Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-03-2007, 22:20   #33
Solfelin
 
Solfelin's Avatar
 
Reputacja: 1 Solfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumny
Przygoda się zaczyna, gdy zaczyna się cisza.

Wernachien

Zaczęła czekać. Deszcz ciągle dał znać o swojej obecności, toteż ścierała go za każdym razem, gdy zebrało się go za dużo na przedniej szybie. Obserwowała miejsce z samochodu.

Minęło około 10 minut. Krople nadal spływały po szybach, pukały po dachu.

Poczęła się czuć sennie. Po chwili jednak odzyskała świadomość. Działo się nic.

Odczekała kolejne 10 minut i jeszcze następne. Nic. Nic!

Poczuła się trochę oszukana. Zdenerwowała się, ale zamiast odjechać, wyszła w nieco kiepskim nastroju na deszcz. Podeszła te 70 metrów, bez głębszego pomyślenia, co robi.

O tym, co zrobiła, dowiedziała się za chwilę.

Ten impuls, który ją tutaj przyprowadził, wydawał się pochodzić skądś indziej.
Nagle dostrzegła grupę czarnych postaci nadchodzących z ulicy z lewego boku.

Sparaliżowało ją to. Stała na skrzyżowaniu, szli po drodze, dość szyderczo śmiejąc się, lecz przez pogodę, było ich nijak słychać. Miasto było uśpione w okolicznych domach wszystkie światła były zgaszone, a mieszkańcy najpewniej spali spokojnie w swoich łóżkach.


Rzucają się na wszystkich, jak bestie, podczas, gdy są tylko ludźmi.
Szkoda, że zazwyczaj w swych wybrykach trafiają na tych, którzy są kimś innymi niż ludźmi.


Tammo

Rzucił się wprzód, próbując wykonać swój plan. W porę jednak zorientował się, że coś jest nie tak, coś jest inaczej, niż powinno być.

Plan był dobry, nawet lepszy, a szczerze - najlepszy, jaki można było wykonać.

Lecz lecąc uświadomił sobie prawdę - popełnił błąd. Postać znikła.

Chwilę później dobiła się do jego świadomości, że to była tylko gafa.
Usłyszał głos.

- Spójrz przez okno. Szykuje się przedstawienie, a Ty zaś wydurniasz się - usłyszał serdeczny śmiech kogoś za swoimi plecami.

Obrócił się i wstał z pozycji leżącej. Nieznajomy siedział teraz na krześle koło okien, spoglądając za nie. Zapewne był to bardzo ciekawy widok, bo zupełnie ignorował obecność Janusza.


Czasami musimy działać, czasami obserwować. Czasami musimy mówić „czasami”, a zawsze unikać „nigdy” i nigdy trafiać na „zawsze”.
Czas upływa, a cierpliwość pozostaje.
Brak cierpliwości to tylko chwilowy moment słabości.


Szusaku

Widział ją doskonale. Było mu trochę bardziej sucho i ciepło, niż wcześniej. W pewnym momencie ona powiedziała:
- Podaj mi rękę. - wyciągając swoją ku niemu, spoglądając gdzie indziej.

Był kompletnie zaskoczony. Różne uczucia się w nim zmieszały i zapewne długo by jeszcze stał w strachu, próbując uniknąć czegokolwiek takiego. W jego głowie jednak odezwał się znajomy mu głos.

- Daj jej rękę - powiedziała to ONA, szachistka.

Ten skapitulował i podał posłusznie rękę. Zawstydził się przy tym. Ona kompletnie patrzyła w inną stronę. Poczuł przez chwilę ciepło, a zaraz potem, gdy obserwował otoczenie, trochę ze zdenerwowania, nagłą zmianę.

Deszcz, który padał wcześniej miarowo, gdy patrzył na wszystko wokół, nagle teraz padł inaczej. Stukot kropel miał jakiś zgrzyt, a jego ubranie było jakby bardziej suche.

Poczuł opuszczające go ciepło. Ona wzięła swoją rękę, więc ją wypuścił.

- Jesteśmy, pół godziny po północy. - usłyszał cichy, poważny, może bardziej przyjacielski niż uwodzicielski, głos.
 
Solfelin jest offline