Vienne Otworzyła zamek swojej torby i zaczęła przekładać część jej zawartości do pustego plecaka, który już po chwili został zapełniony.
Wyprostowała się, poprawiła fryzurę i spojrzała na Ericka.
- Gotowe – oznajmiła, uśmiechając się ni to sama do siebie, ni to do mężczyzny. – A ja tylko mówię, ze nie potrafię gotować ani przyrządzać jedzenia – powiedziała. Po co ja w ogóle zaczęłam tą głupią gadkę? Może powinnam jakoś złagodzić obecną sytuację między mną a nim? Ach, po co? Przecież nawet go nie znam, nie muszę żadnej sytuacji złagadzać – kłóciła się sama ze sobą w myślach.
Poprawiła bluzkę, która zdążyła już wyschnąć, założyła kosmyk brązowych włosów za ucho i spojrzała na zbliżających się dwóch towarzyszy, do których się uśmiechnęła, jakby chciała powiedzieć, że topór wojenny został zakopany, ale czy tak naprawdę było?
- Erick... - zwróciła się pospiesznie do mężczyzny. - Przepraszam - dodała szeptem, po czym wziąwszy torbę do ręki, ruszyła przed siebie.
__________________ Jaka, sądzisz, jest biblia cygańska?
Niepisana, wędrowna, wróżebna.
Naszeptała ją babom noc srebrna,
Naświetliła luna świętojańska. |