Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-02-2015, 15:12   #18
del martini
 
del martini's Avatar
 
Reputacja: 1 del martini ma z czego być dumnydel martini ma z czego być dumnydel martini ma z czego być dumnydel martini ma z czego być dumnydel martini ma z czego być dumnydel martini ma z czego być dumnydel martini ma z czego być dumnydel martini ma z czego być dumnydel martini ma z czego być dumnydel martini ma z czego być dumnydel martini ma z czego być dumny
Nie ma się co oszukiwać. Swoją decyzją Jeremy zawiódł wiele osób, w tym Niezapominajkę, na której mu zależało. Zdecydowanie kobietą jego życia była Nicole, ale Monicę traktował prawie jak przyjaciela. W każdym razie - co się stało już się nie odstanie. Wyszedł na egoistę i tchórza, ale miał na głowie teraz znacznie ważniejsze sprawy. Siedział naprzeciw rozzłoszczonego Tony’ego.
- Siadaj. Wody? Napij się, przyda ci się.
- Chętnie – skinieniem głowy przytaknął Newport.
- Czemu się oddzieliłeś od reszty? To nie wygląda dobrze... A powinni szczególnie tobie zależeć, na tym byśmy dobrze wypadali. Pracujemy w zespole Jeremy a nie osobno. Nie lubimy indywidualistów. Work team Jeremy, work team. I wizerunek nas i naszego kraju. Nie zapominaj o tym nawet w takiej chwili. Zwłaszcza w takiej chwili.
- Zdaję sobie sprawę, że nie wyszło to najlepiej. Gdyby jednak Szef zobaczył sytuację na zewnątrz... Demonstranci wymachujący kałachami... Mogłoby być niebezpiecznie. Nie chcę tu stawiać siebie jako jakąś ważną osobistość, ale nie ma co ukrywać, że byłem dziś szczególnie narażony. Mielibyśmy niezłego klopsa, gdyby uprowadzono przewodniczącego komisji.
- Chciałbym tylko, żebyś takie sprawy na przyszłość uzgadniał ze mną. W każdym razie mniejsza z tym. Opowiedz mi co tam się stało? Reszta jeszcze tu jedzie. Jest normalnie jak w ewakuacji Sajgonu. Prawie. Co za syf... – Szef wyglądał już nieco spokojniej. Jeremy jednak wyczuł niepokój w jego głosie. Musiało być jeszcze coś na rzeczy, zaraz pewnie okaże się co.
- Nasi chłopcy zostali ostrzelani przy lądowaniu. Pakole rozstawili się na drodze poza lotniskiem. Sytuacja była gorąca, szczęśliwie walka trwała krótko i samolot wylądował bezpiecznie. Oczywiście media nie zapomniały o nas, więc wydałem oświadczenie. Musimy pogadać z Pakistańczykami – powinni zwiększyć liczbę brygad antyterrorystycznych i funkcjonariuszy policyjnych w stolicy. W oficjalnym oświadczeniu musimy podkreślić jak ważna jest walka i z terroryzmem i zaapelować do Pakistańczyków o odcięcie się od takiej działalności i wierność prawowitym władzom. Mieszkańcy Islamabadu są w tej chwili podzieleni i trzeba przekonać tych po naszej stronie o słuszności sprawy. Nie możemy oddać ulic terrorystom! – ostatnie zdanie Jeremy prawie wykrzyknął. Widać było na kilometr, jak jest przejęty, a co bardziej spostrzegawczy mogli dojrzeć w jego oczach pragnienie zemsty.
- Dobra, plan działania uzgodnimy później. A teraz słuchaj bo to nie koniec syfu. Pamiętasz ten zaginiony śmigłowiec z rana? Znalazł się. Tak jakby. Mamy fotki, nie pytaj skąd. Sam zobacz – Jeremy przejrzał pobieżnie zdjęcia. - To nie wszytko. Otóż... Okazuje się, że na pokładzie było... Hmm... Jak to sprecyzować Emil?
- Pewne urzadzenie. Którego nie powinno tam być. Właściwie nie powinno go być w tym kraju. Właściwie w ogóle nie powinno opuścić terenu kontynentalnych Stanów. Właściwie to w ogóle nie powinno istnieć. A właściwie to nie istnieje. A tak w ogóle to jakie było pytanie? - zwróćił się do nich na końcu z bladym uśmiechem Johanson. - Ogólnie ze względu na dobro kraju zostały wysłane myśliwce do zbombardowania wraku. Już tam lecą. Niszczenie wraków by ich aparatura nie dostała się w ręce wroga jest standardową więc to nic dziwnego. Jeśli zdążymy to wybuch zatrze wszelkie ślady. Ale minęło prawie dwanaście godzin. Ktoś ciekawski mógł już się pofatygować do środka i narobić smrodu. Zwłaszcza, że nie wiemy co z załogą. Na razie nikt się nie zgłosił z żądaniem okupu ani nie nawiązali kontaktu z żadną sojusznicza jednostką. Zakładamy więc na tą chwilę, że zginęli podczas katastrofy. Tak to obecnie wygląda.
- Otóż to, dziękuję Emil. - White ponownie przejął pałeczkę. - Tu wkraczasz ty do akcji Jeremy. Będzie baaaardzooo ale to baaardzooo źle, jeśli się wyda, że mieliśmy tego smroda na terenie najważniejszego sojusznika w regionie bez uzgadniana tego z nim. Twoja działka jak sprawę załatwisz. Ale Ameryka nie może być powiązana z takimi brudami. Tak urób opinię publiczna i te dziennikarskie hieny, żeby w najgorszym razie brali to za zwykłą katastrofę zabłąkanego śmigłowca. W górach i na pograniczu to nie taka rzadkość. Jeśli się pojawią jakieś żądania okupu to standardowa procedura na takie okazje. Póki co pozostaje to jako poboczny wątek, tego co się działo na lotnisku. To co, chcesz coś jeszcze spytać czy możemy zacząć pracę nad oświadczeniem w sprawie tych wydarzeń na lotnisku?
- Niedobrze, niedobrze... Nadal nie wiemy czemu rozbił nasz Chinook. Nasi piloci są dobrze wyszkoleni na wszelkie ewentualności. Według mnie to nie mógł być zwykły wypadek. A jeśli to nie był zwykły wypadek, to z pewnością ktoś niepożądany zdążył już odwiedzić naszego choppera... Kurwa mać, bo za mało mamy kłopotów! – Jeremiemu rzadko puszczały nerwy. Przeklinał od święta, głównie w sytuacjach poirytowania. Ale przy ambasadorze zdarzyło mu się to po raz pierwszy. – Dobrze więc – westchnął – zabierzmy się za to oświadczenie.
- Tony, ambasador rosyjski na linii... – przerwał rozmowę Adams.
Jeremy wskazał na siebie, potem na drzwi, dając w ten sposób znać Tony’emu, że zaraz wróci. Postanowił poinformować narzeczoną i kontraktorów, że trochę mu się jeszcze zejdzie. W końcu nie było sensu w czekaniu nie wiadomo jak długo na dyplomatę. Może Nicole będzie chciała wrócić do domu?
Całą trójkę zastał przy krakersach i coli.
- Prawdopodobnie zostanę tutaj jeszcze chwilę. Mamy bardzo dużo spraw do załatwienia. Będę z wami w kontakcie, jakby co – rzekł i zniknął tak szybko, jak się pojawił.
Jezus Maria, pierdylion oświadczeń, rozmów, kłopotów... Dawno nie mieliśmy takiego mętlika. Jeśli chodziło o wydarzenia na lotnisku, Jeremy wiedział, że nie uniknie się rozlewu krwi. Dlatego trzeba zmobilizować jak najwięcej osób po naszej stronie. Trzeba zagrać w taki sposób, żeby Pakistańczycy zrozumieli, jak niebezpieczni są terroryści i uświadomili sobie o tym zagrożeniu. Wtedy na ulice powychodzi więcej kontrmanifestantów i dojdzie do małych zamieszek. To odciągnie uwagę publiczną od wydarzeń z Chinookiem. Prasę zadowoli prawdopodobnie wiadomość, że nastąpiła awaria systemu hydraulicznego, która przy niekorzystnych warunkach pogodowych spowodowała wypadek. Taką damy wstępną diagnozę – pomyślał.
Jeremy nie mógł przepuścić takiej okazji jak spotkanie z Rosjanami. Była to szansa na zaistnienie w świecie dyplomacji. Musieli omówić kwestię ostrzelania samolotu i poprosić o współpracę wywiadów w tym rejonie. Była to kwestia konieczna w obliczu międzynarodowego konfliktu. Najlepiej będzie utrzymać to spotkanie w jak największej tajemnicy. Prasie wystarczy oświadczeń na ten dzień. Teraz trzeba się zabrać za pracę wraz Tonym.
 
__________________
I am not in danger, I AM THE DANGER
-Walter White
del martini jest offline