09-02-2015, 13:15
|
#203 |
| 16 Pflugzeit, 2498 K.I., Backertag, popołudnie Zakład stolarsko-bednarski, Schwartzhafen Cios marienburczyka przeciął powietrze niby kometa, zataczając łuk jako kosa ścinająca dojrzałe zboże. Wbił się celnie w oblicze majstra, mocno i pewnie niby kopia turniejowego rycerza. Ale nie wzruszył się tym majster, nie zwrócił zbytniej na to uwagi. Bo cios celny był tylko do stopnia pewnego, rąbnął w policzek i łuk brwiowy majstra. Ralf zakołysał się, utrzymał na nogach, do tyłu o krok się cofnął, oszołomiony nieco. Ale zakrzyknąć zdołał.
- Dalej wiara! - kaszlnął. - Brać marienburczyka! Obcęgami go wywałaszym!
I wtem ku Nathanielowi pomknęło czterech bednarzy - a może stolarzy? Spiął się w sobie łowca, szybko w sprawie rozeznał, rozejrzał się. Jeden u majstra boku, dwóch od prawej, od ulicy strony, jeden z tyłu. Droga wolna ino do warsztatu była, do uliczki bocznej przy warsztacie takoż, bo rzemieślników reszta do tyłu się cofnęła, koło wokoło walczących zaczynała tworzyć dopiero. Albo chyłkiem wymknęła się, tyle szczęścia dla łowcy. Ale kto wie, co tam stolarzom do łba strzeli? Przecie ktoś dołączyć się może. |
| |