Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-02-2015, 16:59   #626
Cattus
 
Cattus's Avatar
 
Reputacja: 1 Cattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputację
Gdy Detlef i Khaidar ruszyli na zwiad, wszystko zostało na głowie Grundiego. Nawet jeśli reszta myślała inaczej to i tak gdyby coś się pojebało, Detlef najpierw zapyta Fulgrimssona dlaczego do tego doszło. Parszywa robota.

Najgorsze w tym wszystkim było to, że większość z towarzyszy nie nadawała sieę do walki, ani nawet podróży, jednak nie mieli innego wyjścia. Najnowszy nieprzytomny pozamiatał się na własne życzenie. Jednak upór i dążenie do celu nie bacząc na nic, nie zawsze jest dobrą rzeczą, jak można było zobaczyć na poturbowanym przykładnie.

Przeniesiono więc obóz do ślepego tunelu. Niby była to pułapka z jednym tylko wyjściem, lecz przynajmniej wróg mógł atakować tylko z jednej strony, a nawet jeśli doszło by do odwrotu to i tak nie byli w stanie szybko się poruszać, ani nawet nieść rannego. Mieli przejebane, a nawet jeśli wróg miał się w końcu nie pojawić, niedługo i tak padną z odwodnienia. Byli teraz niczym umierający ślimak. Powolni i pozbawieni wody. W obecnej sytuacji robota na murach oblężonej twierdzy zdawała się bardzo przyzwoitą fuchą.

Lecz trzeba było stać na warcie i czekać aż Kyian dojdzie do siebie i jakoś się pozbiera. Tak stojąc i wpatrując się w mrok, Grundi czuł się coraz gorzej. Zimny pot zrosił jego twarz, a żołądek odzywał się tępym bólem. Fulgrimsson nie czuł się za dobrze od jakiegoś już czasu, lecz Thorin był wręcz urobiony po pachy z ciężko rannymi i Grundi nie chciał mu zawracać dupy jakimiś drobnostkami.
Gdy z podejrzanego korytarza dało się słyszeć osunięcie sterty kamieni, wszyscy wartownicy zerwali sie na nogi i postąpili parę kroków w przód, aby zbadać zagrożenie. Wtedy też Grundi poczuł ogarniającą nogi słabość i okropny ból w żołądku. Niemal natychmiast padł na kolana, zrzucił z głowy hełm i zwymiotował ostatni posiłek. Klęcząc tak nad kałużą rzygowin, obserwował krople potu odrywające się od jego twarzy. Dopiero teraz naprawdę zdał sobie sprawę z gorączki. Może to od jedzenia tych parszywych szczurów? A może to od tej rany zadanej przez orczy tasak? Ciężko było stwierdzić kiedy dokładnie się to zaczęło, bo od dłuższego czasu Fulgrimsson czuł się jak gówno.

Z pewnością w tunelu coś było, lecz wróg nie nadchodził. Może to był kolejny wąż, plątający się w okolicy legowiska? Skaveny czy orki już ruszyły by do ataku na osłabionych khazadów, nie marnując okazji kiedy oddział jest rozdzielony i wycieńczony. Więc to chyba nie to. Grundiemu dłuższą chwilę zajęło wstanie. Podpierając się styliskiem topora niczym kilkusetletni dziadek, poczłapał w tył, w stronę obozujących i przyciszonym głosem zawołał.

- Thorinie... Jak tak dalej pójdzie to pierdolne. Czuje się jakby mnie ork przetrawił i wysrał, mniej więcej w jednym kawałku, a poce się jak świnia w saunie. Może to być przez te szczury cośmy jedli? Albo od tego orczego tasaka? Ale bym się napił czegokolwiek. Kurwa... Sił zaczynało brakować nawet na przeklinanie, co nie było dobrym znakiem. Ale Fulgrimsson nie miał zamiaru się poddawać. Nie dopóki dycha.

- Co z Kyianem? Może iść? Jeśli nie wrócą w przeciągu kolejnej klepsydry, trzeba będzie za nimi ruszyć. Mogło im się coś stać.
 
__________________
Our sugar is Yours, friend.
Cattus jest offline