Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-02-2015, 16:56   #15
Leminkainen
 
Leminkainen's Avatar
 
Reputacja: 1 Leminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputację
W czasie gdy sanitariusz bandażował rannego Marek skoczył po amunicję do WKMu, podstawę zamówi się przez internet, z zakupów na czarnym rynku trudniej się będzie rozliczyć z księgowością

kiedy wrócił noga rannego była już zabandażowana. Lance odezwał sie
- Mark, te Pakole były całkiem nieźle wyszkolone. To nie przypadkowe palanty, które dostały kałachy na odpuście i poszły sobie postrzelać. Ktoś musiał zapłacić za ich szkolenie, za terenówkę z WKMem, za wyrzutnię rakiet. I przemyśleć wszystko logistycznie. Tak czy inaczej, jakimś fanatykom wyraźnie przeszkadza obecność Amerykanów.

-Na to by wyglądało, ale teraz to i tak nie nasza sprawa musimy jechać odebrać przesyłkę. I tak już zabrało nam to zbyt wiele czasu. Ja prowadzę.

Wsiedli w Toyotę i ruszyli przed wejście do terminala gdzie zatrzymali się na postoju "do 5min"

Wejście na terminal można było porównać z nagłym znalezieniem się na Syberii. Spiekota popołudniowego słońca skończyła się jak ręką odjął, a wchodzących do środka kontraktorów objął przyjemny chłód generowany przez klimatyzatory o potężnej mocy.

Po chwili drogę zagrodziło im dwóch miejscowych ochroniarzy.

Lance spojrzał na ochroniarzy zagradzających mu drogę do Newporta, przewiercając ich wzrokiem. Byli świadomi tego, się stało na pasie startowym i z pewnością gotowi otworzyć ogień do bądź co bądź niecodziennie wyglądających kontraktorów. Mocno ściskali broń w rękach, byli spięci, nerwowi. W takich sytuacjach często wystarczył jeden niewinny bodziec i już ktoś zaczynał strzelać. Styx zatrzymał się na wezwanie i bardzo wolno zaczął podnosić ręce do góry.
- Jestem z firmy Blackwater Worldwide. Zlecono mi ochronę Jeremy’ego Newporta. Sięgnę teraz do kieszeni i wyjmę stosowne dokumenty do kontroli. Zgoda?
Marek nie czekając na odpowiedź ochrony lewą ręką wyciągnął papiery
-jesteśmy z Blackwater, mamy tu Vipa do odebrania.
w czasie kiedy żołnierze sprawdzali papiery wyciągnął telefon
-Panie Newport! pana transport przyjechał.
-Bardzo dobrze. Chyba widzę gdzie jesteście, za chwilę do was podejdę.

- Lance Vernon, Blackwater Worldwide, miło mi – przedstawił się.
-Marek Kwiatkowski.
- Witam serdecznie - uprzejmie przywitał się Jeremy

Mamy samochód przed terminalem. Nie można nazwać go szczytem luksusu, ale jest na miejscowych blachach i dzięki temu nie rzuca się w oczy. odezwał się Lance
- Świetnie, kwestia wygody nie gra roli
- Proszę to założyć – podał parze luźne koszule i kefije kiedy już znaleźli się w pojeździe. – Zakładamy na głowę i związujemy w taki sposób – zaprezentował ubierając swoją. – Teraz proszę zdjąć okulary przeciwsłoneczne i pamiętać o tym, żeby nie wyciągać aparatów fotograficznych podczas jazdy. Miejscowi nie lubią jakim się robi zdjęcia, szczególnie w momentach kiedy handlują bronią lub opium. Poza tym, mały czarny kształt trzymany przy szybie kojarzy się z pistoletem a z 50 metrów nikt nie jest w stanie odróżnić tych przedmiotów. Do ambasady jest jakieś dwanaście mil. Będziemy niedługo.
- Nie jestem amatorem, trochę już w tym kraju pożyłem - poczuł się lekko urażony sposobem w jakim traktował go kontraktor. Aż takim debilem nie jestem, pajacu - pomyślał. Ale chwilę później już mu przebaczył. W końcu Lance był profesjonalistą i nie można było mieć mu tego za złe. - Dobrzę więc, jedźmy - powiedział już znacznie milszym tonem.

Ruszyli autostradą a następnie skręcili w Murree kierując się na północny wschód do Islamabadu. Toyota szybko połykała asfalt. Paczka i jego małżonka podziwiali widoki – malownicze okolice jeziora Rawal oraz majaczące na horyzoncie szczyty gór Margala, stanowiące podnóże Himalajów Pendżabskich. Lance i Mark czujnie lustrowali okolicę, wypatrując niebezpieczeństw czy też jakichkolwiek niezwykłości.
Attache ambasady wydawał się być człowiekiem bywałym, zresztą nikogo innego nie wysłali by na placówkę dyplomatyczną do kraju, w którym aż wrzało. Styks chciał się dowiedzieć czegoś więcej o doświadczeniach Jeremy’ego, a także poznać nieco jego charakter aby móc choć z grubsza przewidzieć, jak będzie się zachowywał w sytuacjach kryzysowych.
-Panie Newport, mówił pan, że bywał już w Pakistanie. Zapewne przed którąś z tych wypraw przechodził pan trening odporności na deprywację sensoryczną i dezorientację? Kto go organizował? - była to ważna kwestia. Po solidnym szkoleniu prowadzonym przez profesjonalistów, człowiek nie miał tendencji robienia głupich rzeczy pod ostrzałem, a także wiedział co robić, gdy zostanie porwany przez ekstremistów.
- Hmm... - dyplomata zawiesił głos - Przechodziłem podstawowe szkolenie zorganizowane za pieniądze rządowe, gdy dostałem propozycję pracy w tutejszej ambasadzie. Co prawda nie było to nic szczególnego, wydaje mi się jednak, że zostałem przygotowany odpowiednio na ewentualne zagrożenia.
Lance miał nadzieję, że nie trzeba będzie sprawdzać stopnia przygotowania Newporta na zagrożenia. Jak to się mówiło, lepiej zapobiegać, niż leczyć. W Islamabadzie trzeba było obejrzeć dom attache, założyć monitoring, sprawdzić mocne i słabe strony konstrukcji a także opracować system zmian i trasy przejazdów do ambasady. Czyli typowa robota ochroniarska - precyzyjna, żmudna, zwykle niedoceniana, lecz prznosząca rezultaty.
Marek przysłuchiwał się rozmowie koncentrując się na prowadzeniu, przestrzeganie kodeksu ruchu drogowego nie było mocną stroną Pakistańczyków wobec czego cały czas wytężał uwagę żeby nie władować się w jakiś wymuszający pierwszeństwo samochód albo motocykl. Przysłuchiwał się rozmowie ale nie brał w niej udziału co najwyżej od czasu do czasu mruknął z aprobatą albo skinął głową
 
Leminkainen jest offline