Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-02-2015, 22:52   #80
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Śmierć na pustyni

Shamal gestem zatrzymał podróżującą powoli grupę.
- Śmierć - powiedział cicho. - Karawana zapewne - dodał.
- Parszywe nasze szczęście - mruknęła Aria pod nosem i westchnęła. - Jedziemy sprawdzić? - pytanie było głośne i raczej retoryczne, bo z tego co zdążyła zauważyć ani Yat ani Malik z pewnością nie zostawią potrzebujących na pastwę losu. Z drugiej strony… jeśli to był ktoś należący do Lisów Pustyni?
- Nie - odparł natychmiast Shamal. - Pojadę sam i zobaczę, co się tam stało. Nie ma sensu, żeby wszyscy ryzykowali.
Nie czekając na odpowiedź skręcił nieco ze szlaku. Nie zamierzał jechać prosto w stronę miejsca prawdopodobnego napadu. Gdyby tak byli jeszcze jacyś bandyci, to lepiej by było nie naprowadzać ich na resztę drużyny.

Shamal objechał wydmę szerokim łukiem, bacznie rozglądając się po okolicy. Gdy tylko odjechał od głównego szlaku, jakim podążali dostrzegł na horyzoncie wąską smużkę dymu. Wysoki słup znajdował się kilka mil od miejsca, gdzie znajdowała się drużyna. Była to pozostałość po zapewne sporym pożarze. Mężczyzna, który mozolnie czołgał się przez wydmę wyglądał na ciężko rannego. Jego ubranie nosiło ślady spalenia, a twarz była cała osmolona, a na dodatek pokryta krwawymi strupami.
Z pewnością nie był to dym obozowego ogniska. Nikt na pustyni nie tracił w taki sposób drogocennego opału. I nikt nie informował innych o swojej obecności. Napad, bez wątpienia. Pytanie brzmiało - kto i kogo napadł. I jakim cudem ktoś ocalał.

Rozglądając się na wszystkie strony Shamal ruszył w stronę poparzonego mężczyzny, starając się równocześnie nie wystawiać głowy ponad wierzchołki wydm. Skoro ktoś uciekał, to inny ktoś powinien go gonić.

Gdy nomad zbliżył się do rannego przeraził się jego stanem. Skóra była w płatach, które odłaziły od ciała. W niektórych miejscach skóra złączyła się z materiałem tworząc okropną krwawą masę. Oczy mężczyzny mocno wysunęły się z oczodołów i wyglądał on, jakby się ciągle czemuś dziwił. Najdziwniejsze było jednak to, że nie spostrzegł on stojącego nieopodal jeźdźca. Shamal zastanawiał się jak ten człowiek mógł jeszcze żyć.

- Salam alejkum - powiedział Shamal, równocześnie nakazując wielbłądowi, by przyklęknął.
- Arghhh hrhhrr - warknął mężczyzna obnażając rząd połamanych zębów. Jego oczy zalśniły płomiennym blaskiem i o ile to było możliwe jeszcze bardziej wysunęły się z oczodołów.
Nagle rzucił się on szybkim biegiem, czy też raczej raczkowaniem w stronę Shamala. W tej pokracznej pozycji przypominał jakieś paskudne zwierze z sennego koszmaru. To jednak nie był sen i Shamal musiał coś zrobić.
Szaleniec był zazwyczaj osobą nawiedzoną przez duchy i jako takiemu należał mu się szacunek i ochrona. ten jednak wyglądał niczym nawiedzony przez demona i Shamal nie miał zamiaru zbytnio ryzykować. Zszedł z linii ataku i sięgnął po szablę, chcąc uderzeniem rękojeści ogłuszyć napastnika, któremu nagle, nie wiedzieć skąd, przybyło sił.
Nomad odskoczył i pewnie wyprowadził cios. Ku swemu przerażeniu dostrzegł, że tym jednym ciosem wyrąbał sporą dziurę w czaszce poparzonego. To jednak nie powstrzymało szaleńczego ataku. Zdeformowany mężczyzna rzucił się na nogi Shamal i bez trudu obalił go na ziemie.
Wielbłąd zaryczał przerażony i niemal stanął dęba. Po chwili już gnał przed siebie w panicznym strachu.*
Zaskoczony Shamal w pierwszej chwili nie wiedział co zrobić. Miał jednak wolne ręce i broń. I decydowanie miał zamiar ujść z życiem z tej opresji. Desperacko zaczął wbijać ostrze szabli w ciało trzymającego go stwora, starając się rozwalić mu kręgosłup i przyszpilić do piasku.
kolejne ciosy spadały na głowę ożywieńca. Shamal nie szczędził sił, aby roztrzaskać łeb potwora. Potwora, który zapewne jeszcze kilka godzin temu był człowiekiem. Siła nomada i ostrze szabli wystarczyły, aby ożywieniec po kilku chwilach odpuścił. jego uścisk zelżał, aż po kolejnym uderzeniu jego ciało zsunęło się i potoczyło w dół wydmy.
- Chwała bogom... - Shamal skłonił głowę w odruchowym niemal geście, po czym zaczął czyścić ostrze z resztek potwora. - Obyś nigdy nie wyjrzał z Gehenny - wypowiedział całkiem szczere życzenie pod adresem tego, co zamienił człowieka w nieumarłego stwora.
 
Kerm jest offline