Wątek: Brudy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-02-2015, 23:20   #10
Gveir
Banned
 
Reputacja: 1 Gveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumny
Wiadomość od siostry przeczytał z równym zapałem, jak oglądał telewizje - pobieżnie, po macoszemu. Nie różnili się zbyt drastycznie pod względem wieku, ale umysłowo przepaść była nie do zasypania. Był ciekaw kiedy nadejdzie dzień, gdy zapłakana wróci do domu oznajmiając, że jest w ciąży.
To byłby ostateczny dowód, że mała dziewczynka, którą była dawniej i za którą w tamtym czasie dałbym się pokroić, stałą się odwrotnością i zbiornikiem na spermę, pierdoląc się z kim popadnie.
Kurwa.. tego brakowało, aby siostra przyniosła do domu łatkę kurwiszcza. Japierdole.

Te myśli nie opuszczały go aż do drzwi kawiarni. Hipsterski lokal? Ukryta kawiarnia dla nerdów? Mało to obchodziło Wojtka. Praca nie była ciężka, załoga z właścicielem na czele była świetnymi ludźmi, a była to jedna z niewielu ofert pracy, która "odezwała się" do niego.
Wieczór i noc mijały spokojnie. W pobliżu 19 lokal przeżywał natężenie ludzi, głównie na zewnątrz. Na krzesłach, pijących piwa z lokalnych browarów.
Właściwie to odpowiednio nastroił się na ten czas. Właściciel puścił z głośników numer pełen agresji, żalu i złości. Uwielbiał Alice In Chains, a fakt wydobywania się dźwięków tego zespołu miło go zaskoczył. To sprawiło, że uwijał się sprawnie i nalewał piwo wyjątkowo szybko. Zmiana szybko mu minęła. Gdy ją kończył, pozwolił sobie na gest burżujstwa i zakupił w lokalu butelkę mocnego, bo 12% piwa z lokalnego browaru. Pożegnał się z załogą i ruszył przed siebie. Dzień był jeszcze młody, baaardzo młody.

*

Wracał mniejszymi uliczkami Ochoty. Znał te tereny dosyć dokładnie, ludzie kojarzyli i jego twarz. Tutejszy, miejscowy, autochton - setki określeń, protekcja miejscowej patologii była jednak bezcenna. Kilka razy mijał dawnych kolegów z gimnazjum czy podstawówki, siedzących na ławkach z piwem czy zmierzających do przeróżnych lokali.
Dopiero gry wkroczył do mniejszej uliczki, sprawnym ruchem kluczy podważył kapsel i uraczył się sporym łykiem piwa. Że co? Policja? Pff.. wolne żarty. Warszawa była w miarę bezpieczna, a patrole nie zapuszczały się zbyt często w tą okolicę. Bo i po co? Spokój, cisza.
Dopiero drugi łyk uświadomił mu, że powinien sprawdzić komórkę. Odblokował ją, a kafelek na ekranie wyświetlił mu odebranie jednej wiadomości.
Adam.
Prosta treść: Przepraszam.

Dobre kurwa sobie.. przepraszam. Chociaż nie! Wojtek nie jest idiotą, szybkim w powierzchownych sądach, więc dlaczego tak zareagował? Fakt, wyznanie i .. akcja jego przyjaciela była bardzo dziwna, ale Adam nadal był jego przyjacielem. Był dla niego jak brat.
Właściwie nie wiedział co z sobą począć - odpisać Adamowi czy go zignorować. W trakcie trzeciego, dużego łyku oraz zawiśnięcia palca nad ekranem niczym Sztukas nad radzieckimi wojskami, smartfon ożył po raz kolejny. Jednak tym razem informacja zaskoczyła go dokumentnie.
Dzwoniła Monika.
Westchnął krótko, odebrał i przyłożył telefon do ucha.
- Cześć Wojtek! - usłyszał w słuchawce jej wiecznie wesoły, życzliwy głos. - Robisz coś ciekawego?
Tak kurwancka.. idę przez miasto po pracy, pije piwo i mam głowę zawaloną myślami.
- Jesteśmy trochę na imprezie Jak można być trochę na imprezie? Aż tak się wstawiła?
w miarę blisko ciebie i myślałam, że może byś chciał wpaść... trochę też wódka się kończy więc bylibyśmy wdzięczni jakbyś trochę dorzucił. Odwdzięczymy się - rzuciła, a w tle rozległy się stłumione, dziewczęce chichoty i męski śmiech.
Męski śmiech? Cóż.. mogła być wszędzie, nawet u swojego brata, który wynajmuje mieszkanie wraz z swoimi kolegami. Gościa kojarzył piąte przez dziesiąte, jego kolegów nie znał w ogóle. Koleżanek tym bardziej, bo jedyną interesującą go kobietą była Monika.
Chwila milczenia, pociągnął łyk piwa z butelki. Kolejny duży. Co go kusiło i nakręcało do pobierania takich ilości płynu?! Nawet nie zważał na to, czy będzie słychać te odgłosy po drugiej stronie telefonu. Odchrząknął cicho i spojrzał na zawartość płynu w butelce. Powoli się kończyła.. ku jego wielkiej rozpaczy.
- A gdzie konkretnie jesteś i z kim? - rzucił sucho.
- Jestem ja, mój brat, jego dwaj współlokatorzy i moje trzy koleżanki, Asia, Daria i Dominika, z naszej byłej klasy - powiedziała prosząc brata o wykrzyczenie dokładnego adresu, bo znowu go zapomniała. - Chcesz się wprosić? Dawno się nie widzieliśmy w sumie!
Ostatni łyk był jak pożegnanie kogoś, kogo już nigdy nie zobaczysz. Niestety, było to logiczne następstwo tego Świata. Jego i też czekał dół, a potem gnicie i życie w nicości. A raczej nie życie. Jedna chwała. Zastanawiał się chwilę czy to wszystko ma sens. Jakkolwiek nie wypadałaby kalkulacja, byłby piątym kołem u wozu. Cholera wie, czy nie kręcą beki za jego plecami. W teorii było po równo: trzy na trzy. Jeśli coś by mu odwaliło i zaczął być ciut milszy dla Moniki po alkoholu, zaburzyłby ten układ. Nie, chciał się od tego odciąć.
- Wiesz co… nie, podziękuje. Innym razem. Wziąłem na kark naprawę wzmacniacza lampowego, a to trochę czasu pochłania. Innym razem - wyrzucił z siebie spokojnym i znudzonym głosem. Dlaczego wszystko w tym momencie było mu obojętne?
- Och… jesteś pewien? - odpowiedziała po chwili zawiedziona, dźwięki w tle znacząco przycichły, gdy przeszła do innego pokoju. - Hej… jesteś pewien, że wszystko w porządku? Słyszałam, że… słyszałam co się stało, ten gość co go zabili, jego syn to ten twój przyjaciel, prawda? Myślałam, że mógłbyś przyjść, może go wziąć ze sobą czy coś - zaproponowała nieśmiało i niezbyt pewnie. Widać wypiła za mało, co jednak również było jednym z powodów do zaproszenia, ostatecznie, gdzieś tam dyskretnie, bądź nie, poprosiła by nie przychodził z pustymi rękami.
- Tak, nie żyje tata Adama. Ich matka zabiła go i siedziała z jego zwłokami przez prawie miesiąc, po czym zniknęła. Adam i jego siostra wrócili do Warszawy. Wiesz.. to wszystko było nagłe. Ostatnio byłem z nim na piwie, ale jakoś nie poruszaliśmy tego tematu. Jest moim przyjacielem, ale nie chciałem rozdrapywać ran.
- Ja pierdole, chore… - powiedziała z prawdziwym przejęciem, przeklinanie nie było w jej stylu. - Może weź go ze sobą jednak, brzmisz jakby wam obu przydało się towarzystwo, trochę otuchy.
Zastnawiał się prze chwilę. W międzyczasie otworzył drzwi od klatki schodowej i wszedł spokojnie na półpiętro. Przywołał windę guzikiem, na co stary moloch zareagował ociężale ale posłusznie. Analizował to - Adam jest gejem, w dodatku kocha mnie. Ja sam podkochuje się w Monice. Pojebana sytuacja.
- A wiesz.. jest was szóstka, prawie idealnie. Nie chcę wam za bardzo przeszkadzać - w końcu wyrzucił to o czym myślał. No dobra, część tych myśli.
- Nie zapraszałabym cię gdybyście mieli przeszkadzać, ale… ale jeśli nie chcecie. Daj znać jeśli zmienisz zdanie - powiedziała chyba jednak szczerze zawiedziona.
- Odezwę się jeśli zmienię zdanie - rzucił krótko i rozłączył zanim wsiadł do windy. Doskonale zdawał sobie sprawę, że w windzie nie miał zasięgu.

Wyskoczył z windy na upragnionym piętrze i zaczął otwierać drzwi. Kilka kluczy, przekręcanie zamków - żmudny rytuał złudy bezpieczeństwa. Powitała go cisza i ciemność. Zamknął za sobą drzwi i przekręcił zamek. Buty wylądowały w przedpokoju, a on sam poszedł do kuchni, aby zrobić coś do jedzenia. Po 5 minutach siedział w swoim pokoju z talerzem kanapek. Jadł powoli, przy okazji naprawiając starą wieżę sąsiada. Nie rozumiał przywiązanie do tego grata, naprawy mogły trwać w nieskończoność, bo z powodu wieku sprzęt był bardzo awaryjny ale.. skoro płacił to dlaczego Wojtek miał narzekać. Wylutował kilka przepalonych kondesatorów, sprawdził płytki i przeczyścił potencjometry. Potem odpalił na próbę - moc była, wszystko działało. Nawet podłączenie głośników.
Odstawił zaległe zlecenie na bok. Siedział tak przez chwilę, w całkowitym milczeniu, żując duży kęs kanapki. Chciał sięgnąć po kolejną, ale dłoń natrafiła na pusty talerz. Najwyraźniej był bardzo głodny.
Głodny nie tylko jedzenia..
Szybko zerwał się z krzesła wprawiając je w niepotrzebny ruch wirowy, doskoczył do szafy i zaczął grzebać w ubraniach. Po chwili wyjął ją - awaryjne pół litra. Coś kierowało nim dosyć klarownie.
Wódka wylądowała w zamrażalniku, a on pokroił małą zakąskę. Po niecałej godzinie, w ciągu której dokończył kilka zleceń i zdążył odpalić swoją playlistę w Winampie, wódka była gotowa. Program zapętlił, zamieszał i wypluł zdaje się adekwatny numer do całości nastroju. Uniósł kieliszek z zimną cieczą i wypił szybkim łykiem. Pojedyncza łza ściekła z kącika oka. Nie był pewien, czy to dawno niesmakowany alkohol wzbudził w nim taki dreszcz mocy, czy było to mały ujście złych emocji ostatniego czasu.
Nalał kolejny kieliszek aby się nie zastanawiać.
 

Ostatnio edytowane przez Gveir : 13-02-2015 o 12:54.
Gveir jest offline