Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-02-2015, 23:31   #78
Ereb
 
Ereb's Avatar
 
Reputacja: 1 Ereb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodze
Smak porażki
Tydzień spędzony w Muluk okazał się być obfitującym w wydarzenia, nowe znajomości i moc kłopotów. Jedni uważali to za wyrok Przeznaczenia, inni uważali, że to zasługa tych który byli zbyt ciekawi, czy nawet wścibscy.
Jednak dla jednych, jak i dal drugich porażka jakiej doznała drużyna była bardzo gorzko. Spisek jaki zawiązał się w mieście przekroczył możliwości i umiejętności grupy. Przynajmniej tak się wydawało. Angażowanie się w walkę nieznanych frakcji i najpotężniejszych osobistości w mieście była zbyt ryzykowna. Tym bardziej, że nagroda i ewentualne zasługi byłby bardzo mgliste i niepewne. Pewni natomiast byli coraz bardziej liczni wrogowie i fakt, że na członków nałożono list gończy w związku z podejrzeniem udziału w kradzieży i zabójstwie Łysego Abdula.
Podjęto, więc decyzję o ucieczce z miasta. Decyzję o wyjeździe z Muluk i zajęciu się innymi, bardziej pilnymi sprawami zapadła, co prawda już wcześniej, ale cały czas ją odkładano. Teraz gdy zagrożenie stało się wręcz namacalne i prawdopodobnie śmiertelne, drużyna zdecydowała o jak najszybszej ucieczce z miasta.
W czasie narady nikt, nawet mający spore doświadczenie w tych sprawach Akbar, nie wspomniał słowem, że ucieczka to wręcz przyznanie się do winy i być może ściągnięcie na siebie jeszcze większych kłopotów.
Strach jednak przed konfrontacją z magami rozkładu, siecią ich popleczników i przede wszystkim z miejską milicją, najwyraźniej zaślepił wszystkim umysły.

Nawet jednak w obliczu zagrożenia drużynie brakowała zdecydowania. Niby wszystko było już przygotowane do ucieczki, ale jak się okazało cześć z osób miała jeszcze pilne sprawy do załatwienia w mieście. W związku z tym tylko Janos i Aria opuścili Muluk pod osłoną nocy.
Yat i Shamal chcieli odszukać hakimę, która rzuciła śmiertelny urok, Malik chciał zasięgnąć języka w sprawie Adila, a Akbar chciał się jeszcze pokręcić po mieście i posłuchać plotek. Natomiast Kumalu pragnął rozmówić się ze swoim bratem z bractwa Abbasem.

Samotna noc rodzeństwa
Aria i Janos znaleźli się samotnie poza murami potężnego miasta królów. Samotnie nie licząc grupy wielbłądów, która leniwie skubała rosnące w pobliżu krzaki, ogołacając jej z rzadkich zielonych liści. Reszta drużyny mimo, że również deklarowała chęć opuszczenia miasta, tej nocy nie opuściła jego murów. Każdy miał jakieś ważne sprawy, które musiał zamknąć przed wyjazdem.
Gorzki smak porażki cały czas dręczył Janosa. W środku czuł palący ogień, jakby smoczy bóg dawał mu znać, że nie jest zadowolony z jego postawy. Smok był zawiedziony, że nie doświadczył kolejnej wizji, która by mu pomogła lub wskazała drogę. Jak na złość, nie pojawił się choćby najcichszy szept smoczego boga. Od czasu ucieczki z niewoli Janos czuł, że został wybrany do ważnego zadania. A teraz miał wrażenie, że zawiódł. Porażka dotyczyła wszak nie tylko trywialnej sprawy żukowych oszustów, ale przede wszystkim klęski w starciu z magami, które jak wskazywały wizje byli w posiadaniu smoczych relikwii.
Do złości po porażce doszło, więc także poczucie straty honoru i nieumiejętność obronny czci wielkich przodków.

Na nic zdały się próby Arii, aby zająć czymś brata. Dziewczynka również nie była szczęśliwa z porażki, ale dla niej nie była to aż tak honorowa i prestiżowa sprawa. Podchodziła do tego o wiele bardziej pragmatycznie. Złapali po prostu za rogi zbyt dużego byka i umieli ustąpić. Lepiej wszak uciec niż dostać się do więzienie, czy co gorsza stracić życie. A biorąc pod uwagę, że ich przeciwnikami byli magowie rozkładu mógł czekać ich i jeszcze gorszy los.

Zapadła noc i Janosi Aria czuwali przy mały ognisku skryci przed niepożądanym wzorkiem , za niewielkim pagórkiem.
Nagle nie spodziewanie tuż obok smoka pojawił się jakiś mężczyzna. Ubrany był w piaskową dżellabę, a twarz skrywał mu delikatnie prążkowana kefija. Janaos instynktownie sięgnął po miecz, a Aria poderwała się na równe nogi i złożyła ręce w geście rozpoczynającym sekwencję do wywołania czaru.
- Saalam - powiedział cicho mężczyzna, a jego głos brzmiał jak piasek przesypujący się w klepsydrze - Nie macie się czego obawiać. przybywam z posłannictwem. oto list od mojego pana.
Mężczyzna zbliżył się do smoka i wręczył mu zalakowany rulon. Smok wziął list i zerwał pieczęć. Niestety nie było na niej żadnego znaku, który mógłby wskazywać na nadawcę.
Smok zaczął czytać, a zaciekawiona Aria zaglądała mu przez ramię.

“Niech wszelkie zastępy bogów błogosławią wam na waszych życiowych ścieżkach, a nieomylne Przeznaczenie niech będzie dla was łaskawe i sprawiedliwe, niech słońce każdego dnia rozpromienia wasze życie, a potomstwo niech mnoży się na chwałę waszych rodów.
Obserwuje wasze poczynania od kilku dni i muszę przyznać, że jestem pod wielkim wrażeniem. Przez ten czas zdziałaliście więcej, niż mulucka milicja i inne służby powołane do walki z nieprawością i występkiem przez Wielkiego Kalifa, niech żyje on długie lata w szczęściu, zdrowiu i bogactwie, a jego panowanie niech rozszerza się z każdym rokiem o nowe ziemię. Nie przeszkodziły wam w tym ani nieznajomość miasta, ani brak doświadczenia. Zaiste zrobiło to na mnie ogromne wrażenie i szczerze wam gratuluje. Nie wasza to wina, że misja nie zakończyła się spektakularnym sukcesem. Nic na szczęście jeszcze nie jest stracone. W mieście szerzy się korupcja, występek i niesprawiedliwość. Brakuje chętnych do walki z tymi grzechami, a nasz jaśnie oświecony władca nie może tolerować takiej sytuacji. Jeżeli, więc honor, sprawiedliwość, mądrość Dawczyni Wiedzy oraz prawa Wielkiego Kalifa są dla was najważniejsze i najdroższe, to czekam na was jutro wieczorem w “Morskich głębinach” . To niewielki seraj nieopodal portowego nabrzeża.”


Gdy tylko Janos skończył czytać list ten zajął się ogniem i w ciągu kilku chwil zmienił się w czarny popiół, którego drobinki opadły na piaszczystą ziemię.
Po posłańcu także nie było śladu. Rozpłynął się równie nagle, jak się pojawił.
Do rana Aria i Janos mieli o czym myśleć i rozmawiać.

Matka Hanifa - przeklęta, czy święta
Yat podwójnie przeżywał porażkę. Zawiódł nie tylko w sprawie żukowych oszustów, ale także a może przede wszystkim w sprawie uzdrowienia żony kanalarza. Nie on, co prawda przyczynił się do jej śmierci, ale zaniedbanie jakiego się dopuścił było karygodne. Gdyby potrafił rozgraniczyć i rozpoznać, co jest ważne, kobieta zapewne by żyła. A tak jedyne, co pozostało mistykowi, to spełnić prośbę jej męża i ukarać podłą hakimę.
Z pomocą Shamala, Yat udał się następnego dnia skoro świt do miejskiej studni przy której przesiadywała Matka Hanifa. Szybko się okazało, że nie mam jej już w mieście. Ponoć wyjechała wczoraj wieczorem. sprawa wydawał się wiec przegrana. Za namową Shamala mistyk jednak postanowił wypytać się przebywających tutaj ludzi o hakimę.
Niestety tak, jak podejrzewał nomad ile osób, tyle głosów w na temat tej kobiety.
Jedni twierdzili, że to cudotwórczyni, że leczy ludzi z chorób, sprzedaje cudowne zioła oraz miłosne eliksiry. Ponoć potrafiła przewidywać przyszłość i była w tym niezwykle biegła. Ponoć duchy pustyni były na jej usługach i to od nich miała najlepsze wieści. Ludzie cenili ją i chętnie korzystali z jej usług. Byli jednak i tacy, który mieli zupełnie inne zdanie. Grupa ta była o wiele mniejsza i jakby mniej skora do rozmowy.
Shamal znalazł na szczęście pewnego starca, który miał więcej odwagi i opowiedział o Matce Hanifie o wiele więcej.
- Hanifa to zwykła wiedźma. To przez nią bogowie pokarali mnie bielmem i odebrali ukochaną córkę. Hanifa to podła kobieta, choć talentu jej nie można odmówić. Jednak jej usługi są bardzo ryzykowne. Ponoć oddała ona dusze pustynnym demonom i od nich czerpie moc i ma dar widzenia przyszłości. Słyszałem, że onegdaj należała do klanu Żwirowych Robaków. Ponoć została z niego wyrzucona za praktykowanie zakazanej magii i modły do przeklętych bogów. Sam klan w kilka dni po tym, jak Hanifa od nich odeszła został strawiony przez dziwną chorobę. Zginęli wszyscy. Kobiety, mężczyźni, starcy i dzieci. Nikt nie ocalał. Taka była zemsta Hanify. Kości tych nieszczęśników do dzisiaj bieleją na pustyni.
Shamal słyszał o tym klanie. Dopadła ich jakaś tajemnicza zaraz, mówiono że napili się skażonej wody i w ciągu tygodnia cały ponad stuosobowy klan został pochłonięty przez śmierć. O samej Hanifie nomad nie miał żadnych wieści.
- Mówią, że kto nie zapłaci Hanifie, albo nie wywiąże się z umowy, tego czeka okrutna śmierć. Uroki rzucane przez tę kobietę mają wielką moc. Są ponoć też tacy, którzy płacą jej za to, aby rzuciła urok na sąsiada. Słyszałem jednak, że za to nie płaci się złotem lecz duszom. Mówię wam unikajcie tej wiedźmy. Nic dobrego nie może was spotkać z jej strony.
- A gdzie ona mieszka, jak wyjeżdża z miasta?- zapytał Shamal.
- jedni mówią, że włóczy się po pustyni i spółkuje z demonami. Inni, że kontaktuje się z duchami i czerpie od nich moc. Jeszcze inni, że mieszka ponoć w jakieś jaskini na wschód od miasta. Dla mnie mogłaby już tu nigdy nie wracać, przeklęta baba.

Informacje uzyskana przez mistyka i nomada były skromne, ale niewątpliwie rzucały nowe światło na całą sprawę. Odnalezienie Hanify na pewno nie będzie łatwe, ale Yat wierzył, że Przeznaczenie skrzyżuje jeszcze jego ścieżki z tą kobietą.

***

Yat i Shamal odwiedzili po raz ostatni bin Nassura. Jak zawsze ugościł on ich z wielkimi honorami. Obiad, jaki zaserwował im gospodarz na długo zapadnie im w pamięć. Również na drogę ofiarował im dwa duże kosze różnych smakołyków. Suszone daktyle, rodzynki oraz chałwę. Znalazł się tam również pieczony udziec barani i słoiki z pożywnym gulaszem. Na koniec bin Nassur wręczył awanturnikom zalakowany list i życzył szczęśliwej drogi.

Kolejnym przystankiem w wędrówce po mieście była Księżycowa Wieża w której rezydował astrolog, mistrz Hasim al-Jaburah bin Sahal.
Idąc w jego kierunku Shamal i Yat kilkakrotnie spotkali się z bardzo przenikliwymi spojrzeniami przechodniów. Echa zabójstwa oraz wieczornej manifestacji oburzonych mieszkańców jeszcze nie opadły. Złoczyńcy byli nadal na wolności i wszyscy, którzy byli choć trochę podobni do opisu poszukiwanych musieli liczyć się z takim traktowaniem. W wielu miejscach wywieszono portrety Janosna oraz blond dziewczynki, która w niewielkim stopniu przypominała Arię, ale i to i tak wystarczyło. W końcu w Zakharze blondynki praktycznie nie występowały.

Astrolog ucieszył się z wizyty awanturników i sygnału do wymarszu. martwił się jednak ewentualnym pościgiem. Był jednak zdania, że trzeba podjąć ryzyko i wyjaśnić sprawę dziewięciu spadających gwiazd i klątwy, jaka miała spaść na miasta, a może i całą Zakharę.

Załatwiwszy wszystkie sprawy Yat, Shamal i mistrz Hasim opuścili miasto kierując się w stronę kryjówki, gdzie przebywała reszt drużyny.

Spotkanie z Abbasem
Również Kumula nie opuścił miasta wieczorem. Został do następnego dnia, aby dokonać zakupów, a przede wszystkim, aby pomówić z Abbas al-Azizem.
Po załatwieniu sprawunków i przygotowaniu wielbłąda do drogi, mameluk ruszył w umówione miejsce. Abbas czekał już tam na niego i machnął ręką na powitanie.
- Witaj bracie - powiedział - Widzę, że w nie małą kabała się wpakowałeś. Mówiłem ci, żebyś uważał na tych ajami. Z nimi zawsze tylko same kłopoty. Cała mulucka milicja was szuka. Aż dziw, że nie mają twojego rysopisu.
Kumulu wyczuł w tych słowach niewypowiedzianą groźbę.
- Przecież doskonale wiesz, że to tylko pomówienia.
- Wiem, wiem bracie, ale ty też doskonale wiesz, że opuszczając miasto tylko jej potwierdzacie. Wczoraj grupa mieszkańców była u samej pani kalif. Ponoć do włamania i morderstwa dołożono wam jeszcze kilka innych zbrodni. Znaleźli się świadkowie, którzy widzieli jak ten was smok grozi kilku osobom. Wiesz, jak to działa. Ja tam w to nie wierzę, ale tłuszcza nie ma wątpliwości kto jest winnym wszystkim nieszczęściom w tym mieście. Pani kalif nie wie, jak wygląda życie na ulicy, więc i ona uwierzyła. Nie wiem, czy to przez swoją naiwność i beztroskę, czy ktoś w tym maczał palce. Pewne jest jednak, że podbiła stawkę za głowę smoka. Nie zdziwiłbym się, jakby waszym śladem wyruszyło kilku łowców nagród. Żukowi oszuści zdaje się trochę przycichli, ale słyszałem, że nadal pojawiają się oszustwa. Myślę, że to wszystko się jeszcze nie skończyło. Teraz nastąpiła cisza przed burzą. zwrócono uwagę na was i teraz tylko będą czekać na odpowiedni moment, a wszystko i tak pójdzie na konto twoich znajomych.
Mam dla ciebie jednak propozycję. - rzekł Abbas nachylając się nad stołem - Co cię trzyma z tym awanturnikami? Ani to twoi bracia, ani rodzina… nikt nie wie, że z nimi się kręcisz. Nikt chyba poza mną oczywiście - Abbas uśmiechnął się przy tym złośliwie - Dlaczego więc nie zająć się cała sprawą we dwójkę. My mamelucy powinniśmy trzymać się razem, no nie? Jakby się udało zebrać trochę dowodów, to można by tak to wszystko rozegrać, żebyśmy tylko na tym zyskali. A y bez obaw mógłbyś mnie wprowadzić do swojego bractwa. Mam dom, trochę zaoszczędzonych pieniędzy i znajomości w mieście. Z twoją pomocą się na pewno uda. To, jak wchodzisz w to? Szczerze mówiąc to mógłbym nawet wyruszyć z wami, gdyby to miało pomóc mojemu członkostwu w bractwie. To jak umowa stoi? Razem zwojujemy świat, mówię ci bracie.

O czym szumią mulckie ulice
Akbar, co prawda nie miał jakiś ważnych spraw do załatwienia w mieście, al nie tak nie dołączył do Janosa i Arii. Sal’uk kręcił się po mieście bez celu i nadstawiał ucha to tu, to tam. Był ciekaw, czym żyje miasto. A plotek było, co niemiara. Ludzie gadali, że szykuje się wojna. Ponoć Janos miał być wysłannikiem smoczej armii, która miała najechać Zakharę. Obwiniano go ie tylko o obrabowanie domu Łysego Abdula, jego śmierć, ale także o inne śmiertelne wypadki w mieście, o wysokie ceny i oszukańcze, żukowe monety. Ktoś ewidentnie przekonał ludzi, że półsmok, to zło wcielone. Wiele też mówiło się o wczorajszej manifestacji, której przedstawiciele spotkali się z panią kalif. Ponoć była to całkowicie spontaniczna reakcja mieszkańców na bulwersujące morderstwo, ale co odważniejsi mówili, że śmierć Łysego Abdula to muszą być jakieś porachunki i że za manifestacją stoją ludzie od Lepkiego Ahmeda. Akbar usłyszał też wiele na temat tajnego wysłannika Wielkiego Kalifa. Ponoć przebywał on w mieście już od kilku dni i niepostrzeżenie zbiera informacje i działa, aby ukrócić grzech i korupcję panująca w mieście.

Malik, Adil i magiczne konsultacje
Choć czasu było niewiele, a i ryzyko całkiem spore sha’ir zdecydował się zasięgnąć porady u innego maga w spawie Adila i dziwnego dysku obciążonego klątwą.
Znany już Malikowi mag przyjął go w swym domu i z wielkim zainteresowaniem przystąpił najpierw do przepytywania Adila, a później oglądania dysku.
- Przedmiot doprawdy dziwny - rzekł Hasim - Zdaje się, że przedmiot nie jest magiczny, ale jest w nim coś tajemniczego i niepokojącego. Nie potrafię tego dokładnie określić. Musiałbym przeprowadzić bardziej wnikliwe badania, ale to wymagałoby pozostawienia u mnie dysku.
- Niestety nie ma takiej możliwości o czcigodny - odparł Malik - Przedmiot jest przywiązany do tego chłopca i to w sposób doprawdy przedziwny. Zawsze wraca on do niego, nie ważne go on go pozostawi.
- Zadziwiające. Potwierdza to tylko, że gdzieś głęboko w tym przedmiocie ukryte są jakieś magiczne właściwości. Dobrze jednak skoro nie mogę zająć się dyskiem, przyjrzę się jeszcze raz chłopakowi. Podejdź chłopcze.
Adil podszedł, a sha’ir położył na nim swe dłonie. Zamknął oczy i przez długi czas trwał w tej pozycji.
Malik zauważył, jak kilka razy obok Hasima pojawia się jego dżin wykonuje jakieś czynności.
W końcu Hasim otworzył oczy. Miał przerażoną minę i z lękiem wpatrywał się w Adila.
- Doprawdy odważny z ciebie człowiek, czcigodny Maliku, że trzymasz przy sobie tego chłopaka. Ciąży na nim potężna klątwa, a demony wręcz go osaczają. Z jakiegoś jednak powodu nie mają pełnego dostępu do chłopaka. Jednak moc tych duchów jest wielka i nie wiadomo, kiedy dusza i umysł chłopca ulegną i straci on nad sobą kontrolę. Tyle tylko mogę ci powiedzieć w tym momencie, czcigodny Maliku. Sprawa doprawdy arcyciekawa, ale też równie niebezpieczna. Jestem pewien, że trzymając przy sobie tego chłopaka narażasz się na wielkie niebezpieczeństwo, śmiertelne niebezpieczeństwo. Bywaj zdrów i niech bogowie mają cię w swojej pieczy.

Wizyta u Hasima niewiele pomogła, gdyż większość informacji, które on przekazał, Malik już znał. Niestety nie było czasu, aby pozwolić na dłuższe badania. Być może Malik zaryzykowałby dłuższy pobyt u Hasima i naraził się na gniew reszty drużyny, ale nie było pewności, że w ten sposób uda się zdobyć jakieś dodatkowe informacje.
Malikowi nie pozostało więc nic innego, jak udać się jeszcze na bazar i sprawić jakiś prezent swoje dżiniji. Ostatnimi czasy Malik nader często korzystał z usług Latifiyahi. A zgodnie z umową musiał opłacać jej usługi. Dżinija długo chodziła od sklepu i wybierała najróżniejsze szaty i biżuterię. Malik wiedział, że będzie musiał zapewne słono zapłacić, aby móc liczyć na bezwarunkową pomoc Latifiyahi w czasie podróży przez pustynię.
W pewnym momencie Adil idący obok Malika zachwiał się i omal nie przewrócił.
- Wybacz panie, ale zakręciło mi się w głowie.
Malik spojrzał na chłopca i odskoczył od niego przerażony. Oczy Adila lśniły dziwnym blaskiem, który budził lęk i niepokój. Sha’ir nie miał pojęcia, co się dzieje. Wiedział jednak że musi czym prędzej wyprowadzić chłopaka z zatłoczonego bazaru. Ostatnie bowiem czego potrzebował to nagły atak demonów.
Latifiyah nie była pocieszona i głośno wyrażała swój sprzeciw.
- Panie to zaczyna być już męczące. Ten obszarpaniec jest ważniejszy ode mnie. Ciekawe kogo wyślesz po zaklęcia, gdy będziesz w potrzebie. Mnie, czy tego chłystka?
Po tych słowach dżinija rozpłynęła się w powietrzu.
Sha’ir został więc sam z coraz słabszym Adilem. Gdy tylko Malikowi udało się wyjść z bazaru, skręcił w mniej uczęszczaną uliczkę i oparł chłopaka o chłodną, pogrążoną w cieniu ścianę. Adil osunął się na ziemię, a głowa opadła mu na piersi. Po kilku chwilach podniósł ją i spojrzał na sha’ira niemal całkowicie żółtymi oczyma.
- Przebudził się ten, który spał przez wieki. Jego krzyk wypełnił ziemię. Wściekły i żądny krwi, pragnie zemsty. Nadchodzi jego czas i nic mu się nie przeciwstawi. Haralan naewwe inamab ihear. Haralan untaera ia nawa.
Po tych słowach Adil całkowicie stracił przytomność. Malik próbował go ocucić, ale bez rezultatu. Nie mając innego wyjścia sha’ir postanowił wyprowadzić chłopaka z miasta i udać się do przyjaciół po pomoc.
Idąc ulicami Muluk i dźwigając Adila na ramieniu, Malik nie mógł się oprzeć wrażeniu, że ktoś go cały czas obserwuje. I nie chodziło wcale o przechodniów i wszystkich mijanych ludzi. Malik czuł na sobie jakiś obcy, złowrogi wzrok, który go przeszywał na wskroś. Choć wzywał cicho Latifiyah, to ta nie zjawiła się i Malik był skazany sam na siebie.

***

Gdy tylko Malik przekroczył bramę miasta, Adil przebudził się. Oczywiście nic nie pamiętał z tego, co się działo. Chłopak nigdy nie pamiętał, co robił, ani co mówił w czasie swoich napadów szaleństwa. Sha’ira niepokoiło jednak coś innego. Mimo, że chłopak wrócił do świadomości to mag nadal w jego oczach dostrzegał ten dziwny żółty blask, który pojawił się w momencie, gdy Adil gorzej się poczuł.

Na pustynnym szlaku (wszyscy)
Gdy słońce przekroczyło zenit cała drużyna zebrała się w wyznaczonym miejscu.
Wszystko było gotowe do wyjazdu, a przynajmniej tak się zdawało. Mury miasta lśniły w słońcu i awanturnicy z pewną nostalgią spoglądali na ten widok. Ich pobyt w Muluk, mieście królów zakończył klęską i przymusową ucieczką. Na szczęście mieli nowy cel i nowych sojuszników. Co prawda była to tylko dwójka uczniów Yata oraz stary astrolog, mistrz Hasim, ale trzeba dostrzegać pozytywne strony życia. Ich celem było obecnie sanktuarium Suhail min Zann, gdzie ponoć ratunek mógł znaleźć Adil, którego duszę dręczyły demony.

Wszyscy wsiedli na wielbłądy i wolno ruszyli w wyznaczonym kierunku. Słońce prażyło mocno i nie forsowano tępa. Aura nie zachęcała bowiem do szybkiej podróży. Teren wokół Muluk był co prawda dość łagodny i żyzny, jak na warunki Zakhary. Nawet jednak tutaj żar bijący od nagrzanych piaszczystych pustkowi był nieznośny. Pojawiające się co jakiś czas świeże powiewy wiatru od strony morza łagodziły panujący upał, ale i tak upał dawał się we znaki. Shamal wybrał szlak, który pozwolił mniej doświadczonym jeźdźcom przyzwyczaić się do monotonnej jazdy w siodle. Wielbłądy wolno i majestatycznie kroczyły jeden za drugim, kołysząc się niczym pustynne statki. Dwójka braci, która została uczniami mistyka podróżowały wraz ze swoim mistrzem i cały czas wypytywały go o różne rzeczy. Mistrz Hasim korzystał z wielbłąda, który był własnością Malika, a Adil siedział za plecami Janosa. Grupa wolno przemierzała kolejne kilometry. Shamal, jako najbardziej doświadczony jechał na przedzie. Prowadził ich niewielką karawanę i wypatrywał potencjalnego niebezpieczeństwa. Pochód zamykał Kumalu, który miał zająć się pilnowaniem, czy aby nikt nie podążą ich śladem.

Mijały kolejne godziny, a ani Aria, ani Janos nie mogli zdecydować się, aby powiedzieć reszcie o tajemniczym posłańcu i liście, jaki otrzymali. Nie po to bowiem opuszczali miasto, aby zaraz do niego wracać. Sprawa zdawała się zamknięta, ale mimo to dręczyła smoka i nie dawała mu spokoju.

Pogrążony w myślach Janos w pierwszej chwili nie zwrócił uwagi na ciche szepty Adila. Dopiero, gdy chłopak zaczął się mocno chwiać w siodle, smok odwrócił i spojrzał na niego.
Adil był rozpalony i nie był to raczej skutek upału, gdyż słońce chowało się już powoli za horyzont. Biednego chłopaka trawiła maligna, co tylko potwierdziły słowa, które usłyszał Janos.
- Zimno mi. Nie krzywdź mnie panie. On i tak przyjdzie, to nie moja wina. On widzi wszystko. Skryty w mrok obserwuje nas cały czas. Jego panowanie nadchodzi i nic go nie powstrzyma.
Haralan naewwe inamab ihear. Haralan untaera ia nawa.
Po tych słowach Adil odchylił się do tyłu i zapewne zleciałby z siodła, gdyby nie pochwycił go smok.

W tym samym momencie jadący na czele Shamal wyczuł dziwną woń. Znał ten zapach i nigdy nie zwiastował on nic dobrego. Swąd spalenizny oraz charakterystyczny fetor przelanej krwi i śmierci. Takie właśnie zapachy przyniósł delikatny powiew wiatru. Bitwa, czy też napad miały zapewne miejsce kilka mil stąd, gdyż swąd był ledwo wyczuwalny. Nie wiadomo jednak było gdzie są ci, którzy dokonali tej rzezi. Nomad bacznie rozejrzał się wokół i wtedy na odległym horyzoncie na tle zachodzącego słońca dostrzegł jakaś postać na wydmie.
Z tego, co widział Shamal był to pojedynczy człowiek i zdawało się, że idzie przed siebie na czworaka.
 
__________________
"Kupię 0,7, to leczenie paliatywne i pójdę spać, bo w końcu sam sobie zbrzydnę" AJKS
Ereb jest offline