Wątek: Brudy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-02-2015, 23:19   #7
Mi Raaz
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
PIEKIEŁKO, gdzieś na Pradze

Może ten paskudny dzień nie skończy się tak jak się zaczął. Damian był dawno niewidzianym kumplem. Kumplem z zupełnie innego świata. Ich drogi się rozeszły jeszcze w liceum. Od tego czasu spotykali się na piwie, albo wódce. Ale już nie było jak kiedyś. To Tomek wyrwał się z malutkiej pipidówki na północ od Warszawy, ale to Damian skończył definitywnie z ciemnymi interesami. Obaj żyli w innych światach.

- Cześć, jak się masz? Chcesz piwo, bo mogę pójść.
- Chętnie napiję się piwa. Pod tym względem nic się u mnie nie zmieniło. Pacierza i alkoholu nie odmawiam.
Tomek przyglądał się Damianowi uważnie. Wygląd kolegi go zaniepokoił. Chociaż Damian był budowlańcem, to zawsze dbał bardzo o swój wygląd. Gdy wrócił z dwoma piwami Tomek rozpoczął:
- Gratuluję. Widziałem, że jesteś po zaręczynach z Agą. Kolejny krok do dorosłości masz za sobą. Co cię sprowadza do stolicy?
W oczekiwaniu na odpowiedź Tomek pociągnał łyk Żubra z kufla.

Miła odmiana po piwach marki “wyprodukowano dla Biedronka”.
- No dzięki, dzięki - odpowiedział na gratulacje uśmiechając się lekko i masując kark. - Głównie robota, kumpel po fachu nie mógł jednej roboty wykonać, bo matka mu zmarła więc spytał czy nie chcemy przejąć to przęjelim, nie? Tu zawsze lepiej płacą, a i starych znajomych można spotkać - wyciągnął kufel, chcąc stuknąć się szkłem z kolegą. - A ty jak z robotą i swoją dorosłością? Polecam trzymać się z dala.
Chociaż dzielił ich tylko rok różnicy wieku, to Damian po skończeniu zawodówki nie kontynuował nauki. Pracował na swój rachunek. Liceum Tomka, a teraz studia zdawały się potęgować tę skromną różnicę wieku. Tomek stuknął się kuflem z Damianem.
- Racja. Do dupy ta dorosłość. Dzisiaj z roboty wyleciałem. Pracowałem w Plusie. Dzwoniłem z przedłużaniem abonamentów. Teraz muszę czegoś poszukać. Jak tak żeś wspomniał o tej zmarłej matce kumpla, to mi się przypomniało, że z miesiąc do mojej nie dzwoniłem. - chłopak jakby się zamyślił, po czym postanowił zmienić temat - A dzisiaj to chyba się nieźle namęczyłeś w robocie. Wyglądasz na wyjebanego jak koń po westernie. Wszystko ok?
- Nooo… nie? - spytał przeciągle sam siebie. - shit nie wiem, chyba nie, nie za bardzo. Z Agnieszką wszystko w porządku, żeby nie było, nie ma na co narzekać, docenia mnie, że ciężko pracuję i w ogóle, ale ten, trochę jednak kłopotów zawsze się gdzieś znajdzie, wiesz jak jest. W sumie to ten… nie wiem czy ten, ale możliwe, że trochę w tej kwestii też się z tobą skontaktowałem, pomyślałem, że jakoś może możesz mi pomóc, nie wiem - wzruszył ramionami niepewnie. - Jeśli nie chcesz słuchać to spoko, nie, ale ten… jeśli mógłbyś mi pomóc - próbował zmieszany, proszenie o pomoc przychodziło mu z trudem po tak długim samodzielnym życiu.
- Wiesz Damian, jak nie powiesz o co chodzi to Ci nie pomogę. Jeśli chodzi o kasę to też u mnie kiepsko, bo wyleciałem z pracy. Ale przez wzgląd na dawne czasy chętnie ci pomogę w miarę możliwości.
Tomek pocągnął solidny łyk piwa i czekał. Musiał przyznać sam przed sobą, że Damiana pamiętał jako zupełnie innego człowieka. Chyba nigdy nie widział go tak zmieszanego i zakłopotanego.
- Eh - kumpel zwiesił głowę smutno. - Żeby to była kasa… wcześniej był to problem w sensie, firma wpadła w jakieś kłopoty i przyszły chujki z jakiejś… kurwa mafii chyba nie wiem. Spłacaliśmy ich, wszyscy, byli w miarę rozsądni, dawali dość dobitnie znać, że jak nie będziemy płacić to… różne rzeczy, ale nie musieli nikogo uszkadzać, bo i im nie na rękę, że potem nie ma jak spłacać. Wszystko spoko - rozłożył ręce wzdychając - spłaciliśmy chujków i nagle jesteśmy im winni przysługę za zwłokę. Nie wszyscy, ale niektórzy. Przeprowadzili na nas mały wywiad, rozeznali się w przeszłości czy coś, rozumiesz.
Tomka źrenice rozszerzyły się ze zdziwienia.
- Dokopali się do tego pierdolonego sklepu sprzed siedmiu lat? No i co z tego? Przecież swoje odrobiliśmy. Zresztą nikt z nas od tego czasu się w nic nie wpakował. Byliśmy smarkaczami, więc co ich obchodzą nasze błędy młodości?
- Też się nieco zdziwiłem - powiedział szybko dokończając piwo. - Wychodzi na to, że szukają wspólników, pytali mnie czy mam dalej jakieś kontakty, dość delikatnie pytali, ale było wiadomo o co chodzi. Lubią handlować i mówili, że szukają kogoś kto byłby zainteresowany dystrybucją. Jak zaprzeczyłem, że kogoś znam, powiedzieli, że jak z tobą nie pogadam to… no nie ma po co tego powtarzać - wyrzucił prędko z siebie, by nie plątać się za bardzo w słowach.
- No dobra. Gadasz ze mną. O czym? Co jest do opchnięcia? - Tomek zastanawiał się co wie o nim Damian. Chłopacy nie utrzymywali kontaktu od dłuższego czasu. Damian wiedział, że Tomek od czasu do czasu sprzedaje kradzione telefony komórkowe, ale nie powinien wiedzieć nic o narkotykach którymi handluje od blisko dwóch lat spędzonych w Warszawie. Pytanie co wiedzieli ci z mafii.
- Albo wiesz co? Ja stawiam następną kolejkę - Tomek opróżnił swoje piwo i poszedł do baru po kolejne dwa. Dobra okazja, żeby rozmienić forsę od Radka. Dlaczego ci frajerzy z bogatych rodzin zawsze szastali wysokimi nominałami? Może chodzi o podkreślenie statusu materialnego? 15zł za dwa piwa nie było kwotą wygórowaną jak na Warszawski standard. Nie było też kwotą do jakiej przywykł Tomek, kupujący zazwyczaj alkohol w marketach. Gdy wrócił do stolika postawił piwo przed kolegą i usiadł.
- To za rozwiązanie problemów. - wzniósł pokal przed siebie. - No to o co im chodzi, w czym mogę im pomóc? I kto do diabła robił im ten wywiad, że od Ciebie dotarli do mnie. Przecież ze dwa lata się nie widzieliśmy.
- Co nie? - poruszył brwiami popijając piwa. - Cholera wie, dziwni są. Zawsze gadałem z tymi samymi, jednym czarnuchem i jednym… chyba ruskim, trochę miał taki akcent. Chcą opychać coś co niby świetnie im się schodzi na wschodzie, wydaje mi się, że to ruscy w większości i na wschodzie sprawdzili jak się schodzi to teraz chcą tutaj się przenieść. Nic mi nie mówili szczegółowego żebym nic nie wiedział w razie czego, dali to - powiedział wyciągając zza pazuchy zapieczętowaną kopertę. - Nie otwierałem i nie chcę. Dali takie też paru innym gościom, którzy też mieli wśród znajomych, gadałem z nimi i mówili, że nie gadali z ludźmi, których kazali im zagadnąć od paru lat. Nieźle rozeznani no…
- Grubo - Tomek sięgnął po kopertę. Spojrzał pod światło żeby zobaczyć co to może być, jednak nic mu to nie dało, bo w klubie panował półmrok. Bezceremonialnie otworzył kopertę i zajrzał do środka, tak żeby Damian nie zobaczył co jest w środku.
W środku znajdowała się karta A4 zapisana czcionką arial 9 w dość niewielkiej części, jednak dostatecznie dłużej by znalazły się tam jego dane, włączając w to adres, numer telefonu, imiona i adres rodziców, nawet ojca w Niemczech. Wszystko to znalazło się mniej więcej w lewym górnym rogu, w prawym dolnym zaś, dopisano krótką wiadomość i jeden adres z Warszawy, z dość nieciekawej okolicy, o ile Tomek dobrze kojarzył.
“Tyle co masz teraz zaoszczędzone dostaniesz w dwa tygodnie” brzmiała notka.
- Coś złego? - spytał Damian.
- Zobaczymy. Chcą się spotkać. Tu jest adres. - Podał Damianowi kartkę. - Może być nieźle. 1000zł, za dwa tygodnie pracy to nie najgorsza stawka, a mnie i tak z pracy wywalili. Ciekawe jak się natrudzili ze sprawdzeniem moich oszczędności. Jutro tam pójdę. Chcesz iść ze mną?
- Coś ty stary - odchylił się na siedzeniu i oddał koledze kartkę. - Ja się w te rzeczy już nie pakuje, choćbym chciał. Mafia mafią czy kim tam są, ale wiesz co by mi Aga zrobiła jakbym… no domyślić się możesz.
Właśnie takiej odpowiedzi spodziewał się Tomek.
- Cóż, szkoda. - pociągnął solidny łyk piwa - pogadajmy o czymś przyjemniejszym. Kupujecie mieszkanie, czy po ślubie zamieszkacie ze starymi?

W barze zeszło im do 1:00. W sumie wypili pięć kolejek. Na szczęście Tomek stawiał tylko dwie. W końcu był bezrobotnym studentem. Dowiedział się za to od Damiana jakie życie jest beznadziejne i jak ciężko jest uzyskać "zdolność kredytową" gdy pracodawca odprowadza najniższą krajową, a dodatkowe dwa tysiące płaci pod stołem. Konsensusem spotkania było stwierdzenie "dorosłość jest do dupy". Właśnie z takimi słowami w głowie Tomek zasypiał około 2:30 w swoim pokoju w akademiku.

Około 11:30 obudził go Wilczek, jego współlokator, maniak komputerów z Ochrony Środowiska. W zasadzie nie mieli wielu wspólnych tematów. Za to Bartek Wilk miał istotną zaletę: mało znajomych w "realu". Rzadko kiedy ktoś odwiedzał ich pokój, co bardzo pasowało Tomkowi. Co innego znajomi on-line. Właśnie rozmawiał z kimś na Skype. Znowu. Tomek nie miał pojęcia dlaczego Wilczek został w akademiku na wakacje. Nie pracował, nie miał zajęć. Gdy go o to zapytał to usłyszał jedynie: "Akademiki mają najlepszy światłowód. Nie darowałbym sobie wyjazdu". Tomek wiedział, że Wilczek zarabia w internecie. Miał jakieś forum, jakieś blogi, wrzucał ze znajomymi podcasty, prowadził kanał na YouTube. Tomkowi łeb pękał na samą myśl, jak można siedzieć całe życie przed kompem. Żeby znowu o tym nie myśleć wstał i poszedł pod prysznic.

Około 12:00 w najbliższej budce z hot dogami zamawiał hot doga maxa z surówką. Musiał mieć energię, bo czekał go pracowity dzień. Ruszył w podróż na adres z kartki. Niestety po minięciu trzech przystanków musiał zmienić tramwaj, bo natknął się na kanarów. Powinni się lepiej maskować. A tak, każdy doświadczony gapowicz z łatwością ich unika. Niestety wydłuża to czas podróży, ale w skali miesiąca daje duże oszczędności.

Tomek miał nadzieję, że uwinie się na miejscu do wieczora. W końcu o 22:00 ma być u Darka.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline