Mały Wulf wziął w dłoń bolas, skrócił dystans o około połowę do Vita Ferrantellego, po czym rzucił bronią z zamiarem splątania jego nóg. Niezależnie od skuteczności rzutu, chwycił oburącz swój kij i wielkimi skokami popędził do wroga. Czynił to w ciszy, dopiero na ostatnich metrach przechodząc w krok, umożliwiający mu zadanie zamaszystego ciosu w prawe biodro poziomo na wysokości krocza przeciwnika. W ostatnim również momencie, tuż przed ciosem, wydaje z siebie gromki okrzyk:
-Ha!
W nadziei, że w połączeniu z jego aparycją spowoduje on osłupienie u adwersarza choć na chwilę. Będzie starał się wykorzystać dystans, który ma dzięki własnym rozmiarom i broni, bo dopuszczenie do siebie szermierza to pewna śmierć. Przy uprzednim bogowie się do niego uśmiechnęli, ale takie przebłyski łaski były krótkie i kapryśne. |