Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-02-2015, 21:21   #35
Lechu
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Post Dziękuję AE, rudej i Campo za dialogi...


Stajnia jak stajnia. Pachnąca na swój sposób urokliwie, pełna różnych zwierząt, ich odchodów, siana i... dziwnej, niecodziennej ciszy. Bert od razu poznał, że poza rżeniem koni w drewnianej konstrukcji nie było słychać nic innego. Po sprawdzeniu parteru gawędziarz nadal nie miał pojęcia gdzie się podział Yorri i ciało Josta. Musieli albo być na piętrze albo opuścić ten mało elegancki przybytek co byłoby dziwne. Nieść ciało w dzień przez miasteczko niedawno opanowane przez hordę umarlaków? Co najmniej nierozsądne.

Stojąc pod drabiną prowadzącą na pięterko Winkel słyszał coś z góry. Jakby ciche chrapanie połączone z miarowym oddychaniem. Ktoś tam musiał spać. Po pokonaniu kilku stopni drabiny okazało się, że był to sporych rozmiarów chłop. Jego olbrzymi, siny nos zdradzał spore ilości tanich trunków, które musiał w siebie - nie tak dawno - wlać. Co więcej na górze capiło jakby śpiący stajenny narobił w spodnie czego Bert nie miał ochoty sprawdzać. Z krzywym wyrazem gawędziarz odrzucał od siebie myśli, że za smrodem stoi rozkładające się pod rozgrzanym sianem ciało Schlachtera.

Kiedy Winkel obrócił się w stronę drzwi - cały czas stojąc na drabinie - zauważył Gowdie, które najwyraźniej była ciekawska nie tylko świata na zewnątrz, ale również tego co czaiło się na piętrze tej stajni. Pod nogi Szczygiełka spadła bezwładnie jaskółka zakopując się od razu w walającym się wszędzie sianie. Bert doskonale wiedział, że tak nie zachowałby się żywy ptak. Coś z tym miejscem było nie tak. Musieli tylko dojść do tego co...


Podział ról był dość prosty. Gowdie miała dokładnie sprawdzić stajnię, a Arno przeszukać karczmę pod kątem niecodziennych rzeczy oraz zjawisk. W stajni na pierwszy rzut oka nic nie było, ale dobrze jak dziewczyna się porządnie temu przyjrzy, a w karczmie... Hammerfist jak mało kto dobrze wiedział czego w karczmie można się spodziewać, a czego nie. Krasnolud mógł zacząć od udziwnień w sali, w której nocowała drużyna kiedy Winkel zdecydował się zagadnąć gospodarza dokąd to udali się wszyscy pozostali. Eryk na pewno nie wpadłby na pomysł tak doskonały jak przemycanie ciała Josta pod okiem społeczności Weissdrachen. Musieli na to wpaść Yorri i Edmund.

- Przepraszam gospodarzu… - zagadnął Winkel do mężczyzny zaraz po wejściu do przybytku. - Czy widział Pan może gdzie udali się moi kompani? - zapytał ciekawy gawędziarz.

- Horst, widziałeś gdzie poszli przyjezdni? - karczmarz zapytał siedzącego przy stole obok okna mężczyzny.

- W tamtą stronę. - wskazał ręką od razu zapytany.

- Czemuś o panienkę Elizę wypytywał wcześniej? - karczmarz ściszył głos, choć Herr Rocha w karczemnej sali nie było. - Panienka nie umiała wcale gotować.

- Nie wiem czy to dla Ciebie niesamowitości są… - powiedział bardzo cicho do karczmarza Winkel. - Jednak odkryłem, że Panienka Eliza była miłością zniesławionego rzeźnika. Ciekawość zwykła mną targała. - dodał Bert spokojnie patrząc na karczmarza. - Idę w poszukiwaniu kompanów, Jakubie. Do zobaczenia później.

- Do zobaczenia. - odprowadził Berta wzrokiem i pokiwał głową mrucząc coś pod nosem.
 
Lechu jest offline