Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-02-2015, 12:46   #13
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Amelia należała do osób, które przyjęły zmianę miejsca gry z mniejszym entuzjazmem, podobnie jak zakończenie spotkania po stworzeniu postaci. Wydawało jej się to takim... marnotrawstwem czasu i energii włożonej w zaznajomienie się już ze światem, wejście w klimat... Cóż jednak mogła poradzić; najwyraźniej MG miał PLAN, a jednym z jego punktów było pochwalenie się swoim domkiem letniskowym. Choć z tego co wiedziała nie był to jakiś wybitny powód do szpanu.
Nie miała zbytniej ochoty jechać z obcymi ludźmi w nieznane (tyle się słyszy o gwałtach, dziwacznych inicjacjach itp.), ale po powrocie do domu kuzynki wyśmiały jej obawy. Wyjazd nad jezioro by grać - czyli w ich mniemaniu pić, palić i się seksić - był przecież taki AMERYKAŃSKI! Cóż - nastolatki. Wolała nie myśleć co wyprawiają poza czujnym okiem wujostwa.

Niemniej jednak zaaferowane PRZYGODĄ gościa kuzynki dziewczyny na jej prośbę uruchomiły w telefonie Amy (nota bene prezencie od wuja, szpanerskim i zupełnie nie w jej guście) GPSa i aplikację lokalizującą na wypadek gdyby... no cóż, na wszelki wypadek. Amelia liczyła, że zasięg był wszędzie - w końcu to Ameryka...

Kwietny pojazd tylko utwierdził dziewczynę w coraz gorszych przeczuciach względem Toma, ale wydawało się, że tylko ona ma takie obawy. Wsiadła więc, wsadziła torbę z podręcznymi rzeczami i ubraniem na zmianę pod fotel i zagapiła się w okno. Przynajmniej widok był ładny - pomijając Military Area.

Niespodziewane wyjście Toma z własnej chaty zaraz po przyjeździe potraktowała jako kolejny przejaw jego ekscentryzmu (choć przez chwilę nasłuchiwała odgłosów odjeżdżającego auta), a potem...

Amelia niepewnie pomacała rękami wokoło. Piach błyskawicznie wcisnął się pod paznokcie - krótkie, połamane... zupełnie nie jej. Podobnie jak opalone ręce, długie nogi i...

Dziewczyna przez dłuższą chwilę kontemplowała otoczenie, wygląd własny i istot wokoło. Nie miała zamiaru się podnosić. Hipisowskie ziele w kominku, ani chybi to to. Albo jakaś amfa w popcornie. Co prawda Amelia nigdy nie próbowała narkotyków, ale po alkoholu zawsze zachowywała zdolność logicznego rozumowania, więc po prochach mogło być tak samo. Miała rację obawiajac się tej wycieczki! Najwyraźniej reszta graczy miałą podobny odjazd, sądząc z ich niepewnych pytań i oburzonych okrzyków.
- Albo ten wojskowy teren był napromieniowany - mruknęła do siebie.

Wszystko wokół było wściekle realne - choćby nagniotki na dłoniach, zapewne od używania miecza lub łuku - ale miłe. Ostrożnie dotknęła śpiczastych uszu i cicho zachichotała. Z reguły nie lubiła tracić nad sobą kontroli - dlatego nie ćpała i rzadko upijała się w trupa. Ale jak nie teraz to kiedy? Takie haluny a'la Władca Pierścieni - do tego zbiorowe haluny - nie powtórzą się przecież już nigdy! Z drugiej strony jednak...
Przez chwilę obserwowała krążących po brzegu mężczyzn. Jeśli woda jest prawdziwa mogą się tu potopić włażąc w coś, czego nie ogarniają ich zamroczone umysły. Wyglądało jednak na to, że statek jest prawdziwy, tak samo jak słońce czy gorący piasek. Przeniesiono ich gdzieś, jak ktoś zasugerował? Jednak obce ciało bolało, gdy się w nie szczypała; zwłaszcza uszy. Wojskowy eksperyment? A w sumie... co to za różnica? Nie zmądrzeje od siedzenia i gapienia się w morze.

Amelia - nie, Lorelai - wstała i przeciągnęła się na swoje całe nowe metr siedemdziesiąt, po czym odrzuciła na plecy rudozłote włosy. W anime czy w filmach zwykle najlepszym początkiem przeżycia eksperymentu było robienie tego, co wydawało się najbardziej oczekiwane przez eksperymentatorów.
- Ahoooj przygodo! - półelfka uśmiechnęłą się i ruszyła w stronę ładowni statku.
 
Sayane jest offline