Stojący na uboczu Max w milczeniu, acz z pewnym zaskoczeniem, wsłuchiwał się w słowa Philippa. Jak sięgał pamięcią, a latek Max za sobą miał już trochę, sołtys sprzeciwiał się jakimkolwiek kontaktom z czymś, co nazywał światem zewnętrznym.
Ile było prawdy w twierdzeniu, że wioska, bez pomocy z zewnątrz, zmarnieje, tego Max nie wiedział, ale sam pomysł, by wyruszyć w ów niebezpieczny świat, z którego nikt jeszcze nie wrócił, był - nie wiedzieć czemu - dziwnie pociągający.
Jeszcze się zastanawiał nad swym ewentualnym uczestnictwem w proponowanej przez sołtysa wyprawie, gdzy zebranie zostało przerwane przez niespodziewanych i na dodatek niemile widzianych gości.
Wilki w środku osady? To już w lesie musiało się robić gorzej, niż sądził do tej pory... W dużych kłopotach by się znalazł, gdyby to stadko dopadło go na ścieżce prowadzącej z jego chaty do wioski...
Max błyskawicznie ściągnął łuk, z którym się nigdy nie rozstawał, po czym strzelił do najbliższego wilka.
Strzał był nieco zbyt pospiesznie oddany... Strzała zdarła co prawda z wilczego łba kawał skóry i powaliła szarego drapieżnika na ziemię, należało się jednak spodziewać, że wilk zaraz zerwie się z ziemi - jeszcze bardziej zły, niż poprzednio.
________________________
Strzał: k100=70 (trafiony - głowa)
Obrażenia: k10+3=2+3=5