Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-02-2015, 13:41   #28
psionik
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Prowadzący drużynę Jagan czujnie obserwował otoczenie. Po nocnej przygodzie z wielkimi tygrysami i widokiem wioski zaatakowanej przez nieumarłych, mężczyzna dwoił się i troił, żeby nie wprowadzić drużyny w pułapkę. Kilka razy zatrzymywał nawet towarzyszy, by sprawdzić samemu, ale na szczęście zawsze okazywało się, że jego własny mózg płata mu figle i widzi to, czego nie ma.

Podróż mimo pięknego nieba i palm nie należała do najprzyjemniejszych. Pół-Shou najpierw rozpiął, a potem zdjął kamizelkę pozostając jedynie w luźnej koszuli i lekkim mithralowym pancerzu. Było tu zdecydowanie za ciepło i zdecydowanie za cicho. Coś, co Jagan zauważył już poprzedniej nocy i co nie dawało mu spokoju, to zupełna cisza. Jakby cała wyspa była niezamieszkała przez żadną żywą istotę.
~ Może jest już zamieszkiwana przez nieżywe istoty? ~ pomyślał, ale postanowił nie dzielić się spostrzeżeniem z resztą drużyny.

Dodatkowo, rzadko używany szlak był bardzo zarośnięty i mężczyzna robił dobry pożytek ze swojego ostrza. Przez gęstwiny poruszał się szybko i sprawnie, jakby ignorując nierówny trakt, wystające korzenie. Płynnie przechodził pomiędzy haszczami i gdyby nie cięcia ostrza, nie pozostawiałby po sobie żadnych śladów.

Gdy wyszli wreszcie z gęstwiny, ich oczom ukazała się wioska orków. A w zasadzie to, co z niej zostało. Pierwsze, co zrobił Jagan, to uzbroił się, na wypadek gdyby napastnicy byli w pobliżu. Wioska nie miała żadnej palisady ani muru, więc zabójca zatrzymał drużynę i sam ruszył zweryfikować, czy droga jest bezpieczna. Nie chcąc zdradzać się przed resztą drużyny swoimi umiejętnościami, awanturnik podbiegł lekko pochylony do pierwszego domku i przylgnął do ściany. Jego obcisły strój i kamizelka, którą na powrót założył, idealnie sprawdzała się stapiając go ze zwęgloną ścianą budynku. Drużyna chwilę jeszcze obserwowała nasłuchującego mężczyzny, który szedł wzdłuż budynku, gdy ten nagle zniknął.

Jagan wykorzystał prostą sztuczkę, jakiej nauczył się dawno temu, by niewidocznym przebiec do kolejnego budynku. Już na pierwszy rzut oka widział, że w wiosce miała miejsce masakra. Orkowie zostali po prostu zamordowani! Wokół panowała cisza, mężczyzna nie wyczuł żadnego ruchu, oprócz dziwnego kształtu na środku placu. Obserwował przez chwilę postać, ale wyglądało na to, że tamten nie ma zamiaru się ruszyć. Był duży, nawet z tej odległości Jagan mógł dostrzec, że nie jest to ktoś z jego bajki. To mógł być smok, albo jakiś demon, albo nawet sam chuj-wie-co. Postanowił więc wrócić do drużyny, zdać raport i razem podjąć się ewentualnego wyzwania.

Awiluma ani myślała protestować, kiedy żółty człowieczek postanowił poprowadzić ekipę, były ku temu dwa powody. Pierwszy to fakt, że pięknie oczyszczał drogę i nawet nie trzeba było go namawiać do tej czynności. Drugim powodem było to, że jeśli ktoś miał ich zaatakować, to najpewniej zaatakuje właśnie Jagana, przynęta zawsze była dobrym pomysłem.

Wioska niestety nie wyglądała już tak różowo jak droga do niej, zniszczenia kazały przypuszczać, że nikt nie przetrwał. A na środku tego pobojowiska diabeł. Prawdziwy i do tego nie najsłabszy w swym rodzaju.
- No ładnie. - W głosie psioniczki dźwięczał nieskrywany podziw dla demonologów, którzy przywołali to indywiduum. - Nie zbliżajcie się do niego! - Syknęła ostro na wszelki wypadek, gdyby komuś wpadł do głowy głupi pomysł. Kątem oka obserwowała półorka, którego znała na tyle dobrze, by wiedzieć, że demon w wiosce orków mógł go wprowadzić w szał.

- Zostańcie tu! - Pouczyła towarzyszy sama zaś ruszyła w stronę bestii. - Rozumiesz mój język, baatezu? - Pytanie było retoryczne, doskonale wiedziała, że demon rozumie każde jej słowo. - Odpowiadaj, kto i w jakim celu cię przyzwał!

Cornugon, bo to właśnie jego rozpoznała Awiluma w czarnym, kolczastym diable, zmierzył psioniczkę wzrokiem uśmiechając się lubieżnie.
- Ubierasz się jak erynia, ludzka kobieto - rzucił zamiast przysłowiowego “dzień dobry”. Pomimo swojego uwięzienia wcale nie zachowywał się jak strona będąca w słabszej pozycji.
- Skąd pomysł, że dowiesz się ode mnie czegokolwiek stawiając mi żądania? W normalnej sytuacji już dawno wykrwawiałabyś się na śmierć, a sytuacja bardzo szybko może stać się na powrót normalna… Prawda zielonoskóry? - Awiluma dopiero teraz zauważyła stojącego za nią Blod’whuna, półork ściskał topór w dłoni tak mocno, że aż pobielały mu knykcie, w jego oczach tańczyły iskierki szału, widać że ostatnimi siłami woli trzymał się przed furią.
- To byli twoi bracia? Jęczeli jak lemury, gdy je zażynali, nawet nie stawiali wielkiego oporu - zaczął diabeł z punktu wyczuwając atmosferę - chociaż nie… To nie byli twoi bracia, jesteś bękartem. Przyszedłeś tu szukać matki, czy ojca, który począł cię gwałcąc ludzką kobietę?

Awiluma rzecz jasna zdała sobie sprawę, że w pytaniu diabła nie było ani krztyny zainteresowania pochodzeniem berserkera.

Jagan widząc przesuwającego się do przodu półorka, ruszył za nim niczym cień, gotów na interwencję, gdyby Blod’whun próbował czegoś głupiego.

-Slag! - Zaklęła przez zęby elanka. To było właśnie to czego się obawiała. - Blodwyn, patrz na mnie! Słuchaj! Chcesz go zabić, to pozwól mi działać, po to potrzebowałeś czarownika, pamiętasz? Chcesz zabić demona, który zabił twoich, a nie pierwszego lepszego! Od niego dowiem się, który to i kto go przywołał, jasne?! - Choć elanka nie była przesadnie religijna, w Jhaamdath mało kto traktował religię tak, jak to miało miejsce obecnie, to w tym momencie modliła się w duchu ile sił by Auppenser zesłał na tego półorka zdrowy rozsądek.

Vade wymęczony marszem przez parną dżunglę zareagował z lekkim opóźnieniem. Dopiero teraz dotarł do niego ogrom zła uwięzionego w magicznym kręgu przywołania. Z niekrytym obrzydzeniem przyglądał się maszkarze, która zaczęła przemawiać sobie znanymi sposobami i prowokować półorka. W mig spostrzegł zamysł przybysza - oszalały barbarzyńca miał złamać więzienie potwora! Szlachcic nie mógł do tego dopuścić. Zbliżył się do półorka i zaśpiewał cichym, spokojnym głosem:

Przyjacielu mój
nie daj się zwieść nędznikowi
co przybrał szaty smoka,
sprowokować cię on chce
to nie dziwota!

Sytuacja nagle z dziwnej stała się bardzo niebezpieczna, bo berserker z twardym postanowieniem ruszył naprzód w kierunku rogatego diabła. Cornugon zaniósł się jedynie donośnym śmiechem widząc, z jaką łatwością udaje mu się manipulować słabszymi bytami. Starania psioniczki, nawet poparte użyciem mocy, nie powiodły się. Półork spojrzał na nią tępo przez moment zastanawiając się nad czymś, po czym z powrotem ruszył do przodu. Gdzieś za jego plecami czaił się już Jagan gotów do ostateczności, byle nie wypuścić bestii na wolność. Spór zażegnał dopiero Vade używając swoich zdolności oratorskich. Blod’whun zatrzymał się w miejscu, spojrzał z zaskoczeniem na minstrela, po czym opuścił topór. Sprawiał wrażenie wybudzonego z długiego letargu ciągle spoglądając nieobecnym spojrzeniem na Vade’a.

- Czego chce? - Zapytał jak gdyby nigdy nic berserker nie do końca wiedząc, gdzie się znajduje. Będący dalej w magicznym kręgu diabeł parsknął głośno. Nie wiadomo czy wyrażał swoje zirytowanie, czy chciał zwrócić na siebie uwagę Blod’whuna.

- Pozwól przyjacielu na słowo. Gardłowa sprawa... - Vade posłał porozumiewawcze spojrzenie Awilumie, po czym zaczął odprowadzać berserkera jak najdalej od źródła zagrożenia.
 
psionik jest offline