Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27-03-2007, 10:59   #31
 
Szusaku's Avatar
 
Reputacja: 1 Szusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwu
Adam, po 20.00

Znowu jego umysl robil mu jakies sztuczki. A moze lepiej, one robily sztuczki z jego umyslem. Poszedl za kobieta tak jak kazala w jego glowie szachistka. Chcial cos powiedziec, zapytac, ale znowu go sparalizowalo. Tym razem znane dobrze uczucie. Strach przed nia. Nie dlatego ze potrafila zniknac przed jego wzrokiem, nie dlatego ze znala szachistke, nie dlatego ze byla arogancka. Byla kobieta, to go przerazalo. Bezwolnie szedl za nia, jego oczy spuszczone w dol. Wolalby zeby ona tu byla, ja juz choc troche znal. Byloby mu odrobine latwiej, ale najwyrazniej nie chodzilo o latwiej.

Kiedy wreszcie schronili sie pod dachem stanal w pewnej odleglosci od swojej towarzyszki i staral sie wogole na nia nie patrzyc. Jednak niemal bezwiednie, katem oka, przygladal sie. Wreszce uslyszal ponownie ze niczego sie nie dowie. Ogien gniewu zaplonal w nim. Znowu ta sama spiewka. Mial ochote krzyknac - zamiknij sie! Co ty o mnie wogole wiesz? Tylko paralizujaca niesmialosc sprawila, ze nie wyartykulowal tych mysli. Pograzyl sie w posepnym milczeniu i w rownie posepnych rozmyslaniach.

Po chwili jednak zdal sobie sprawe, ze ona z pewnoscia wie o nim wiecej, niz on o niej. Zdal sobie sprawe ze slowa - niczego sie nie dowiesz - staly sie w jakis sposob haslem. Usmiechnal sie na ta glupia mysl. Powinien pomyslec o jakims dobrym odzewie. Jego dobry humor pewnie by trwal, gdyby nie powracajace kleszcze swiadomosci - ona jest obok. Powracajaca wiedza, ze jest uczestnikiem czegos o czym nie ma pojecia, doczego nie jest przygotowany.

Strach, zmieszanie, napiete wyczekiwanie, swiadomosc ze nadchodzi nieznane. Te uczucia wypelnialy go kiedy w mileczniu stal z nia, oczekujac na to co i ona.
 
Szusaku jest offline  
Stary 28-03-2007, 10:55   #32
 
Tammo's Avatar
 
Reputacja: 1 Tammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputację
Angry Janusz, szary pokój bliżej nie wiadomo gdzie

Zapędzona do rogu mysz potrafi czasem zaatakować kota.

Fakt, że ktoś sobie wygodnie siedział rozparty i obserwował go, emanując takim samozadowoleniem doprowadził chłopaka do białej gorączki. Niewiele myśląc, chłopak zacisnął palce na sznurze, który niedawno opasywał jego nadgarstki, by znienacka rzucić się do przodu. Silne wybicie się obunóż wyniosło go w powietrze; ręce powędrowały do góry, ze sznurem w dłoniach. W kulminacyjnym momencie skoku, Janusz strzelił sznurem niczym biczem.

Chłopak miał prosty plan. Uderzenie miało poderwać gardę tamtego do góry, gdy skok miał zanieść Janusza na skraj kanapy. Wtedy pozostawało jedynie porwać gostka za klapy marynarki i rzucić na ziemię.

Nieskomplikowany plan, zaimprowizowany w gniewie, zrodzony z impulsu na skutek dotknięcia rzemienia, jakim niedawno skrępowane były nadgarstki chłopaka.
 
__________________
Zamiast PW poślij proszę maila. Stare sesje:
Dwanaście Masek - kampania w świecie Legendy Pięciu Kręgów, realia 1 edycji
Shiro Tengu
Kosaten Shiro
Tammo jest offline  
Stary 28-03-2007, 22:20   #33
 
Solfelin's Avatar
 
Reputacja: 1 Solfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumny
Przygoda się zaczyna, gdy zaczyna się cisza.

Wernachien

Zaczęła czekać. Deszcz ciągle dał znać o swojej obecności, toteż ścierała go za każdym razem, gdy zebrało się go za dużo na przedniej szybie. Obserwowała miejsce z samochodu.

Minęło około 10 minut. Krople nadal spływały po szybach, pukały po dachu.

Poczęła się czuć sennie. Po chwili jednak odzyskała świadomość. Działo się nic.

Odczekała kolejne 10 minut i jeszcze następne. Nic. Nic!

Poczuła się trochę oszukana. Zdenerwowała się, ale zamiast odjechać, wyszła w nieco kiepskim nastroju na deszcz. Podeszła te 70 metrów, bez głębszego pomyślenia, co robi.

O tym, co zrobiła, dowiedziała się za chwilę.

Ten impuls, który ją tutaj przyprowadził, wydawał się pochodzić skądś indziej.
Nagle dostrzegła grupę czarnych postaci nadchodzących z ulicy z lewego boku.

Sparaliżowało ją to. Stała na skrzyżowaniu, szli po drodze, dość szyderczo śmiejąc się, lecz przez pogodę, było ich nijak słychać. Miasto było uśpione w okolicznych domach wszystkie światła były zgaszone, a mieszkańcy najpewniej spali spokojnie w swoich łóżkach.


Rzucają się na wszystkich, jak bestie, podczas, gdy są tylko ludźmi.
Szkoda, że zazwyczaj w swych wybrykach trafiają na tych, którzy są kimś innymi niż ludźmi.


Tammo

Rzucił się wprzód, próbując wykonać swój plan. W porę jednak zorientował się, że coś jest nie tak, coś jest inaczej, niż powinno być.

Plan był dobry, nawet lepszy, a szczerze - najlepszy, jaki można było wykonać.

Lecz lecąc uświadomił sobie prawdę - popełnił błąd. Postać znikła.

Chwilę później dobiła się do jego świadomości, że to była tylko gafa.
Usłyszał głos.

- Spójrz przez okno. Szykuje się przedstawienie, a Ty zaś wydurniasz się - usłyszał serdeczny śmiech kogoś za swoimi plecami.

Obrócił się i wstał z pozycji leżącej. Nieznajomy siedział teraz na krześle koło okien, spoglądając za nie. Zapewne był to bardzo ciekawy widok, bo zupełnie ignorował obecność Janusza.


Czasami musimy działać, czasami obserwować. Czasami musimy mówić „czasami”, a zawsze unikać „nigdy” i nigdy trafiać na „zawsze”.
Czas upływa, a cierpliwość pozostaje.
Brak cierpliwości to tylko chwilowy moment słabości.


Szusaku

Widział ją doskonale. Było mu trochę bardziej sucho i ciepło, niż wcześniej. W pewnym momencie ona powiedziała:
- Podaj mi rękę. - wyciągając swoją ku niemu, spoglądając gdzie indziej.

Był kompletnie zaskoczony. Różne uczucia się w nim zmieszały i zapewne długo by jeszcze stał w strachu, próbując uniknąć czegokolwiek takiego. W jego głowie jednak odezwał się znajomy mu głos.

- Daj jej rękę - powiedziała to ONA, szachistka.

Ten skapitulował i podał posłusznie rękę. Zawstydził się przy tym. Ona kompletnie patrzyła w inną stronę. Poczuł przez chwilę ciepło, a zaraz potem, gdy obserwował otoczenie, trochę ze zdenerwowania, nagłą zmianę.

Deszcz, który padał wcześniej miarowo, gdy patrzył na wszystko wokół, nagle teraz padł inaczej. Stukot kropel miał jakiś zgrzyt, a jego ubranie było jakby bardziej suche.

Poczuł opuszczające go ciepło. Ona wzięła swoją rękę, więc ją wypuścił.

- Jesteśmy, pół godziny po północy. - usłyszał cichy, poważny, może bardziej przyjacielski niż uwodzicielski, głos.
 
Solfelin jest offline  
Stary 29-03-2007, 00:05   #34
 
Tammo's Avatar
 
Reputacja: 1 Tammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputację
Post Janusz, sen

To mi się śni. Nie inaczej.

Ludzie nie mieli aur, nie znikali, nie teleportowali się. To musiał być sen. Chyba.

Zaskoczony rozwojem wydarzeń chłopak nieufnie objął spojrzeniem G-Mana. Nawet nie wiedział kiedy nadał mu tę ksywę. G-Man: Government Man. Anonimowy, jak jego oryginał, tajemniczy, jak jego oryginał i snujący swoje plany, realizujący swoje gry. Janusz szczerze nie znosił G-Mana oryginału, nadanie zatem obcemu takiej ksywy dobitnie ulżyło chłopakowi. A może to świadomość, że to sen?

Tak czy inaczej, z własnej woli podszedł do okna. Patrząc na postać z bliższej odległości, spróbował wreszcie rozróżnić jakieś rysy twarzy.
 
__________________
Zamiast PW poślij proszę maila. Stare sesje:
Dwanaście Masek - kampania w świecie Legendy Pięciu Kręgów, realia 1 edycji
Shiro Tengu
Kosaten Shiro
Tammo jest offline  
Stary 29-03-2007, 10:11   #35
 
Wernachien's Avatar
 
Reputacja: 1 Wernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodze
Joanna, 22:20-22:55

Nie do końca wiedziała co robić.Widziała, że sama jedna nie da rady grupie, gdyby przez przypadek strzeliło im coś głupiego do głowy. Sięgnęła do wąskiej kieszeni bojówek po znajomą błyskotkę.



Joanna trzymała w kastet specjalnie dopasowany do jej drobnych dłoni. Przysłużył jej się już kilka razy. Jednym uderzeniem mogła poradzić sobie z byle chłystkiem. Nawet przy chaotycznym ciosie drobne, zaostrzone kolce powodowały wgniecenia kości i uszkodzenia skóry. Leżał pewnie w dłoni, nie powodował otarć czy odcisków. A może to bardziej kwestia tego, że nigdy nie walczyła przy jego użyciu więcej jak 10 minut?

Nie pomyślała o wycofaniu się, o powrocie do samochodu i zwyczajnym odjechaniu, przeczekać chwilę niebezpieczeństwa. Cofnęła się trochę by mieć dogodniejsza pozycję do ewentualnego uszkadzania kości. Deszcz dudnił o ziemię, o budynki, o samochody, a Joanna stała oparta o maskę jakiegoś starego Volvo, czekając na to co się stanie.

Spojrzała na zegarek, do 23:00 brakowało jeszcze kilku minut...

"Spokojnie Jo, robiłaś to już kilka razy"
 

Ostatnio edytowane przez Wernachien : 29-03-2007 o 10:13.
Wernachien jest offline  
Stary 29-03-2007, 13:15   #36
 
Szusaku's Avatar
 
Reputacja: 1 Szusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwu
Adam, po polnocy

Jeszcze czul cieplo jej dloni, wciaz niemal odczuwal jej dotyk. Byl tego tak nieporadnie swiadomy, trzymal ja za reke! Speszyl sie zupelnie kiedy ona wreszcie wziela swoja dlon z jego. Jednak chwilowo speszenie musialo ustapic miejsca niesamowitemu odkryciu. Podczas tego krotkiego, jak mu sie wydawalo, dotkniecia minelo duzo czasu! Co sie dzialo w tym czasie? Porostu tu stal? To znowu wystawilo jego umysl na probe.

- Pozbieraj sie Adam - powiedzial do siebie w myslach. Musial to podac anazlizie. Pomimo ze nadal mial tak malo danych. Musial. Inaczej zacznie tutaj wariowac. Co wie na temat tego co sie dzieje? Przypuszczal, ze na spotkaniu pojawi sie szachistka. Tak sie nie stalo. Przynajmniej czesciowo wyjasnilo sie dlaczego, a przynajmniej tak mu sie zdawalo. Nie mogl to byc brak czasu, caly czas przeciez pojawiala sie w jego myslach. Blondynka pojawila sie pewnie z powodu dotyku reki i tego co sie stalo przed chwila. Bo byc moze talentem szachistki byla telepatia, a tej, tutaj, dotyk reki ktory wywolywal uplyw czasu albo przynajmniej chwilowa tego nieswiadomosc. Oczywiscie byl prawie pewien ze ten dotyk sprawil takze cos wiecej. Gdyby chodzilo tylko o uplyw czasu, porostu kazaliby mu pojawic sie na skrzyzowaniu o polnocy. Bylo w tym cos wiecej. Jednak brak danych sprawil, ze tutaj musial skonczyc swoje domysly.

Drugie istotne pytanie brzmialo: dlaczego on? To bylo pytanie, ktore najbardziej chcial zadac komus. Ale wiedzial ze nie moze, szachistka wyraznie powiedziala to na ich spotkaniu. Dlatego musial probowac, chociaz czesciowo, samemu odpowiedziec na to pytanie. Nie sadzil zeby go wybrali z powodu jego pracy na uczelni, tam pracuje tak wielu ludzi. Nie wierzyl w takie zbiegi okolicznosci. Zreszta wogole nie za bardzo wierzyl w zbiegi okolicznosci. Dla niego byly one porostu reakcjami na jakies nieznane akcje. Bardziej prawdopodobne ze zostal wybrany ze wzgledu na swoja znajomosc drugiego dna. Znajomosc mroku. Takich ludzi bylo przeciez tak niewielu. Nie do konca jeszcze odpowiadalo to na jego pytanie, ale na razie musi wystarczyc.

Jego ciag mysli zostal znowu przerwany swiadomoscia jej obecnosci. Zbliza sie jakas istotna chwila. Jestesmy - powiedziala. W tym momencie czasu, dla ktorego Adam zostal wybrany. Mial byc pionem w tej grze. Ale jak na piona dostal mocna obstawe. Czuwaly nad nim te dwie kobiety. I choc nie wiedzial, czy czuwaly nad jego bezpieczenstwem, czy nad tym aby zostal wymieniony na cenna figure ... to jednak dawalo mu to pewne poczucie spokoju.
- Jestesmy ... - powtorzyl cicho za nia. Oczekiwanie zblizalo sie do konca. Adam rozgladal sie z obawa i z narastajaca ciekawoscia. Chcial sie jakos przygotowac, tylko jak sie przygotowac na nieznane? Mial nadzieje ze koniec oczekiwania nie bedzie jego koncem.
 
Szusaku jest offline  
Stary 29-03-2007, 19:23   #37
 
Solfelin's Avatar
 
Reputacja: 1 Solfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumny
Gdy sprawdzone metody zawodzą, pora wynaleźć nowe.

Wernachien

Spojrzała jeszcze raz na zegarek, a ten pokazywał 0:30. Zamurowało ją. 0:30?

Gdzieś w przestrzeni, może w samochodzie, zgubiła wiele minut czasu.
Rozejrzała się. Czarne postacie zbliżały się.

Widziała ich teraz, jak na dłoni. Zdziwił ją ten widok. Na przedzie szła czarna postać z czarnym płaszczem, z nałożonym kapturem. Na płaszczu były wymalowane dziwne znaki. Dałaby przysiąc, że kabalistyczne - lub satanistyczne.

Dwie następne osoby, za nim, to pewien gość w białym płaszczu, z czarnymi, długimi, kruczymi włosami, zwisającymi w nieładzie z boków jego głowy. Ma dziwny styl chodzenia, trochę tak, jakby był pijany. Dostrzegła z daleka, że ma iskierki szaleństwa w swoich oczach. Druga osoba to kobieta w wieku 30 lat, brunetka, ubrana tak jak pozostali, w czarny płaszcz. To, co odróżnia ją od „szaleńca”, który miał białe rękawiczki oraz od „zakapturzonego”, który miał szerokie rękawy, to posiadanie lateksowych rękawic. Wyglądała okropnie i strasznie. Jej rysy twarzy były poprzecinane niekiedy bruzdami i ciętymi ranami.

Dwóch następnych, to również kobieta za pierwszą kobietą, w przeciwieństwie do niej, miała naprawdę długie, aż do pasa włosy i trzymała coś w prawej dłoni. Po chwili, gdy podeszli, zobaczyła, że posiada w niej wysuwane ostrze.

Po drugiej stronie znajdował się człowiek w schludnym garniturze. Wyglądał pociągająco i dostojnie, z tyłu zwisała mu czarna, wysublimowana pelerynka. Jednak cały z twarzy był niesamowicie, trupio blady, zresztą, tak jak pozostali - oprócz „zakapturzonego”, który miał twarz i ręce okryte.

„Jestem bez szans”, pomyślała.

Uczuła w sobie wilgoć deszczu, zmęczenie spowodowane przez czekanie. Uczucia ją zawiodły, stały się pułapką.

Została złapana w kleszcze. I co najważniejsze, dała się wrobić w „przynętę”, cokolwiek to znaczyło. Poczuła się okropnie.

Nagle sobie uświadomiła pewną rzecz.

„Przynęta”... „PRZYNĘTA!”

Wyszła im naprzeciw, stojąc na środku drogi, tak jak one - i oni szli. Trochę zostali skonsternowani, ponieważ wcześniej do końca byli bardzo mało świadomi jej obecności. Przeklęła w duchu, mogła zostać tam, gdzie była, mogliby przejść bez zauważenia jej.

Z pewnością to były wampiry, kalkulowała.

Ale zawsze spotykała dość „normalnych” wampirów. Ci byli bardzo dziwni. Pierwszy - to mag? A reszta? Była bardzo nadzwyczajna. Zaczęła się ich obawiać. „A co jeśli...”

- Stójcie.

Usłyszała mocny, kobiecy głos za sobą, który ją zmroził, ale zarazem dodał otuchy. Obróciła się lekko, by zobaczyć, kto to był.

Za nią stało 3 osoby, każda ubrana jasno, dość normalnie. Jedna kobieta na przedzie, czarnowłosa, drugi po jej lewej stronie to gość ubrany w kredowo biały garnitur, a po prawej... „Federalny”.


Naszych sprzymierzeńców poznaje się po tym, że jedynie obserwują nasze poczynania.

Tammo

Podszedł do okna, w międzyczasie próbując rozróżnić jego rysy twarzy. Były dość normalne, wydawało mu się, że ma do czynienia z normalnym człowiekiem.

Jedyne, co rzucało się w oczy, to kolor jego cery. Był dokładnie taki sam, jak cień i światło, które zostało rzucane na niego. Teraz, w półcieniu, jego ubranie przyjęło kolor tego pół-cienia.

Tak samo jego twarz.

To było zaskakujące zjawisko. Stawał się jak kameleon.

Spojrzał wreszcie przez szybę okna. Na ulicy zobaczył około 9 osób, jak wstępnie policzył. Tak, 5 z jednej strony, 3 z drugiej oraz jedną pomiędzy nimi.


Czas zaczyna gonić, gdy przestajemy pozwalać mu iść.

Szusaku

- Chodź - odezwała się w jednej chwili. Jednak ledwo wyszli, przechodząc koło stojących w poprzek samochodów, usłyszał warkot i nadjechał jakiś motor, a na niej kierowczyni, z długimi, czarnymi włosami.

- PADNIJ! - usłyszał głos kobiecy, blondynki koło niego, a zaraz potem poczuł mocne pchnięcie, które spowodowało jego upadek. Dosłyszał pękanie szkła i jego uderzenie o powierzchnie, takie jak beton i inne.

Zaraz potem kolejny warkot, powoli oddalający się.

Zaczęli wstawać, a on zaraz pojął, co się stało. W dwóch okolicznych samochodach i niektórych dalszych, zostały wybity szyby. Zaraz zrozumiał, że zrobiło to coś innego, niż ręka ludzka. To był automat - broń potrafiąca wypluwać wiele naboi naraz. Z tłumikiem - dodał w myślach.

- Teraz idźmy, ale szybko - usłyszał ją po raz kolejny. Zaczął jej wierzyć. Poszli spokojnie w górę ulicy, do skrzyżowania, po czym skręcili w jedną z dróg.

Pojawili się na niej, podchodząc bliżej.
Zobaczył przed sobą 9 osób - 5 daleko, na drugim końcu, kilkanaście metrów od samotnie stojącej kobiety, później 3 osoby bliżej jego i blondynki - dwóch mężczyzn po bokach i jednej na przedzie, w środku.

Dostrzegł w niej od razu, bez widzenia jej twarzy i przodu, że to ona - „Szachistka”.
 
Solfelin jest offline  
Stary 29-03-2007, 20:36   #38
 
Wernachien's Avatar
 
Reputacja: 1 Wernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodze
Joanna

Joanna stała jak wryta na skrzyżowaniu. Po prawej stronie miała grupkę wampirów, po lewej trójkę ludzi, którzy raczej wampirów nie lubili. Jedno było pewne, stanie tam, pomiędzy nimi mogło się skończyć dramatycznym, choć mało chwalebnym zejściem z tego świata.

Wolnym ruchem wymieniła kastet na sig sauera i ruszyła w stronę pierwszego budynku - 'nikt cię nie zaskoczy kiedy staniesz plecami do ściany'. Stara dobra zasada, jakiś zespół chyba nawet wykorzystał to w piosence.

Szybkim mentalnym kopniakiem przywróciła się do jasności myślenia "Jo, nie myśl o głupotach, jesteś tu i teraz. I jesteś zadana na siebie" Ta trzeźwa myśl była efektem wspomnienia z komisariatu. Federalny był tu, ale z pewnością nie miał zamiaru się o nią troszczyć.

Czuła się jak chodząca groteska. Wolałaby być wystawiona do wiatru, wkurzona maksymalnie, byleby tylko nie musieć teraz być tutaj. On, Federalny, cały zmoknięty w tym swoim pieprzonym garniturku obok kruczowłosej laseczki, pewnej i zmysłowej. I w tym wszystkim ja - najgłupsza na świecie, ciekawska, podstarzała pannica z gnatem w ręku i nożem w bucie. Czuła własną śmieszność, która z każdym niespokojnym uderzeniem serca stawała się jeszcze bardziej upokarzająca.
 
Wernachien jest offline  
Stary 29-03-2007, 23:56   #39
 
Szusaku's Avatar
 
Reputacja: 1 Szusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwu
Adam pol godziny po polnocy

Ktos do niego strzelal! Gorzej, ktos wiedzial gdzie beda on i blondynka, chcial sprobowac wyeliminowac ich wczesniej.
-Wyeliminowac z czego? - przemknelo mu przez glowe. Gdyby nie jego blondynka, juz pewnie zginalby od kul, sparalizowany niemozliwoscia zdarzen jakich wlasnie doswiadczal. A wszystko dopiero sie zaczyna.

Jednak nie mial czasu na myslenie, najwyrazniej czas myslenia minal. Ta ulica na jakiej sie znalezli to ulica dzialania! Akcji! Z tym ze on nie jest przygotowany do zadnej akcji, czul sie jak bohater filmu, ktory na strzelanine przyniosl noz. Z tym ze on nawet nie mial noza. Nawet nie wiedzial czy to strzelanina. Aczkolwiek postawy ludzi z dalsza, widok kobiety wyciagajacej pistolet i cofajacej sie pod sciane oraz wreszcie wyglad szachistki, jej znajomych nie pozostawialy zludzen. Cos sie zdarzy za chwile i bynajmniej nie bedzie to towarzyska pogawedka.

Przez jego glowe przelatywaly mysli jedna za druga. Madrosci z filmow klasy "B" i ksiag do taktyki starozytnej. Jednak jedyne co brzmialo jako tako sensownie, to:
- Nie daj poznac po sobie, ze sie boisz bo juz nie zyjesz - Nie wiedzial czy faktycznie, az tak grozna jest ta sytuacja, ale fakt, iz ktos przed momentem strzelal do niego z tlumionego automatu, sugerowal ze szanse na zginiecie dzisiaj sa nie zerowe. A on musial zyc, aby miec szanse sie dowiedziec, o co do cholery, w tym wszystkim chodzi!

Przywolal na twarz wyraz pewnosci siebie, wsunal dlonie do kieszeni, sugerujac ze ukrywa tam bron, ktorej moze w kazdej chwili uzyc. Postanowil zagrac osobe ktora wie co tu robi i tak zamierzal wygladac. Lubil aktorstwo, nigdy jednak nie sadzil, ze byc moze od tego jak zagra bedzie zalezal jego los. Obserwowal blondynke i staral sie nasladowac ja we wszystkim. Ona i szachistka to byc moze jedyni sprzymierzency jakich ma.

Nawet pion, w slabym swietle moze przypominac gonca.
 

Ostatnio edytowane przez Szusaku : 29-03-2007 o 23:59.
Szusaku jest offline  
Stary 30-03-2007, 13:08   #40
 
Tammo's Avatar
 
Reputacja: 1 Tammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputację
Post Janusz, okno z widokiem na... chodnik. Noc.

Janusz przywarł do okna, przyglądając się bliżej.

- Kim oni są? Ta w środku jest w tarapatach! Dlaczego mi to pokazujesz? I kim jesteś? - pytania strumieniem wylały się z chłopaka - Czego ode mnie chcesz? Dlaczego mnie śledzisz?

Przypomniawszy sobie białego orła, Janusz szybko oglądnął Kameleona, szukając takiego symbolu. Potem znowu przykleił nos do szyby.

Które to piętro i jakbym stąd wychodził?

Zaczął szacować wysokość i elewację budynku, jednocześnie szperając rękami po kieszeniach, sprawdzając co ma, jeśli cokolwiek. Nagłą myśl zmroziła go, nakazując sprawdzenie, czy ma ze sobą coś, z czym nie rozstawał się od lat. Coś, do czego tak przywykł, że właściwie o tym zapomniał, że dopiero szukanie rzeczy po kieszeniach uzmysłowiło mu, że to też mogło zniknąć. Jego krzyżyk.

Kiedy tak obserwował sytuację, rodziła się w nim potrzeba akcji, narastająca z każdą chwilą kiedy patrzył na kobietę pośrodku całego zamieszania. Aż mu się przypomniał dowcip, kiedy to Rusek w barze naśmiewał się z Turka. W końcu Turek łapie go za fraki i mówi, chodź przed lokal. Rusek pokiwał tylko głową i rzuca: To właśnie wasz pierwszy problem. Łatwo opanowuje was gniew. Wychodzą, Rusek patrzy, a Turek przyszedł z sześcioma kumplami! Rusek znowu kiwa głową i rzuca: A to wasz drugi problem. Nie potraficie swoich spraw załatwiać sami, zawsze musicie wziąść kumpli. Na to Turcy wyciągają noże i prowodyr rzuca: Zaraz zobaczymy jakie ty masz problemy! Rusek wyciąga gnata i odparowuje: A wasz trzeci problem, to to, że na strzelaniny zawsze przychodzicie z nożami...

- Turczynka. Normalnie Turczynka. - wymamrotał z wlepionym nosem w szybę.

Z drugiej strony chłopak pamiętał, że jego ojciec też miał pistolet. W dodatku niezły. Sig sauera bodajże. Wypróżnił w tamtych dwa magazynki i co mu to dało? Jemu nic. Mnie wszystko. Tutaj Turek może mieć broń, Rusek ma coś więcej. Jak zwykle wspomnienia przywiodły dreszcz, jakby ktoś przeszedł się po jego grobie.

Kobieta wyjęła broń. Turczynka. Jak Boga kocham Turczynka. To chyba nawet sig sauer... chłopak zorientował się, że drży.

- Kim... - głos miał schrypnięty, musiał odchrząknąć - Kim ona jest? Jak jej pomóc?

Miał tak wlepione oczy w sytuację, w nią, że nie było cienia wątpliwości o kim mówi. W duszy narastały mu słowa modlitwy.
 
__________________
Zamiast PW poślij proszę maila. Stare sesje:
Dwanaście Masek - kampania w świecie Legendy Pięciu Kręgów, realia 1 edycji
Shiro Tengu
Kosaten Shiro
Tammo jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:12.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172