Gdy wsiadali na konie, Bosch spostrzegł że Otwin nie posiada wierzchowca i nie nadąży za konnymi, bądź będzie ich znacznie spowalniał. Nie było na to czasu. -Wsiadaj za mnie, musimy się spieszyć. Powiedział Oswald do młodzieńca podając mu rękę.
Galop wydawał się Boschowi zbyt wolny, lecz przed spięciem konia do cwału skutecznie powstrzymywał go ból, który na powrót odezwał się w rannym boku. Dodatkowo miał pasażera i wolał aby ten nie spadł łamiąc sobie jakieś kości. Szczęściem cmentarz nie był daleko i po dłuższej chwili grupa dostrzegła biegnącego Randulfa. Był nieco potargany i zdyszany niczym ogar po pogoni, lecz bardziej niepokojące było to, że biegł sam.
Pomiędzy kolejnymi haustami powietrza które łapał Randulf, wszystko się wyjaśniło. - Wiem ze to była zasadzka, jednak dowiedzieliśmy się zbyt późno. Od początku coś mi tu nie pasowało, lecz na to co się już stało nie poradzimy. Dobrze że chociaż tyś z tego wyszedł cało. Oswald dobył miecza. - Nie możemy pozwolić aby te pomioty wałęsały się po okolicy. Konno rozniesiemy ich szybciej niż Randulf zdąży ochłonąć. Otwnie, musisz zejść. Szykuje się walka. Powiedział Bosch, a jego koń ruszył po chwili przechodząc w kłus. Oswald wiedział ze trzeba jak najszybciej zniszczyć to plugastwo i bacznie wypatrywał przeciwników.
__________________ Our sugar is Yours, friend.
Ostatnio edytowane przez Cattus : 17-02-2015 o 19:21.
|