Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-02-2015, 22:03   #119
Azrael1022
 
Azrael1022's Avatar
 
Reputacja: 1 Azrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputację
Rozterki lojalnościowe frakcji plemienia Kago ucieszyły Chrisa. Znaczyło to, że nie wszyscy myślą tu tak samo. Z drugiej strony, niemal od razu natknęli się na zwolenników sojuszu z 47, co skończyło się krótką strzelaniną. Yari nakreśliła sytuację i opowiedziała o panujących nastrojach. Akkerman uznał, że ta informacja jest niezbędna wieszczowi napędu – gdyby nie wiedział o zdrajcach, mógłby zostać zaskoczony.
- Azul, tu Onyx – przekazał na drużynowym kanale voxu - napotkaliśmy plemieńców z Kago, którzy zamierzają nas zapierdolić. Gdyby pojawili się w bazie masz moje błogosławieństwo aby powyrywać im nogi z dupy, wsadzić w zwieracze ich własne strzelby i nacisnąć spust. Uważajcie na siebie!

Walki trwały nieustannie przez prawie dwie doby. W tym czasie niebo rozświetlały flary sygnalizacyjne, które zalewały całą okolicę czerwoną poświatą. Przynajmniej było widać bez fotowizjerów jak sytuacja przedstawia się na ogarniętych walką ulicach, co znacznie ułatwiało działania obronne słabiej wyposażonym Kago. Plemienni radzili sobie całkiem nieźle, choć prawdziwe spustoszenie niezmordowanie siali Akkerman i Cotant. Chris musiał jednak przyznać, że taktyka wypracowana przez pokolenia życia w ruinach przynosi rezultaty. Jeźdźcy szablowiklków co jakiś czas urządzając pułapki na 47. Zmechanizowany. Wataha czaiła się w jakimś opuszczonym budynku aby znienacka wyskoczyć na drużynę piechoty i zniszczyć ją w starciu bezpośrednim, gdzie nie liczył się już sprzęt, a raczej kły, pazury i silne ramię z mieczem.

Onyx szukał niecodziennych miejsc na stanowiska strzeleckie. Wysokie wieże budynków sakralnych? Oklepane. Dachy? Nazbyt oczywiste. Wysokie okna budynków? Banał. Nikt nie spodziewał się jednak snajpera w ledwo wystającym nad ziemię oknie piwnicznym, w ruinach nieczynnej od wieków fontanny, przysypanego cegłami na hałdzie gruzu czy czającego się we wrakach pojazdów. Zaskoczenie było połową sukcesu. Reszta zależała od pewnej ręki i refleksu. Wojownicy plemienni byli pod wrażeniem umiejętności gwardzistów, czemu nie należało się dziwić. Walczący od dziecka na planecie-fortecy Ksarkin był mistrzem walki w budynkach a wszechstronnie wyszkolony w Scholi Progenium Stormtrooper radził sobie w każdych warunkach.
Godziny mijały a Imperialni wciąż niezmordowanie siali śmierć. Onyx zbierał baterie poległych, gdyż zapasy energii w jego akumulatorze dawno się wyczerpały – nie oszczędzał zasobów często używając trybu overcharge, aby mieć pewność, że dowódcy wrogich drużyn padną od pojedynczego strzału w głowę. I tak też się działo. Piechota pozbawiona dowództwa i przyszpilona przez snajpera, kryła się gdzie popadnie w ruinach budynków i strzelała bezładnie we wszystkich kierunkach, próżna poszukując strzelac tam, gdzie należało się go spodziewać. Spanikowani i bez żadnego planu stawali się łatwym łupem dla czającego się w cieniu Kaarela lub jeźdźców szablowilków.

Problemy zaczęły się, gdy na teatr działań wojennych wjechał BWP Taurox Prime w obstawie plutonu piechoty. To było przeciwnik, z czym trzeba było się liczyć, bo plemienni jeźdźcy mogli sobie łatwo połamać na nim zęby. Dosłownie i w przenośni. Kiedy ciężki pojazd najechał na minę, Chris trafił wiązką lasera w głowę kogoś, kto wyglądał na sierżanta. Przynajmniej prowadził drużynę do walki i inni popaprańcy często patrzyli w jego stronę, kiedy pokazywał jak mają się przemieszczać a kiedy poszukać osłony. Zanim jeszcze jego ciało z przepaloną na wylot czaszką grzmotnęło o kamienisty bruk, kolejny żołnierz dostał prosto w krtań i zmarł niemal natychmiast krztuszą się krwią. Dowodzenie przejął ktoś mający głowę na karku i z miejsca zarządził, aby część plutonu schowała się za wozem, a reszta rozpierzchła na boki. Dzięki temu niektórzy wpadli do rowu wypełnionego zardzewiałymi prętami a inni trafili na niespodziankę – Jumping Jacka. Ta mina była używana tylko podczas potyczek z Chaosem, bo w przypadku waśni między oddziałami gwardii jej stosownie było zabronione. Przynajmniej teoretycznie. Mechanizm działania był tani, śmiesznie prosty i powodujący znaczne obniżenie morale. Po nadepnięciu na zakopanego Jacka, mina wyskakiwała niecały metr w górę i eksplodowała. Jej ładunek był na tyle słaby, żeby nikogo nie zabić, jednak na tyle mocny by rozpylić we wszystkich kierunkach tysiące kulek łożyskowych, powodując obrażenia podbrzusza i genitaliów. Co najgorsze, rzadko kończyło się to natychmiastową śmiercią. Zazwyczaj ranni, wykastrowani i z przebitym jelitem, byli wyłączeni z walki i poważnie chorowali, gdy kał przedostawał się ranami do krwiobiegu, powodując sepsę i zapalenie otrzewnej. 47. miał dziś pecha...
Chris ponownie nacisnął spust, gdy usłyszał w komunikatorze –Uważaj! Odruchowo zwinął się ze stanowiska strzeleckiego i szczupakiem rzucił się ku drzwiom. Sekundę później seria z ciężkiego boltera zaczęła niszczyć mur, dziurawiąc cegły, krusząc tynk, miażdżąc wiekowe imperialne ornamenty i wypełniając całe pomieszczenie pyłem budowlanym. Onyx był już na klatce schodowej, zbiegając w dół, do wyjścia. ~Nie da się z piętra, trzeba z parteru~ pomyślał będąc na poziomie ulicy. Operator broni ciężkiej z Tauroxa wciąż prowadził ogień, masakrując wyższe piętra, próbując za wszelką cenę zabić snajpera trzymającego w szachu piechotę. Strzelał z pamięci, gdyż niewiele mógł widzieć przez otaczające BWP kłęby czarnego dymu wydobywające się z rozrzuconych wokół granatów. W tej czarnej chmurze uniesposób było rozpoznać cokolwiek, nawet kształt Tauroxa był dobrze ukryty przed wzrokiem ciekawskich. Z jednym wyjątkiem. Błyski młócącego jak tartak ciężkiego boltera stanowiły idealny cel, wyróżniając się migoczącym jasnym światłem na tle czarnej chmury. ~ Skoro tu jest lufa broni, to ty przyjacielu musisz siedzieć gdzieś tu~ mruknął do siebie Onyx i przestawiwszy broń w tryb overcharge oddał dwie trzypociskowe serie w miejsce, gdzie jak domniemywał znajdował się przeciwnik. I chyba trafił, bo strumień pocisków skończył się jak ręką odjął.
- Kaarel, unieszkodliwiłem broń ciężką – poinformował towarzysza. Nie było odpowiedzi, ale w budynku znajdującym się obok uszkodzonego BWP huknął granat i z okna wyleciał żołnierz w „umundurowaniu” 47. Cotant najwyraźniej miał co robić.

Ceremonia podziału łupów upewniła Onyxa, że pozostawienie mutanta przy życiu jest bardzo złym pomysłem. Całe krojenie trupów i jedzenie ludzkiego mięsa jakoś przetrzymał, starając nie dać po sobie poznać co naprawdę myślał o bluźnierczym „kapłanie” jak i całej reszcie dzikusów biorących udział w tym procederze. Należało robić dobrą minę do złej gry, myśleć strategicznie i mimo zmęczenia szukać w tłumie ludności autochtonicznej kogoś, kto nie wyglądał na szczęśliwego, musząc spożywać taki posiłek. Albo wręcz odmawiający go. Z nim trzeba było się spotkać i porozmawiać. I to jak najszybciej. Jeżeli nie był wysoko postawiony, to z pewnością mógł doprowadzić do swojego oficera prowadzącego. Ostatnie wydarzenia sprzed bitwy jawnie pokazały, że nie wszyscy w Kago myślą tak samo. Należało to wykorzystać.
 

Ostatnio edytowane przez Azrael1022 : 09-02-2015 o 22:49.
Azrael1022 jest offline