Wątek: Brudy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-02-2015, 18:23   #9
Fearqin
 
Fearqin's Avatar
 
Reputacja: 1 Fearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłość
Warszawa

Ciało Rafała znaleziono pod ławką, na której wraz z Filipem i Piotrkiem spędził prawdopodobnie większą część życia. Po raz pierwszy znalazł się pod nią, nie na niej. Niestety nie wyglądało na to, by pod spodem było wygodniej, szczególnie, że ktokolwiek tak go zmasakrował, musiał porządnie połamać mu kości, by umieścić go tam tak mocno zwiniętego. Wykręcone ręce bez palców wcisnął pomiędzy podwinięte nogi z wyjętymi nożem rzepkami w kolanach.
Twarz wykrzywiona w bolesnym grymasie, zostało upiększona licznymi bliznami, w szczególności filmowych uśmiechem od ucha do ucha. Reszta ciała była bardziej zwyczajowo podziurawiona nożem niemałych rozmiarów.
Policja bardzo szybko stwierdziła, że żaden z mieszkańców nic nie widział i nic nie słyszał i w ogóle to jakim prawem tak sobie łażą i wszystkich wypytują. Na jednym z bloków pojawił się dziwnie świeży napis "Jebac Polcje".
- Powiązane? - rzucił Marek Kamiński w stronę Jarka, nerda jakich mało, który laboratorium traktował jak swój dom.
- Tak mówili, więc zadzwonili po ciebie - niski mężczyzna z przydługimi, niezadbanymi włosami wzruszył ramionami, grzebiąc w swojej walizce pełnej próbek pobranych z ciała nagiego giganta.
- Ta, pewnie chcą na mnie wszystko zwalić po prostu - Marek wbił dłonie w kieszenie płaszcza i oparł się o samochód Jarka wzdychając ciężko. Nerd z laboratorium miał mercedesa wartego tyle co dziesięć samochodów Marka.
- Może i tak, ale ten narkotyk, który miał w sobie to to samo gówno co miał ten Huk, a poza nimi dwoma nigdzie o tym nie było. Nie licząc tych zagranicznych raportów, które Interpol przesłał.
- Nom... jakże miło z ich strony było, że tak bardzo nam pomogli. Pięć stron raportu, kurwa mać - warknął Marek odrywając się od samochodu i włażąc na plac zabaw. Machnął Jarkowi na pożegnanie i szybko znowu schował rękę do płaszcza.
Ukląkł przed ciałem i spojrzał na księżyc. Lampy podstawione przez policjantów ledwo oświetlały tę okrutnie ciemną noc, ale można było odnieść wrażenie, że po samym zapachu ciała da się wszystko zobaczyć.
Robota jak robota.

Wojtek

"OMFG!!! dobra tato, sam nikogo nie zaprosisz nerdzie to niech stoi pusty dom..." odpisała niemal natychmiast kochana siostrzyczka. Komórka była integralną częścią jej dłoni i Wojtek nigdy nie czekał dłużej niż minutę na jej odpowiedź, bo pisała na niej szybciej niż myślała.
Wieczór w kawiarence rzeczywiście był dość tłoczny, ale im później tym robiło się luźniej, bo to jednak piątek, ludzie woleli pub po jakimś bardziej oficjalnym spotkaniu w kawiarence, czy spotkaniu na pogaduchy z koleżanką
Gdzieś w trakcie pracy dostał sms'a, którego zobaczył dopiero po wyjściu z kawiarni.
"Przepraszam" pisał Adam.
Gdy zastanawiał się co i czy w ogóle odpisać, telefon zabrzęczał a na ekranie wyświetlił się kontakt Moniki.
- Cześć Wojtek! - usłyszał w słuchawce jej wiecznie wesoły, życzliwy głos.- Robisz coś ciekawego? Jesteśmy trochę na imprezie w miarę blisko ciebie i myślałam, że może byś chciał wpaść... trochę też wódka się kończy więc bylibyśmy wdzięczni jakbyś trochę dorzucił. Odwdzięczymy się - rzuciła, a w tle rozległy się stłumione, dziewczęce chichoty i męski śmiech. Wojtek podejrzewał, że była u swego brata, który wynajmował mieszkanie z dwoma kolegami, pięć minut autobusem od jego domu. Było jeszcze dosyć wcześnie, bo dziesięć minut po dwudziestej pierwszej, a Wojtek był już w połowie drogi do domu.
Może warto było pójść, może zabrać Adama, albo od niego odpocząć czy w ogóle się oddalić, spróbować szans z Moniką po raz setny... eh.

Tomek

Miejsce wskazane na kartce nie było zbyt daleko od mieszkania Darka, więc o ile Tomek nie zginie, to powinien się wyrobić. Jeśli go zgwałcą też spokojnie zdąży. Nie miał jednak pewności, w jakich godzinach przyjmują interesantów, a nie raczyli tego przekazać. Wracanie tam dzień w dzień o różnych godzinach, tylko po to by dowiedzieć się czego ktoś od niego chce, a raczej za co chce mu płacić naprawdę dużą kasę, mogło być męczące, choć opłacalne. No i bazując na tym co mówił Damian, mogło przyczynić się do uniknięcie niemałych niebezpieczeństw.
Jeśli mogli pozyskać tak szczegółowe informacje o kimś z kim nie mieli w zasadzie żadnego związku (z tego co mu było wiadomo), to strach pomyśleć, co mogli z tym wszystkim zrobić.
Numer osiemnaście, ostatnie, szóste piętro nie odpowiadał na wezwanie domofonu. Było dopiero popołudnie, ale bądź co bądź to godziny pracy. Szczególnie w piątek. Dopiero gdy zadzwonił po raz dziesiąty i miał zrezygnować, w słuchawce rozległ się cichy głos.
- Przepraszamy, interesantów przyjmujemy od jutra. W ramach rekompensaty za kłopoty, oferuje dwa tysiące za samo spotkanie, w sobotni wieczór od godziny dziewiętnastej, dziękuję - powiedziała smutno, znudzona dziewczyna i domofon zamilkł.
Dwa tysiące powodów by jutro znów się jednak pofatygować. Miło.
Musiał nieco pokręcić się po mieście, by u Darka być punktualnie, był to koleś strasznie nerwowy i wrażliwy, przyjście za wcześnie czy za późno, było wystarczającym powodem, by zaczął rzucać kurwami jak i nożami.
Zadzwonił pod jego numer i niemal od razu od drzwi dobiegło do ciche buczenie. Wbiegł po schodach na ostatnie piętro i zapukał. Drzwi otworzyły się zanim na dobre oderwał od nich pięść i wielka łapa wciągnęła go do środka, chwytając za gardło. W jednym ruchu powalono go na ziemię i przy zderzeniu z ziemię usłyszał trzask zamykanych drzwi.
Przygniotła go noga, która warzyła chyba tyle co on sam, a głos należący do jeszcze kogoś innego, a więc już trzeciej osoby, przywitał go szczerze serdecznym tonem.
- Jest i ostatni amator sprzedawania kradzionego towaru.

Joanna

Tempem jakim jechał Tymon jechał Tymon można było albo zginąć, albo dotrzeć na miejsce grubo przed czasem. Na szczęście udało im się to drugie, a policja nawet jeśli gdzieś była, to niespecjalnie chciało im się nawet próbować, bo i po co? Wlepić mandat komuś takiemu nie daje żadnej satysfakcji bo tacy ludzie mają to w dupie? Punkty? Fikcyjne cyferki. Pieniądze? Proszę cię…
- Kawiarenka dla nerdów? Ależ miejsce wybrałaś… - rzucił wesoło Tymon pokazując dziewczynie język.
Czekali grzecznie, a Hania z nerwowej przechodziła w dziwnie spokojną, by zaraz ręce znów zaczęły się jej pocić, gdy tylko na chwilę składała je na brzuchu. Była jednak prawie zupełnie inną osobą, niż ta Hanna Huk, którą Joanna znała przez znaczną część jej świadomego życia.
- Hania? - usłyszeli nad sobą głęboki, kojący głos, pod którym leżało coś jeszcze, coś co wzbudzało strach, ale i wywoływało dziwne podniecenie.
Mężczyzna, który pojawił się znikąd zdawał się być okazem jednym na parę milionów. Jego lekki, szczery uśmiech, nadawał mu życzliwego wygląu, który tajemniczo kolidował z przenikliwym, pewnym siebie spojrzeniem błękitnych oczu. Zdawało się, że gdyby nie podtrzymywał tego lekkiego uśmiechu, wyglądałby jak terminator, ale w obecnym stanie, sprawiał wrażenie osoby, której możesz powiedzieć wszystko i wszystkim się zajmie.


- Dawid - przedstawił się wyciągając rękę najpierw do Joanny, z nieco większym uśmiechem, a potem do Tymona, nieco go zmniejszając i mierząc mniejszego, mniej postawnego chłopaka wzrokiem jakim wilk mógł obrzucić spaniela.
Nie był ubrany jakby wracał z podróży biznesowej, czy samolotowej. Miał ze sobą wypchany do końca worek wojskowy, ciężkie buty, czarne i znoszone bojówki oraz ciemną bluzę bez napisów, z porwany sznurkami od kaptura. Wyglądał trochę jak brudas, ale krótki, jasny zarost nadawał temu tajemniczego uroku.
 
__________________
Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies

^(`(oo)`)^

Ostatnio edytowane przez Fearqin : 10-02-2015 o 18:25.
Fearqin jest offline