Jakimś dziwnym trafem nic się nie zmieniło i Jochen stale nie miał ochoty ruszać z miejsca. Wprost przeciwnie - miał ochotę usiąść i czekać.
Najlepiej by było, gdyby zaraz pojawiło się kilku ktosiów z lektyką i zaniosło go do najbliższego miasteczka, do dobrego medyka.
A jeszcze lepiej - z powrotem do Karli, która z pewnością w mig postawiłaby go na nogi.
Jednak pragnienia pragnieniami, ale rozum podpowiadał, ze prędzej zjawiłby się ktoś, kto by mu poderżnął gardło.
Dlatego też Jochen się zmobilizował i z mieczem w dłoni ruszył w stronę najbliższego z najemników - jednego z tych, z którymi walczył Rorangrim. |