Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-02-2015, 14:24   #603
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Andrew "Andy" Morrison - pogodny szturmowiec



Andy chwilę główkował nad planem swojego nowego speca od robotów. Może i miał doświadczenie w walce z maszynami ale jakoś to co mówił przeczyło dotychczasowemu doświadczeniu drugiego Morrisona. Popatrzył jeszcze raz na opartego o parapet robota który najwyraźniej był głównie zainteresowany tym co tam się działo. Obecnie wyglądał niegroźnie i wręcz niepozoranie, zwłaszcza dla trzech, dorosłych, uzbrojonych mężczyzn. Dlatego chciał to wykorzystać i rozwalić go od ręki skoro była okazja. No ale "Spięcie" namawiał go do czegoś innego.

Andy patrząc na tobota już to widział... Jak maszyna wystrzeliwuje jakiś kolec który przeszywa mu pierś... Jak strzela z ukrytej lufy pistoletu... Jak już ją łapią a nagle wyskakują z niej kolce... Albo w ostatniej chwili zostają obryzgani żrącym kwasem. No albo standardowy wybuch... No nie... Zdecydowanie nie uśmiechało mu się do niej zbliżać...

Co prawda wcześniej drugi Morrison też mówił, że temten większy nie wybuchnie i na razie jak odchodzili nie wybuchł. Ale wówczas Andy też wolał sprawę załatwić z bezpiecznej odległosci. Poza tym walka już dogorywała jak przybył razem z Rob'em i jakoś wóczas nikt oporów przed strzelaniem do maszyn nie miał. Teraz może więc też by było w porządku tak jak "Spięcie" gadał no ale Andy'emu ciężko było zignorowac własne doświadczenie z walk. A jedno z głównych jej założeń miało w priorytecie bezpieczństwo własne i swoich ludzi.

No i jeszcze te roboty same w sobie... W ogóle nie wiedział na czym stoi ani jak je "czytać". Zazwyczaj walczył z i przeciw ludziom to po nich w trakcie walki wiedział czego się spodziewać. Może jakimś super myśliwym czy tropicielem nie był ale jak pies zamerda, bydlę zastrzyże uszami, inne spojrzy się gdzieś tam czy zawarczy to można z grubsza chociaż określić o co im chodzi i coś poplanować. A te roboty? Nawet czegoś na podobę porządnej głowy nie widział. A wszystkie opowieści jakie o nich słyszał mówiły mu, że są potężne, liczne i podstępne. A to ponownie kierowało go ku tendencji by rozwalić go kiedy się da nim coś wywinie. Czyli teraz. Z odległości.

- Słuchaj "Spięcie"... Mnie się to niezbyt podoba co mówisz... Roba nie widzę sensu posyłać za okno. A jak się cholernik ruszy zanim on dotrze? Stracimy z walki człowieka bez jednego wystrzału albo dotrze za późno... A nawet jakby wyskoczył jak mówisz to jak mu spadnie na łeb albo co? - pokręcił z dezaprobatą głową. Nie był po drugiej stronie okna i nie widział jak tam jest ale nawet jakby to pierwsze piętro było to z jednej strony już nawet dość lekki ciężar nabierał prędkości a więc i siły ewentualnego uderzenia a z drugiej mimo wszystko trzeba było cholernie dużo szczęscia i refleksu by nie dać zwiać maszynie o ile sama się nie rozkraczy przy upadku. No albo strzelić. Ale jak strzelać to czemu nie stąd i nie teraz?

- Zrobimy inaczej. Rob, weź znajdź sobie gdzieś tu dobrą miejscówę i filuj na tego mechanicznego pajęczaka. Będziesz nas osłaniał. Jakby próbował zwiać to strzelaj. - nie dodawał wariantu na walkę bo nie był w stanie jej przewidzieć. Może maszynka padnie po jednym uderzeniu a może trzeba ją będzie glanować godzinę nim padnie. Nie miał pojęcia. Liczył, że jest na tyle doświadczonym myśliwym, że ich dwóch nie postrzeli a i nie będzie go kusiło z otwarciem przedwczesnego ognia.

- Teraz my dwaj. - wskazał palcem na siebie i John'a. - Może masz rację, że sie uda podkraść i tym młotkiem mu pęcinki poprzecinać. Wówczas faktycznie wygląda na prostą robotę. No ale jak się spieprzy? Mi się za cholerę nie uśmiecha lecieć na niego na gołą klatę po otwartym polu... - pokręcił głową wskazując swoim zdaniem na główną słabość planu Johna.

- Możemy spróbować się podejść go jak mówisz ale ja proponuję znaleźć jakąś płachtę czy plandekę i zarzucić na niego. Nie wygląda na silnego i dużego to może nie rozerwałby tego od razu. A nam wówczas wystarczy wskoczyć na górę i możemy przez materiał połamac mu te odnóża. Jak sądzisz? Dałoby się go tak podejsć? - tak naprawdę to nie był pewny. Ale zakładał, że jakby podchodzili pod przykryciem płachty czy plandeki to może robot, nie zwierzę w końcu, nie widząc ludzi nie wyczuwałby zagrożenia. Potem kwestia refleksu i może jakiegoś widzenia czy co. Jakby szło mu połamać te nogi, to może faktycznie by nie miał szans zwiać. Nadal jednak obawiał się paskudnych niespodzianek z jakich słynęły roboty.
 
Pipboy79 jest offline