Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-02-2015, 15:20   #48
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
25 Tarsakh 1373; Erelhei-Cinlu


Han'kah Tormtor


Rozmowa z Xae'Phyralą, była wielką niewiadomą. Diabli jedynie wiedzą co kłębiło się w czuprynie tej kochanki Sabalice. Na pewno nic dobrego. Nie była jednak z tych, które ciało Han’kah kusiło do pożądanie.
W grę więc wchodziły interesy. Tylko czyim kosztem chciała je załatwiać. Han’kah słabo je znała. Cztery drowki z których trzy regularnie sypiały z matroną. Może to był błąd, że nigdy nie stała się częścią tej paczki? Może.
Nie byłby to pierwszy błąd jaki popełniła w życiu. Teraz miała Arenę i nie potrafiła się tym cieszyć.
Może pragnęła za szybko i za mocno? Bal’lsir mówił jej, że zbyt wiele wymaga, że potrzeba czasu… ale ona nie potrafiła być cierpliwa. Przynajmniej nie w sprawie Areny. Miało być wspaniale, miało zaskakiwać, zaplanowała tyle atrakcji. Jednak ciągle natrafiała na jakieś opory. Jakby ktoś specjalnie jej rzucał kłody nogi...szlag.
Nie tylko jej zresztą. Keldrea przyszła do Han’kah z wizytą towarzyską wściekła jak osa. I najwyraźniej chciała się wykrzyczeć i być może jakoś inaczej rozładować swój gniew. Ostatnio bowiem relacje między nimi zrobiły się bardziej… skomplikowane.

27 Tarsakh 1373; Obozowisko Orb’vlos

Tulsis Ecchtaris Orb’vlos


Podmrok potrafił być piękny. Jaskinie oświetlone fluorescencyjnymi grzybami i glonami, potrafiły błyszczeć blaskiem klejnotów i nacieków.


Magia ogni fearie rzucanych przez drowy rozświetlała pobliskie jeziorko, ale owo piękno nie było zauważane przez Tulsis. Drowka medytowała nad swoją sytuacją pogrążona w rozmodleniu. Sytuacją bliską tym stojącym na krawędzi otchłani.
Dotąd starała się iść prostą drogą wyznaczaną przykazaniami i filozofią swego bóstwa. Było to łatwe i nieskomplikowane… zazwyczaj. Wykonywała wszelkie rozkazy swego mistrza i zakonu, oddając tej sprawie myśli, duszę, a nawet ciało… czasem dosłownie.
Niemniej to z czym przybyła z miasta… sprawiło, że sytuacja Domu Orb’vlos przestała być jasna. Należało opracować nowe plany i określić nowe priorytety. Hydra plotek, pomówień i intryg dotąd uśpiona podniosła swe łby i zaryczała. Tulsis traciła grunt pod nogami. Jej tarczą i opoką było ledwie kilka drowów… jeśli one zginą, to co jej pozostanie? A niewątpliwie siostra zaczęła już knuć, brat planować swoje intrygi. Ona zaś, miecz Selvetarma, była przeznaczona nawet nie na chwalebną śmierć, a głupią zgubę między ścierającym się rodzeństwem i innymi drowami.
Musiała działać, a znała tylko jedną pajęczycę dobrze przemykającą się pomiędzy sieciami intryg Orb’vlos.
Ale czy mogła zaufać Sheyri?

26-30 Tarsakh 1373; Erelhei-Cinlu



Powstawała powoli, kamienna struktura tworzona przez wszystkie Domy. Budowla z dala od miasta.
Przypominała skarbiec i w wielu plotkach, tym właśnie była… skarbcem.
Choć dopiero w przyszłości, bo póki co budynek dopiero powstawał. Potężne masywne mury, ołowiane płyty. Ciężka brama.
Nie wszyscy wierzyli, że ma posłużyć Domom do badań. Niektórzy uważali, że istnieje podwójne dno.
Zresztą plotkarze mieli o czym mówić. W Vae miał się odbyć ponoć proces karny, takie kuriozum przygotowywane dla zabawienia ekscentrycznej Matrony jaką była Sereska.
Jednak i w tym mogło być ukryte podwójne dno.
Podobnie jak plotki o wampirze mordującym plebejuszy. I nekromantach Shi’quos przemierzających w tajemnicy ulice Dzielnicy Rzemieślników. Prawda czy fałsz?
Każdy mówił co innego. Ponoć ów wampir uciekł z Shi’quos co było równie prawdopodobne jak inne teorie na temat jego pochodzenia. Prawdą jednak było, że poprzedni rok dał wiele okazji do wyrwania się nieumarłych spod kontroli.
Morderstwa nie były jednak ekscytujące, jak fakt zmian… Plotki o tym, że w Domach rośnie wrogość wobec czerwonej narośli wypełniały rozmowy tawernach ekscytacją. Dla plebejuszy sprawa była prosta. Należało ostrzyc enklawę, może nawet zdobyć… nie wypadało wszak tak jej się paść na dobrobycie miasta. Bogactwa czarowników słusznie należały się im, prawda?
Ale plebejusze nie potrafili zobaczyć wielkiego obrazu. Nie potrafili zobaczyć państwa na powierzchni. Drowy z Domów je jednak widziały… tak widziały słabość czerwonych magów, ich kłótliwość. Ich zazdrosne spojrzenia na imperium Mulchorandu, na chciwe łapy wyciągane po Morze Księżycowe oraz tajoną wrogość wobec Zhentarimów. Czy łysi zejdą do Pomroku, by pomścić usunięcie i złupienie enklawy?
Odpowiedź na to pytanie bynajmniej… nie była oczywista.

26 Tarsakh 1373; Erelhei-Cinlu


Lesen Vae


Miło było być obserwatorem. To takie… relaksujące. Przyglądać się Farnasowi wijącemu się niczym piskorz na przesłuchaniu. Obserwować zabiegi Urluma względem innych magów. Beznamiętnie… niczym robaki w terrarium.
To było miłe… Niestety inne sprawy niekoniecznie. Co prawda śledztwo wobec Farnasa było bardziej przedstawieniem i nawet samej Matrony nie obchodził tyle jego wynik i ukaranie winnych, co sama teatralna otoczka i czas trwania… to jednak w naturze Lesena było podchodzenie do tego ambicjonalnie.
Niemniej śledztwo miało niewielkie znaczenie. Tak jak zabójstwa wśród pospólstwa.
Strażnicy zgłosili znalezienie drowich zwłok w jednym z pokoi podrzędnego domu uciech. Ofiarą była popłatna dziewka, której rozwleczone i rozczłonkowane truchło zaścielało całą podłogę. Jak wyznał jeden ze strażników, krwi było niewiele a same zdarzenia miały miejsce również na terenach innych Domów.
Ponieważ jednak te morderstwa były nieliczne, a ofiary bez znaczenia to… czy warto w ogóle poświęcać temu czas i siły? Ów Kubuś Wykrwawiacz działał też na terenach innych Domów. Może więc one go złapią?
Sam Lesen wszak miał inne problemy i właśnie z jednym z nich podążał do świątyni Shi’quos.
Budowla ta była częścią twierdzy umieszczoną zadziwiająco blisko siedzib magów, ze szczególnym uwzględnieniem siedziby Szkoły Przemian. Nic dziwnego więc, że wyglądała obco. Ściany wydawały się wyrastać z roztopionej skały i być formowane niczym glina. Na kolumnach nie było cytatów religijnych ni pajęczych motywów czy sieci. Za to były oczy. I miał wrażenie, że owe oczy były żywe.
Ale to pewnie tylko złudzenie optyczne.
Wyrocznia o imieniu Maelfiss, czekała już przy ołtarzu. Lesen nie wiedział o niej zbyt wiele poza tym, że z początku nie była kapłanką świątyni tylko oficerem armii i wtedy nabyła przydomek Jednooka.
Gdy zobaczył ją z bliska, zrozumiał czemu miała taki przydomek. I już czekała na niego. Co prawda Lesen Vae załatwił sobie spotkanie z nią przez swoje źródła, jednak owe źródła ostrzegły go, by nie spodziewał się zbyt wiele po Jednookiej. Niemniej była wyrocznią, a to się liczyło.

27 Tarsakh 1373; Erelhei-Cinlu

Severine Tormtor


To nie mógł być przypadek. To musiała być jakaś cholerna klątwa. Ktoś ją przeklął. Czy to była jej Matka… Minayne ? Czy przeklęła córkę na łożu śmierci? Czy to była klątwa umierającego?
Bo to musiała klątwa... albo pech?
Jak inaczej bowiem wytłumaczyć, że ilekroć Severine wyrwała się z tej zabitej dechami dziury w ziemi zwanej Icehammar, to znów musiała tam wracać!
A jednak… znowu jechała. Tym razem w towarzystwie Shrie i z małą obstawą orków. To było poniżające, to było irytujące.
I znowu negocjować z krasnoludami… nieprzyjemna sprawa. Duergary nie rozumiały pojęcia “uprzejmość” zwłaszcza wobec klientów. Za to doskonale opanowały definicję “targowania”.
Prezent z Graciarni, jaki zdobyły dla Severine Shrie był umagicznionym biczem z ostrzami. Trzecim do jej kolekcji.
No i koszyk z łakociami z powierzchni… ale te Shrie przeznaczył na ich randkę. Oczywiście po szczęśliwym zakończeniu ich zadania w Icehammer, choć drowka nie znała żadnego romantycznego zakątka w mieście szaraków.

Do miasta, do którego się zbliżali. Ileż razy już pokonywała tą trasę. Znała prawie na pamięć, jeszcze jeden zakręt i jeszcze dwie jaski…

Trupy… Kilka trupów niewolników. Zapewne z duergarskich kopalni… pogryzionych, rozszarpywanych.
Uciekinierzy z kopalń… tych łatwo było rozpoznać, mimo straszliwych ran na ich ciele.


Pokrytych chityną krzyżówek psów, owadów i gadzin… rozpoznać się już nie dawało. Były małe, wielkości wyrośniętego psa, ale… czy były groźne?
Ucztowały na truchłach martwych niewolników, ale błyskawicznie zwróciły uwagę na intruzów jakimi byli Severine i jej mała świta.

Lesen Vae


Świątynia Loviatar się zmieniła. Teraz była małym budynkiem, a nie przybudówką do podobnie małych świątyń Shar i Bane’a. Widać wraz z rozbudową enklawy i świątynie się rozbudowały. Niemniej kwatery prywatne Sinal pozostały takie same jak przedtem. Tylko ochroniarz się zmienił. Ale był równie milczący i równie czujny co jego poprzednik. I zapewne równie przywykły do bólu.
Sinal siedziała za stołem przesuwając po nim karty taroka służące do wróżenia. Uśmiechnęła się do Lesena wesoło, ale jej ciężkie grube kapłańskie szaty świadczyły, że to płatna wizyta.
Elizabeth nie lubiła mieszać roboty z przyjemnością.
Czuła się bowiem w pełni profesjonalistką. Światło w pokoju było przyciemnione. Kapłanka Loviatar dbała o nastrój. Przetasowała karty i rzekła.- Prosiłeś o sesję wróżebną. Więc bierzmy się za nią.

28 Tarsakh 1373; Erelhei-Cinlu

Xullmur’ss


Robiło się ciasno pod obcasem Eilservs, robiło się ciasno dla Xullmur’ssa. Kapłanki tego Domu pracowały nad czymś ważnym w starej części Nekropolis. Niestety były też czujne i bezlitosne dla podglądaczy.
Zwiększyła się też ilość patroli, co robiło się irytujące i z czasem mogło zmienić w prawdziwe zagrożenie. Czyżby obecna Matka Opiekunka planowała odzyskać pełną kontrolę nad swym Gettem?
Była to niepokojąca perspektywa, ale na szczęście… póki co odległa. Niemniej Xullmur’ss czuł jak pierścień wokół niego nieustannie, acz powoli się zaciska.
Zyskanie dwóch szpiegów nieco pomogło w kontrolowaniu włości drowa. Nieco, bo quasity były tchórzliwie i złośliwe i niezbyt dobrze reagowały na “marchewkę” najwyraźniej wychodząc z założenia, że Xullmur’ss, jak każdy drow zresztą, był kłamliwym oszustem. I regularnie nie dotrzymywał słowa.
Tak więc quasity nie wierzyły mu z zasady i wykonywały swe zadania z przymusu.

Niemniej poza tymi problemami...sytuacja Xullmur’ssa była stabilna… i nudna. Był zapomniany, co oczywiście pozwalało na rozluźnienie się. Nikt go nie ścigał na jego terenie i większości terenu miasta. Nikt jak dotąd się nim nie zainteresował. Była to jednak niepożądana stagnacja. Xullmur’ss czuł się zapomniany.
Więc przesłany list od Żmijki z propozycją rozmowy był ciekawą odmianą sytuacji.
Zniknięcie Szeptacza było… zaś bardzo niepokojące. Oczywistym było dla Xullmur’ssa że szeptacz nie uciekł. Więc… prawdopodobnie zginął, a to już był kłopot, ponieważ jeśli przyzwani planarnym wiązaniem przybysze ginęli, to ginęli ostatecznie.
Niemniej wiedział, gdzie posłał Szeptacza… ogólnie jaki obszar on obserwował. Użyteczna informacja… ale niestety niewiele mówiła o zagrożeniu, poza tym że było duże.

29 Tarsakh 1373; Erelhei-Cinlu

Han'kah Tormtor


Przygotowania i rozmowy prowadzone potajemnie, pozwoliły zebrać Han’kah dość solidną ekipę, ale… Zabranie ze sobą Relonfeina Eilservs wywołało implikacje, jakie Moliara by przewidziała.
A Han’kah nie przyszły do głowy.
Eilservs nie uczyniło Relonfeina dowodzącym oddziałem. Owszem, ów strateg dołączył, ale bezpośrednio nie podlegał Han’kah, a Olorraenie Eilservs, dość wpływowej w tym Domu strateg, doradzającej ponoć zarówno Inkwizycji jak i samej Matronie
Han’kah nie wiedziała nic o tej drowce i nie mogła nic zrobić. Zabranie ze sobą Relonfeina wymagało przyjęcie i tej drowki pod swoją opiekę. Była to niejako transakcja wiązana.
I żadne wpływy w Tormtor nie mogły Han’kah z niej wyciągnąć.
Pozostało więc jeszcze wojowniczce jedno. Ustalić przed wyprawą relacje z ową Olorraeną, łańcuszek dowodzenia oraz strefy wpływów.
Podczas misji nie będzie na to czasu, a nic nie było tak groźnego dla powodzenia tej wyprawy jak właśnie wbijanie sobie noży w plecy nawzajem.

Maerinidia Godeep & Neevrae Aleval


Karawane Godeep i Alevel i Vae wyruszyła na powierzchnię. Była to wspólna inicjatywa trzech Domów związana z planami ekspansji gospodarczej i handlowej Erelhei-Cinlu na powierzchnię. Przynajmniej taka była oficjalna wersja. W praktyce członkowie tej karawany byli różni. Nie zawsze dało się wytłumaczyć ich obecność. Czemu Naczelna Czarodziejka Domu Godeep w niej jechała. Czemu Zarządca Domu Vae. Czemu… dyplomatka Aleval?
Można by mnożyć przypuszczenia i teorie. Niewątpliwie działania Aleval były podszyte były ukrytymi motywami. Niewątpliwie Sereska wyrastała na największą ekscentryczkę wśród żywych Matron. Niewątpliwie Maerinidia miała pewne znajomości na powierzchni. Ale co za tym wszystkim się kryło?
Bogowie raczą wiedzieć. Niewątpliwie jednak Domy działały niezależnie od oficjalnej polityki miasta. I być może Nietoperzyca nie w pełni je kontrolowała, co w oczach lojalistów źle wróżyło całemu miastu.
Z drugiej strony, ślepa Matrona już wielokrotnie okazała się bystrzejsza niż jej dobrze widzące koleżanki.
Nie należało lekceważyć tej drowki.

30 Tarsakh 1373; Erelhei-Cinlu


Ta wieść obiegła miasto lotem błyskawicy. Wyprawa do opuszczonego miasta ilithidów wróciła przed czasem. Wyprawa wróciła niekompletna. Zginęło sporo niewolników i część orków z ochrony. Sami magowie byli poranieni i wyczerpani.
Wyprawa wróciła pobita, bo jak się okazało, coś znów zasiedliło miasto. Nie były to jednak ani ilithidy, ani grobowniki próbujące odzyskać odebrany łup.
Pogłoski jakie się szerzyły wśród mieszkańców dotyczyły nowego rodzaju plagi stworzeń, dotąd nieznanych w Podmroku. Czym były?
Nie wiadomo.
Niemniej magowie już składali raporty, a Matrony rozsyłały posłańców. Domy będą musiały się znów naradzić w związku z tym nie znanym i zaskakującym zagrożeniem.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 09-03-2015 o 21:49.
abishai jest offline