Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-02-2015, 23:22   #18
Hazard
 
Hazard's Avatar
 
Reputacja: 1 Hazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputację
Shana i Einar

- Siedź cicho i rób, co mówię… - Einar szepnął do elfki. Po chwili, obawiając się, że jego towarzyszka zrobi coś głupiego, dodał – …to zobaczysz coś interesującego.

Może to było głupie, bo jak można coś zrobić po prostu siedząc, ale chciała zobaczyć to coś interesującego więc posłuchała “swojego człowieka”. Ten jeden, jedyny raz. Usiadła na bruku i czekała w milczeniu.

Zaskoczony spojrzał na elfkę, nie rozumiejąc, dlaczego usiadła na ziemi. Potrzebował kilku sekund, by zrozumieć, co tak właściwie powiedział. W innej sytuacji uderzyłby się otwartą dłonią w czoło, jednak w tym momencie konieczne było zachowanie powagi. Będzie musieć poświęcić sporo czasu, na „wyszkolenie” elfki, by mogła mu w przyszłości pomóc. Mimo wszystko gra wydawała się warta świeczki.

W tej chwili, jednak musiał zająć się tym tępym osiłkiem. Zwrócił swój wzrok w jego stronę. Lewą rękę oparł o bok, a prawą chwycił się za brodę, ewidentnie zastanawiając się nad czymś. Po kilku sekundach wnikliwej obserwacji doszedł do jednego wniosku – pierwszy raz widzi zbira na oczy. Bandzior wyglądał na osobę niezbyt rozgarniętą, ale również bardzo niecierpliwą. Miał już do czynienia z podobnymi ludźmi, ale był pewien, że z tym ma do czynienia po raz pierwszy. Jednakże Einar wolał podejść do tego ostrożnie, dlatego postanowił postąpić według swej standardowej procedury na takie sytuacje.

- Och. Mam nadzieje, że wybaczy mi szanowny Pan nietakt, jeśli zapytam, kim Pan właściwie jest? – powiedział, robiąc lekki ukłon. - Być może to moja pamięć szwankuje, ale zdaje mi się, że widzę Pana po raz pierwszy. I jeśli można wiedzieć, o jaką sumę WAM chodzi i za co?

- Przyjaciele mają przyjaciół i im pomagają, nie?- Stwierdził facet, zacierając dłonie. Elfka była przekonana, że jegomość jest przyjacielem- A jak się, drogiego nam Kosę robi na pieniądze to jaki z ciebie przyjaciel? Żaden. Baranina wydał wyrok na ciebie chłopaku, o ile się nie spłacisz…- Einar odniósł wrażenie, że gadanina nie jest mocną stroną tego typa, a to co mówił to raczej wyuczone na pamięć gadki do każdego, kto był komuś coś winny- Masz albo złoto albo jesteś głupi, że tu wracasz. Tysiąc sztuk złota, tyle wynosi twój dług. Teraz tyle wynosi. Z każdym dniem pro...procen….procenty idą w górę, a tak!- Pokiwał głową- Spłać wszystko i dam ci spokój, przyjacielu- W ostatnim słowie była drwina, której Shana nie wychwyciła.

Złoto. Shana zdążyła się już przekonać, że jest to coś czego z jakiegoś powodu ludzie pragnęli. A ona kompletnie nie miała pojęcia dlaczego. Nie dało się go zjeść ani zrobić z niego schronienia, na narzędzia z tego co się orientowała też się nie nadawało. Jedynie ładnie odbijało światło słońca. Dziwni ci ludzie byli i ich zwyczaje. A ten tu z kolei mówił, że złoto należy dać przyjacielowi. Może ona też powinna?

Popatrzyła na “swojego człowieka” dziwnie zamyślona. Wiele z tego co mówił ten duży miły człowiek było trudne do zrozumienia. Ale szczególnie zainteresowała ją wzmianka o istotach których nigdy wcześniej nie znała.
- Co to są pro… - Szybko obiema dłońmi zakryła usta w porę przypominając sobie, że miała nic nie mówić. Może nikt nie zauważy.

- Przyjaciele mają przyjaciół… – rzekł swobodnie Einar, jakby cała sytuacja była błahą pogawędką o pogodzie. – Czyli mam rozumieć, że owi „przyjaciele” powiedzieli Ci wszystko na mój temat, tak? O moich niezwykłych zdolnościach strzeleckich, znajomościach, długach… – wyliczał, tak przez kilka chwil, rzucając nic nie warte i niekoniecznie prawdziwe określenia na swój temat, aż w końcu doszedł do ostatniego, który zaznaczył ze szczególnym naciskiem – …oraz odziedziczonych po matce potężnych umiejętnościach magicznych.

- Widać, że jesteś naprawdę odważny i lojalny. Niewielu ryzykowałoby przemianę w psa dla przyjaciół – rzekł równie swobodnie, starając się by ostatnie słowa nie zabrzmiały jak groźba, a jedynie drobny komplement.

Facet spojrzał się to na elfkę to na Einara i wybuchł śmiechem
- Magiem nie jestem, ale wiem kilka rzeczy związanych z magią. Na przykład to, że nie zamienia się kogoś ot tak w psa i to nie jest możliwe, inaczej życie byłoby za proste… -Pokręcił głową- A to dobre… No ale, pośmialiśmy się, pogadaliśmy...złoto

- Ach tak?! – rzek pewnym siebie głosem Einar. – W takim razie pozwól, że Ci to zademonstruje

Riccetti nie zamierzał dawać zbirowi czasu na odpowiedź. Zrobił jedynie kilka teatralnych ruchów, zbliżając się nieco do siedzącej na ziemi elfki. Skłonił się nisko, udając ćwiczenia rozciągające, po czym szepnął do Shany.
- Jak pstryknę palcami, to zmień się w psa.

Następnie szybko powrócił to pionu, podniósł do góry ręce i zawołał.
- Expecto patronum! – w tym samym czasie pstryknął palcami. Modląc się, by Elfka go nie zawiodła.

No co miała nie posłuchać? Mówił, przecież, że jak będzie posłuszna to zobaczy coś ciekawego, a chciała coś ciekawego zobaczyć. Bardzo chciała! Niestety emocje trochę wzięły górę nad dziewczyną i w pośpiechu miast psa siedział obok Einara spory biały wilk. Wilczyca dokładnie.
- Wrrrr. - Zawarczała zła na siebie, że nie potrafiła lepiej zapanować nad kształtem. Zastanawiała się czy lepiej pozostać tak jak jest czy może jednak postarać się przyjąć bardziej psi wygląd.

Zbir zaskoczony takim obrotem spraw, zrobił to czego można było się po nim spodziewać. Wział nogi za pas. Zaczał uciekać, wrzeszcząc dość głośno “Wilk, wilkołak!”. Pełno ludzi zaczynało się nagle pojawiać i patrzeć w kierunku elfki i człowieka.

Shana niemal natychmiast powróciła do elfiej postaci i z wyrzutem spojrzała na Einara.
- Wiedziałeś, ze tak będzie? - Zapytała zła na niego, że przez ten plan straciła przyszłego przyjaciela. A przecież taki był miły!

- Mówiłem, że zobaczysz coś interesującego. Nie widzisz ile osób się nim zainteresowało? – rzekł wesoło, po czym ruszył w kierunku gildii.

Druidka burczała jeszcze przez długi czas, niczym rozwścieczony rosomak. Ale postanowiła w końcu wybaczyć “swojemu człowiekowi”. W końcu był jeszcze taki dziecinny i tylko psoty mu w głowie.
- Niech będzie po twojemu. - Skwitowała w końcu jego tłumaczenia.
 
Hazard jest offline