Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 11-02-2015, 17:48   #141
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Skinął.
- Wobec tego niechaj będzie tiefling, aczkolwiek dumam, czy nie zatrudnić także tłumacza dabusowy na jakikolwiek inny. Taki ewentualnie specjalista mógłby się przydać, byłby zaś na pewno tańszy, biorąc pod uwagę, że zatrudnilibyśmy go na godziny jedynie.
Spojrzał pytająco bardzo na swojego kompana.
 
Kelly jest offline  
Stary 14-02-2015, 15:04   #142
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Odłamek musiał się zgodzić z wojownikiem. Plan wydawał się sensowny.
- Najlepsza do tego byłaby Milori podejrzewam, o ile się zgodzi na coś takiego. Sprawa przeciwko ifrytowi to jedno, siedzenie obok tieflinga to drugie, jakby nie było jest niebianką. Nie zapominajmy że lillend bywają gwałtowne a ostatnim czego potrzebujemy, jest dodatkowa burda w sądziie, zwłaszcza pod okiem dabusa. Trzeba się ruszyć i zacząć wszystko organizować, nie zostało nam tak dużo czasu, a zdaje się ty jeszcze musisz się wyspać w międzyczasie. - Dodał przytomnie czarodziej.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
Stary 15-02-2015, 18:20   #143
 
Blaithinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Blaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumny
Estel wciągnęła Orlę do pokoju.
-A najgorsze? - zapytała wpatrując się w gnomkę intensywnie.
Malutka fey wyraźnie szukała jakiś delikatnych słów, by przekazać złe wiadomości.
-Po pierwsze musisz wiedzieć, że i tak spuścili z tonu, bo planowali coś gorszego - zaczęła na około. -No i z waszej perspektywy eladrinów, to w sumie jest mrugnięcie okiem - kręciła dalej, ale widząc minę Aedd'aine, w końcu burknęła -pięć lat w lochu.
Estel jęknęła cicho i klapnęła na krzesło czując, że nogi nie chcą ją słuchać.
-Tutaj? - wyszeptała.
-Co?! - aż zakrzyknęła Orla. -Nie, nie, nie - pokręciła gwałtownie główką, aż włosy wleciały jej do oczu. -W Starhallow. Tam mają stosowne więzienie.
Eladrinka odetchnęła cicho i uśmiechnęła się do gnomki, choć w jej oczach błysnęły łzy.
-Dziękuję… To naprawdę niewielka kara. - Uściskała Orlę. - Szkoda, że on tego nie zrozumie - dodała cichutko i pozwoliła w końcu łzom popłynąć. Galomin chyba poczuła się skrępowana, bo zapomniała języka i jedynie pocieszająco klepała Estel po plecach.
Nie trwało, to zbyt długo ale wydawało się, że Aedd’aine poczuła się lepiej,
-Przepraszam… i dziękuję. Potrzebowałam tego. - Uśmiechnęła się lekko ocierając ostatnie ślady wilgoci z oczu. - Czy możesz mi jeszcze powiedzieć jak on się zachowywał?
-Kpiąco - stwierdziła przede wszystkim Orla. -Jakby nie przejmował się sądem. Na pytanie odpowiadał krótko i opryskliwie, ale szczerze
Estel uśmiechnęła się lekko.
-Cały on… Ale cieszę się, że był szczery. - Ujęła ponownie dłonie gnomki. - Jeszcze raz dziękuję za wszystko. Zgodzisz się w ramach podziękowania pójść na coś mocniejszego? - Zapytała już weselszym tonem.
-Bałam się, że nie zaproponujesz - odparła entuzjastycznie.
Eladrinka zaśmiała się cicho i zaczęły ustalać czas i miejsce spotkania.

Tym razem wybrały oddaloną od centrum tawernę położoną malowniczo nad wodą.

Obie kapłanki liczyły, iż nie będzie tam zbyt wielkiego tłoku ale okazało się, że w całym Dworze Seladrine zorganizowano zabawy z okazji wyleczenia wszystkich rannych w bitwie z atropalem. Alkohol nie lał się strumieniami jak to często bywa w przybytkach na innych planach ale toasty za zdrowie uzdrowicieli wznoszono często i dość szybko towarzystwo znalazło się w stanie częściowego upojenia. Kilkoro świętujących bardzo chciało wyrazić swą wdzięczność wobec Estel ale stojący w jej pobliżu anioł zniechęcał większość. Był też inny pozytywny aspekt obecności stróża – z szacunku czy ze strachu nikt w okolicy kobiet nie siadał, miały więc zapewnioną odrobinę prywatności. Rozmawiały o wielu sprawach, eladrinka opowiadała o swoim pobycie w Sigil, a gnomka o ostatniej misji jaką jej powierzono. Obie zgodnie nie poruszyły już więcej drażliwego tematu. Wieczór minął im niezwykle szybko i na pożegnanie obiecały sobie, że muszę się ponownie spotkać. Estel wracała do swojego pokoju w gospodzie w przyjemnym nastroju.
Następnego dnia musiała jednak zmierzyć się ze świadomością, że nastał czas, by wracać do Klatki. Kapłance nie bardzo się, to podobało i bynajmniej nie chodziło tu o uwięzionego Saevera, a fakt, że zadomowiła się tutaj. Sporo osób ją poznawało i witało na ulicach. Powietrze było czyste i pełne zapachów pobudzających zmysły, a nie atakujących jak w Sigil. Zanim tu nie przybyli już prawie nie pamiętała jak to jest oddychać arvandorskim powietrzem. Teraz nie wyobrażała sobie, że mogła tyle czasu bez niego wytrzymać. Wszystko wokoło było miłe jej sercu ale w Klatce czekali na nią chorzy z Ula. Nikt im nie pomoże jeśli ona tego nie zrobi. Tutaj nic jej już nie trzymało, zdziałała wszystko co mogła. Trzeba było wracać.

Przed opuszczeniem Arvandoru postanowiła jeszcze pożegnać się z Iellianą i eladrińskim lordem, który podarował jej pierścień. Kapłankę odwiedziła jako pierwszą i ponownie podziękowała jej za wszystko. Kobieta pobłogosławiła ją i życzyła bezpiecznej drogi. W świątyni odesłała też anioła dziękując mu za pomoc i wsparcie. Dziwnie czuła się bez jego milczącej obecności ale nie mogła przecież wrócić z nim do Sigil. Choć w Ulu z pewnością byłby bardzo pomocny.

Na koniec zostawiła sobie wizytę u Galiona. Nie odwiedzała go wcześniej ale zapewniał, że gdyby czegoś potrzebowała zawsze może do niego przyjść.

Widok jego domu zaskoczył ją trochę i przez chwilę zastanawiała się czy, to dobry pomysł, by zawracać mu głowę pożegnaniem. Z drugiej strony odejść tak bez słowa, byłoby wielkim nietaktem.
Ruesti przyjął ją z wszelkimi honorami i wizyta przeciągnęła się do wieczora. Tak jak eladrinka podejrzewała, informacja, że wybiera się do Sigil mocno zaniepokoiła Galiona. Próbowała go uspokoić mówiąc, że mieszkała już tam dwa lata ale nie była pewna czy nie przyniosło to odwrotnego efektu od zamierzonego. Na koniec szarmancko zaproponował, że odprowadzi ją do gospody, wszak nie miała już swojego anioła stróża. Wspólny spacer ulicami miasteczka wzbudził jeszcze większą niechęć do opuszczenia Dworu Seladrine. Eladrin wyglądał jakby chciał jej coś jeszcze powiedzieć ale nie zdecydował się na to. Poprosił jedynie, by odwiedziła go, gdy ponownie będzie w Arvandorze, co z radością obiecała.

Następnego dnia z samego rana udała się w podróż do Starhallow, a tam prosto do „Kufla i Smoka”.
- Wino porzeczkowe, poproszę. – powiedziała zaraz po przywitaniu się.

__________________________________________________ ____________
1. Obrazek autorstwa Marcus8958: Elven inn by the forest by Marcus8958 on DeviantArt
2. Screenshoot z LOTRO https://luxarcanalotro.wordpress.com/tag/pipeweed/
 
Blaithinn jest offline  
Stary 17-02-2015, 18:35   #144
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Fakt, że Twinklestar i Kanciasty zostali pozwani był szaleństwem, zatem wykorzystanie szaleńca by rozwiązać tę sytuację jawiło się jako rozwiązanie logiczne. No, przynajmniej dla logiki, którą spotykało się w Multiwersum. Tak czy siak, trzeba było spotkać się z samozwańczym prawnikiem i uzgodnić warunki współpracy. Biuro, gabinet, mieszkanie (czy jak to w ogóle zwać) w którym mieszkał tiefling mieściło się w piwnicy skromnej kamieniczki gęsto porośniętej kolcokrzewem. Na schodach walały się śmieci i resztki jedzenia, które bez wątpienia musiały przyciągać szczury. Korzystając jednak z tego, że żadne gryzonie nie wpadły akurat na przekąskę, towarzysze podeszli do drzwi i zapukali.
-Chwileczkę, jedną chwileczkę – zawołał wysoki głos, siłą rzeczy stłumiony przez drzwi. -Znam ten rytm! To był „Taniec Glabrezu”, prawda? – już pierwsze słowa, delikatnie mówiąc, umykały konwenansom. Nie mniej wejście zaraz stanęło otworem, a w progu stał mężczyzna, który nawet nie próbował ukryć tego, że jest dziwakiem.


1

Najpierw w oczy rzucały się wirujące wokół głowy diablęcia kryształki. Dosłownie. Twinklestara jeden z nich prawie rąbnął w nos. Aż dziw jednak, że magiczne błyskotki nie zaplątywały się w jego włosy, sterczały one bowiem w każdą stronę, za wyjątkiem misternie splecionych pejsów. Bladą, pozbawioną nosa twarz zdobiły ni to tatuaże, ni to znamiona, z pewnością jednak była diametralnie różna od typowej dla tieflingów czerwonej karnacji. Jego ubranie wyglądało, jakby ktoś widział kiedyś elegancki frak i postanowił zrobić sobie taki sam, ale z użyciem chusteczek do nosa i skór zabitych psów. Garion i Dotian momentalnie doszli do wniosku, że podjęli złą decyzję, ale było już za późno.
-Haha! Klienci. Najwyższy czas, bo zaczynałem się nudzić – Nye zaczął paplać, wprowadzając dwójkę do kompletnie zagraconego pokoju. Na plus należało jednak policzyć, że zagracony był w dużej mierze literaturą. Przez parę modlitw dywagował w jaki sposób zabijał czas, nim zorientował się, że powinien zapytać swych potencjalnych klientów o cel przybycia. Zaczął zatem zarzucać ich pytaniami, odpowiedzi na które wysłuchiwał jedynie w połowie, po czym przerywał i zadawał kolejne, albo komentował je bez większego związku.
-Planarne Konsorcjum? Całe? Toż nie zmieszczą się w sali rozpraw.
Albo:
-Co dzieje się w Arvandorze, zostaje w Arvandorze. Chyba. Nigdy nie byłem w Arvandorze.
Ewentualnie:
-Groźby? A co, jeśliby to nie były groźby, tylko obietnice? Obietnice nie są karalne!
Niemniej, nawet nie wiedzieć kiedy, Dotian z Garionem przedstawili całą sprawę, razem ze szczegółami. Jednocześnie nabrali przekonania, że bariaur byłby słusznym wyborem i spróbowali delikatnie dać tieflingowi do zrozumienia, że jednak nie skorzystają z jego usług.
-W Klatce nie ma nikogo, kto oferuje lepsze usługi niż ja. Trzysta dwadzieścia siedem spraw i nie przegrałem żadnej. Szczwany Nye nie przegrywa. To znaczy czasem przegrywam w kości. Albo w karty, w karty przegrywam często. Ale w sądzie nie rzucają kośćmi. – To był dopiero argument, który stawiał prawnika w pozytywnym świetle. Ponad trzysta spraw to niemała liczba i nie dziwne, że krążyły na jej temat plotki. Tylko jak pomyleniec pokroju tego diablęcia wygrywał sprawy? Owszem, wyciągnął z wojownika i czarodzieja szczegóły, których nawet nie chcieli przekazywać, lecz czy ten wytrącający z równowagi bełkot mógł działać równie dobrze w sądzie i to przed dabusem? Mieli przekonać się za pięćdziesiąt sztuk złota na rozprawie.


Dla Estel powrót do Sigil był bardzo nieprzyjemny. Kiedy w Arvandorze mogła odetchnąć pełną piersią, Klatka powitała ją smrodem. Gdy na Zielonym Archipelagu wszystko było piękne i barwne, tak w Mieście Drzwi wszędzie było albo szaro, albo pstrokato. Dla wielu krwawników to najdziwniejsze miasto multiwersum było czymś pięknym, ale w tym dniu eladrince trudno byłoby się z nimi zgodzić. Kontrast był po prostu zbyt wielki. Nawet wizja pokaźnej nagrody jaką dla niej przechowywał Dotian nie poprawiała jej nastroju. Może sam mężczyzna byłby w stanie? Lubiła go i dodawał jej otuchy, ale czy po potyczce z mchem doszedł już do siebie? Musiała się przekonać prędzej, czy później. Choć raczej z naciskiem na prędzej, w Ulu zaraza pewnie pełzała w najlepsze, a medycy z Lecznicy Wyczerpanej Duszy raczej nie zdołali odnaleźć lekarstwa bez odpowiednich dotacji. W to, że dotacji ktoś już udzielił, Aedd'aine nie wierzyła zupełnie. I choć przez najbliższe dni miała mieć szereg możliwości dorobienia trochę grosza, wszak obiecała grać w Sztylecie i Firkinie, to z napiwków badań też przecież nie będzie w stanie ufundować.
Gdy odwiedziła Twinklestara w umówionym miejscu, zastała go w nie najlepszym momencie. Nad głową wojownika wisiała bowiem rozprawa sądowa, która miała odbyć się następnego dnia. Ich były pracodawca, wezyr Kareem Abdul-Jabbar, wyssał z palca jakieś zarzuty i teraz próbował jeszcze wyssać trochę brzdęku. Ifryty z pewnością nie były istotami godnymi zaufania. Może jednak wzajemne towarzystwo mogło oderwać eladrinkę i człowieka od nieprzyjemnych myśli?


Przyszedł w końcu sądny dzień i Garion wraz z Dotianem stawili się w budynku sądu w towarzystwie swego zacnego, choć zakręconego, prawnika. Mimo podjętych przez Odłamka prób, nie udało się zwerbować żadnego tłumacza języka dabusów. Milori nie uznała siedzenia na rozprawie za ciekawe doświadczenie, a inni tłumacze... no, tak naprawdę to nie udało się znaleźć innych tłumaczy w tak krótkim czasie.
Przed salą czwartą czekało całkiem sporo trepów, ostatecznie Sigil było wielkim miastem, istniał przez to zwyczaj, że oczekujący na swoją rozprawę zabijali czas przyglądając się rozprawom poprzedników. Ostatecznie cóż było zabawniejszego, niż oglądanie cudzego nieszczęścia, nawet jeśli podobne czekało na ciebie? Wśród tłumu nie widać jednak było ifryta. Wkrótce okazało się dlaczego. Chociaż Garion i Dotian zostali postawieni w stan oskarżenia i musieli znaleźć się na sali osobiście, oskarżyciel wysłał jedynie swojego przedstawiciela pod postacią niskiego, łysego i otyłego jegomościa nazwiskiem Thomas Green. Był to nadzwyczaj szary człowiek o bladej cerze, siwej brodzie i grafitowej todze. Był tym samym zupełnym przeciwieństwem pstrokatego Nye'a, który w dodatku mecenasa Greena znał. Sugerowały to słowa, którymi go powitał: to co, do czterech razy sztuka?
A sędzia Posępny? Cóż, szczerze mówiąc wyglądał raczej zabawnie. Biała peruka ledwo trzymała się na jego zielonkawej głowie, spychana przez wyraźnie zbyt duże rogi. Czarna, dostojna toga była trochę przekrzywiona, bowiem biedny dabus co chwilę musiał unosić ręce aby poprawić swe nakrycie głowy. Owszem, mina sędziego była raczej ponura, lecz o ile byli w stanie ocenić kompanii, niczym nie różniła się od min wszystkich innych dabusów.

Zaraz gdy rozprawa się rozpoczęła, mości Thomas uderzając w patetyczne tony opisał maga i wojownika jako oszustów, bandytów i nieomal morderców, którzy siłą wyrwali z kasy Konsorcjum nienależne im pieniądze. Wymachując w powietrzu kopiami kontraktów perorował o literze prawa i zobowiązaniach. Tiefling w tym czasie bardzo zainteresowany był swoim małym palcem i absolutnie nic nie wskazywało na to, by czegokolwiek słuchał. Był to raczej zły znak, szczególnie że gdy przyszła kolej na wystąpienie obrońcy, ten jedynie zmienił obiekt zainteresowania na kciuk.
Kiedy zatem Garion został wezwany do udzielenia paru odpowiedzi w roli świadka, był już przekonany, że sprawa jest przegrana. I dopiero wtedy Szczwany Nye pokazał, dlaczego nie przegrywał spraw. Podważał i oprotestowywał każdy tok pytań Greena, powołując się wymyślnymi terminami na przepisy, które może i nawet istniały, ale Twinklestar nie dałby sobie za to obciąć ręki. Wkrótce mecenasowi Thomasowi z nerwów trzęsły się podbródki, gdy przerywany jedynie na kilka chwil bełkot diablęcia zbijał go z pantałyku i nie pozwalał na zebranie myśli.


2

Sędzia Posępny swymi rebusami odrzucał chyba większość sprzeciwów, jakie wnosił obrońca śmiałków (ostatecznie rebusy pozostawiały pole do interpretacji), ale już w dziesięć minut okazało się, że nie miało to znaczenia. Greenowi w końcu puściły nerwy i rzucił w stronę diablęcia potokiem wyzwisk, którego nie powstydziłby się żaden marynarz. Twinklestar z Kanciastym ani się nie obejrzeli, gdy dabus przerwał rozprawę, ukarał Thomasa Greena za obrazę majestatu sądu i oddalił pozew. No, przynajmniej tak to tłumaczył Nye, gdy po wygranej sprawie opuszczali salę.

______________________
1 - grafika pochodzi z podręcznika "Uncaged, Faces Of Sigil"
2 - grafika pochodzi z podręcznika "Faction War"
 

Ostatnio edytowane przez Zapatashura : 16-04-2016 o 17:02.
Zapatashura jest offline  
Stary 19-02-2015, 00:07   #145
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
-Witaj Dotianie - Estel uśmiechnęła się ciepło na widok wojownika. - Jak się czujesz? Przypomniało ci się już coś z utraconych wspomnień?
- Witaj Estel - ucieszył się wojownik oraz zdziwił wizytą elfiej dziewczyny. - Usiądź proszę, przynajjmniej na kapkę wina - przez moment jakby rozłożył ręce nie wiedząc, co robić, jak gościć, jak pokazać, iż cieszy się jej wizytą. Wróciły wspomnienia lepsze oraz te gorsze. Rzeczywiście bowiem ich relacje były bardzo nieokreślone, bardzo wymiksowane uczucia bliskiej więzi, może zahaczającej nawet o miłość, przyjaźni, prostego koleżeństwa. - Gdzie, jak, co, opowiadaj - mówił pełen niecierpliwej ciekawości. A potem znowu zaczął przepraszać. - Wybacz, nie mam dzisiaj wiele czasu, mamy pewne kłopoty - przyznał elfce opowiadając pokrótce dabusowo-ifrytowe wydarzenia. - Musimy odwiedzić parę osób oraz dokonać wyboru, którego pomocnika powinniśmy wziąć … ale ale, jeszcze chwilkę mam do umówionej pory z Garionem, proszę, opowiedz, jak było, a potem, może, może zechciałabyś się ze mną, znaczy z nami - poprawił się - spotkać, kiedy będzie po wszytskim. Kiedy bedziemy mogli porozmawiać oraz pocieszyc się spotkaniem, kiedy tamto już zejdzie nam z głów oraz odfrunie gdzieś - zaproponował, jednak licząc na to, że choć kilka słów powie mu, co tam porabiała.
Kapłanka zmartwiła się bardzo słysząc o kłopotach jej znajomych. Niewiele jednak mogła pomóc poza wsparciem dobrym słowem.
-Nie będę ci zatem zabierać czasu. U mnie bardzo spokojnie. Odpoczęłam trochę… - I nie było w tym kłamstwa, gdyż patrząc na Sigil, Estel rzeczywiście uznała pomoc rannym w walce z atropalem za odpoczynek. - Zrobiłam, to co miałam zrobić, pomogłam też trochę w doprowadzeniu do porządku walczących z atropalem. - Uśmiechnęła się spokojnie.
Nie rozmawiali za długo, eladrinka nie chciała przeszkadzać wojownikowi widząc, że jego myśli kierują się głównie w stronę rozprawy.
-Będę trzymać kciuki, by wszystko poszło dobrze. To może spotkajmy się jutro wieczorem w “Sztylecie i Firkinie”? - Zaproponowała. - Co prawda będę musiała występować ale w ramach przerwy mogę się do was dosiąść, a wy odpoczniecie po ciężkim dniu w miłej atmosferze.
Tak też się umówili, choć wojownik chciałby porozmawiać nieco dłużej, ale tego dnia nie byo im dane. Nie mniej jednak liczył na kolejne spotkanie.

Odłamek był pełen wątpliwości odnośnie umiejętności prawnika, którego zatrudnili. Cieszył się więc że jego logika, jakkolwiek pokrętna, zdawała się owocować. W końcu osiągnęli to, czego chcieli. Chyba. Przecież sam pomysł pozwania ich był nielogiczny. Cieszył się więc głównie z tego, że zdawało się, że potrafił rozgryźć Klatkę. Metaforycznie oczywiście. Po kilku chwilach zastanowienia, musiał jednak przyznać sam przed sobą, że było to jedynie złudzenie. Nie było możliwości zrozumienia Sigil, nie będąc Panią Bólu. Więc tylko chaosyta, szaleniec pierwszego sortu mógł funkcjonować tutaj normalnie. Mogłoby go to skłonić do próby chwilowego zarzucenia logiki, ale czarodziej nie mógł się przecież ograniczać do jednego miejsca.
- To było interesujące. Dziękuję. - Może podziękowania Gariona wydawały się dość suche, ale Fragment Bramy wrócił do siebie po wypadzie do niebiańskich dziedzin i przypływy wielkich emocji mu prawie przeszły.


- Sprawa załatwiona, przynajmniej obecnie, trzeba jednak będzie na przyszłość uważać z takimi szczurami, a jeśli spotkam gdzieś tego człowieczka, możliwe że wyślę go popływać w morzu astralnym. Byłem pewien że takie szaleństwo najłatwiej zwalczyć szaleństwem. Estel, widzę że wróciłaś. - Większość wypowiedzi przekazał tylko wojownikowi, dopiero powitanie eladrinki skierował do obojga.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...

Ostatnio edytowane przez Plomiennoluski : 26-02-2015 o 06:54. Powód: Chronologia, ręce i nogi
Plomiennoluski jest offline  
Stary 20-02-2015, 15:55   #146
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Jak najszybciej zapomnieć całą dabusowoifrytową sytuację. Okazało się, że dobrali dobrego speca, jednak tak czy siak nie miał ochoty rozpamiętywać niemiłych chwil, choć rzecz jasna, tieflinga warto było pozostawić sowie w głębi pamięci. Ogólnie właściwie zgadzał się z wypowiedzią Gariona, co potwierdził myślą, jednak bardziej cieszył się z powrotu Estel. Wspomniał kompanowi, iż wpadła z szybką wizytą. Wprawdzie właściwie, co do elfki, ich znajomość potoczyła się kompletnie innymi torami, niż się wstępnie wydawało, ale jednak w głębi serca czuł jakiś promień miłego ciepła na widok dziewczyny. Dlaczego przybyła, co ją wstrzymywało, jak ogólnie wyglądała jej sytuacja oraz co chciała zrobić? Ciekawa kwestia, bowiem swoje przecież odnaleźli, obecnie zaś planował wybyć gdziekolwiek stąd, oczywiście mając zarobek wewnątrz sakiewki. Sigil stanowiło dla niego jakiś średnio przyjemny obszar, choć rzecz jasna, był to już dom oraz miejsce pracy jego siostry. Bardzo kochał rodzinę, ale jednak chciał stąd wyruszyć niemal gdziekolwiek. Oczywiście miał pewne preferencje. Spośród krain najbardziej przypadały mu do gustu takie, które były względnie przyzwoite oraz względnie zapełnione dziełami natury. Lasy gęste, szemrzące strumienie, tryskające źródła oraz podobne twory przyrody stanowiły miejsce, gdzie chciałby się osiedlić. Ponadto wiadomo, zresztą kiedyś rozmawiał z Estel na ten temat, Faerun nieopodal Morza Spadających Gwiazd był także piękny. Teren zamieszkiwały zarówno elfy, jak i oczywiście ludzie oraz jakieś mniejsze grupy przedstawicieli innych inteligentnych gatunków. Gdzieś tam, może byłoby to Doliny, może Aglarond planował znaleźć swoje prawdziwe domostwo.
- Chodźcie kolego do karczmy oraz pogadajmy. Estel miała czekać w "Sztylecie i Firkinie". Przyznaję uczciwie, że osobiście chcę wykorzystać jakieś drzwi oraz przeportalować się gdzieś na Faerun, byle przebywać gdziekolwiek indziej -spojrzał pytająco na Odłamka. Okazało się, że ruszyli i po chwili wspólnie witali dziewczynę.
- Witaj Estel, także cieszę się, że jesteś ponownie - dołączył uśmiechnięty wojownik do powitań kompana.
 

Ostatnio edytowane przez Kelly : 24-02-2015 o 20:31.
Kelly jest offline  
Stary 13-03-2015, 19:10   #147
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Praca Wspólna

Gdy Dotian z Garionem dotarli do Sztyletu i Firkinu jak zwykle panował tam spory tłok. Miejsca siedzące, które zdołali wypatrzeć znajdowały się na drugim końcu sali, więc nie widzieliby stamtąd grającej na swym zwykłym miejscu Estel, jak i ona mogłaby ich nie dostrzec.
Eladrinka tymczasem zapatrzona gdzieś w dal śpiewała swym melodyjnym głosem:

- Mam 14 lat, jestem ładna
Jestem szczupłą, malutką dziewczynką, maleńką panienką.
Mieszkam pod podłogą kuchni
Właśnie tu, tak niedaleko ciebie
Czasami czuję się szczęśliwa
Czasami czuję się smutna
W moich marzeniach...och! Chciałabym móc...

Poczuć swoje włosy, rozwiane na wietrze.
Popatrzeć w niebo i na letni deszcz
Zerwać dla ciebie kwiat z ogrodu.
Tam za ścieżką istnieje inny świat
Motyle unoszące się w powietrzu
Ale czy tam, jest ktoś mój?(...)



Odłamek próbował się wsłuchać w śpiew eladrinki, ale tłok nieco mu przeszkadzał. Nieco inaczej niż większość zgromadzonych tutaj odbierał dźwięki. W tej melodii i rytmie coś było, na pewno. Zasłuchane istoty, uszy i uciszające warknięcia od czasu do czasu zdecydowanie o tym świadczyły. Problemem było to, że oddziaływała na emocje. W Avandorze zapewne odbierałby ją inaczej niż tutaj w Klatce. Obecnie była dla niego zbiorem dźwięków, mogących być wprawką dla rąk, mających później składać gesty zaklęć. Wiedział jednak że dla reszty jest czymś o wiele więcej. - Czym dla was jest muzyka? - Zapytał Dotiana, starając się ustawić w miarę niedaleko Estel. Mógł się obyć bez siedzenia, a i kufel trzymany w dłoni był jedynie po to, żeby go nie wyrzucili za drzwi jako bezużytecznego klienta.
- Dla mnie czymś, co może wprawiać w dobry nastrój. Niekiedy zestaw dźwięków współpracuje z nastrojem, wtedy muzyka jest czymś ciekawym - wwyjaśnił Garionowi wojownik. Elfka ładnie śpiewała, zaś proste ucho człowieka odbierało jej głos oraz granie jako piękne naprawdę. - Popatrz jak inni słuchają - wskazał na pozostałych gości. Dumał chwilę, czy slowa śpiewane odnoszą się do rzeczywistości, czy jednak są po prostu fragmentem lub całością jakiegoś dawnego tekstu. Nostalgiczny klimat, który wyczuwało się wewnątrz nut oraz słów kazał odruchowo zastanowić się nad tym, co przeżyła elfka podczas chwil rozstania.

- Patrzę, ale to jak z oddychaniem, mogę patrzeć jak oddychasz, ale sam tego nie robię i nie do końca pojmuję. Wiem że potrzebujesz tego do życia, ale to mniej więcej tyle. To tak samo jak tobie ciężko wyobrazić sobie stan przeciwny, że w ogóle nie potrzebujesz nabierać oddechu w płuca. - Odparł rzeczowo odłamek.
- Wiesz właściwie są ludzie, dla których muzyka nie istnieje, jedynie jakaś kakofonia dźwięków, dlatego pewnie rozumieją to tak, jak ty. Jednak faktycznie rzekłeś słusznie co do wspomnianej muzyki. Powiadają, że spotkało się na jakimś planie dwóch wędrowców. Przy czym jeden był elfem, natomiast drugi pochodził z nieznanej rasy, która widziała jedynie ciepłotę rzeczy. Pomimo jednak owej różnicy zaprzyjaźnili się ze sobą. Przydarzyło się raz kiedyś własnie, iż przechodząc przez las elf rzekł:
- Napiłbym się mleka.
- Cóż to takiego to wspomniane mleko? - zainteresował się ów poznany kompan.
- Oczywiście biały płyn.
- Płyn wiem, ale co to jest biały?
- Hm, no wiesz, biały jest na przykład łabądź - usiłował tłumaczyć elf.
- Łabądź? Co to takiego - dociekał tamten.
- Ptak mający zgiętą szyję.
- Zgiętą?
- Owszem usiądź, zaraz pokarzę, widzisz - wyprostował rękę - to jest proste, popatrz jednak - wygiął ją mocno w łokciu - to jest zgięte.
- Wspaniale - ucieszył się tamten - to już wiem, co to jest mleko.
Taką własnie opowieść mówią, więc pewnie przy muzyce jest podobnie
.

- Może. - Nie dodał, że stwierdzenie że coś jest jak łabądź czy mleko, też nie do końca oddawało istoty przedmiotu. Całkiem jak z winem pożeczkowym, było czerwone, mokre, miało zapach, ale musiało się pewnie czymś różnić od wina z winogron czy innego owocu, bo jakby nie patrzeć, portal się aktywował na to jedno. - Może. - Powtórzył w myślach głucho.



Dotian przyglądając się Estel mógł dostrzec, że kobieta w porównaniu do innych fae znajdujących sie w Sztylecie i Firkinie emanowała jakby wewnętrznym blaskiem. Pobyt w Arvandorze musiał dobrze na nią wpłynąć. Eladrinka tymczasem zakończyła jedną pieśń i rozejrzała się po sali. Przez chwilę jej wzrok padł na kompanów, uśmiechnęła się do nich, a jej palce znów zatańczyły na strunach, bo słuchający domagali się kolejnego utworu.

- Mary jest żeglarzem
Marzącym o północnym brzegu,
Straconych galeonach w morzu.
Mary ciągle w swojej podróży...

O, możesz żeglować i wrócić?
O, możesz porzucić
Świątynie, ukryte złoto i ziemi?
Mary, nie chcę czekać!

Pukanie do drzwi... Wszedł...
Pukanie do drzwi... Usiłował...
Pukanie do drzwi... Odwrócił się...
Mary, poślubisz mnie?(...)


 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
Stary 13-03-2015, 19:48   #148
 
Blaithinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Blaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumny
Praca wspólna


Pieśń powoli ucichła, by w końcu zamilknąć. Estel odłożyła harfę przy stołeczku, na którym siedziała.
- Pozwólcie mi troszkę odpocząć i gardło przepłukać. - Zwróciła się wesołym tonem do gości i wstała przeciągając się lekko. Zaraz ktoś zaoferował, że jej postawi napitek ale z wdziękiem odmówiła, by podejść do szynku. Karczmarz płynnym ruchem postawił jej kielich, ona podziękowała i podeszła do Dotiana i Gariona.
- Witajcie. Jak rozprawa poszła? - zapytała upijając łyk.
- Wszystko doskonale, ale proszę nie mówmy na ten temat. Osobiście wolę inne starcia, niźli takie oraz inne krainy niźli to właśnie miasto. Nie wiem, jakie są wasze plany, ale osobiście planuję stąd uciekać - wprawdzie kiedyś wojak rozmawiał z Estel o wspólnych podróżach oraz osiedleniu się gdzieś przy Morzu Spadających Gwiazd, ale biorąc pod uwagę to co się stało, chyba nie było już owo wspólne mieszkanie aktualne. Szkoda wielka, choć kto wie, może nie wszystko stracone oraz może się jakoś ułoży dobrze.
- Uciekać stąd? Jest przed czym? Wątpię żeby szczur od ifryta porwał się na inne sposoby załatwienia tej dysputy między nami. - Odłamek nieco zdziwił się na sposób, w jaki ujął to wojownik. - Myślałem ponownie skupić się na badaniach, a tutaj łatwo o dostęp do ksiąg i ewentualnie materiały z innych miejsc. Pytanie czy masz coś konkretnego na myśli. - Dociekał dalej mag.
- Przyjemnie byłoby opuścić Sigil. - Głos kapłanki nabrał tęsknej nutki. Dotian pewnie nie pamiętał, że mieli razem zobaczyć Morze Spadających Gwiazd, a Estel nie była pewna, czy po tym wszystkim co się wydarzyło ma prawo mu o tym przypominać. - Ale najpierw muszę spłacić dług i zająć się zarazą w Ulu… - Dokończyła ze smutkiem.
- Rozumiem, chwilę zawsze można jakoś poczekać oraz pewnikiem pomóc - zwrócił się ciepło do kapłanki - aż uda się poradzić. Natomiast gdzie, Faerun, może Doliny, może Aglarond, gdzieś, gdzie gwiazdy wpadają na powierzchnię morza, zaś wielcy magowie snują swoje czary - odrzekł Odłamkowi, ale także trochę usiłując wysondować Estel. Ich relacje wyjątkowo bowiem się pokomplikowały, zaś wojownik nie miał śmiałości spytać wprost.
- Faerun, byłem, próbowali mnie pociąć na kawałki i robić nade mną badania, ale to było dawno temu. - Dorzucił swoje doświadczenia z kontynentu Kanciasty.
- W Faerunie? - Kapłanka spojrzała zaskoczona na Gariona. - Aglarond… brzmi zachęcająco. - Uśmiechnęła się do Dotiana.
- Aglarond nad Morzem Spadających Gwiazd, kraina, którą chce się pokazać tym, którzy są najważniejsi wewnątrz serc oraz umysłów. Przynajmniej właśnie tak powiadają, ja zaś bardzo chętnie chciałbym to sprawdzić … nie sam - wojownik spojrzał na nią bystro. Czyżby jednak nie zapomniała? Byłoby cudownie. Przez chwilkę uśmiechał się tracąc koncentrację. - Aglarond … ponoć piękna kraina mająca całkiem liczną partię magików - rzekł wojownik ażeby zachęcić także Odłamka, który mógł także tam gdzieś znaleźć upust dla żądzy magicznej wiedzy. Mieszkając wspólnie ze wspaniałą elfią dziewczyną, jeśli chciałaby tego co on, miło byłoby odwiedzać niekiedy towarzysza dawnych przygód, nawet jeśli siedziałby non stop zakopany wewnątrz bibliotek.
- Może, można pomyśleć nad zajrzeniem tam kiedyś,
jeśli znajdziemy odpowiedni portal. To samo w sobie może nieco zająć.
- Stwierdził w zadumie mag w odpowiedzi. - Ale jeśli mówimy o wiedzy, czemu nie Hestavar,Jasne Miasto bogini Ioun? Niekończący się Wodospad może? Ewentualnie biblioteka umarłych. Zdobywanie wiedzy w Elementarnym Chaosie jest raczej czasochłonne i niebezpieczne. - Mag wyrwał się nieco z zamyślenia, przedstawiając inne, równie ciekawe jego zdaniem opcje.
- Niekończący się Wodospad? - Zainteresowała się eladrinka. - Możesz Garionie coś więcej o tym miejscu opowiedzieć?
- Siedziba jednego z bóstw wiedzy jeśli się nie mylę, zadziwiające, ale mają tendencję do tworzenia sporych zbiorów w swoich dziedzinach. Nie żeby łatwo było się tam dostać oczywiście. - Dodał zawczasu.
- Pytanie jednak, czy takie miejsca są przeznaczona dla takich, jak ja, dla normalnych istot. Oraz właściwie cóż miałbym robić w miejscu, gdzie można poświęcać się jedynie zdobywaniu wiedzy. Oczywiście wspaniała mądrość jest czymś bardzo potrzebnym, ale jednak oczekiwałbym także jakiejś aktywności bardziej fizycznej. Dlatego chcialbym raczej poszukać miejsca, które łączy obydwa te elementy, zaś zarówno Doliny, gdzie mieszka choćby Elminster oraz Aglarond takie właśnie są, chyba że znałbyś inne takie - zwrócił się pytająco wojownik faeruński do świetnego czarodzieja.
- Zawsze zostają cieniste rozdroża Fey, lasy bestii, przemierzanie astralnego morza. Ewentualnie Shadowfell, jeśli ktoś lubi, hmm tak, może Shadowfell by ci przypadło, mimo kolorów. - Odparł czarodziej na nieustające sugestie odnoszące się do Faerunu.
- Cóż, jak będzie tak będzie - uznał wojownik.
- Zwłaszcza że osobiście nie znam żadnego portalu do Faerunu. - Przynajmniej znajdującego się w tym samym miejscu co kiedyś i z tym samym kluczem. Co oznaczało że równie dobrze mogli zająć się czymś pożyteczniejszym niż dywagacje na temat krainy, po której z radością pałętali się potężni magowie, trzymający w szachu całe nacje.
- Żadne z nas nie zna, więc możemy po prostu popuścić wodze fantazji, gdzie chcielibyśmy się udać. - Dodała eladrinka z uśmiechem. - A teraz wybaczcie ale muszę wrócić do grania. - Dopiła wina, odstawiła na szynk i podeszła miękkim krokiem do stołeczka, na którym występowała. Ujęła harfę, zagrała parę dźwięków dla wprawy i po chwili popłynęła przyjemna melodia.

- W skałach piosenki
To rezonują w ciszy
Jak węże wodne
A dudnienie pode mną
Wiesz, że będzie
W moim kraju dzieciństwa
W krainie snów
Wróżki i królowie

Nie moja miłość
Daleko od miasta
Jest zimniej
A dni są kruche
Mgiełka Lato
Bells i Wyspy
Zobaczysz,
Jestem tam.(...)


https://www.youtube.com/watch?v=KXO2RczgGlc


__________________________________________________ ______________
Tłumaczenie piosenek ze strony: Teksty piosenek, tłumaczenia piosenek, teledyski na Tekstowo.pl i Cecile Corbel - Brian Boru (Renaissance) - teksty piosenek, tłumaczenia angielski i polski
 
Blaithinn jest offline  
Stary 14-03-2015, 15:04   #149
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Klatka cieszyła się swą nazwą nie bez powodu, choć w gruncie rzeczy jedynie największe trepy nie potrafiły jej opuścić. No bo jak można nie potrafić wyjść z miejsca, które zwą Miastem Drzwi? Wystarczy po prostu przejść przez drzwi... w ciemno. Opuścić Sigil nie jest tak trudno, ale opuścić Sigil i znaleźć się w miejscu przyjemniejszym niż Sigil – już tak.
Towarzysze znali lokalizację i klucz portalu do Księżycowych Wrót oraz Arvandoru – bez wątpienia jednych z najpiękniejszych miejsc w Multiwersum, ale jak na złość przejście do Torilu pozostawało dla nich nieznane. Garion nie miał nawet ochoty tam wyruszać, wyniósł bowiem z Faerunu raczej złe wspomnienia. Dotian wprost przeciwnie, a zlecenie Annabell napełniło jego sakiewkę wystarczająco, by stać go było na wizytę w Hali Informacji i rzucenie okiem do Spisu Portali. Tyle tylko, że nie miał ochoty opuszczać miasta bez Estel. Tą zaś trzymało w miejscu poczucie obowiązku. Śpiewy w Sztylecie i Firkinie to jedno, nawet gdyby eladrinka się od nich wywinęła, to ucierpiałby na tym jedynie jej honor. Zaraza w Ulu to już jednak zupełnie co innego. Nie trzeba było wiele czasu, by kapłanka dowiedziała się, że wielu medyków i znachorów podwinęło ogon (czasami dosłownie) i zwiało z Lecznicy w obawie o własne zdrowie, w czasie gdy ona sama przebywała w Arvandorze. Kapłani nie garnęli się do pomocy, jeśli nie liczyć tych czczących bóstwa śmierci, ale elegancki pogrzeb nie był formą boskiej posługi, na jaką liczyła Aedd'aine.
Estel mogła się tylko zastanawiać, czemu boscy słudzy bez mrugnięcia okiem pozostawiali biedaków z Ula na pastwę losu. Wszak w Mieście Drzwi było wielu kapłanów dobrych bóstw. Zrażała ich niewdzięczność skurli? Możliwe, ją samą nieraz próbowano okraść albo napaść. A może to sama atmosfera tego najdziwniejszego z miast? Jego prawa, które zakazują wstępu wszystkim Mocom w Planach. Czy mogło być tak, że niczym parobek pod nieobecność pana, kapłani się rozleniwiali? Dywagować można było w nieskończoność, ale nijak nie pomagało to umierającym na krwotoczną gorączkę. Tysiące sztuk złota, które warta była otrzymana przez Aedd'aine nagroda, miało znacznie więcej do powiedzenia. Hojne datki złożone w świątyniach w Dzielnicy Pani sprawiły, że Lecznica Wyczerpanej Duszy zapełniła się leczniczą magią. Już po dwóch tygodniach zaraza przestała się rozprzestrzeniać, ale boskich łask nie starczało, by uzdrowić wszystkich. Niezbędne było opracowanie leku, a medycy i alchemicy wykazywali się bezinteresownością równie sprawnie, co taborety elokwencją.


Życie toczyło się swoim tempem, lecz w miesiąc po przygodach na Astralnym Morzu i jego planach, do Estel, Gariona i Dotiana przybyli posłańcy. Uśmiechnięte, pucułowate halflingi zdawały się stworzone do przekazywania dobrych wieści, bo ich przyjazna natura poprawiała niemal wszystkim nastrój. W tym konkretnym przypadku, wiadomość miała formę zaproszenia, wysłanego rzekomo przez Annabell. Jako, że gospodyni nie była w stanie pisać, trudno było zweryfikować autentyczność zaproszeń, lecz mało prawdopodobne było, by ktoś próbował podszywać się pod martwą centaurzycę. Miejsce wyznaczono na to samo stare domostwo, co wcześniej, a i termin pasował każdemu z zainteresowanych. Poprzednie zlecenie ducha było intratne, a skoro Klatka i tak robiła się dla śmiałków za ciasna, to cóż mieli do stracenia?

Duch powitał czarodzieja, kapłankę i wojownika w bardzo dobrym nastroju, o ile dało się to wyczytać z jej zachowania. Centaurzyca uśmiechała się bowiem szeroko, a jej niematerialne kopyta wystukiwały w podekscytowaniu nierówny rytm. Fakt, że unoszące się ponad ziemią, pozbawione ciała nogi potrafiły stukać wciąż był dezorientujący, nawet na trzecim spotkaniu z nietypową zleceniodawczynią.
-Miło, że zgodziliście się przyjść – powitała gości, kłaniając się na przednich nogach. -Rewelacyjnie spisaliście się przy zdobywaniu mchu, pomyślałam więc sobie, że bylibyście w stanie pomóc mi w odnalezieniu kolejnego egzotycznego... - zawiesiła głos i zaczęła mamrotać coś niezrozumiałego, jakby szukając właściwego słowa. -No, powiedzmy przedmiotu. Zupełnie martwego, nie jedzącego wspomnień i chyba nieszkodliwego dla żywych. – Trudno było nie zauważyć, że duch skorzystała ze słowa 'chyba'.
Annabell nagle pacnęła się bezdźwięcznie w czoło i zmieniła temat.
-Znowu ponosi mnie ekscytacja. Powinnam chyba coś zaproponować gościom. Dalej nie dysponuję tutaj żadnymi fotelami, na których moglibyście usiąść, ale kazałam przynieść do salonu ciasteczka i wino. Skosztujecie? Obawiam się, że nie wiem czy smaczne – centaurzyca niezmiennie beztrosko podchodziła do faktu swojej śmierci. Zaprowadziła też gości do salonu, ale chyba się zapomniała, bowiem wybrała najkrótszą drogę przez ścianę, na co ci nie mogli sobie pozwolić, zamiast tego zmuszeni byli poszukać drzwi.
W pełnym kurzu i pajęczyn, dużym i pustym pokoju faktycznie znajdowało się pudełko pełne ciasteczek, oraz butelka wina. Pojedynczy stolik, który jakoś przetrwał upływ czasu i wizyty szabrowników, pozbawiony był tylko jednej nogi i przy zachowaniu stosownej ostrożności pewnie utrzymałby wiktuały. Brakowało niestety talerzyków i kielichów. Poszukiwacze przygód nie zaprzątali sobie tym jednak głów w obliczu dziwacznego, kanciastego tworu, który leżał bezwładnie na podłodze.


1

Metalowa kostka wielkości krasnoluda posiadała zezujące na boki oczy, oraz szczelinę do złudzenia przypominającą usta. Ręce i nogi były cieniutkie i sprawiały karykaturalne wrażenie, ale do śmiechu doprowadzały dopiero uformowane z blachy i drucików skrzydełka wystające z górnej ścianki sześcianu. Konstrukt wydawał się być efektem pijanego eksperymentu początkującego czarodzieja. Żadne z trójki kompanów nie widziało w życiu czegoś podobnego. Dostrzegając zaciekawione spojrzenia, Annabell opisała kuriozum jednym słowem:
-To modron - a ponieważ jedno słowo zasadniczo niczego nie tłumaczyło, zdecydowała rozwinąć trochę swą myśl. -Jak bez wątpienia wiecie, ponad stulecie temu arcydiabeł Asmodeusz osiągnął boskość, co skończyło się katastrofalnie dla struktury Planów. Zepchnął Otchłań do Żywiołowego Chaosu i wszystko... no, wypadło z równowagi. Portale uległy zachwianiu, dominia zaginęły na Morzu Astralnym. Jacyś magowie pewno umieliby to składniej opisać - machnęła ręką. -No i jednym z tych zaginionych dominiów jest Mechanus: plan zamieszkały przez takie właśnie kostki jak ta tutaj. Tyle, że ta nie działa. I ja bym chciała, żebyście odszukali dla mnie coś, w tym zagubionym planie - podsumowała i wskazała na ciasteczka. -Czemu się nie częstujecie?

_______________________________
1 - grafika z okładki magazynu Dragon (354 - kwiecień 2007)
 

Ostatnio edytowane przez Zapatashura : 16-04-2016 o 17:03.
Zapatashura jest offline  
Stary 23-03-2015, 03:03   #150
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Praca Wspólna

Odłamek odezwał się jako pierwszy, zapędy martwej centaurzycy były nieco wygórowane. - Więc najpierw mamy odnaleźć zaginiony plan, który po prostu przepadł podczas tego całego chaosu. Kiedy już go znajdziemy, a dotychczas uznawany jest za zaginiony a nie zapodziany jedynie czy trudno dostępny, mamy na nim coś znaleźć? Mimo że niewiadomo czy sam plan jako taki przetrwał czy może jest potrzaskany na miriady fragmentów? - Zapytał rzeczowo Garion. Musiał przyznać że w porównaniu z poprzednim kaprysem, centaurzyca przerosła samą siebie przynajmniej o dwie ligi.
- Wydaje jakoś mi się, że pracodawca powinien przynajmniej wskazać miejsce, gdzie należałoby rozpocząć poszukiwanie wskazówek. Wolałbym ponadto usłyszeć wszystko, co wiesz na ten temat, żeby móc podjąć jakąś decyzję. Przyznaję także, jeślibym się na cokolwiek zdecydował, to raczej na obietnicę, że rozejrzę się co i jak, dopiero zaś wtedy, kiedy będzie cokolwiek wiadomo, potwierdzę swoją opinię. Bowiem właśnie takie poszukiwanie może być leciutkie, albo niemal niewykonalne. Kompletnie jednak nie wiemy, jakież właściwie jest to przedstawione zadanie. Dlatego chybaby właściwiej było, gdybyś powiedziała więcej - rzekł leciutko skrzywiony wojownik drapiąc się po nosie.
Annabell popatrzyła smutno na ciasteczka, ale wzruszyła ramionami. Nie chcą jeść, to nie!
-No nie, nie. To znaczy tak, mam wskazówki, ale... - próbowała jakoś ogarnąć zalew pytań Twinklestara i Kanciastego. -Po kolei. Przedmiot do mojej kolekcji to sprawa drugorzędna, wszak nie mogę oczekiwać, że go zdobędziecie, jeśli Mechanus zniknął bez śladu.
Nie oczekuję też, że ot tak, wpadniecie do sfery, która zaginęła przed stuleciem. Mam pewne poszlaki, podejrzenia kto może znać do niej drogę. Pokrywam też, naturalnie, koszty sprawdzenia tych poszlak. A tropy mam zasadniczo trzy
- centaurzyca zaczęła przechadzać się po salonie wygłaszajac, co wie.
-Pierwsza nasuwa się na myśl Hala Informacji, ale skoro przez sto lat wieść o lokalizacji portalu do Mechanusa pozostaje w cieniu, to nawet jak urzędnicy ją znają, to nie chcą ujawnić. Więc myślę sobie, że można spróbować zaciągnąć języka u Lissandry. To czarodziejka z któregoś materialnego świata, która jak każdy Pierwszak uznała, że lepiej się zna na planach, niż Sferowcy. I od dziesięcioleci mapuje portale w Sigil i sprzedaje o nich informacje. Kłopot jest w tym, że urzędasom nie w smak konkurencja i narobili jej złej opinii. W efekcie, jeśli już może komuś sprzedać śpiewkę, to sprzedaje drogo. No i wcale nie mam pewności, czy odkryła portal - podsumowała i zaraz przeszła do kolejnego wątku.
-Jako, że minęło wiele czasu od zaginięcia portali, z pytaniem można udać się do kogoś, kto dysponuje dawną wiedzą. Tyle, że to nie musi być specjalnie bezpieczne - zaznaczyła lojalnie. -W Niższej Dzielnicy od wieków swą siedzibę ma Władca Kości. Kiedyś może i był to człowiek, ale dzisiaj? Różnie śpiewka leci. Wampir, licz, powstaniec? Nie może być bardziej żywy ode mnie. Lecz dysponuje ogromną skarbnicą wiedzy, bo wie to, co umarli. Trudno mi jednak odgadnąć co mógłby zarządać za wiedzę o portalu do Mechanusa. Jestem jednak prawie pewna, że jeśli ktokolwiek w Klatce taką wiedzę ma, to właśnie on - duch przystanęła na chwilę i zaplotła ręce na piersiach.
-No i mam jeszcze jeden punkt zaczepienia, ale dość chwiejny, sama przyznaję - usprawiedliwiła się z góry. -Słyszałam o rzekomym mędrcu, który obrał sobie siedzibę w Mieście Drzwi kilka lat po Wstąpieniu Asmodeusza. Ma ponoć ogromną wiedzę na temat planów i zbiera wszelkie księgi, jakie nawiną mu się pod rękę. Niestety śpiewka nie mówi, żeby się tą wiedzą dzielił. I zdaje się też, że jest pomylony - Annabell zakręciła palcem kółko wokół skroni. -Nie wiem też, gdzie ma tę swoją siedzibę, ale słyszałam, że pojawia się w Przybytku Żądz Intelektualnych. Każe nazywać się al Zahanem.
- Czyli pewnymi względnie przesłankami oraz początkami poszukiwania nie dysponujemy. Trzeba skupić jakoś się na tych wskazanych. Zacząłbym pewnie od pierwszej owej damy. Przyznaję szczerze, że zła opinia urzędników jedynie działa na jej właśnie korzyść. Owego kolejnego chyba lepiej nie tykać specjalnie, zaś wspaniały mędrzec pewnie stanowi klasyczny przykład kogoś takiego kto podczas studiów poznał wiele tajemnic jednak jednocześnie wszystkie zapomniał dawno. Jeśli wspomniana czarodziejka będzie wiedzieć niewiele, spróbujemy innych - zaproponował faeruński wojownik spoglądając na swoich kompanów. Skoro bowiem opłacone miały zostac wszelkie wydatki, lepiej było zacząć od tych może kosztownych, ale dosyć bezpiecznych.
Estel słuchała tego wszystkiego z lekkim niedowierzaniem w oczach. Mieli znaleźć zaginioną Sferę? Takie zadanie z pewnością zajmie jej uwagę na długo, jakby Ul nie zdołał tego zrobić.
- Poszlaki są ciekawe. Sądzę, że warto by spróbować i w Przybytku, tam też może czegoś się dowiemy. Może dzieli się swą wiedzą z dziewczętami? - Zaproponowała patrząc na Dotiana, gdyż może istniała szansa, że jego siostra będzie w stanie pomóc.
- Ten al Zahan brzmi interesująco, zwłaszcza jeśli faktycznie ma taki zbiór ksiąg. Czy wiadomo może gdzie poza przybytkiem żądz intelektualnych można go spotkać? Jeśli niezbyt, to… być może trzeba tam będzie na niego czekać a w tamtej dzielnicy to samo w sobie może być wyzwaniem. - Mruknął mentalnie odłamek.
Centaurzyca rozłożyła bezradnie ręce.
-Niestety nic mi nie wiadomo, ponad jego słabość do dysput. Gdybym coś słyszała, powiedziałabym wam od razu - odparła.
- Co powiecie żeby się rozdzielić i poszukać ich na spokojnie, zbiory tego mędrca mogą się okazać przydatne. Nawet bardziej niż te w niebiańskich dziedzinach przed wyprawą po mech. - Rzucił trzeźwo czarodziej.
- Powiedziałbym, że nie lubię się rozdzielać, bowiem różnie to bywa na naszych misjach. Przyznaję także, iż własciwie nie pojmuję, dlaczego niby mielibyśmy pędzić oraz nie sprawdzić ich kolejno jakoś - odparł wojownik magicznemu kompanowi.
-Ja powodu do pośpiechu nie widzę - poparła Dotiana Annabell. -Czasu mam pod dostatkiem.
- Nie musimy się rozdzielać, po prostu sugerowałem że każdy ma inne sposoby zdobywania informacji. Proponowałbym zacząć od al Zahana, potem czarodziejka i na koniec hala informacji. Jeśli znajdziemy księgozbiór, to równolegle przecież mozna zasięgnąć języka u kobiety. Dwa niezależne źródła informacji w tym wypadku mogą akurat pomóc, zwłaszcza jeśli będą się pokrywały. - Przedstawił swoje rozumowanie czarodziej.
- Mogłabym z czarodziejką porozmawiać, może wobec drugiej kobiety będzie bardziej otwarta. Choć nie mam nic przeciwko wspólnemu zdobywaniu informacji. - Stwierdziła Estel.
- Nie upieram się, dałem wyraz temu, jak właśnie myślę, ale może macie rację - rzekł wojownik, chociaż chyba nie był całkiem przekonany. Jednak widocznie uznał, iże pomimo własnych wątpliwości ich pomysł odwiedzenia innych źródeł informacji jest może ewentualnie lepszy.
- Znajdźmy najpierw al Zahana, potem czarodziejkę, jeśli to nic nie da, możemy zajrzeć do Władcy Kości, na sam koniec. - Dodał po chwili namysłu. - Może jednak pójdźmy razem, po kolei. - Dokończył mag.

Od myśli do słowa, ponownie do myśli, ustalili w końcu że zaczną od poszukiwań posiadacza ogromnego księgozbioru. Dopiero potem zajmując się czarodziejką a na końcu ewentualnie spotkaniem z Władcą Kości.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:21.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172