Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-02-2015, 16:00   #71
Halfdan
 
Halfdan's Avatar
 
Reputacja: 1 Halfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skał




Willy z rękoma założonymi na głowie dokonywał szacowania strat. Cały bok zarysowany. Lincoln Cosmopolitan , ulubiony samochód jego szefa. Dwudziestoośmioletni asystent wyjął z bagażnika szmatkę, wosk i zaczął polerować. Jego szef, Warren Buffett, był zajęty rozmową, a raczej kłótnią z tym całym Niemcem, Dieterem Schroedingerem. Stali między dwoma jeszcze bardziej odrapanymi furgonetkami (jedna przypominała wóz hipisów, druga była oblepiona hasłami nawołującymi do zaprzestania polowań na wieloryby) zaparkowanymi obok biblioteki, z tuzinem zamaskowanych antyterrorystów (zwanych duchami) w środku. No i był tam też ten olbrzymi Murzyn, co on wpierdala że tak wyrósł? Willy liczył na to że może Warren nie zauważy rys w tym całym zamieszaniu.





- Willy! Was machst du hier? - usłyszał z tyłu. Słodki, niewinny głos należał do Ulrike, siostrzenicy a może nawet córki Dietera. Ulrike wyglądała jakby ktoś wyrzeźbił ją w glinie i ożywił, za inspirację biorąc plakaty propagandowe Trzeciej Rzeszy. Aryjska rasa: błękitne oczy, blond włosy, cera jak mleko i te sprawy. A do tego była wysoka prawie tak jak Willy, była chuda i miała mnóstwo piegów. Dziewczyna mimo że miała już około dwudziestu lat, nie stosowała kosmetyków. Była zawsze grzeczna i przyjazna. Willy'ego zastanawiało jak taka niebiańska istota może być spokrewniona z Dieterem, który roztaczał wobec siebie aurę zimną niczym norweskie zimy. I po jaką cholerę brał ją na takie akcje? Chce zrobić z niej komandosa, tak jak ze swoich okrytych złą sławą czterech synów? Ulrike w przeciwieństwie do swojego "Vati", "tatka" jak go nazywała, mówiła biegle po angielsku. A ten stary Szkop mimo że wszystko rozumiał, to odmawiał używania języka królów. Warren zorganizował więc Willy'emu przyspieszony kurs mowy Goethego, a nic tak nie motywuje jak chęć rozmowy z taką dziewczyną jak Ulrike. Umówili się więc że będą rozmawiać tylko po niemiecku, używając angielskiego tylko awaryjnie.
- Cześć Ulrike, miło Cię widzieć! - chłopak uśmiechnął się szeroko - mieliśmy mały problem z wampirami. Warren chciał się z nimi dogadać, ale wpadł prosto w środek walki między nimi. Dwie grupy walczą między sobą, jedna spaliła siedzibę tych drugich. Na szczęście ktoś ich ostrzegł i nikomu nic się nie stało, ale samo miejsce, nazywane Elizjum poszło z dymem.
- Elizjum? część Hadesu dla dobrych ludzi? Ciekawie dobrana nazwa - dziewczyna również się uśmiechnęła i podeszła blisko do chłopaka. Za blisko. Normalnie Willy wychowany na ranczu miałby z tym problem, w jego stronach ludzie witają się machnięciem ręki, a na taką odległość dopuszczane są tylko naprawdę bliskie osoby. Jednak jeśli chodzi o Ulrike, to chłopakowi jakoś to nie przeszkadzało...
- Miejsce w którym każdy jest bezpieczny. Ale jak widać nie wszyscy tego przestrzegają. Ja zostałem wysłany żeby sprowadzić pomoc i jak pędziłem przez miasto to zahaczyłem o hydrant...
- Nie przejmuj się - dziewczyna spojrzała wyżej na okna biblioteki. Pokazała palcem wybitą szybę - Widzisz? nikt się nie przejmuje takimi drobnymi rzeczami. Koncentrując się na pierdołach można przegapić kamień milowy - zabrała mu szmatkę z ręki - My mieliśmy problem z wilkołakami. Napadły na nas i zdążyły porysować furgonetki, ale na szczęście tata zawsze wozi ze sobą rozpylacz srebra. Psiaki zwiały szybko z podkulonymi nogami!
- To dlatego nie było żadnych duchów, gdy przyjechałem. Nie mogli pomóc Warrenowi, bo Dieter zabrał ich w inne miejsce bez konsultacji. I to o to tak się kłócą?
- Chyba tak. I o łączność. Ktoś nas blokuje i nie wiemy kto.
- Wampiry, wilkołaki, blokada łączności. Ciekawe co będzie następne. Mumia Lenina?
- Naziści z ciemnej strony księżyca, w latających spodkach - zaśmiała się głośno - Zobaczymy się później? Masz ochotę na kolejną lekcję Mutterschprache?
- Niestety, Warren ma dla mnie zadanie. Mam pomóc im z tym Elizjum. Strażacy właśnie dogaszają budynek, a ja muszę dopilnować by nie znaleźli tam zbyt wiele.
- To może w takim razie...
- Ulrike! Wir fahren zurück - Dieter zawołał ją gdy wraz z Warrenem wysiedli z furgonetki. Ulrike ścisnęła rękę Willa i pobiegła do furgonetki z wielorybami. Wsiadła, a ten wielki murzyn na którego wołali "Untermensch" zamknął drzwi.
Warren i jego towarzyszka Carmen podeszli do samochodu.
- Wracamy z nimi do firmy. Weź mój samochód, wiesz co masz robić Willy. Pamiętaj, chcemy się dogadać. I weź to, może ci się przydać - podał mu owinięte płótnem pudełeczko - Szkopisko mówi że po dachach grasują wilkołaki i wampiry. Chcesz zabrać ze sobą jakiegoś ducha?
- Obejdzie się - Willy machnął im ręką na pożegnanie, wsiadł do samochodu i ruszył w drogę.
 
Halfdan jest offline