Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-03-2007, 20:58   #25
Krakov
 
Krakov's Avatar
 
Reputacja: 1 Krakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputację
Kevin przyjął kanister od Mitsu uśmiechając się i rzucając krótkie: Dzięki . Następnie potrząsnął nim, przekonując się, że jest jeszcze wypełniony przynajmniej w jednej trzeciej. Zanim jednak przechylił go by się napić przyglądał mu się przez dłuższą chwilę. Przypomniał mu się dzień, w którym przekonał się po raz pierwszy, że zbiornik nie musi wcale służyć wyłącznie do przenoszenia paliwa.

Miał wtedy niewiele ponad 16 lat. Pewnego dnia Jason wrócił do Detroit po kilkudniowej nieobecności. Zamienił z Kevinem tylko kilka słów, po czym powiedział, że musi jeszcze coś załatwić na mieście i wyszedł. Chłopak pod nieobecność opiekuna kręcił się obok jego samochodu. Zakurzony pickup wyładowany był po brzegi przeróżnymi przedmiotami. Scotta jednak zainteresował jedynie odrapany, szary kanister upchnięty między nimi. Od razu przyszło mu do głowy, że po ostatniej nocnej przejażdżce bak jego Challengera niemal świeci pustkami. Niewiele myśląc postanowił pożyczyć parę litrów aby móc przynajmniej dojechać do warsztatu Johna i wyprosić u niego kolejną porcję paliwa. Oczywiście nie przyszło mu do głowy, że zawartością wcale nie musi być benzyna. Już przechylał kanister by przelać nieco cieczy do zbiornika w Dodge'u gdy nagle pojawił się Jason wydzierając mu go z rąk. Dopiero podczas wieczornej imprezy zrozumiał dlaczego...

Od tamtej pory Scott miał zwyczaj zawsze wąchać zawartość kanistra aby omyłkowo nie wlać do baku bimbru lub nie napić się wysokooktanowej. Tak też zrobił tym razem. Zapach był słodki i bardzo zachęcający. Kevin uniósł zbiornik i pociągnął dwa duże łyki. Trunek był lepszy w smaku i o wiele mocniejszy niż się spodziewał. Na wszelki wypadek postanowił nie sprawdzać jakie skutki mógłby wywołać trzeci łyk. Nie uważał się za osobę o słabej głowie, jednak doświadczenie uczyło, że każda wypita kropla osłabia refleks i koncentrację. A za kierownicą nie można sobie na to pozwalać...

Oddał kanister stojącemu z przodu postawnemu mężczyźnie z wytatuowanym na karku skorpionem. Później spojrzał w kierunku ekranu i usiłował śledzić akcję. Przychodziło mu to jednak z trudem, gdyż co jakiś czas jego wzrok kierował się na otaczających ludzi. Ich różnorodność i oryginalność były tak wielkie, że trudno było się powstrzymać od przyglądania się. W pewnym momencie, zupełnie nieoczekiwanie zagadnął go Henry. Już w pierwszych słowach wspomniał o lataniu, sprawiając, że oczy Kevina zalśniły jakimś dziwnym blaskiem. Opowieść bardzo szybko zaciekawiła go i był bardzo zawiedziony, gdy została tak szybko przerwana. Mimo wszystko nie skarżył się, tylko posłusznie podszedł do sierżanta by wysłuchać wiadomości.

Dowiedziawszy się jaka jest sytuacja pomyślał, że bardzo szybko nadszedł czas "chrztu bojowego". Przyjął to jednak ze spokojem. W końcu przyjeżdżając tutaj wiedział na co się decyduje, a przynajmniej... tak mu się wydawało. Niemniej jednak misja zapowiadała się interesująco. W tej chwili martwił go jedynie brak cięższej broni. Zapewne przydałoby mu się teraz jego M16S z granatnikiem. Jaka szkoda, że wymienił je jakiś czas temu na nową turbinę do Corvetty... Z coraz większą złością wymieniał w myślach kolejne nazwy broni. "Jasna cholera... mogłem chociaż wziąć od chłopaków Kałasza..." - pomyślał. Jednak teraz było za późno na gdybanie.

- Jeśli o mnie chodzi to także interesuje mnie kwestia zaopatrzenia i odprawy. Poza tym nie mam pytań.

Oczekując na odpowiedź Nathaniela rozmyślał jeszcze przez chwilę na temat dowódcy. W zasadzie nikt nigdy nie wydawał mu rozkazów. Co dopiero kobieta. "No cóż, w końcu nie jedziemy na piknik. Sprawa jest poważna, więc nie ma podstaw wątpić, że dowództwo zostało powierzone nieodpowiedniej osobie."
 
__________________
Gdzieś tam, za rzeką, jest łatwiej niż tu. Lecz wolę ten kamień, bo mój.
Ćwierćkrwi Szatan na forumowej emeryturze.
Krakov jest offline