Yat wie wszystko, co potrzeba - odparł mocno podirytowany mężczyzna.

- Nie miej niczego za złe memu towarzyszowi. To dobry człowiek – Yat spojrzał przyjaźnie na Shamala, któremu był niezmiernie wdzięczny za wsparcie. – On, oraz reszta mych towarzyszy z pewnością wspomoże mnie w tej misji. Taką przynajmniej mam nadzieje. Wiem, że to nie wymaże mych win, jednak przysięgam, że nie dopuszczę by ta Hakima skrzywdziła kogoś jeszcze i dopilnuje by sprawiedliwość ją dosięgła. Niech Przeznaczenie i Wielcy Bogowie mają Cię w opiece. Codziennie modlić się będę za dusze twej siostry.

- Wierzę panie, że bogowie będą ci sprzyjać i będziesz mieczem sprawiedliwości, który spadnie na kark tej wiedźmy.
 
Hazard jest offline