Wątek: Brudy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-02-2015, 22:11   #8
kanna
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
- Chodź - Joanna chwyciła przyjaciółkę pod ramię i pociągnęła za sobą. - Pójdziemy do mnie, pogadamy. Jadłaś coś? Wyglądasz jak siedem nieszczęść. Zabrałaś bluzę brata? Chyba nie ma potrzeby, nic przecież jeszcze nie widać… - wskazała dłonią brzuch dziewczyny prowadząc ją w stronę domu rodziców.
- Mmm… - mruknęła tamta chcąc chyba odruchowo odmówić, ale coś pociągnęło ją za przyjaciółką. - Nie wiem, po prostu zimno mi było, choć niby upały - westchnęła ciężko rozglądając się po uliczce. - Mogę się przejść, daleko nie mieszkasz. Rodzice w domu?
- Matka ćwiczy “rolę” - w głosie Joanny dało się wyczuć lekceważenie. - Zejdzie jej dłużej, bo tym razem ma chyba ze dwie strony dialogów. Ojca wywiało, nie wiem, czy kolejna konferencja, czy kochanka, czy konie. Uwielbia wszystko, co zaczyna się na “k”. Pewnie dlatego został kardiochirurgiem. Pójdziemy na górę do mnie.

Otaksowała przyjaciółkę szybkim spojrzeniem. W pełnym świetle wyglądała jeszcze fatalniej. Objęła Hankę ramieniem.
- Zimno.. to może być szok. Chodź. Musisz jeść.
Znów pociągnęła Hankę za sobą, jeszcze kilka przecznic, zatrzymały sie tylko na chwilę przy osiedlowej piekarni, gdzie Aśka kupiła kilka drożdżówek.
Po kilku kolejnych minutach otwierała drzwi swojej części domu.
- Wejdź. Zaparzę kawę, a ty weźmiesz prysznic. - Joanna mocno wierzyła w uzdrawiającą moc gorącego prysznica. - Coś ci wybiorę z moich ciuchów, te wrzucę do pralki.
Hanka pokiwała głową, niepewnie, ale dyrektywność Joanny nie zostawiała jej miejsca na sprzeciw. Po kilku chwilach wyszła z łazienki, ubrana w luźne spodnie i top Aśki.
Ta posadziła ją na kanapie, podsunęła kubek z gorącą kawą i drożdżówkę.
- Jedz.
Patrzyła, jak przyjaciółka skubie bułkę.
- Ciągle ci zimno? - zajrzała jej w oczy, sprawdziła puls. - A poza tym? jak się czujesz?
- Nie, już nie zimno, ale znam odpowiedniego słowa, ani uczucia - mruknęła wpatrzona w kubek. - Roztrzęsiona? Coś w tym stylu - podniosła wzrok uśmiechając się już bardziej naturalnie. - Dzięki. Do tej pory wszyscy, z którymi gadałam byli strasznie… sztuczni, ale ty dalej jesteś tak samo troskliwa i w ogóle. No i jeszcze policja potrafiła być bezpośrednia, choć nie wszyscy byli profesjonalni. Mam nadzieję, że wiesz, że mi przejdzie dojdę do siebie i w ogóle, ale prawie wszystko i wszyscy nagle wydają się tacy inni.
- Trudno mi wyobrazić sobie, co się musiało tam stać.. ale.. nie wierzę, że to twoja mama. Nie ta, która pamiętam. Może ma guza mózgu, albo schizofrenię.. albo ktoś ją wrabia. Takie rzeczy się nie dzieją. Strasznie ci współczuję.
- Choć dziwnie to brzmi to… mam nadzieję, że jest chora, ale jak mi powiedzieli, że tam mieszkała z ciałem gnijącym w sypialni… sama nie wiem co mam o tym myśleć, a ciąża wcale nie pomaga. Nie bardzo wiem co w ogóle mam teraz zrobić ze sobą.
Joanna objęła przyjaciółkę i mocno przytuliła.



- Wszystko się ułoży, nie martw się. Pomogę ci.

Zamilkły na chwilę, a potem Aśka nabrała powietrza jak przed skokiem do wody i wypuściła dziewczynę z objęć, aby móc spojrzeć jej w twarz.
- Hanka.. powiedz mi, jak to możliwe, na Boga, że jesteś w ciąży?!
- No wiesz, uprawiałam seks… - mruknęła tamta z uśmiechem, patrząc gdzieś w bok. - Zapomniałam się no, nie myślałam wtedy, choć nie byłam pijana, naćpana, zjarana czy coś, choć w sumie tak się przy nim czułam. Dziwny gość, ale dziwny w taki jakiś hipnotyzujący sposób. Spędziliśmy razem całą noc, spałam dopiero rano i… i później jakoś dziwnie się czułam no i jest - powiedziała wzruszając ramionami, na chwilę przywołując bądź co bądź najwyraźniej miłe wspomnienia.
- Ach seks, tak? Czyli nie kosmici, czy niepokalane poczęcie? – Joanna odetchnęła. Z Hanią nie było najgorzej… - Zachowałaś resztki poczucia humoru, to dobrze rokuje.
Westchnęła.
- Wrąbałaś się dziewczyno… kurcze, Hanka, ile ty masz lat? 12? Nawet gówniary z gimnazjum uczą jak powinny się zabezpieczać. Dobra - podniosła obie dłonie. - Już nie marudzę. Co planujesz z tym zrobić?
- Nie wiem, jeszcze nawet nie próbowałam się z nim skontaktować, trochę się próbowałam z tym oswoić, myślałam jak powiedzieć rodzicom i w ogóle co zrobić, kończyłam semestr, a jak już się zbierałam do powiedzenia ojcu to… no - pokiwała głową, poprawiając włosy. - Teraz już nie wiem. Rzucić studia? Po ojcu pewnie coś przejdzie na mnie i Adama, ale nie lubię o tym myśleć, źle się z tym czuję jakoś. Na jutra mamy spotkanie z prawnikiem i w ogóle takie niezbyt przyjemne rzeczy. A ty co myślisz, że powinnam zrobić? Co ty byś zrobiła? - spytała patrząc na nią z nadzieją w oczach.
- Usunęła bym - powiedziała Joanna mocno i pewnie. - Pomogę ci, znam odpowiednie osoby.
- Co? Serio? - zdziwiła się. - Znaczy się zrobiłabyś to? Usunęła, nie że pomogła mi… chociaż, niby o tym myślałam, ale… to też jest opcja, tylko jakaś taka… - wstała i zaczęła kręcić się po pokoju nerwowo zaciskając i rozluźniając dłonie. - Słyszało się o aborcji w telewizji i w ogóle, ale jak już masz to w sobie to patrzy się na to inaczej - mruknęła kładąc ręce na brzuchu. - Nie jestem religijna, ale jakoś czuję, że tak nie należy.
- JA - Joanna podkreśliła słowo - bym nie usunęła, bo bym nigdy nie dopuściła do sytuacji, żeby się coś we mnie zalęgło. Skończę studia, znajdę odpowiedniego kandydata na ojca i wtedy pomyślę. - złapała przyjaciółkę za ramiona i lekko potrząsnęła. - Masz 20 lat! Jak sobie to wyobrażasz? Rodzice.. się zwinęli, ten co ci to zrobił, to jakiś nieodpowiedzialny gnojek, inny by użył gumki. Sama, bez rodziny, bez studiów, z dzieciakiem… Jak sobie to wyobrażasz? – potrząsnęła głową i dopytała: - Czwarty tydzień, tak? Jesteś pewna? Robiłaś test?
- Chyba siedem razy, jakoś tak - pokręciła głową z boku na bok. - Już sobie ludzie radzili w gorszych sytuacjach, ale wiem, że nie jest to… łatwe. No i wiem, że nie byłam zbyt rozsądna, ale ogółem nie czułam się najlepiej. Sama i w ogóle, ale to z mojej winy… też, sporo rzeczy zawaliłam - dodała ciszej, znowu czerwieniejąc na twarzy.
- Co zawaliłaś?- pociągnęła Hankę z powrotem na kanapę. - Studia?
- Nie coś ty, zaliczyłam i jeszcze stypendium dostałam, po prostu, ze złymi ludźmi się trzymałam i przez jakiś czas i trochę się wszystko posrało, delikatnie mówiąc. Myślę, że po części temu się tak… dałam - dodała ze wstydem. - A teraz policja, morderstwo, wyrzuty sumienia, że nie dzwoniłam, nie przyjeżdżałam do rodziców, tylko czekałam na przelewy. Byłam dość gównianą córką, nie wiem czy dam radę być matką. Wiesz, ile moja matka miała lat jak zaszła? Osiemnaście i patrz jak jej się udało, jak skończyła - rzuciła wściekle.
- Na razie nie będziesz żadną matka, zapomnij. Rozwija się w tobie pasożyt, trzeba się go pozbyć i tyle.. Potem wszystko się ułoży.
Wstała.
- Dobra, nie traćmy czasu. Im wcześniej to się zrobi, tym bezpieczniej dla ciebie. I taniej. Właśnie, to kosztuje, jeśli nie chcesz, żeby jakiś rzeźnik cię dostał… I żebyś potem normalnie mogła mieć dzieci. Masz telefon do tego Romea? Trzeba się z nim spotkać, powinien się dołożyć.
- Mam, sam mi go dał - pokiwała głową posłusznie. - Powiedział, że na miesiąc wyjeżdża, ale jak wróci to, że jakbym chciała się spotkać… powinien już być jeśli jest terminowy - westchnęła siadając ciężko.
- Nie podoba mi się, że tak o tym mówisz, ale… ale wiem, że nie znaczy to, że nie masz racji. Spytam Adama czy by nie pomógł trochę, też wydał się przejęty tym, tak blisko ze sobą chyba jeszcze nigdy nie byliśmy. Strasznie to wszystko dziwne, także… dzięki - powiedziała uśmiechając się połowicznie. - Może jeszcze będą ze mnie ludzie.
- Już są, tylko durne - Aśka odwzajemniła uśmiech.- No, ale jak człowieka weźmie, to wiadomo, że rozum się wyłącza. Dlatego plastry są najlepszym przyjacielem dziewczyny.
Zatarła ręce.
- Dobra, dzwonimy. Umówi się z nim, jakoś na mieście, pójdę z tobą.
- Ale… że tak teraz? - zdziwiła się speszona. - Nie lubisz się opierdalać, co? - westchnęła ciężko. - Jeszcze wcześnie w sumie jest, może być w pracy, albo co, poza tym mówił, że nie jest z Lublina, ale sporo czasu tam spędza, pewnie tam mieszka, choć u mnie spędzaliśmy noc. Może wieczorem zadzwonię lepiej?
- Teraz zadzwonisz, to coś ciągle rośnie. Obcy - ósmy pasażer Nostromo, pamiętasz? Nie chcesz, żeby ci tam rosło. Dzwoń. Już. – Joanna była stanowcza.
- Jezu dobra… - mruknęła Hanka sięgając po telefon i grzebiąc w niedługiej liście kontaktów. Po chwili zatrzymała się na jednym numerze i podniosła telefon do ucha. Odczekała parę sekund i odłożyła słuchawkę. - Zajęty numer, mówiłam - powiedziała pokazując język.
Aśka przewróciła oczami.
- Dawaj mi to - zabrała jej telefon. - Który?
Zaczęła grzebać w smartfonie, komentując: - Co to w ogóle jest? Windows w komórce? Porąbało cię?

Po chwili telefon sam zabrzęczał, Asia na ekranie zdążyła zobaczyć “Dawid”, zanim z niespotykaną prędkością Hania nie zabrała swojej własności.
- O shit dawaj! - odwróciła się do niej plecami i odebrała odczekując chwilę by nie wyjść na narwaną.
- Halo? Hej… eeem tu Hania, spotkaliśmy się miesiąc temu u Zawała, pamiętasz? - rzuciła Asi pośpieszne, przestraszone spojrzenie i pokiwała głową z uśmiechem. Pamiętał. - Tak, tak, dokładnie, słuchaj jesteś w Lublinie czy jak, czy coś? - spytała masując kark. - W stolicy? Och… dopiero wróciłeś pewnie? - odwróciła się w końcu do przyjaciółki, rozpaczliwie szukając pomocy. Chyba nie tyle trzeba było ją popchnąć, co ostro kopnąć.
Aśka wyjęła dziewczynie telefon z ręki. Nie namyślając się długo, zagadała: - Hej, tu Joanna, przyjaciółka Hanki. Przeprasza, ale jakoś sie jej niedobrze zrobiło, czy coś. Jesteś w Warszawie? Bo potrzebujemy się spotkać.
Po drugiej stronie zapadła chwila ciszy na pierwszym planie, którą wypełniały odgłosy tłumu w tle. Szybko jednak Asia usłyszała w telefonie spokojny, głęboki głos.
- Witam i owszem jestem… - powiedział uprzejmie. - Mam zamiar chwilę pobyć więc mogę, nawet chętnie się z nią zobaczę, ale… o co chodzi, jeśli mogę panią spytać? - dodał niby ostrożnie, ale jednak pewnym siebie, choć nie dominującym tonem.
Aśka myślała gorączkowo. A jeśli się zmyje, jak dowie się o ciąży? Poza tym – czemu przeszedł na pani? Pewnie jakiś zgred w wieku jej ojca…
- Wie pan co, to nie jest rozmowa na telefon...Hania ma teraz trudny czas, w jej rodzinie wydarzyła się tragedia, dlatego z nią jestem, wspieram ją. Opowiadała tyle o panu, pomyślałam, że dobrze jej zrobi spotkać kogoś.. przyjaznego. Gdzieś wyjść, czy coś. Zmienić klimat. To kiedy?
- Hm rozumiem. W takim razie dziś wieczór? - zaproponował szybko.
- Świetnie. A gdzie?
- Gdziekolwiek - odparł zadowolony. - Mam samochód, szczerze bez różnicy.
- To może w Poradoxie, na Brackiej. o 19?
- Jasne, będę najwyżej pięć minut później w razie czego. Zapiszę numer i zadzwonię w razie czego, ale będę - zapewnił.
- Do zobaczenia, w takim razie.

Aśka odwróciła sie do Hanki, wyraźnie zadowolona.
-No, na 19 jesteśmy umówione z twoim Dawidem. W Paradoxie. Zadzwonię zaraz do kumpla z roku, on nam kogoś poleci.. od razu jutro się umówimy, będzie po problemie. Nie, chwila. Pewnie będzie potrzebował kilka dni na skombinowanie kasy.
Palnęła się w czoło.
- Kurcze, zapomniałam, wieczorem mam świętować z Tymonem. Wygrali drużynowo, w Kopenhadze. Dasz radę iść sama do klubu, czy jednak odwoływać Tymona? A może weźmiemy go z nami, co ty na to? - spojrzała na przyjaciółkę. - Decyduj.
- Może iść, jesteście zaręczeni, więc chyba zachowywanie sekretów go obowiązuje, nie? Przynajmniej honorowo - powiedziała obojętnie, patrząc na splecione ręce. - No, ale nie chciałabym wam przeszkadzać - powiedziała chyba tylko z grzeczności.
- Nie wygłupiaj się - prychnęła Joanna.- To będzie jak podwójna randka. No prawie. Dokończa kawę, ja zadzwonię do mojego.
Wstała i przeszła do sypialni.
Hanka słyszała tylko niektóre słowa.
- Hej kotek… no dooobra.. to jak? Seksualny mistrz świata? – chichot – I co jeszcze, panie miszczu? Tymon, zmiana planów – długa cisza – No wiem… sorry… nagła sprawa. Wynagrodzę ci. Hanka… - szepty. – Dziękuję. Kocham cię.

Aśka wróciła.
- Zbieraj się. Idziemy do fryzjera, potem trzeba ci znaleźć jakieś ciuchy.. Musisz wyglądać jak człowiek.

----

Tymon spóźnił się niewiele, wywołał je komórką, niezbyt elegancko, jak oceniła Joanna, ale podobno „miał dla niej niespodziankę”.
Wyszła przed dom i rozejrzała się, szukając jego srebrnej toyoty.
Nic.

W tej samej chwili przeleciał obok nich czerwony kabriolet , trąbiąc i mrugając światłami. Odskoczyły w tył.
Samochód zaparkował.

Tymon wyskoczył ze środka, uśmiechnięty, rozluźniony.



- Ja się wam podoba? – pocałował Aśkę, a potem cmoknął Hankę w policzek.
- Bardzo mi przykro z powodu twojej tragedii – wyrecytował ze smutną miną i nie czekając na odpowiedź odchylił fotel. – Usiądź z tyłu.
Hanka, oszołomiona, bez słowa posłuchała.

Tymon odciągnął Joannę nieco na bok, pod oplecione bluszczem ogrodzenie. Jego ręce błądziły, niecierpliwie, po ciele dziewczyny.
- Niezły, co? Nówka sztuka.. skóra w środku. Może odstawimy twoją psiapsiółkę, a potem wypróbujemy, co?
- Tymon! Jest super, ale… Skąd go masz?
- Prezent od sponsora. Poniekąd. Nie martw się tym, moja śliczna.. stęskniłem się… - wsunął jej rękę pod sukienkę.
- Tymon! Hanka ma poważny problem. Poważny. Musimy jej pomóc.
Opuścił ręce.
- Pomożemy. Ale ta twoja Hanka to głupia laska skoro się tak wkopała. Tyle ci powiem. Powinnaś sobie rozsądniej dobierać towarzystwo.

Pociągnął Aśkę do samochodu, otworzył jej drzwi, a potem wsiadł sam.
- Jak tam? Gotowe? – zapytał i nie czekając na odpowiedź ruszył.

Joannę wcisnęło w fotel.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline