|
Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
10-02-2015, 12:05 | #601 |
Reputacja: 1 | John Morrison John nie lubił rozgrzebywać roboty i zabierać się za następną, niestety nie on dowodził a Nina więc dostosował się do pomysłu rozdzielenia na dwie osobne grupy. Po chwili razem z nowo poznanymi ludźmi doszedł do budynku w którego wnętrzu znajdowała się maszyna szpiegowska, miała kształt spłaszczonego dysku i sześć nóg na których się opierała wyglądając przez okno i obserwując linię kolejową. - Stąd je widać jak widać. Ja bym proponował wejść na górę, z góry to będą owalne tarcze a nie taki wąski, boczny profil. - Zaproponował Andy. - Nie ma takiej potrzeby, widać ją świetnie. Rob wyjdź na zewnątrz i podejdź w okolicę okna gdzie siedzi ta maszyna, jeśli wyskoczy przez okno to będziesz musiał ją złapać, my spróbujemy zakraść się w stronę maszyny i złapać ją. - W głowie Johna rysował się już plan jak złapać maszynę, miał zamiar jak najmniej ją uszkodzić, gdyż potrzebował jej w jak największym stopniu sprawnej, może udałoby się zmajstrować z niej coś więcej niż zwykłe krótkofalówki. - Plan jest taki, podkradamy się w jej stronę i gdy nas zauważy zaczynamy biec, trzeba ją jak najszybciej złapać i unieruchomić. Jeśli wyskoczy przez okno to na dole czekać będzie Rob. W razie gdyby uciekała za szybko połamiemy jej nogi. - Plan Johna był prosty, obstawić możliwą drogę ucieczki i jak najszybciej skrócić dystans do robota by go unieruchomić. - Damy jeszcze chwilę Robowi i zaczynamy. - Plan był prosty ale w najprostszych nie ma się co spierdolić. John zdjął plecak i karabin, następnie wyciągnął młotek i wsadził go za pasek, musi jak najmniej ważyć by szybko biegać, zostawił sobie jedynie pistolet i nóż. Odczeka kilkanaście sekund od wyjścia Roba i zacznie podchodzić do maszyny, w odległości około 10 metrów nagle zacznie biec i doskoczy do robota z zamiarem pogruchotania mu nóg młotkiem. |
11-02-2015, 00:23 | #602 |
Reputacja: 1 | Buton spojrzał na Johna jak na wyjątkowo interesujący okaz dwugłowej krowy. Wyraźnie mu pokazał, jak śpieszno mu do wykonywania jego instrukcji. Po czym spojrzał na Andy'ego i zapytał: -Co robimy? Ja do tego blisko nie podejdę. Mogę odstrzelić. |
11-02-2015, 14:24 | #603 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Andrew "Andy" Morrison - pogodny szturmowiec Andy chwilę główkował nad planem swojego nowego speca od robotów. Może i miał doświadczenie w walce z maszynami ale jakoś to co mówił przeczyło dotychczasowemu doświadczeniu drugiego Morrisona. Popatrzył jeszcze raz na opartego o parapet robota który najwyraźniej był głównie zainteresowany tym co tam się działo. Obecnie wyglądał niegroźnie i wręcz niepozoranie, zwłaszcza dla trzech, dorosłych, uzbrojonych mężczyzn. Dlatego chciał to wykorzystać i rozwalić go od ręki skoro była okazja. No ale "Spięcie" namawiał go do czegoś innego. Andy patrząc na tobota już to widział... Jak maszyna wystrzeliwuje jakiś kolec który przeszywa mu pierś... Jak strzela z ukrytej lufy pistoletu... Jak już ją łapią a nagle wyskakują z niej kolce... Albo w ostatniej chwili zostają obryzgani żrącym kwasem. No albo standardowy wybuch... No nie... Zdecydowanie nie uśmiechało mu się do niej zbliżać... Co prawda wcześniej drugi Morrison też mówił, że temten większy nie wybuchnie i na razie jak odchodzili nie wybuchł. Ale wówczas Andy też wolał sprawę załatwić z bezpiecznej odległosci. Poza tym walka już dogorywała jak przybył razem z Rob'em i jakoś wóczas nikt oporów przed strzelaniem do maszyn nie miał. Teraz może więc też by było w porządku tak jak "Spięcie" gadał no ale Andy'emu ciężko było zignorowac własne doświadczenie z walk. A jedno z głównych jej założeń miało w priorytecie bezpieczństwo własne i swoich ludzi. No i jeszcze te roboty same w sobie... W ogóle nie wiedział na czym stoi ani jak je "czytać". Zazwyczaj walczył z i przeciw ludziom to po nich w trakcie walki wiedział czego się spodziewać. Może jakimś super myśliwym czy tropicielem nie był ale jak pies zamerda, bydlę zastrzyże uszami, inne spojrzy się gdzieś tam czy zawarczy to można z grubsza chociaż określić o co im chodzi i coś poplanować. A te roboty? Nawet czegoś na podobę porządnej głowy nie widział. A wszystkie opowieści jakie o nich słyszał mówiły mu, że są potężne, liczne i podstępne. A to ponownie kierowało go ku tendencji by rozwalić go kiedy się da nim coś wywinie. Czyli teraz. Z odległości. - Słuchaj "Spięcie"... Mnie się to niezbyt podoba co mówisz... Roba nie widzę sensu posyłać za okno. A jak się cholernik ruszy zanim on dotrze? Stracimy z walki człowieka bez jednego wystrzału albo dotrze za późno... A nawet jakby wyskoczył jak mówisz to jak mu spadnie na łeb albo co? - pokręcił z dezaprobatą głową. Nie był po drugiej stronie okna i nie widział jak tam jest ale nawet jakby to pierwsze piętro było to z jednej strony już nawet dość lekki ciężar nabierał prędkości a więc i siły ewentualnego uderzenia a z drugiej mimo wszystko trzeba było cholernie dużo szczęscia i refleksu by nie dać zwiać maszynie o ile sama się nie rozkraczy przy upadku. No albo strzelić. Ale jak strzelać to czemu nie stąd i nie teraz? - Zrobimy inaczej. Rob, weź znajdź sobie gdzieś tu dobrą miejscówę i filuj na tego mechanicznego pajęczaka. Będziesz nas osłaniał. Jakby próbował zwiać to strzelaj. - nie dodawał wariantu na walkę bo nie był w stanie jej przewidzieć. Może maszynka padnie po jednym uderzeniu a może trzeba ją będzie glanować godzinę nim padnie. Nie miał pojęcia. Liczył, że jest na tyle doświadczonym myśliwym, że ich dwóch nie postrzeli a i nie będzie go kusiło z otwarciem przedwczesnego ognia. - Teraz my dwaj. - wskazał palcem na siebie i John'a. - Może masz rację, że sie uda podkraść i tym młotkiem mu pęcinki poprzecinać. Wówczas faktycznie wygląda na prostą robotę. No ale jak się spieprzy? Mi się za cholerę nie uśmiecha lecieć na niego na gołą klatę po otwartym polu... - pokręcił głową wskazując swoim zdaniem na główną słabość planu Johna. - Możemy spróbować się podejść go jak mówisz ale ja proponuję znaleźć jakąś płachtę czy plandekę i zarzucić na niego. Nie wygląda na silnego i dużego to może nie rozerwałby tego od razu. A nam wówczas wystarczy wskoczyć na górę i możemy przez materiał połamac mu te odnóża. Jak sądzisz? Dałoby się go tak podejsć? - tak naprawdę to nie był pewny. Ale zakładał, że jakby podchodzili pod przykryciem płachty czy plandeki to może robot, nie zwierzę w końcu, nie widząc ludzi nie wyczuwałby zagrożenia. Potem kwestia refleksu i może jakiegoś widzenia czy co. Jakby szło mu połamać te nogi, to może faktycznie by nie miał szans zwiać. Nadal jednak obawiał się paskudnych niespodzianek z jakich słynęły roboty. |
11-02-2015, 23:26 | #604 |
Reputacja: 1 | Naradzajcie się jak dojdziecie do porozumienia to dajcie znać Aenôhenehovohe Jakieś dwa tygodnie temu zaciągnęłaś się do pracy dla bazy zaopatrzeniowej nowojorskiej kolei, potrzebowali kogoś kto naprowadzałby myśliwych oraz pilnował otoczenia bazy. Tobie akurat przydałyby się gamble na dalszą podróż więc zgodziłaś się na taki układ. Im dłużej tutaj siedzisz tym większe odnosisz wrażenie że inni ludzie czują się niepewnie w towarzystwie twojego milusińskiego... Wracasz właśnie z polowania z dwoma myśliwymi (i swoim zwierzakiem) kiedy nagle do twoich uszu dochodzą odgłosy wystrzałów dochodzące z terenu położonego obok bazy. Twoi towarzysze są uzbrojeni w karabiny powtarzalne i broń krótką i potrafią się nią posługiwać... |
12-02-2015, 13:15 | #605 |
Reputacja: 1 | Aenôhenehovohe wiedziała, że na tropicieli zawsze jest zapotrzebowanie przy ważniejszych miejscach dla tych, którzy ocaleli po ognistym dniu sądy. Dlatego też z chęcią przyjęła zlecenie od ludzi zajmujących się koleją. To, że akurat potrzebowała gambli na leki i żywność również zaważyło w jej ocenie. Oczywiście nie umknęło jej to, że dość dziwnie patrzyli na jej dzikiego towarzysza – gankora, który za uosobienie niewinności raczej nie wyglądał. Dorównujący niemal wielkością koniowi, ciało pokryte twardą łuską, wężowata głowa osadzona na długiej szyi i równie długi, ruchliwy ogon, oraz mocne łapy, którymi pewnie stąpa po podłożu. Był drapieżnikiem, jednym z wielu darów matki natury dla tego świata, zaś dla Aenôhenehovohe był towarzyszem i przyjacielem. Zapewne to, że nie atakował wszystkiego w pobliżu, a zachowywał się przy niej spokojnie ale i czujnie wpływało na obawy jej zleceniodawców. Dwa tygodnie, dwa długie tygodnie, podczas których wędrowała po okolicy sprawdzając wyznaczony teren w poszukiwaniu zagrożeń, jak też przy okazji polując i dając wolną rękę w łowach Gankorowi by mógł się posilić. Przez ten czas nie wydarzyło się nic szczególnego, co mogło by wpłynąć na działanie kolei czy też bazy. No prawie – bowiem sześć dni wcześniej w okolice zaplątało się czterech gangersów na motorach, zapewne w poszukiwaniu łupów. Widząc samotną dziewczynę prawdopodobnie chcieli się zabawić i srodze się zawiedli. Podchodząc do niej za późno dostrzegli ukrytego wśród skał gankora, który gwałtownie zaatakował najbliższą ofiarę wbijając swe długie zębiska w ciało i szarpiąc je bezlitośnie. Wrzask jaki podnieśli pozostali był naprawdę głośny, spanikowani rzucili się do ucieczki tracąc zupełnie głowę. Dziewczyna zaś nie ścigała ich, pewna tego, że już ich nie ujrzy w tym rejonie i pozwalając by jej się posilił. I teraz wracała, mając za towarzystwo jeszcze dwóch innych myśliwych lepiej uzbrojonych od niej, gdy usłyszała strzelaninę na terenie, którego otoczenia miała pilnować. To nie wyglądało dobrze, wskazywało zaś na przeciwników, którzy dostali się od strony, której akurat oni sami nie pilnowali. Cóż, nie mogli być wszędzie w tym samym czasie i jedyne co teraz mogli zrobić to zorientować się w sytuacji i dowiedzieć się kto z kim walczy. Na spokojnie, po cichu i potem dopiero zdecydować co robić. Sięgnęła po karabin i skierowała swe kroki ku bazie, przy okazji dając też komendę gankorowi by był cicho. Spojrzała na pozostałą dwójkę myśliwych, ciekawa czy też ruszą w tamtym kierunku. W końcu to była niejako ich zadanie, podobnie jak jej by uważać na tą okolicę. Teraz zaś musieli podejść ostrożnie do najbliższych budynków i rozeznać się w sytuacji. Póki co ta część wydawała się prosta, w końcu znali się świetnie na podchodzeniu zwierzyny, zatem ciche podejście nie powinno stanowić większego problemu. Zwłaszcza gdy się uważa też na ewentualnych obserwatorów podczas podchodzenia.
__________________ "Nie pytaj, w jaki sposób możesz poświęcić życie w służbie Imperatora. Zapytaj, jak możesz poświęcić swoją śmierć." Ostatnio edytowane przez Dhagar : 12-02-2015 o 13:18. |
12-02-2015, 16:07 | #606 |
Reputacja: 1 | Kennex widząc pająkowatego robota spojrzał pytająco na Nine. -Mam go rozwalić, czy chcesz wpierw porozmawiać? -Zażartował, po czym dodał -Mogę strzelać w nogi, może trafie wystarczającą ilość aby go unieruchomić. Zależnie od decyzji Niny John rozpoczyna ostrzał, jeśli możliwe zza zasłony. Jeśli nie uda mu się unieruchomić maszyny, wali w łeb.
__________________ It's only after we've lost everything that we're free to do anything. On a long enough time line, the survival rate for everyone drops to zero. |
12-02-2015, 23:42 | #607 |
Reputacja: 1 | Morrisonowie i Rob piętro nie obfitowało w plandeki ani inne materiały a raczej jako że nie planowaliście noclegu koców nie mieliście ze sobą... ale znaleźliście paletę, może zaplątanie maszyny nie będzie możliwe ale powinno wystarczyć do przyciśnięcia jej do ziemi. John Morrison jako najsilniejszy z waszej paczki ruszył z paletą przed sobą w stronę maszyny. Kiedy był w odległości 5m maszyna wystrzeliła z cichym trzaskiem dwie malutkie strzałki połączone z maszyną kablem. Zapewne paralizator który jednak wbijając się w drewno palety nie zadziałał. Chwilę później maszyna opadła na wszystkie sześć nóg po czym pomanipulowała końcówkami i zaczęła się toczyć na malutkich kółkach w bok John rzucił paletą ale ta ześlizgnęła się po korpusie maszyny. John Kennex -Najpierw strzelaj potem pytaj, tak spróbujmy ją unieruchomić może coś pożytecznego z niej wyciągniemy. Ty wal w lewe nogi ja w prawe John Kennex AK Oddałeś dwa szybkie strzały trafiając w przednią nogę a chwilę później w punkt z którego nogi wychodziły. Nina też oddała dwa strzały raz chybiając i raz trafiając. Maszyna straciła możliwość władania nogami z lewej strony, mimo to próbuje się doczołgać do skraju dachu ST (Odległość: 20m Celność broni:+1 Kara za wielkość celu:-4 ) Karabiny 13/6 Rzut: 14,1 Rzut na skutek: Aenôhenehovohe Myśliwi bez słowa zaczęli przekradać się w stronę strzałów podążyłaś razem z nimi. W odległości kilkust metrów od waszej bazy zauważyłaś dwóch mężczyzn i kobietę wdrapujących się na dach jednego z budynków. Chwilę później rozległy się strzały. Kiedy przyglądasz się budynkowi zauważasz jakiś szary kształt na krawędzi dachu. |
13-02-2015, 01:10 | #608 |
Reputacja: 1 | Rob starannie przycelowuje - o ile John nie stoi na linii strzału - i wypala do robota. |
13-02-2015, 17:42 | #609 |
Reputacja: 1 | Mieli jeszcze kilkaset metrów, a już mogli dojrzeć niewyraźne kształty i sylwetki ludzi w rejonie bazy. Ktoś chyba naprawdę się zainteresował tym rejonem, skoro nagle tyle osób zaczęło się wokół niego kręcić. A jeśli dołożyć do tego wymianę ognia, można było przyjąć, że konkurencja stara się rozwalić siebie nawzajem. Pytaniem było czy to ochrona walczy z gangersami, czy też dwie obce sobie grupy najemników strzelają do siebie nawzajem i pragną przejąć kompleks dla siebie. Aenôhenehovohe nie wiedziała co myśleć o tym wszystkim i dalej podążała w kierunku bazy. Na strzelanie do czegokolwiek było za daleko, poza tym nie wiedziała kto jest tam tym dobry a kto złym. Jedyne co w tej chwili mogli zrobić, to podejść na odległość pozwalającą na lepsze rozeznanie się w sytuacji oraz nie dać się po drodze przypadkiem odstrzelić.
__________________ "Nie pytaj, w jaki sposób możesz poświęcić życie w służbie Imperatora. Zapytaj, jak możesz poświęcić swoją śmierć." |
13-02-2015, 18:41 | #610 |
Reputacja: 1 | Jeśli John zdąży dobiec nim robot doczołga się do skraju dachu, podbiega i wali w niego z kolby karabinu by uszkodzić resztę nóg.
__________________ It's only after we've lost everything that we're free to do anything. On a long enough time line, the survival rate for everyone drops to zero. |
| |