Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-02-2015, 15:43   #27
Nemroth
 
Nemroth's Avatar
 
Reputacja: 1 Nemroth jest po prostu świetnyNemroth jest po prostu świetnyNemroth jest po prostu świetnyNemroth jest po prostu świetnyNemroth jest po prostu świetnyNemroth jest po prostu świetnyNemroth jest po prostu świetnyNemroth jest po prostu świetnyNemroth jest po prostu świetnyNemroth jest po prostu świetnyNemroth jest po prostu świetny
Geth Blackwind - samotny lot na statek Pamięć Laury

Widok z góry na wyspę nie ani trochę nie był lepszy od widoku z ziemi. Geth był przekonany że cokolwiek działo się na wyspie musiało obejmować swoim zasięgiem cały jej obszar. Dodatkowo te żywe trupy kroczące miedzy drzewami jak gdyby nigdy nic. Potworny widok. Będzie musiał donieść swoim towarzyszom o tym. Chociaż pewnie i tak wszyscy się tego domyślają. Sprężył się by dostać się jak najszybciej na statek. To był błąd. Wylądował wśród zmasakrowanych zwłok. Przez krótką chwilę poczuł się słabo, od dawna nie był świadkiem takiej rzeźni. Nie polubił marynarzy a już szczególnie kapitana ale nie zasługiwali na taki los. Potem zobaczył to coś. Gadzie stworzenie, wyraźnie spokrewnione z czarnym smokiem było ubrane i uzbrojone w ludzki ekwipunek. Musiało być więc inteligentne. Wystarczyła chwila by stać się świadomym że ta bestia była sprawcą całej masakry. Dodatkowo zwłoki okrążające Getha zaczęły się poruszać. Powinien uciekać, tak podpowiadał zdrowy rozsądek ale ten głos był już tylko szeptem. Spróbuję pokonać bestię, jak przystało na wojownika! Chociaż samemu nie miał już wiele sił, liczył że potwór może tez był osłabiony po walce z marynarzami. Zareagował błyskawicznie, wzniósł się do góry na kilka metrów, by mieć pewność że nie będzie w zwarciu a potem użył swojego najsilniejszego zaklęcia przyzwania. Za jaszczurzym humanoidem pojawił się wielki wilk który swoją potworną aparycją też budził lęk. Złowieszcze zwierzę zaatakowało i nie trafiło...


-Źle to rozegrałem, zbyt pośpiesznie- wymamrotał pod nosem Karnax.

Ograniczone ścianami zwierzę próbowało dorwać czarnego gada, jednak ten bez problemu uniknął ataku. Jak gdyby nigdy nic na moment zniknął, rozpływając się w powietrzu i pojawiając się z powrotem kilkadziesiąt centymetrów dalej. Nie zwracał uwagi na przywołanego wilka, a na przywoływacza. Bez zastanowienia plunął strumieniem żrącego kwasu paląc żagle i wszystko, co zetknęło się z substancją. Geth mimo błyskawicznej reakcji oberwał zdrowo, ubranie i skóra zaczęły się topić, w powietrzu uniósł się straszny smród topionego mięsa. W międzyczasie żywe trupy, teraz już z jednym celem w swoim zasięgu, zaczęły okrążać bestię odcinając jej pole do manewru.

-Ty zasrany parszywcu…- wyszeptał Geth, czując bardzo silny ból w miejscu trafienia. Chciał odruchowo przyłożyć rękę do piekącej rany ale zatrzymał się. Kwas choć szybko parował, mógł go jeszcze poparzyć. Czarodziej skupił się i wykonał niezbędne gesty i wypowiedział tajemnicze słowa. Obok smoczego pomiotu bo tak się Gethowi stwór kojarzył, pojawiły się czarcie wilki.


Czarodziej tak je przyzwał by jeszcze bardziej zablokowały stworowi ucieczkę. Po czym odleciał na w jego mniemaniu bezpieczną odległość.

Pomiot był w tej chwili otoczony niemal ze wszystkich stron, jedyne co w jego mniemaniu mogło być całkiem pocieszające to fakt, że złowieszczy wilk był uwięziony za ścianą. Co prawda bestia napierała na ściany ze wszystkich sił, jednak drewniana konstrukcja była zbyt mocna, by złamać się od tak. Nie zmieniało to jednak faktu, że miecznik miał przed sobą nie lada wyzwanie, a wywiązywał się z niego doskonale płynnie unikając ciosów ożywionych marynarzy i kłów jednego z wilków. Dopiero druga przywołana przez Getha bestia zdołała złapać kłami jego przedramię i korzystając z okazji, powaliła go na ziemię. Nie obróciło to jednak losów walki, smoczęcie w mgnieniu oka podniosło się unikając kolejnej fali ataków, po czym wbiła sztych ostrza w trzewia jednego z wilków, prawie zabijając go na miejscu.

Geth nie był zadowolony patrząc na pole walki. Chociaż przeciwnik był otoczony jego bestie i tak nie mogły go zranić. Nie przychodził mu też do głowy żaden pomysł jak ową sytuację zmienić. -Jak tak dalej pójdzie zostanę bez zaklęć i zmuszony zostanę do ucieczki…- pomyślał oceniając sytuację. Lecz jeszcze się nie poddawał, rzucił kolejne zaklęcie. W bezpiecznej odległości od zombie pojawiły się pająki które, miotnęły siecią w jaszczura.


Sytuacja na dole zaczęła się robić gorąca, bo co rusz pojawiały się nowe, przywołane przez czarodzieja bestie zaś czarny stwór nie bardzo miał jak dostać się do maga. Przyzwane potwory zajmowały go dostatecznie, by ten nie zawracał sobie głowy latającym Gethem. Złowieszczy wilk ponownie zaatakował powalając adwersarza na ziemię, zaś siedzące na maszcie pająki plunęły sieciami dodatkowo go unieruchamiając. Miecznik zdawał sobie sprawę, że nie mógł pozwolić sobie na lekceważenie przeciwnika i jeszcze raz zionął strumieniem kwasu. Żrąca substancja przeżarła się przez pajęczyny, poważnie raniąc wielkiego wilka i dalej znajdującego się w linii żywego trupa i jednego z insektów. Pająk spadł z masztu na ziemię, po czym rozpłynął się tak, jakby w ogóle go tam nie było. W międzyczasie swoje dodawały zombie próbujące zatłuc wszystko, co się ruszało.

Że z sekundy na sekundę tego co się ruszało było coraz więcej, żywe trupy były lekko zdezorientowane.

Geth zaczynał wątpić czy da radę wygrać z wytrzymałym przeciwnikiem, jego potwory choć jaszczura raniły i otaczały wydawały się nie nadążać. Nie chciał się jednak jeszcze poddać, przyzwał kolejną bestię i kontynuował atak.


Na pokładzie miała miejsce prawdziwa szamotanina, cała drużyna przywołanych potworów na zmianę atakowała czarnego smokokrwistego. Wielki, czarny wilk po raz kolejny pozostawił ślad swoich kłów na łuskach bestii o włos mijając szyję tylko dzięki temu, że przeciwnik był pod wpływem rozmycia. Insektowate próbowały dorwać cel żądłami i dzięki lepkiej sieci, ale szamotanina uniemożliwiła im spokojne wycelowanie i trafienie. Ten moment wykorzystał smokokrwisty dosłownie rozpływając się w powietrzu. Pole walki ogarnęła niepokojąca cisza, Geth wiedział że zaraz nadejdzie atak, pytanie czy wycelowany w niego, czy w któreś z jego bestii?

Impas przerwał czarci wilk powalając jednego z żywych trupów. W zamian reszta zombie próbowała zrobić swoje kordelasami, nieskutecznie jednak.

Geth pośpiesznie przeanalizował sytuację. Znowu przez jego głowę przewinęły się myśli o odwrocie. Choć obawiał się ataku niewidzialnego przeciwnika nie chciał uciekać, postanowił zaufać swojemu przeczuciu i szczęściu. Wyczarował chmurę iskrzących się złotem cząstek które natychmiast przylegały do wszystkiego co znalazło się w ich zasięgu. Miał nadzieję że celnie wymierzył i magiczny pył zdradzi pozycję jego przeciwnika.

Geth wycelował na oślep, na tyle na ile precyzyjne mogły być informacje od mało inteligentnego pająka, jednak przeszywający okolicę ryk zdawał się być potwierdzeniem jego działań. Po kilku sekundach czarodziej dostrzegł humanoidalną sylwetkę pokrytą złocistymi drobinkami.

W czasie w którym bestie na dole rozprawiały się z żywymi trupami, monstrualny pająk plunął siecią w kierunku smokokrwistego. Pocisk zatrzymał się niestety na maszcie, który w naturalny sposób osłaniał przeciwnika przed atakami nadchodzącymi z dołu. W odpowiedzi czarna bestia napięła łuk i wystrzeliła, Karnax poczuł jak strzała wbija mu się w udo powodując niesamowite pieczenie, trucizna - pomyślał, czym prędzej szukając miejsca na statku by znaleźć odrobinę stałego gruntu pod stopami. Adwersarza już nie było, gdyż ten po oddaniu strzału wskoczył do wody i tyle było po nim widać i słychać. Wygrana, mimo faktu istnienia, nie dawała przywoływaczowi takiej satysfakcji jak powinna. Wiedział on bowiem, że to nie ostatnie spotkanie z czarnym wojownikiem.

Przywołane bestie bez problemu rozprawiły się z żywymi trupami po kilku chwilach znikając, oddalając się z powrotem na rodzime plany. Geth mimo początkowych obaw widocznie zwalczył działanie trucizny gdyż nie odczuł na sobie jej dalszych, widocznych skutków.

Przeciwnik zdecydował się uciekać. Geth wahał się jeszcze czy nie puścić w pościg za uciekającym jaszczurem czegoś co radzi sobie w wodzie ale doszedł do wniosku że byłby to zbyteczny trud. Stercząca z uda strzała, ostatni prezent od gada oprócz bólu wywoływała także nieprzyjmene pieczenie. Nie odłączny znak że grot był pokryty trucizną.
-Gdybym miał pecha, mógłbym właśnie nieprzytomny tonąć…- szepnął do siebie, tracąc wroga już całkiem z oczu. Podleciał nad okręt. Skupił się na dalszej walce z nieumarłymi. Gdy je pokonał a nie wszystkie wezwane potwory zniknęły wydał telepatyczne polecanie by sprawdziły resztę pomieszczeń. Może insekty wykrywały jeszcze czyjąś obecność?
-Przeżył ktoś!? To my drużyna którą tu transportowaliście, zagrożenie zażegnane! - wykrzyknął w kierunku kajut, ładowni.
-Co ja teraz zrobię? Jak nikt nie przeżył? Nie znam się kierowaniu statkiem, siedzenie tu jest ryzykowne bo bydlak może zaraz wrócić, diabły i demony wiedzą czy już się nie wyleczył z ran.- zaczął gadać sam do siebie rozglądając się po pokładzie. Zdecydował się wrócić do reszty, na przeszukanie czy pochowanie zwłok nie miał czasu. Jedyne co mu przychodziło do głowy to namierzyć i opuścić kotwicę, jeśli ta już nie była zanurzona w wodzie. Miałby wtedy przynajmniej nadzieje że statek pozostanie w miejscu. Nim odleci do wioski by przekazać towarzyszom co zaszło, wyleczy się jeszcze z ran. Gdy tylko Karnax dotarł do górników postanowił donieść o wydarzeniach na statku osobie którą uważał za tutejszego lidera. Jak tylko odnajdzie Isherwooda opisze pokrótce że załoga Pamięci Laury nie żyję i stała się żywymi trupami. Że ich morderca, istotna podobna do czarnego półsmoka zdołał uciec. Okręt najprawdopodobniej całkiem opustoszały pozostawał w jakieś odległości od brzegu na opuszczonej kotwicy. Potem czarodziej poprosi Aglowa o usunięcie z uda strzały, też dzieląc się z nim informacjami o wydarzeniach na statku. Po czym jeśli nie wystąpią żadne komplikacje bezzwłocznie uda się za reszta drużyny do wioski orków. Może spotka ich jak będą wracać a może przydała by im się pomoc. Był już trochę zmęczony ale nie było czasu do stracenia. Postanowił działać, wyśpi się po śmierci.
 
Nemroth jest offline