Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-02-2015, 18:35   #144
Zapatashura
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Fakt, że Twinklestar i Kanciasty zostali pozwani był szaleństwem, zatem wykorzystanie szaleńca by rozwiązać tę sytuację jawiło się jako rozwiązanie logiczne. No, przynajmniej dla logiki, którą spotykało się w Multiwersum. Tak czy siak, trzeba było spotkać się z samozwańczym prawnikiem i uzgodnić warunki współpracy. Biuro, gabinet, mieszkanie (czy jak to w ogóle zwać) w którym mieszkał tiefling mieściło się w piwnicy skromnej kamieniczki gęsto porośniętej kolcokrzewem. Na schodach walały się śmieci i resztki jedzenia, które bez wątpienia musiały przyciągać szczury. Korzystając jednak z tego, że żadne gryzonie nie wpadły akurat na przekąskę, towarzysze podeszli do drzwi i zapukali.
-Chwileczkę, jedną chwileczkę – zawołał wysoki głos, siłą rzeczy stłumiony przez drzwi. -Znam ten rytm! To był „Taniec Glabrezu”, prawda? – już pierwsze słowa, delikatnie mówiąc, umykały konwenansom. Nie mniej wejście zaraz stanęło otworem, a w progu stał mężczyzna, który nawet nie próbował ukryć tego, że jest dziwakiem.


1

Najpierw w oczy rzucały się wirujące wokół głowy diablęcia kryształki. Dosłownie. Twinklestara jeden z nich prawie rąbnął w nos. Aż dziw jednak, że magiczne błyskotki nie zaplątywały się w jego włosy, sterczały one bowiem w każdą stronę, za wyjątkiem misternie splecionych pejsów. Bladą, pozbawioną nosa twarz zdobiły ni to tatuaże, ni to znamiona, z pewnością jednak była diametralnie różna od typowej dla tieflingów czerwonej karnacji. Jego ubranie wyglądało, jakby ktoś widział kiedyś elegancki frak i postanowił zrobić sobie taki sam, ale z użyciem chusteczek do nosa i skór zabitych psów. Garion i Dotian momentalnie doszli do wniosku, że podjęli złą decyzję, ale było już za późno.
-Haha! Klienci. Najwyższy czas, bo zaczynałem się nudzić – Nye zaczął paplać, wprowadzając dwójkę do kompletnie zagraconego pokoju. Na plus należało jednak policzyć, że zagracony był w dużej mierze literaturą. Przez parę modlitw dywagował w jaki sposób zabijał czas, nim zorientował się, że powinien zapytać swych potencjalnych klientów o cel przybycia. Zaczął zatem zarzucać ich pytaniami, odpowiedzi na które wysłuchiwał jedynie w połowie, po czym przerywał i zadawał kolejne, albo komentował je bez większego związku.
-Planarne Konsorcjum? Całe? Toż nie zmieszczą się w sali rozpraw.
Albo:
-Co dzieje się w Arvandorze, zostaje w Arvandorze. Chyba. Nigdy nie byłem w Arvandorze.
Ewentualnie:
-Groźby? A co, jeśliby to nie były groźby, tylko obietnice? Obietnice nie są karalne!
Niemniej, nawet nie wiedzieć kiedy, Dotian z Garionem przedstawili całą sprawę, razem ze szczegółami. Jednocześnie nabrali przekonania, że bariaur byłby słusznym wyborem i spróbowali delikatnie dać tieflingowi do zrozumienia, że jednak nie skorzystają z jego usług.
-W Klatce nie ma nikogo, kto oferuje lepsze usługi niż ja. Trzysta dwadzieścia siedem spraw i nie przegrałem żadnej. Szczwany Nye nie przegrywa. To znaczy czasem przegrywam w kości. Albo w karty, w karty przegrywam często. Ale w sądzie nie rzucają kośćmi. – To był dopiero argument, który stawiał prawnika w pozytywnym świetle. Ponad trzysta spraw to niemała liczba i nie dziwne, że krążyły na jej temat plotki. Tylko jak pomyleniec pokroju tego diablęcia wygrywał sprawy? Owszem, wyciągnął z wojownika i czarodzieja szczegóły, których nawet nie chcieli przekazywać, lecz czy ten wytrącający z równowagi bełkot mógł działać równie dobrze w sądzie i to przed dabusem? Mieli przekonać się za pięćdziesiąt sztuk złota na rozprawie.


Dla Estel powrót do Sigil był bardzo nieprzyjemny. Kiedy w Arvandorze mogła odetchnąć pełną piersią, Klatka powitała ją smrodem. Gdy na Zielonym Archipelagu wszystko było piękne i barwne, tak w Mieście Drzwi wszędzie było albo szaro, albo pstrokato. Dla wielu krwawników to najdziwniejsze miasto multiwersum było czymś pięknym, ale w tym dniu eladrince trudno byłoby się z nimi zgodzić. Kontrast był po prostu zbyt wielki. Nawet wizja pokaźnej nagrody jaką dla niej przechowywał Dotian nie poprawiała jej nastroju. Może sam mężczyzna byłby w stanie? Lubiła go i dodawał jej otuchy, ale czy po potyczce z mchem doszedł już do siebie? Musiała się przekonać prędzej, czy później. Choć raczej z naciskiem na prędzej, w Ulu zaraza pewnie pełzała w najlepsze, a medycy z Lecznicy Wyczerpanej Duszy raczej nie zdołali odnaleźć lekarstwa bez odpowiednich dotacji. W to, że dotacji ktoś już udzielił, Aedd'aine nie wierzyła zupełnie. I choć przez najbliższe dni miała mieć szereg możliwości dorobienia trochę grosza, wszak obiecała grać w Sztylecie i Firkinie, to z napiwków badań też przecież nie będzie w stanie ufundować.
Gdy odwiedziła Twinklestara w umówionym miejscu, zastała go w nie najlepszym momencie. Nad głową wojownika wisiała bowiem rozprawa sądowa, która miała odbyć się następnego dnia. Ich były pracodawca, wezyr Kareem Abdul-Jabbar, wyssał z palca jakieś zarzuty i teraz próbował jeszcze wyssać trochę brzdęku. Ifryty z pewnością nie były istotami godnymi zaufania. Może jednak wzajemne towarzystwo mogło oderwać eladrinkę i człowieka od nieprzyjemnych myśli?


Przyszedł w końcu sądny dzień i Garion wraz z Dotianem stawili się w budynku sądu w towarzystwie swego zacnego, choć zakręconego, prawnika. Mimo podjętych przez Odłamka prób, nie udało się zwerbować żadnego tłumacza języka dabusów. Milori nie uznała siedzenia na rozprawie za ciekawe doświadczenie, a inni tłumacze... no, tak naprawdę to nie udało się znaleźć innych tłumaczy w tak krótkim czasie.
Przed salą czwartą czekało całkiem sporo trepów, ostatecznie Sigil było wielkim miastem, istniał przez to zwyczaj, że oczekujący na swoją rozprawę zabijali czas przyglądając się rozprawom poprzedników. Ostatecznie cóż było zabawniejszego, niż oglądanie cudzego nieszczęścia, nawet jeśli podobne czekało na ciebie? Wśród tłumu nie widać jednak było ifryta. Wkrótce okazało się dlaczego. Chociaż Garion i Dotian zostali postawieni w stan oskarżenia i musieli znaleźć się na sali osobiście, oskarżyciel wysłał jedynie swojego przedstawiciela pod postacią niskiego, łysego i otyłego jegomościa nazwiskiem Thomas Green. Był to nadzwyczaj szary człowiek o bladej cerze, siwej brodzie i grafitowej todze. Był tym samym zupełnym przeciwieństwem pstrokatego Nye'a, który w dodatku mecenasa Greena znał. Sugerowały to słowa, którymi go powitał: to co, do czterech razy sztuka?
A sędzia Posępny? Cóż, szczerze mówiąc wyglądał raczej zabawnie. Biała peruka ledwo trzymała się na jego zielonkawej głowie, spychana przez wyraźnie zbyt duże rogi. Czarna, dostojna toga była trochę przekrzywiona, bowiem biedny dabus co chwilę musiał unosić ręce aby poprawić swe nakrycie głowy. Owszem, mina sędziego była raczej ponura, lecz o ile byli w stanie ocenić kompanii, niczym nie różniła się od min wszystkich innych dabusów.

Zaraz gdy rozprawa się rozpoczęła, mości Thomas uderzając w patetyczne tony opisał maga i wojownika jako oszustów, bandytów i nieomal morderców, którzy siłą wyrwali z kasy Konsorcjum nienależne im pieniądze. Wymachując w powietrzu kopiami kontraktów perorował o literze prawa i zobowiązaniach. Tiefling w tym czasie bardzo zainteresowany był swoim małym palcem i absolutnie nic nie wskazywało na to, by czegokolwiek słuchał. Był to raczej zły znak, szczególnie że gdy przyszła kolej na wystąpienie obrońcy, ten jedynie zmienił obiekt zainteresowania na kciuk.
Kiedy zatem Garion został wezwany do udzielenia paru odpowiedzi w roli świadka, był już przekonany, że sprawa jest przegrana. I dopiero wtedy Szczwany Nye pokazał, dlaczego nie przegrywał spraw. Podważał i oprotestowywał każdy tok pytań Greena, powołując się wymyślnymi terminami na przepisy, które może i nawet istniały, ale Twinklestar nie dałby sobie za to obciąć ręki. Wkrótce mecenasowi Thomasowi z nerwów trzęsły się podbródki, gdy przerywany jedynie na kilka chwil bełkot diablęcia zbijał go z pantałyku i nie pozwalał na zebranie myśli.


2

Sędzia Posępny swymi rebusami odrzucał chyba większość sprzeciwów, jakie wnosił obrońca śmiałków (ostatecznie rebusy pozostawiały pole do interpretacji), ale już w dziesięć minut okazało się, że nie miało to znaczenia. Greenowi w końcu puściły nerwy i rzucił w stronę diablęcia potokiem wyzwisk, którego nie powstydziłby się żaden marynarz. Twinklestar z Kanciastym ani się nie obejrzeli, gdy dabus przerwał rozprawę, ukarał Thomasa Greena za obrazę majestatu sądu i oddalił pozew. No, przynajmniej tak to tłumaczył Nye, gdy po wygranej sprawie opuszczali salę.

______________________
1 - grafika pochodzi z podręcznika "Uncaged, Faces Of Sigil"
2 - grafika pochodzi z podręcznika "Faction War"
 

Ostatnio edytowane przez Zapatashura : 16-04-2016 o 17:02.
Zapatashura jest offline