Wątek: Narrenturm
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-02-2015, 03:55   #3
VIX
 
Reputacja: 1 VIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumny
Helvgrim rozpalał ognisko a nie było to łatwe jeśli wziąć pod uwagę fakt że robił to przy użyciu mokrego i zbutwiałego drewna. Opał którego używał leżał wszędzie wokół i choć nadawał się tylko do tego by go połamać o kant dupy to i tak Helvgrim postanowił spróbować go użyć… o tak, Helvgrim był kawałem upartego skurwysyna, takim znali go przecież wszyscy w jego rodzimej twierdzy. To były jednak zamierzchłe czasy i nie warto było ich chyba na ten czas rozpamiętywać. Helv pociągnął nosem, zebrał flegmę pod sercem i splunął siarczyście wprost niedoszłe palenisko. Fakt, był uparty ale wiedział też kiedy dać sobie spokój.

- Wilku! Jebać to! Ruszamy dalej, w tej przeklętej ruderze niczego nie ma. - Sverrisson w złości kopnął w stosik wilgotnego drewna mówiąc do penetrującego zgliszcza Wolfgrimma. Na tę spaloną karczmę trafili pół klepsydry temu i licząc na choć byle jaki łup zatrzymali się, zjedli coś i rozejrzeli po okolicy… ale nic, dupa zbita, stracony czas. Helvgrim zatknął topory w olstra i przerzucił tobołek przez plecy, podrapał się po swej długiej brodzie zaplecionej w warkocze i wyszedł z pogorzeliska mocarnie wkurzony, zresztą jak zawsze. Gdy doszedł na wysokość muru lub raczej tego co po nim zostało, zatrzymał się i odwrócił.

- Wolfgrimm brachu! Rzuć że to, tu nic nie ma. Mówię si, łajdaki już ograbili to miejsce, bezbożnicy i złodzieje przeklęci, byle na nich księżyce oba klątwy ciskali, niechaj dzieci im się rodzą kulawe a łona ich żon niechaj będą pastwiskami dla najzacieklejszych wesz. - Helvgrim przeklinał paskudnie a przecież sam zamiarował by owe miejsce ograbić jeśli tylko byłoby z czego. Gdy tylko Wolfgrimm zjawił się w zasięgu wzroku, Helv uśmiechnął się lekko nadając żartobliwego wydźwięku swym wcześniej wypowiedzianym słowom. Zazwyczaj Sverrisson nie nie mówił wiele ni nie śmiał się z byle czego ale towarzystwo innego khazada oraz fakt iż Wilk był dobrym druhem oraz siostrzeńcem starego znajomego Helva bardzo wiele zmieniał. Już od początku podróży, od samego Klepzig, Helvgrim nawiązał dobry kontakt z kuzynem, choć Wolfgrimm lubił pogadać se różnych sprawach co nie było w zwyczaju Helva to jednak przy obcych był należycie powściągliwy i to w nim jasnowłosy azkarhańczyk lubił najbardziej.

Jakiś czas później, gdy obaj znów byli na trakcie a spalona gospoda zamieniła się tylko w mgliste wspomnienie, w oddali, na dobrze ubitej drodze pojawiło się kilka postaci, po chwili było ich już kilkanaście a z każdą następną chwilą owa grupa się powiększała, wydawało się nawet że w przydrożnych zaroślach także są jakieś osoby… to było cholernie dziwne. Sverrisson skrzywił się i sięgnął po swe topory.

- Co o tym myślisz Wolf? - Zapytał syn Svera wciąż patrząc na zbliżającą się tłuszczę. Z każdą chwilą krasnolud co raz to bardziej się denerwował a jego mięśnie napinały, nogi podświadomie przyjęły stancję do powstrzymania a oddechy stały się płytsze. Musiało minąć jeszcze kilka napiętych jak baranie jaj chwil nim Helv ogarnął iż ku nim biegną kobiety oraz dzieci, a gdzieś między nimi jeden czy dwóch rannych mężczyzn.

- Co to ma być u licha?! Co ci ludzie wyprawiają?! - Wtedy też rzeczywistość przypieprzyła Helvowi w ryj niczym khazadzki czołg parowy. - Wolgrimm kurwa! Oni uciekają! Ktoś ich pędzi jak bydło! - Ostatnie słowa Sverrisson wręcz wykrzyczał. Z zasady w dupie miał problemy innych, szczególnie jeśli chodziło właśnie o ludzi… no ale te dzieci, te cholerne niczego nikomu niewinne dzieci i ich sprzedajne ludzkie samice które z jakichś niewyjaśnionych względów uzurpowały sobie miano matek.

- Niechaj Ulfernarskie demony spalą ten cholerny kraj. Tędy! - Ostatnie słowo wykrzyczał w stronę nadbiegającej gawiedzi. - Na końcu drogi jest stara karczma! Schrońcie się tam! - Darł ryj wniebogłosy Sverrisson swym łamanym i nieumiejętnym reikspielem. - Hej ty! Tak ty! Tchórze, zatrzymajcie się i chrońcie swe kobiety! - Ryknął paskudnie w stronę uciekających mężczyzn, samemu w tym czasie starając się dostrzec cóż tak goni ową tłuszczę. Krok za krokiem wycofywał się, chroniąc dupę własną i Wolfgrimma, ale Helv wiedział że jeśli w tę stronę zbliża się jakieś niebezpieczeństwo to i krasnoludów ono nie ominie, najlepiej zatem było zadbać o życie tych przeklętych imperialnych ludzi, to mogło być kluczowe by dane było khazadom zobaczyć kolejny wschód słońca.

- Wolfgrimm! Co by to kurwa nie było to stawimy temu czoła w tej zasranej gospodzie. Zgoda? - Zapytał towarzysza broni na koniec Helv i skrzesał iskry zderzając ze sobą ostrza swych toporów.
 
VIX jest offline