Wątek: Brudy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-02-2015, 18:45   #11
Mi Raaz
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Mieszkanie Darka, gdzieś w mieście.

Pół dnia stracone przed pieprzonym domofonem, a później taka wtopa. Tomek był na siebie bardzo zdenerwowany. Tym razem on zachował się jak ostatni frajer. Zamiast zadzwonić, choćby po to, żeby usłyszeć głos swojego kolegi, zadowolił się krótkim SMSem. Zagryzł zęby. Serce waliło mu jak młotem. Nie miał pojęcia czego może się spodziewać. Darek w końcu zadawał się z "prawdziwymi gangsterami". Kilka oddechów i pora spróbować się wyłgać z tych tarapatów.
- Panowie, jaki towar? Ja po notatki przyszedłem.
- Podnieś go - rzucił rozmowny do swojego towarzysza, którego Tomek wciąż nie widział, ale szybko poczuł, gdy sprawnie pociągnął go do góry. Za jego plecami stały dwa stereotypy, ludzie, których domem była siłowania, a pracą wykonywanie poleceń osób takich jak gość naprzeciwko Tomka, trzymający w ręce komórkę Darka. - Mogłeś wymyślić coś lepszego, może i w sms’ach nie piszecie otwarcie, ale na pewno nie chodzi wam o notatki. Zresztą Daro okazał się bardziej niż rozmowny, choć musieliśmy się postarać. Będziesz utrudniał? - spytał mężczyzna po czterdziestce, który wyglądał jakby zupełnie tu nie pasował. Czarny sweter niezłej firmy, ciemne jeansy, lekkie okulary i codzienne buty. Gość wyglądał jak połowa ludzi w tym mieście, ale jednak biła od niega pewna siła. Chociaż pewnie była to siła zawarta w mięśniach jego dwóch kolegów.
Tomek mógł się tego domyślać. 7 lat wcześniej Darek zaplanował skok na sklep z importowaną elektroniką. Pewnie nikt by do nich nie dotarł, gdyby nie fakt, że właściciel dobrze znał Darka. Chłopak w dniu skoku poszedł dokładnie obejrzeć wszystkie okna i ocenić gdzie stoi najbardziej wartościowy sprzęt. Właścicielowi wydało się to podejrzane. Sprzęt wynieśli o trzeciej w nocy. O godzinie czternastej następnego Tomek już siedział na tylnym siedzeniu radiowozu. Na komisariacie dowiedział się, że Darek wszystko im już powiedział, a gdy do niego przyjechali to siedział w garażu i majstrował przy elektronice identycznej jak ta, której zaginięcie zgłoszono. Podobno tuż po zatrzymaniu wskazał Damiana i Tomka jako swoich wspólników. Cóż, od tego czasu się zmienił, ale widocznie długi język mu pozostał. Dalsze łganie nie miało sensu. Zostawała próba ucieczki. Z tym, że Tomek z siłownią spotykał się raz w tygodniu i to tylko, żeby mieć wpis z WF. W dodatku było to w piątkowe poranki, po czwartkowych imprezach studenckich. Najczęściej leczył kaca leżąc na ławeczce do wyciskania i obserwując, czy przypadkiem profesor od wf-u nie wychodzi z kanciapy. Stamtąd też zresztą wyniósł pewną naukę. Ławeczka do brzuszków nie nadaje się do leczenia kaca. Głowa boli na niej jeszcze bardziej. Za to dwaj panowie którzy go powitali prawdopodobnie mieli pobliską siłownie wpisaną w dowodach jako adres zameldowania.
- Nie mam zamiaru utrudniać. - Tomek opuścił wzrok i dodał - jak mogę wam pomóc?
- Darek tutaj - wskazał głową drzwi do pokoju, w którym gospodarz zwykł sypiać, obecnie zamknięte - ma lepkie łapki. Wpadły mu w nie nasze rzeczy, które dość szybko rozprowadził po swoich kontaktach. Podejrzewamy, że wszystko co ci dawał do rozprowadzenia w ostatnim czasie, było nasze, bo uzbierał mnóstwo hajsu, mając towar za friko - westchnął przechodząc do salonu i wskazując nowy, wielki telewizor i konsolę, której ostatnio zdecydowanie nie było.

- Co ci ostatnio dawał i ile? No i czy jeszcze to masz?
Tomek przełknął ślinę
- Nic nie mam. Towar rozszedł się na pniu. Cztery tygodnie temu kupiłem od Darka McBook Air, i dwa iPady.Wszystko rozeszło się po studenciakach. Kasa z tego się rozeszła, dlatego przyszedłem zobaczyć czy ma coś nowego. - Tomek miał głęboką nadzieję, że o ten towar im chodziło.
- Jezu, kurwa, Chryste, jebać elektronikę, którą bierze od dzieciaków z sąsiedztwa - wyrzucił z siebie nieznajomy z nieskrywaną frustracją. - Co ci dawał? Amfe, trawe, heroine czy te nowe gówno? I lepiej przestań bawić się w profesjonaliste i udawać, że nie wiesz o czym mówisz, bo jeśli robisz to bo się boisz, że jestem psem, to mogę ci łatwo udowodnić, że jesteś w błędzie - warknął patrząc na niego spode łba. W jego ręce pojawił się nóż. Jeden z tych większych.
- Głównie amfetaminę. Białą i niebieską. Przed sesją jest na nią popyt u studentów. Zeszło wszystko. Dziesięć gramów białej i sześć tej niebieskiej. Całą kasę którą zarobiłem na sprzedaży mam ze sobą. Przyszedłem po więcej. W wewnętrznej kieszeni bluzy jest 800zł na nowe prochy, które chciałem dziś kupić. Nie miałem pojęcia że Darek diluje kradzionym towarem. Nie widzę też powodu, dlaczego chcecie się mścić na mnie, za jego wtopę. Jak chcecie mogę dilować dla was. Mam jakieś tam znajomości. - Tomek się wyprostował i patrzył w oczy nieznajomego. Nie było sensu kombinować. Praktycznie zawsze gdy ktoś wyciągał kosę, ktoś musiał paść zakrwawiony. Chłopak obiecał sobie, że zrobi wszystko, żeby nie być tym zakrwawionym. - A, i ten towar dostałem niecałe dwa tygodnie temu. Wtedy Darek miał już końcówkę, bo chciałem kupić więcej, ale to była reszta.
- Hmmm - mruknął pocierając podbródek ręką uzbrojoną w nóż. - Całkiem niezły wynik to prawda. Tak w ogóle nie szukam zemsty - pociągnął dalej po chwili ciszy, chowając broń. - Po prostu chciałem odzyskać swoje rzeczy i swoje pieniądze, ale skoro nie wiedziałeś, że to co sprzedajesz jest kradzione, a wierzę, że tak było, to te pieniądze są teraz twoje. Nie jestem złodziejem, nie chcę ci ich zabierać - powiedział siadając na fotelu, które Darek kupił za niemałe pieniądze.
- Szlag, ale to wygodne! - zawołał zachwycony poklepując podparcia dla rąk. - Powiem ci co myślę, a ty powiesz mi co myślisz, dobra? - spytał nachylając się lekko.
- Dobra - odpowiedział sam sobie, klaskając w dłonie. Odwrócił się od Tomka i wpatrywał w okno. - Jest ci strasznie głupio, że zarobiłeś na czymś co nie było twoje, nawet jeśli zarobiłeś grosze. Twój dostawca okazał się złodziejem, niedojdą i człowiekiem pozbawionym honoru, w branży, która i tak jest moralnie wymagająca. Chcesz zerwać z nim współpracę i znaleźć sobie kogoś, z kim możesz współpracować na zasadach zaufania i zawodowej uprzejmości i kurtuazji. Nasuwa ci się osoba, która również jest bardzo niezadowolona z działań pana Dariusza i szuka zastępstwa. Co zrobisz by pokazać, że jesteś godzień takiej dobrej, ciepłej posady i takiego fajnego mieszkania? - spytał rozkładając ręce i w końcu patrząc w stronę rozmówcy.
Do Tomka właśnie dotarło, że najbliższe minuty zdecydują o jego przyszłości. Albo wyjdzie z tego mieszkania jako następca Darka. Albo możliwe, że nigdy stąd nie wyjdzie. Wiedział dokładnie jakich deklaracji oczekuje od niego rozmówca. Chciałby, żeby ktoś sprzedawał lepiej i zarabiał dla niego więcej. Tyle, że takie rozmowy prowadziły do tego, że nowo obejmujący stanowisko musiał robić więcej niż poprzednik i zarabiał mniejsze pieniądze. Tomek wziął głęboki wdech. Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- Potrzebuje pan handlowca. Dobrego handlowca. Z tym, że jest to specyficzny biznes, a specyficzny biznes wymaga specjalisty w fachu. Aby zastąpić Darka musiałbym mieć kontakty do jego pomniejszych dilerów. Takich jak ja. Ale jest jeszcze jeden poważny problem. Problem po częsci wynikający z nieudolności Darka, po części z kiepskiego towaru. Co innego sprzedawać kiepskiej jakosci towar po kampusie, a co innego wbić na imprezę. Otóż nasz wspólny znajomy Darek był niczym dobry barman. Można powiedzieć, że z pół litra wódki rozlewał jedenaście pięćdziesiątek. Dosypywał różnego śmiecia. Głównie cukru. Tutaj akurat sfrajerzył, bo proszek do pieczenia byłby lepszym rozwiązaniem. Delikatna woń amoniaku wpasowywała się w zapach waszego towaru. Wracając do tematu. Wasz towar ma niecałe 76% czystości, a facet który go syntezuje chyba niedawno wyszedł z więzienia i zaskoczył go zakaz sprzedaży termometrów rtęciowych. Nadal używa rtęci jako katalizatora, więc część waszych klientów niedługo wykituje. W dodatku w działkach jest szkło z termometrów. Jakby trochę poczytał, to wiedziałby, że już Niemcom w czasie drugiej wojny światowej udało się zrezygnować z katalizatorów rtęciowych. Bo oni też nie umieli usuwać rtęci z gotowej margaryny. Niebieski jest trochę lepszy. Tam macie kogoś kto umie cośtam z chemii. I korzysta z tego, że w Polsce nie kontrolujemy obrotu dwumetyloaminą. Sprytne. Przynajmniej nie wykupuje całych zapasów syropu na kaszel. Jeśli białe dociągnie do tej wydajności, to możemy wbić na imprezy. Do prawdziwych ćpunów, którzy wyczuliby proszek do pieczenia w działce. No i trzeba powiększyć asortyment o ekstazy. Nikt na imprezach nie zaczyna od fety. Zaczynają od małych tabletek, które wyglądają na nieszkodliwe. Co oferuję za tak wspaniałe perspektywy? Swoją wiedzę o rynku. Swoją wiedzę o produkcie. Myślę, że będę stanowił dobry nabytek dla państwa firmy i z naszej współpracy narodzi się wiele ciekawych projektów. - niczym na rozmowie w sprawie pracy zakończył chłopak.
W miarę jak Tomek ciągnął swój wykład, słuchasz stopinowo szerzej się uśmiechał, a dwa goryle coraz mocniej nie wiedzieli jak można powiedzieć tyle słów w tak krótkim czasie na jakiś temat, łącząć to z cyframi i w ogóle…
Ważne było jednak to i tylko to, że najwyraźniej chłopak w miarę osiągnął swój cel.
- Hej, hej, hej...- mężczyzna potarł chciwie dłonie - patrzę ktoś tu za młodu dostał zestaw małego chemika, co? Pewnie sporo masz racji w tym co mówisz, mój brat jest starej gwardii rozumiesz i jego kuchcikowanie nie może być lepsze niż jest, bo stary buc. Znaleźć kogoś do pomocy, w tym jebanym kraju to zaś… to dość ciężkie okej? A i tak przeszliśmy przez sporo zmian ustrojowych.
W końcu wstał i podszedł do Tomka. Zacisnął rozweselony usta na krótką chwilę i wyciągnął w stronę Tomka silną rękę, ze śladami po wielu latach, ciężkiej pracy na roli.
- Krzychu - przedstawił się, jakby w geście dobrej woli i przeprosiń za nietaktowne powitanie, taktownej osoby.
- Tomek, ale wielu znajomych mówi do mnie Chemik - mocno uścisnął dłoń Krzycha. Siedem lat temu policjant, który pobierał od Tomka odciski palców powiedział o jego dłoniach, że nigdy nie były skalane pracą. Przez te siedem lat nic się nie zmieniło w tej kwestii.
- Jutro przyniosę wam tlenek wanadu. Użyjecie go zamiast rtęci. Nie jest lepszy jeśli chodzi o wydajność, ale można go łatwo oddzielić od produktu. Nie to co rtęć. To rozwiązanie doraźne zanim załatwimy palad albo platynę. Małymi krokami poprawimy jakość waszego... Eh, naszego - poprawił się Tomek - towaru. Teraz pomówmy o części handlowej. Co kupuję, komu sprzedaję? Ja od Darka kupowałem działki za trzy albo cztery dychy. Z tym, że nie mam zamiaru dosypywać gówien do towaru. No i jak mówiłem na początku muszę mieć kontakty do poddilerów Darka. - Tomek rozejrzał się po minach zebranych - A co się stało z Darkiem?
- Dużo rzeczy - odpowiedział sięgając do kieszeni. - Zapisywał swoje kontakty w notatniku papierowym, oto on. Miał łącznie z tobą, czternastu ludzi, którym odsprzedawał towar by rozprowadzili go dalej. Jeśli jakość rzeczywiście się podniesie, to przez chwilę zachowamy cenę jaka jest, a potem ją odpowiednio podniesiemy. Aha, dwa ostatnie kontakty możesz też skreślić, pomagali mu kraść - dodał wręczając mu mały, sześćdziesięcio kartkowy zeszyt z Hello Kitty na okładce. - Nie interesuj się tym jak to zrobili, ok?
- Ok. - wziął zeszyt, a w głowie liczył już teoretyczne zyski z dwunastu podległych sobie dilerów. - Co z mieszkaniem? Mogę się tutaj wprowadzić? Nie znajdę tu na przykład jakichś zwłok?
- Masz nas za barbarzyńców? - uniósł brew. - Przecież wszystko zjedliśmy - goryle w końcu wydały z siebie jakieś dźwięki, śmiejąc się konspiracyjnie.
- My mu daliśmy te lokum, teraz możemy je dać tobie. Salon, sypialnia, łazienka, kuchnia. Wszystko jest już ładnie, nowocześnie urządzone. No i blisko nas.
- Fajnie. Będę musiał zacząć przerzucać tutaj rzeczy.
- Ostatnia sprawa - powiedział wyjmując długopis z kieszeni i przyciągając dłoń Tomka do siebie. Zapisał na niej dziewięć cyfr. - To numer Śliwy o tutaj - wskazał głową na jednego z goryli, tego który wciągnął Tomka do mieszkania. Był większy od swojego kolegi, ale bardziej łysy, bo tak jak so tylko było możliwe. No i miał tautaże na obu dłoniach, na jednej widniało czarne “J” a na drugiej czerwone “P”.
- Jeśli potrzebujesz usług jakie świadczy, dzwonisz i on się zjawia, jasne?
Tomek kiwnął głową na znak zrozumienia.
- Kiedy dostanę towar i ile muszę mieć kasy? Czy towar dostaję do domu, czy się gdzieś spotykamy na neutralnym gruncie? Jak często się spotykamy? W sensie czy towar opycham w cyklach miesięcznych, tygodniowych, czy jeszcze jakoś inaczej? Tlenek wanadu mam wam przynieść w jakieś konkretne miejsce? Zadzwonić po Śliwę i mu przekazać? Czy może będziecie codziennie wpadać z wizytą i zobaczymy się jutro?
- Dajesz nam 75 procent, towar ci dostarczamy co tydzień, jeśli ci zostaje to rzadziej, ale nie jest to mile widziane. Przekażesz to dla Śliwy. Nie mam czasu by codziennie cię sprawdzać, ale nie znaczy to, że nie będe wiedział, ze próbujesz robić coś za naszymi plecami. Dużo pytań zadajesz, dużo gadasz, obyś pracował równie dużo - powiedział puszczając mu oczko.
- Ee nie kumam. W sensie, wiesz Krzychu, ja nigdy nie byłem na tym poziomie. Do Darka przychodziłem i kupowałem towar, za kilkaset złotych. Później opychałem go, za kilka stówek więcej. To znaczy ten układ, który proponujesz jest dla mnie wygodniejszy, bo nie muszę wykładać swojego siana, ale wiesz... Nie spodziewałem się tej dozy zaufania na pierwszym spotkaniu. Spoko. Możemy zaczynać od jutra - podniósł zeszyt na wysokość twarzy - tylko zapoznam się z notatkami Darka i wyjaśnię innym, że im się dostawca zmienił. Dzięki za wszystko. Nie zmarnuję tej szansy.

Tym sposobem życie Tomka stanęło na głowie. Złapał wiatr w żagle i zyskał motywację jakiej jeszcze nigdy nie czuł.Oto gruba kasa sama pchała mu się do kieszeni. Po wyjściu Krzycha, Śliwy i ich kolegi Tomek szybko obejrzał mieszkanie. Naprawdę bał się, że znajdzie gdzieś zwłoki Darka. Po kolejnej godzinie zabrał klucze od mieszkania i ruszył w podróż do swojego akademika. Po drodze wertował wszystkie notatki Darka. Na szczęście tym razem żaden kanar nie pojawił się na horyzoncie.

W akademiku Wilczek streamował rozgrywkę z Counter Strike: Source. Tomek miał wrażenie, że współlokator nie odnotował nawet jego powrotu. Chemik zaczął przygotowania do przeprowadzki. Z półki zabrał swoje książki, trochę ubrań, i swoje skarby. Kilkanaście butelek po Kubusiu, w których od kilku miesięcy wynosił odczynniki laboratoryjne odczynniki z zajęć. Na sam koniec spakował jeszcze
stary telefon i sproszkowany tlenek wanadu.

Przed snem jeszcze raz przejrzał notatki Darka, żeby mieć pewność, że niczego nie ominął.
Zanotował jeszcze w tym zeszycie numer do Śliwy, oraz listę rzeczy do zrobienia następnego dnia.
[]kupić nową kartę sim,
[] zadzwonić do "parszywej dwunastki" (tak w myślach nazywał dilerów którym Darek sprzedawał towar)
[]tlenek dla Śliwy
[] Domofon??? (chociaż pojawiło się tyle perspektyw, Tomek nie miał zamiaru odpuścić kilku tysięcy złotych zysku dodatkowo)

Poszedł spać wyjątkowo wcześnie jak na siebie. To prawdopodobnie jego ostatnia noc w akademiku. Budzik w telefonie ustawił na 6:30.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.

Ostatnio edytowane przez Mi Raaz : 18-02-2015 o 00:20. Powód: zmiana zdjęcia telefonu na link, szybciej wczytuje się post.
Mi Raaz jest offline