Po początkowym pryskaniu śniegu, okazało się, że wysuszone mięso całkiem przyzwoicie łapie ogień. Przydałoby się trochę oliwy...Trupy jakby zawahały się i cofnęły poza zasięg pochodni, po tym jednak, którego podpalił Ernst, całkiem nieźle pełgały płomyki. Ciosy włócznią dały tyle, co rąbanie zamarzniętego mięsa. Może topór bojowy herszta lepiej by się sprawdził. Przeciwnik nie zareagował na uderzenia w korpus, może trzeba sprawdzić inne lokacje? W każdym razie, była chwila oddechu - wydawało się, że trupy chcą przepuścić podpalonego, by wyszedł w zadymkę, a poruszały się, jakby ktoś niezgrabnie je rozstawiał. |