- No toś my mu dali popalić – hehe rozumiesz bracie – popalić – umorusany sadzą gnom szturchnął w bok osłabionego walką krasnoluda. Ogień już właściwie zdławiono, ludzie pod wodzą Paladynki ustawieni w piękny szpaler – o tak Sarga też tam stał, machał tymi wiadrami – nie ma to tamto! – ludzie w każdym razie dali sobie rade. Tam gdzie jeszcze się coś tliło wystarczyło jeno siurnąć wodą i po robocie. - No ale kąpiel, za przeproszeniem Pana to by się Panu zdała. Bo słabo, oj słabo tak w tej brei wyglądacie. A w dodatku pfee śmierdzi to to! – gnom zatkał nosek i zmarszczył się z obrzydzeniem. - No wstawaj Pan, Tarcza, czy co tam Ci się złamało po drodze…- gnom zaparł się o gzyms chatki pod którą wciąż siedział obolały zwiadowca i spróbował podnieść krzepkiego krasnala na nogi. Jednak przewaga wagi i w ogóle sprawiała, że szło mu to niesporo – tak jak i, nawiasem mówiąc – dzisiejsza potyczka, a potem gaszenie – co większych wiader wszak nie mógł unieść i nie raz nie dwa uronił kropelkę czy dwie – no ze dwa razy całe wiadro jakoś tak się wykopyrtło. Całkiem z nie z jego winy przecież. Kto to widział, żeby taką wielgachną balie dawać takiemu małemu gnomu. Gdzie Ci ludzie mózgi mają. Tatko złotousty zawsze mawiał – „mierz piwo jedną miarką a siły na zamiary” – czy jakoś tak.
- a w sumie to piwa bym się napił- co Ty na to Dereku? Bo wiesz tak po prawdzie to już tu wiele nie ma do roboty i możemy wracać do tego no odpoczywania i zawijania się z powrotem – nie? z naiwnym pytaniem w oczach gnom spojrzał na zwiadowcę licząc że ów podniesie wreszcie z ziemi swój sporawy zadek.
__________________ Sanguinius, clad me in rightful mind,
strengthen me against the desires of flesh.
By the Blood am I made... By the Blood am I armoured...
By the Blood... I will endure. |