Brodacz przez chwilę słuchał kolejnych pytań, najwidoczniej układając sobie wszystko w głowie i odpowiadając po kolei. - Zaczęło się co? Ataki nieumarłych, czy zaprzestanie wydobycia w kopalni? - Odpowiedział pytaniem na pytanie Meriel, po czym odwrócił się do psioniczki. - Najlepiej i jedno, i drugie - zripostowała szybko Meriel w duchu przeklinała swego rozmówcę za udawanie idioty. - i bardziej od dokłanego terminu interesują mnie okoliczności - Chcieć, a móc to dwa różne tematy białowłosa. Formalnie nie możemy opuścić Ferrbeth i tyle. Co do pańskich pytań, panie Lira, to pozwoli pan, że odpowiem krótko i po kolei - zaczął, zatrzymując się w miejscu i wyliczając trubadurowi odpowiedzi. Poszukiwacze dopiero teraz zorientowali się, że większość mieszkańców podąża za nimi, na murach została tylko garstka. - Szczerze mówiąc nie jestem czarodziejem ani kapłanem i nie mam pojęcia. Około dwóch tygodni temu, w kopalni ludzie zaczęli ginąć. Od tak, schodzili na niższe poziomy, a potem zostawała po nich plama krwi, żadnego ciała ani ekwipunku. Mniej więcej w tym samym czasie zaczął się problem z nieumarłymi, część z nich zaczęła wstawać z grobu, również od tak. - Orkowie zaś, orkowie zaatakowali w nocy czego w zasadzie się spodziewaliśmy. Wiedzieliśmy o ich wiosce i wiedzieliśmy też, że Cromwell płaci im sporo za nasz spokój - zaczął mężczyzna, w czasie pogawędki grupa doszła do placu wiejskiego znajdując się na tyle blisko paleniska, by poczuć smród zwłok. - W chwili, gdy zaczęły się te wszystkie kłopoty zakładaliśmy, że istnieje realna szansa na przemarsz umarłych środkiem wioski. Stąd też te wszystkie umocnienia. W każdym razie zapewne was zmartwię, ale nie wyznajemy demonów i nie chodzimy nocami poprzebierani w czarne szaty - mężczyzna sprawiał wrażenie człowieka przypartego do muru, albo kogoś kto świetnie kłamał. - Nie obrażę was chyba stwierdzeniem, że ta sytuacja przerasta zarówno was jak i nas i lepiej wam będzie wrócić do domu z pustymi kieszeniami, ale żywi? - Panie Isherwood, przynajmniej moja skromna osoba czuję się w moralnym obowiązku pomóc tutejszym osadnikom! Nie wspominając już o zwykłej ciekawości czy to wrodzonej czy wynikłej z mej profesji. Do niczego dziwnego, podejrzanego górnicy się nie dokopali? Teraz każdy szczegół się przyda. Proszę też powiedzieć czy wiadomo coś panu na temat archeologów co tutaj przybyli?- Karnax zadał kolejne pytania.
Isherwood spojrzał zdezorientowany na Karnaxa, miejscowi dookoła zastygli w ciszy, każdy spojrzał po sobie, po czym cała gawiedź wybuchła śmiechem. Powszechny rechot zagłuszył ciche parsknięcie dobywające się z ust zaklinaczki. - Hahaha, dobrze gadasz młody, podobasz mi się! - Parsknął brodacz, klepiąc czarodzieja po plecach. - Pomaganie z moralnego obowiązku kiepsko wpływa na żywotność, ale skoro taka twoja wola to mieszaj się w nasze sprawy, ile dusza zapragnie - Kontynuował, wskazując palcem podbudowany kamieniem budynek, ten z drewnianym piętrem. - Chodźcie, napijemy się za nasze wspólne zdrowie. W takim tempie i tak dużo nam go nie zostało, kolejka na nasz koszt! |