Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-02-2015, 23:03   #25
snake.p
 
Reputacja: 1 snake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwu
Zaspa przed drzwiami domostwa zdążyła już porządnie stwardnieć.

Gdy babka na widok Felixa straciła zainteresowanie Waightstillem, ten nie zrażony skierował się ku drzwiom chałupy. Zyją, powiada babka, a nawet za potrzebą nie chodzą? W sen zimowy jak niedźwiedzie zapadli?! - pomyślał Waightstill zaintrygowany.

Kilka zdrowasiek zajęło odgarnianie śniegu, aby móc dostać się do drzwi, które również były lekko przymarźnięte. Po podważeniu ich skrzypły głośno, a oczom chłopa ukazał się mrok wnętrza. Gdy oczy przyzwyczaiły się do ciemności Waightstill wszedł do środka, a jego oczom ukazały się ciała jego mieszkańców. Ogień musiał zgasnąć dość dawno, gdyż w przeciwnym przypadku dalej mógłby być odczuwalny odór gnijących ciał. A tak, mróz zrobił swoje. W pomieszczeniu leżały cztery ciała, jedno kobiece oraz trzy męskie. Pan Bernd z małżonką Renate wraz z dwoma synami: Nicklasem oraz Benem. Chociaż teraz już ciężej było okreslić, które należy do kogo.

Na widok ciał Waightstill zadrżał i instynktownie odwrócił się za siebie, szukając wzrokiem Felixa. Jednak przed chatą nikogo nie było, Felix i starowinka znikli. A tego gdzież poniosło! No nic! - zamruczał Waightstill i ruszył w głąb chaty w kierunku najblizszego ciała.

Najbliżej wejścia znajdowało się ciało Bernda, leżało spokojnie, jakby nigdy nic, opatulony i sztywny. Na całe mieszkanie składało się jedno wielkie pomieszczenie, które stało się cmentarzem dla rodziny, oraz dwa mniejsze. Wychodek znajdował się na zewnątrz, aby się do niego dostać należało wyjść z domu. Na środku stał wmurowany piec z wbitą weń glinianą, podziurawioną rurą - cichym zabójcą.

Waightstill odwrócił ciało Bernda, tak aby mu się przyjrzeć w swietle wpadającym przez otwór wejściowy. Poczuł, że już stężało. Nie żyje! - odskoczył. Z dłoni wypadła mu kosa, o której zupełnie zapomniał. Zaczadzili się? Zaraza?! W pierwszym odruchu Waightstill zaczął się wycofywać, lecz opanował się i postanowił sprawdzić stan ciał.

Wszystkie ciała wyglądały podobnie, jakby spały. Tylko że były blade i nie oddychały. Waightstill nie był lekarzem, wiec nie mógł jednoznacznie stwierdzić, co było przyczyną śmierci, jednakże był na tyle mądry, aby wiedzieć, że przy takiej ilości dymu można by uwędzić prosie a co dopiero zaczadzić kilka osób.

Waightstill zakrzsztusił się dymem. Sprawa wydawała się jasna. Kolejne ofiary zimy. Waightstill wycofał się z chaty, żeby zaalarmować innych.

Gdy tylko zamknął drzwi chaty i nabrał świeżego powietrza usłyszał przeraźliwy krzyk dochodzący z domu starowinki, do którego wszedł Felix. Kobieta wydzierała się w niebogłosy, ale dzieciaka nie było słychać.
 
snake.p jest offline