Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-02-2015, 19:54   #120
Micas
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Dark dreams lie upon the heart.

W "hotelowym" zaciszu (jeśli tak można było nazwać wnętrze Chimery o wyjącym, klekoczącym i warczącym silniku), drużyna dała upust emocjom, obrzucając Kago i ich plugawe praktyki solidną wiązanką przekleństw. Kiedy pierwszy gniew opadł, pozostała gorzka pigułka, którą należało przełknąć... i zachować do przyszłego splunięcia nią w twarze bluźnierczych kanibali. Czując się zdradzonymi i obrażonymi, Sabatorii ustalili dalszy plan działania. 47th Mechanized Imperial owszem miał zostać zniszczony. Takie było zadanie. Ale to samo miało spotkać dotychczasową inkarnację plemienia. Albo zmienią swe praktyki i dostosują się do Imperialnego Kredo... albo zginą.

Wieczorem, Engel, Akkerman, Cotant, Azul i Fulkerin udali się na audiencję u pryncypa. Ten, ustami Trago i własnymi oszczędnymi gestami, wyraził podziękowania za pomoc w odparciu najazdu i podziw dla zdolności bojowych. Wyrażał nadzieję na wspólne zmiażdżenie renegatów za dokładnie trzy dni. Tyle czasu podobno wymagała mobilizacja i odprawienie "niezbędnych" rytuałów. Kago wkraczali na ścieżkę wojenną i tradycji musiało stać się zadość. Jednakże, nie miała być to całkiem bezinteresowna wyprawa - Kago roszczyli sobie prawa do łupów i terytorium renegatów. Przedstawili też wstępne warunki dalszej współpracy z Imperium - Kapitol i okolica miała należeć do nich. Mieli otrzymywać transporty zapasów, broni i niewolników w zamian za ich udział w wojnie z Arcywrogiem.

Ochroniarze króla rzucili pod nogi Sabatorii stos potrzaskanych pancerzy i pomiętych szmat, uwalanych pyłem i krwią. Wszystkie nosiły obrzydliwe glify Chaosu - głównie niesławną ośmioramienną gwiazdę. Trago wytłumaczył, że zwiadowcy "plemienia Kaose" nawiedzali ten rejon już od kilku tygodni.

Na dalsze próby poznania losu dyplomatów, tubylcy odpowiedzieli wymijająco. Podobno zniknęli, ponieważ zlekceważyli stare, mściwe duchy ruin i "robaka, który chodzi". Nie powiedzieli nic więcej na ten temat, prócz tego, że tego typu rzeczy były tabu.

Kiedy żołnierze opuszczali pałac, ich myśli zatruwały kolejne przejawy bezczelności pryncypa i jego przydupasów... oraz kolejne pytania bez odpowiedzi.


Podczas gdy część drużyny asystowała porucznikowi podczas audiencji, pozostali nie próżnowali. Ryan i Haller poszli "w miasto", zaglądając tu i ówdzie i starając się wkupić w łaski tubylców za pomocą dobrej gadki, drobnego handlu i paru flaszek. Skąd mieli alkohol, tego nikt nie wiedział. Tak czy inaczej, wrócili dopiero następnego dnia nad ranem, skacowani i wyczerpani. Dostawszy solidny opierdol za naruszenie kilkunastu punktów protokołu i naraziwszy się na sąd polowy, przeszli do rzeczy. Pozyskali bowiem cenne informacje.

Delegacja dyplomatów była na dobrej drodze do zawiązania sojuszu z tubylcami. Zachowali zimną krew podczas wszystkich bluźnierczych praktyk autochtonów (z pewnością planując przysłanie misji ewangelizacyjnej w późniejszym terminie). Zaangażowali się jednak w sprawy określone jako tabu - czyli legendę o "ludziach-robakach" i innych zmorach, które miały jakoby nawiedzać podziemia pod Kapitolem. Wiadomo, że nie zostali... zjedzeni... przez Kago, a w większości udali się tam na ekspedycję. Jednakże... dlaczego? Czy od tego przypadkiem nie były inne służby, niż korpus dyplomatyczny z Adeptus Administratum / Departamento Munitorium? To bardziej już nadawałoby się na misję dla jakichś służb policyjnych... bądź Inkwizycji. Tym bardziej, że nawet do uszu drużyny dotarły pogłoski, jakoby w całej Otchłani Hazeroth królowały różne mroczne opowiastki o jakichś cholernych duchach i "robaczych ludziach". I okazuje się, że Malice, mimo swej izolacji, również miało tego typu legendy.

Ponadto, wywiedzieli się jeszcze dwóch rzeczy. Pośród Kago było wiele różnych frakcji, a nawet jednostek, mających różne spojrzenie na rzeczywistość. Pryncyp przybył samotnie do Kago kilka lat temu i siłą zdobył władzę, pokonując dotychczasowego wodza i wszystkich innych, którzy chcieli go przepędzić. Ustanowił nowe prawa, wprowadził porządek i organizację pośród plemieńców i zrytualizował wiele rzeczy. Jak chociażby kanibalizm, który Kago kultywowali z powodów praktycznych. Dla nich grzebanie czy palenie ciał zmarłych, zdrowych za życia ludzi i zwierząt było karygodnym marnotrawstwem. Do tego, rozrywkowi wojacy dowiedzieli się, że Kago próbowali dogadać się nie tylko z renegatami... ale też ze zwiadowcami Arcywroga. Na szczęście, próby te skończyły się "standardową" wścieklizną ze strony szaleńców oddających cześć Rujnującym Mocom.


Wieczorem tego dnia, Gwardzistów odwiedził w ich hotelu samotny człowiek. Postawny, krępy koleś, nie przypominający żylastych, wychudzonych tubylców. A jednak był jednym z nich... i posiadał znajomość niskiego gotyku na poziomie zbliżonym do Trago. Przedstawił się jako Zamon, nadzorca północnej ćwierci ziem plemienia. Jeden z trzech pod-szefów (bądź pod-wodzów) plemienia.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=VDUzYKaSous[/MEDIA]

Kiedy został zapytany o powód przybycia, kiwnął głową na Chimerę. Sabatorii spojrzeli po sobie i wpuścili go - przedtem przeszukując. Zamon był zniecierpliwiony i powiedział, że przybył bez towarzyszy i bez "wybuch-paka", a Sabatorii w końcu wpuszczono na audiencję uzbrojonych. Wreszcie, kiedy weszli do Chimery (którą Haller ponownie uruchomił, żeby zagłuszyć próby podsłuchu - o czym Zamon doskonale wiedział, proponując rozmowę wewnątrz), plemiennik rozsiadł się wygodnie na jakiejś skrzyni i zaczął mówić, zadowolony z siebie.

- Wy Impere-woje być dobre. Siła. Twardzi. Bardzo dobra broń. I wy nie jeść polegli. I wy nie zadowoleni z pryncyp. Nie kłamać, ja patrzeć, widzieć i wiedzieć wszystko. Wy jasno mówić: dlaczego? Impere inne procedura?
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.
Micas jest offline