Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-02-2015, 20:23   #624
blackswordsman
 
blackswordsman's Avatar
 
Reputacja: 1 blackswordsman jest na bardzo dobrej drodzeblackswordsman jest na bardzo dobrej drodzeblackswordsman jest na bardzo dobrej drodzeblackswordsman jest na bardzo dobrej drodzeblackswordsman jest na bardzo dobrej drodzeblackswordsman jest na bardzo dobrej drodzeblackswordsman jest na bardzo dobrej drodzeblackswordsman jest na bardzo dobrej drodzeblackswordsman jest na bardzo dobrej drodzeblackswordsman jest na bardzo dobrej drodzeblackswordsman jest na bardzo dobrej drodze
Azulczyk bardzo ucieszył się ze znalezionego kawałka kolczugi , który mógł niebawem wykorzystać do naprawy. Niebawem, ponieważ najpierw trzeba było się stąd wydostać. Trzeba było się wspinać tylko jak?
-Coś tam się czai a nas mało aby coś z tym zrobić... odparł widząc i słysząc jakieś poruszenie w tunelu. Potem Kyan ruszył po linie w górę jak małpa. Szkoda tylko, że małpą nie był bo kiedy przyszło mu wejść na samą górę nagle... spadł i huknął o glebę.

Ergansson pokiwał tylko głową na widok Kyana rozbitego na ziemii.

-Siły mu matka natura nie poskąpiła ale rozumu to i owszem....

Wbrew pozorom Azulczyk bardzo martwił się o zwiadowcę aż do momentu kiedy ten rozwarł oczy i zaczął gadać. Przeżył, na szczęście. Podobny upadek Ergan widziałtylko u Detlefa tyle że Detlef to był właśnie krasnolud od upadków

Rzemieślnik chodził wkoło lin i przypatrywał się wiszącemu na nich orkowi. Cofnął się myślami do czasu budowania i konserwacji wielkich hal maszynowych. Przecie tam nie pracowali żadni zwiadowcy a czasem jak nie było dźwigu to trzeba było sobie dać radę. Wzory i trybiki przemykały w umyśle niedoszłego inżyniera. Rozkład sił, tarcie, nacisk... Jak to szło...
Ergansson widział jak budzący się Kyan i Thorin mamroczą coś o drabince i zawiązywaniu liny na linach. Wariactwo w ich stanie. Ergan podszedł do Hurana i poprosił go o znaleziony przez krasnoluda pas. Potem wygrzebał jeszcze jeden z pobojowiska. Oba sprawdził dokładnie pod względem uszkodzeń i wytrzymałości po czym zaczął zdejmować z siebie wszystkie graty poza podstawowym ubraniem i skórzanym pancerzem oraz splotem własnej liny i sztyletem. Kiedy wszystko było już ułożone w kupkę krasnolud podszedł do jednej z orkowych lin i zaczął pracować nad zabezpieczeniem do wspinaczki. Najpierw zamocował po kolei oba zdobyte pasy do liny tak aby się na niej zaciskały przy klamrze jeśli mocniej się szarpnie. Następnie pilnując aby odległość od liny do swojego pasa nie przekraczała dwóch stóp przywiązał oba zamocowane pasy pozostałymi końcami do swojego pasa i mocną szarpnął kilka razy aby się upewnić , że same się nie rozwiążą. Trzymały się solidnie.

-Komu w drogę, temu beczke piwa...Valayo, Grungni , prowadźcie mnie ku górze.. Rzekł zawadiacko a jednocześnie bardzo poważnie Ergan. Po czym zaczął się wspinać na orkową linę.

Ergan nie był zawodowym wspinaczem ale widział wielu konserwatorów sprzętu , którzy musieli pracować na wysokościach. Jego sprzęt był bardzo prymitywny w porównaniu do nich ale przynajmniej był podobny. No i Ergan pamiętał to i owo jak się zachowywali. Trzymając linę nogami i rękoma krasnolud wspinał się sukcesywnie w górę. Ciężar opierał na nogach i to nimi bardziej się wspinał niż rękami. To nogi zawsze służą do chodzenia a nie ręce. Krasnoludy to nie małpy czy drzewoluby. Rękami Ergan się bardziej przytrzymywał niż wspinał, poza tym większą moc miał w nogach niż w ramionach tym bardziej, że jedno nadal mu trochę dokuczało. Czas mijał a Ergan wchodził coraz wyżej. Skórzane rękawiczki chroniły jego dłonie a owe dwa pasy , które przymocował zarówno do siebie jak i do liny miały zabezpieczyć go przed spadnięciem. W razie zmęczenia Ergan miał zamiar po prostu się zatrzymać, trzymając linę między stopami i wychylając się na plecy tak aby przenieść ciężar na swoje biodra i owe dwa pasy które mocowały go do liny. Jednocześnie krasnolud cały czas trzymał by linę aby móc w każdej chwili powrócić do wspinaczki. Odpadnięcie od liny było niemożliwe a dotarcie na szczyt to była tylko kwestia czasu. Może Ergan nie miał go dużo ale nie zamierzał się też śpieszyć. Rozkładał siły aby spokojnie dotrzeć na szczyt i mieć jeszcze tyle mocy aby odczepić się na górze od liny. Krasnolud oddychał miarowo i w razie potrzeby przytrzymywał się liny także kolanami oszczędzając ręce na tyle ile tylko mógł. Jeśli uda mu się wspiąć na szczyt i nic się na niego nie rzuci wtedy będzie mógł zamocować swoją linę jako tę wspomagającą wchodzenie. Potem powinno być już z górki.
 
blackswordsman jest offline