Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-02-2015, 18:37   #75
Mekow
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Ludzie są zaradną rasą i gdy trzeba potrafią naprawdę wiele zrobić. Jeśli nagle trzeba walczyć, rzucają wszystko i bronią swego życia stając gotowi do boju; A jeśli zaraz po walce z potworem trzeba stoczyć walkę z żywiołem ognia, ostro zabierają się za gaszenie pożaru. Życie i dom, to coś czego nikt nie chce tracić i czego każdy będzie bronić. Toteż wspólnymi siłami, przy lekkiej pomocy organizacyjnej i fizycznej ze strony ich zacnej ekipy, mieszkańcom Caer-Dineval udało się ugasić szalejące płomienie i bardzo ograniczyć wyrządzane przez nie szkody.
Nie było jednak czasu na świętowanie i fakt ugaszenia pożaru podsumowany był tylko skromnym "Hura!" i niezbyt okazałymi oklaskami kilku osób. Sukces potraktowano z dość skromnym entuzjazmem, gdyż nieszczęście i tak się stało, a nie brakowało przy tym rannych i poparzonych... i martwych, jak Lena się szybko zorientowała. Girsha, którego nie zdążyła tak naprawdę poznać, padł podczas walki z potworem. I nie on jeden... Lena uklęknęła na kolana parę kroków przed ciałem poległego towarzysza podróży, pochyliła głowę i pomodliła się za pokój dusz zmarłych - obecnie już tylko tyle mogła dla nich zrobić.
Zaraz potem wstała i ochoczo zabrała się za pomaganie ludziom. Oczyszczenie rany i bandaż dla tych co ucierpieli w walce, zimny okład i woda do picia dla poparzonych, a najbardziej potrzebującym Lena użyczyła swych eliksirów leczniczych. W końcu od tego były, a nie mogła trzymać ich tylko dla członków drużyny - wszak każdy cierpiący zasługiwał na równe traktowanie. Zużyła dwie kolejne fiolki, rozdzielając ich zawartość na pięciu czy sześciu ludzi. Na początek to wystarczyło, a tym co dalej to już zajęli się inni, oczywiście pod opiekuńczym okiem tutejszego kapłana - Aidena. Lena bez trudu się z nim dogadała, wszak paladyni i kapłani mieli ze sobą sporo wspólnego.
Chciała ofiarować trochę pieniędzy, aby dodatkowo wesprzeć tę niezbyt lekką sytuację. Mężczyzna jednak nie chciał przyjąć proponowanej przez nią kwoty, skoro już tyle im pomogła, więc w efekcie suma ograniczyła się do bardzo skromnych dziesięciu sztuk złota... W zamian za co, załatwiła sobie nocleg w miejskiej kapliczce - oczywiście Lena pomyślała o towarzyszach, ale uznała że i tak będą oni woleli miękkie łóżka w karczmie.
Pierwszą wolną chwilę, Lena przeznaczyła na zebranie pozostawionej przez potwora brei. Sporo tej substancji nie zajęło się ogniem i nie zdążyło wsiąknąć w ziemię, ani wyparować. Stworzenie było na tyle niespotykane i złowrogie, że warto było go lepiej poznać i w ten sposób przygotować się na inne spotkania z tego typu istotami. Miała swój flakon, który wypełniła po brzegi, a potem dostała jeszcze dwa od Aidena. Im więcej, tym lepiej. Lena wiedziała, że próbki te z pewnością przydadzą się do późniejszych badań, w efekcie których ludzka wiedza się z pewnością wzbogaci. A kto wie, może przy odrobinie szczęścia, wyjaśni się choć część tajemniczych zjawisk z jakimi się ostatnio zetknęli?
Odstawiwszy próbki w bezpieczne miejsce, Lena ogarnęła się porządnie, a następnie udała się do burmistrza.
Nie musiała nawet czekać, gdyż właściwie od razu ją poproszono. Rozmowa szła dobrze. W tej sytuacji ciężko było o precyzje, zarówno w kwestii bezpieczeństwa miasta, jak i tego z czym właściwie mieli do czynienia; nie mniej jednak szybko zgodnie uznali, że najgorsze mają już za sobą i można się zabrać za naprawę szkód. Lena w pełni zdawała sobie sprawę, że takie rzeczy jak ataki potworów na miasto i pożary nie są mile widziane, aczkolwiek naprawianie efektów tego może być okazją dobrej pracy dla robotników i rzemieślników - o ile jest ktoś, kto zapłaci im za naprawę szkód. Aby ułatwić burmistrzowi wypełnienie odpowiedniej roli, Lena złożyła skromny datek, opiewający na kwotę stu sztuk złota. Uznała, że tak trzeba i pewna była, że to pomoże. Burmistrz też wyglądał na pocieszonego.
Było już za późno, aby ruszać dalej. Zresztą i tak wszyscy byli zmęczeni, a niektórzy nawet ranni. Dłuższy (od pierwotnie przewidywanego) postój w mieście dobrze im wszystkim zrobi. Jej samej też przyda się kilka godzin bez zbroi na sobie - tak w lżejszym skórzanym pancerzu, który zawsze nosiła pod tym stalowym.
Czując się już w miarę bezpiecznie, Lena zdjęła swój główny pancerz i udała się do ich karczmy. Była już najwyższa pora, aby zjeść coś wraz z towarzyszami i wypić kufelek naparu z ziółek. Oczywiście zanim zabrała się za swoją pieczoną rybę, pochyliła głowę i przez dłuższą chwilę pogrążyła się w modlitwie. Jak zawsze przed jedzeniem.
Mimo ciężkich przeżyć, podczas kolacji panowała miła atmosfera, a i tematów do rozmów też nie brakowało.
Resztę wieczoru Lena spędziła zaś na modlitwie, ale teraz już klęcząc przed ołtarzem w kapliczce. Nawet gdy zapadł zmrok, kontynuowała przy skromnym blasku świec. Modliła się za dusze poległych i za opatrzność nad mieszkańcami miasta, ich drużyną i nad wszystkimi innymi.
Dopiero później, około północy, położyła się do snu na udostępnionej dla niej leżance.
 
Mekow jest offline