Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-02-2015, 11:58   #17
Zombianna
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Artykuł poleciał na właściwą stronę globu nim minął wyznaczony termin. Morneau ziewnęła i odkleiła się od komputera, przecierając piekące jak wszyscy diabli oczy. Ruscy coś knuli, ale po nich niczego innego człowiek nie mógł się spodziewać. Z drugiej strony gdyby to ich misję pokojową zaatakowano, amerykańska ambasada wystosowałaby podobne oświadczenie. Rozsądek podpowiadał, by przyjąć oferowaną pomoc, lecz wiązałoby się to z przyznaniem do słabości, a które mocarstwo z uśmiechem na ustach ogłosi oficjalnie iż potrzebuje pomocy mocarstwa, o zgrozo!, konkurencyjnego? Honor, niezależność, bezpieczeństwo, czy nadmuchane do granic możliwości ego - ciekawe co wygra?
- Ramiz, jesteś wolny wieczorem? - kobieta rzuciła głośno do swojego gospodarza, krzątającego się gdzieś po domu. Wciąż pamiętała o tym, co powiedział gdy wróciła. Miejscowi mieli dziwny kodeks, pokręcony momentami i doprowadzające przeciętnego biała do szewskiej pasji, jednak brużdżenie Mirzie nie zaliczało się ani do rzeczy koniecznych, ani opłacalnych.
Skoro już musiał się z nią szwendać, niech przynajmniej robi to na jej warunkach.
- Jasne, a co potrzeba? - usłyszała gdzieś z okolic kuchni.
- Ambasador ruskich zaproponował jankesom oficjalne spotkanie dziś wieczorem. Ciekawe, czy pojawi się White osobiście, czy znów wyśle tego całego Newporta. Po tym całym lotniskowym rabanie nie powinien wyręczać się płotką, nieważne jak chory by nie był...coś mi tu śmierdzi, no nic. Zobaczymy - westchnęła.
- Tym bardziej jadę z tobą. Co dwie pary oczu...i tak dalej.
Dziennikarka wstała powoli, przeciągając się aż zatrzeszczały stawy. Może i chłopak miał rację? Gdyby był z nią na lotnisku bez problemu ogarnęliby zarówno płonącego Globmaster’a jak i transporter, a tak Constance zmuszona była sięgnąć po telefon i napisać krótkiego smsa do Harringtona z zapytaniem o ewentualny deal. Tak to działało w tym świecie - przysługa za przysługę, a angol był jej coś winien. Co prawda nie liczyła na materiał pierwszej klasy, ale i tak nic nie szkodziło spróbować. Dodała też wzmiankę o ewentualnym wyskoczeniu na piwo jak ”za starych, dobrych czasów”. Z tego co pamiętała, całkiem dobrze się im gadało. Rozmowa z kimś posługującym się językiem angielskim bez jakichkolwiek wschodnich zaśpiewów zawsze stanowiła coś pożądanego, szczególnie na podobnym wypizdowie jak to.
Przynajmniej mają klimatyzację-kobieta zaśmiała się w duchu, przypominając sobie Mogadiszu, wraz z jego upałami, hordą much i nielicznymi wygodami dostępnymi na dobrą sprawę tylko w hotelach-twierdzach dla bogaczy...czyli tam, gdzie Morneau spędziła może pięć procent całego pobytu. Nie od dziś wiadomo było, że najlepszego materiału nie zdobywa się siedząc na czterech literach.
- Co z tą kawą? - spytała wtaczając się do kuchni. Zatrzymała się zdziwiona widząc, że zamiast parującego kubka z czarnym naparem, mężczyzna trzyma rozłożony koc.
- Nie ma więcej kawy dla ciebie, przynajmniej nie teraz. - odpowiedział
- Jak nie teraz, to kiedy? O co ci chodzi?
- O to - ruchem brody pokazał gdzieś po lewo za plecami dziennikarki.
Obróciła głowę we wskazanym kierunku i prychnęła rozbawiona. Z wiszącego nad komodą lustra spoglądało na nią jej własne odbicie: rozczochrane, blade, o przekrwionych, podkrążonych oczach i złośliwym grymasie, który pojawiał się automatycznie na drobnej twarzy, gdy kobieta przekroczyła magiczną barierę między światem żywych, a reanimowanych kofeiną.
- Dobra...łapię aluzję - burknęła ulegle i krzyżując ręce na piersi dała zarzucić sobie na ramiona barwną płachtę.
- Spróbuj się przespać. Obudzę cię za dwie godziny - Ramiz pchnął ją w kierunku pokoju i widząc, że chce coś powiedzieć uniósł dłoń i dodał szybko- albo wcześniej, jeśli będzie trzeba. Trzymam rękę na pulsie, nie martw się. Robimy w tym samym fachu, pamiętasz?
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline