Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-02-2015, 12:54   #32
Evil_Maniak
 
Evil_Maniak's Avatar
 
Reputacja: 1 Evil_Maniak ma wspaniałą reputacjęEvil_Maniak ma wspaniałą reputacjęEvil_Maniak ma wspaniałą reputacjęEvil_Maniak ma wspaniałą reputacjęEvil_Maniak ma wspaniałą reputacjęEvil_Maniak ma wspaniałą reputacjęEvil_Maniak ma wspaniałą reputacjęEvil_Maniak ma wspaniałą reputacjęEvil_Maniak ma wspaniałą reputacjęEvil_Maniak ma wspaniałą reputacjęEvil_Maniak ma wspaniałą reputację
Morrycki kapłan wbrew wszelkim obawom Edmunda wydał się nad wyraz ludzki, zdecydowanie inaczej wyobrażał sobie jego postać i to co zrobi, gdy tylko się dowie o nieumarłym Schlachterze. Albo to wszystko co usłyszał o kapłanach to fałsz albo wyjątek potwierdza regułę. Na wszelki wypadek nadal będzie się do Morrytów odnosił z dystansem, a do obecnego kapłana nie odezwał się nawet słowem. „Lepiej nie ryzykować”, pomyślał w duchu, „nadal gdzieś tutaj grasuje nekromant…”

Głowę Edmunda niespodziewanie przeszył pomysł. Przecież kapłani Morra za wszelką cenę chcą się pozbyć nekromanckiego śmiecia. Bez względu na to czy Josta da się jeszcze uratować czy też nie, kapłan może zagwarantować jego bezpieczną podróż do mrocznego królestwa w dowolnym czasie, ale jakakolwiek istota błąkająca się po świecie i która zabiera dusze Morrowi stanowi zagrożenie. Z dobrymi argumentami już dawno mogli go przekonać, aby im pomógł. Edmund pacnął się otwartą dłonią w czoło, powinien o tym pamiętać. Nie powinien wątpić. Szczęśliwie sytuacja zmieniła się na lepsze, kapłan zgodził się pomóc, wyjaśnił kilka spraw i podpowiedział co powinni robić. Wreszcie znalazł się ktoś kto wie co trzeba zrobić, ponieważ do tej pory Edmund i jego kamraci biegali po mieścinie jak kury z poucinanymi głowami próbujące znaleźć ziarno na plaży.


Kanincher spojrzał na swoich kompanów, zarówno tych żywych, jak i martwych. Nie zauważył w ich oczach żadnego planu jak się pozbyć nadchodzących wieśniaków, więc postanowił zrobić jedyną rzecz jaka ma wpadła do głowy. No może drugą. Pierwsza to wybić ich w pień, ale ten plan nie miał większych perspektyw na powodzenie i mógł mieć niebagatelny wpływ na dalsze ich losy.

- Udawajcie, że oglądacie groby, schowajcie jakoś ciało. Idę z nimi pogadać. - rzucił na wpół oddechu Edmund i począł iść w stronę murku. Tym razem wykorzystał swoje pokłady aktorskiego fachu i ledwo przeskoczył murek, upadając na trawę. Wstał, otrzepał się i dalej kontynuował w kierunku rolników. Nie chciał do nich krzyczeć, krzyczący krasnolud najpewniej zwrócił ich uwagę, także poczekał, aż będą bliżej niego.

- Witam serdecznie panów. Czy panowie znają, znali, spotkali albo wiedzą gdzie mógłbym znaleźć Artura Kaninchera? Może się też przedstawiać jako Artur Eckstein? Pochodzi z wioski Oberwil, ale o tym też mógł kłamać. - zanim zdążyli odpowiedzieć dodał szybko. - Już śpieszę z wyjaśnieniami. Wspomniany Artur to mój ojciec. Łachudra zostawił mnie i matkę na pastwę losu, kiedy byłem malutki. Poprzysiągłem, że go znajdę i zniszczę mu życie, tak jak on zniszczył nam. Dowiedziałem się, że żył kilka lat tutaj w Weissdrachen i tutaj szukam śladów jego bytności. Nie wiem niestety jak dawno to było, nikt z miejscowych o nim nie słyszał. Obawiam się, że mogę go znaleźć na tutejszym cmentarzu, dlatego też moi przyjaciele pomagają mi szukać jego miejsca pochówku. - mówiąc ostatnie słowa spuścił głowę na kwintę i czekał na odzew.

- Takiego nikogo świnko nie było między nami. - powiedział wsparty na trzonie motyki rolnik.

- Nawet jak zmienił imię łachudra, to groby nieopisane. Chcesz to pokaże kilku obcych co my ich pochowali w ostatnich latach. – rzucił drugi chłop, który najwyraźniej zajmował się też górnictwem, jako używał swojego palca niczym kilofu w odmętach kopalni swojego nosa.

- Nie muszą panowie sobie głowy zaprzątać. Tam mam sigmaryckiego nowicjusza co czytać umie i w razie potrzeby spytam Jakuba w karczmie albo do waszego kapłana zajrzymy. Ale dziękuję za pomoc okazaną. - Edmund skłonił się w pół pas. - Życzcie mi szczęścia w poszukiwaniu tego obszczymura, a wam życzę szczęścia przy zbliżających się żniwach i zbiorach. Plony wyglądają wyjątkowo urodziwie, a pogoda ostatnimi czasy dopisuje.

- Aha. No to dobra. - skwitował miejscowy.

Nie zwracali już za bardzo uwagi na Edmunda, kiwnęli tylko głowami na odchodne.

- To gdzie go te orki napadły? - zapytał jeden z nadchodzących z kosą.

- Orki? A nie zwierzoludy? - wtrącił trzeci.

Kosiarz wzruszył ramionami. - No gdzieś tam chyba. - wskazał ręką w kierunku lasu ten co miał odpowiedzieć na pierwsze pytanie. - Przy potoku, za cmentarzem.

- Chodźta. Ślady jakie zostawić musiały, tak?

- Się zobaczy. - rzucił ten z kosą sceptycznie.

Kiedy tylko rolnicy zaczęli iść przeciwnym kierunku banita uśmiechnął się do siebie i wrócił na cmentarz, tym razem zręcznie przeskakując przez mur.

- Poszło całkiem nieźle. - stwierdził zdziwiony Edmund. - Macie jakiś pomysł co robimy z ciałem? I gdzie do cholery może być ta księga?


Nekromanci, umierające kury, upiory w pobliskim lesie, zwierzoludzie, orki? Trochę tego za dużo jak na taką mieścinę, niegodziwość zdawała się wypływać z każdego możliwego otworu tego grodu, a z każdą chwilą Weissdrachen zdawało się być bardziej zainfekowane złem niż sądzili do tej pory. Jak tylko Jost będzie bezpieczny w swoim ciele to Edmund chętnie pomoże łowcy czarownic zapalić oczyszczający ogień.
 

Ostatnio edytowane przez Evil_Maniak : 10-02-2015 o 13:10.
Evil_Maniak jest offline