Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-02-2015, 13:47   #34
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Kliknij w miniaturkę


Jost w duchu (jeśli tak można to było powiedzieć w sytuacji bycia duchem) przeklął własną bezmyślność.
Jeśli jako duch związany był z własnym ciałem, to w miarę pogarszania się stanu tego ciała i stan ducha musiał się pogarszać.
Może był to wpływ szoku, jakim było przejście do stanu duchowego, ale bez względu na wszystko powinien był o tym pomyśleć. Wszak jeśli miał kiedyś wrócić do swego własnego ciała, to najlepiej by było, gdyby owo ciało znajdowało się wtedy w jak najlepszym stanie. Wolałby nie chodzić po świecie nieco... nadpsuty. W zupełności wystarczał mu złamany nos. Upodobnienie się do truposza, co to niedawno wstał z grobu, nijak mu nie odpowiadało.
Ale nie odpowiadało mu również spotkanie oko w oko z wieśniakami. Nie sądził, by (po przygodach z ożywionymi truposzami) mieszkańcy wioski będą mieli ochotę na kulturalną rozmowę. Raczej można było się spodziewać, że mocniej chwycą za kosy i zrobią przyjezdnym krwawą łaźnię.
A ciało zapewne by spalili od ręki... Przedtem potraktowawszy czymś ostrym.

- Schowajcie go... mnie... moje ciało - powiedział cicho - do przechowalni Morra. Dowiedzcie się, gdzie to jest. Może to koło świątyni? Ostatecznie u rzeźnika musi być chłodnia.

Nie czekał na odpowiedź towarzyszy.
Chłopi byli coraz bliżej... a on chciał się znaleźć jak najdalej od tego miejsca. To znaczy nie od cmentarza, a od nadchodzących


Zbyt daleko nie musiał uciekać.
Wystarczyło zrobić kilka kroków i przypaść do ziemi... Edmund zatrzymał i zagadał nadchodzących niemal na śmierć. Na tyle skutecznie, że tamci w końcu obrócili się na pięcie i poszli... w las.


Jost nie miał zamiaru ryzykować.
Cmentarz, wbrew przewidywaniom, okazał się nad wyraz licznie uczęszczanym miejscem, gdzie nie mógł znaleźć ciszy i spokoju.
Miał się dać zamknąć w przechowalni Morra? Tam pewnie nie miałby gości, ale co by tam robił? Już lepiej było powłóczyć się po okolicy. Dalszej chyba. Ale na tyle bliskiej, by móc wrócić przed zmrokiem.
Najlepszy byłby, chyba, ponownie tamten lasek.
Jak tylko przejrzy te nieszczęsne krzaczki (a w obecność tam księgi nie wierzył), to prześlizgnie się nad rzeczkę.

- Jak tu skończymy, to pójdę do lasu. Tam mnie w razie czego szukajcie - powiedział.
 
Kerm jest offline