| - Na wszystkie moce, które wyznajecie, zabierzcie go stąd zanim narobi nam kłopotów. - Awilumie nie było do śmiechu, diabeł w kręgu nie był łagodnym zwierzątkiem, które bogate panie tak chętnie przytulają. To była bestia z piekła rodem, a jedynie ulotne zaklęcie chroniło ją przed spotkaniem z furią potwora. - Meriel jak możesz… będę potrzebowała pomocy. Wiesz coś o czartach? - Zwróciła się do jedynej osoby, która w tej chwili mogła być prawdziwie przydatna. Vade raczej nie wchodził w rachubę, może i miał sporą wiedzę, ale nie aż tyle czystej mocy, jaką dysponowała zaklinaczka, a teraz to liczyło się bardziej. No i jak widać Vade był też jedynym, który potrafił przemówić półorkowi do rozumu, niech więc go trzyma poza zasięgiem kusiciela. - Niestety nie, plany to nie moja działka - odparła rozbrajająco szczerze zaklinaczka, spoglądając jednocześnie ze strachem, ale i z fascynacją na uwięzionego w kręgu demona. - Oh nie miejcie mi za złe tego małego przedstawienia. Wasz towarzysz pachnie jak ktoś, kogo polecono mi zabić - odezwał się czart, kiedy został już sam na sam z czarodziejkami. - Białowłosa, o ile pamiętam chciałaś wiedzieć, co się tutaj wydarzyło? - Najpierw mów kto i w jakim celu Cię przywołał. I bardzo proszę bez półprawd i wieloznaczności, oboje znamy twój kunszt w gierkach słownych, więc nie musisz się popisywać. - Rzuciła jakby rozmawiała ze starym znajomym. - Potem z chęcią wysłucham o tym, co tu zaszło, a na koniec myślę, że rozsądnie będzie zdecydować o twoim losie. - Zadecydować o moim losie? Nie kuś mnie niższa istoto, nie zastanawiałaś się, skąd wziął się tutaj baatezu mojego kalibru? Naprawdę przyszło ci do głowy, że ktoś na tej zapyziałej wyspie jest w stanie mnie wezwać? - Odpowiedział diabeł drwiącym głosem na słowa elanki. - Mnie tutaj PRZYSŁANO, jestem tutaj na polecenie arcyksięcia Minauros. Polecono mi kogoś zlikwidować tak samo, jak polecono mi zlikwidować waszego półorczego towarzysza i cały jego klan - diabeł zrobił przerwę pozwalając zebranym istotom przetworzyć podane przez niego informacje. - Gdybym był tanar’ri wcale bym z wami nie pertraktował, po prostu poczekałbym aż moc kręgu osłabnie lub sprowokował was do odesłania mnie do otchłani. Później znów by mnie tutaj przysłano, w ten lub inny sposób i wtedy bym was odnalazł i zaszlachtował jak świnie. Natomiast baatezu są ponad takimi prymitywnymi sposobami załatwiania porachunków. Dalej chcesz “decydować” o moim losie, człowieku? - Gdybyś był tanar’ri nie zawracała bym sobie głowy rozmową tylko wzmocniła pieczęcie i może wracała tu co kilkadziesiąt lat by ponownie je wzmocnić. - Rzuciła od niechcenia, przynajmniej miała nadzieje, że tak to zabrzmiało. Trochę drażniło ją, że czart zwraca się do niej per człowieku. - Wy baatezu cieszycie się… pewna opinią. To pozwala rokować nadzieję, że zawrzemy umowę. Owszem mogę op prostu wzmocnić zaklęcia i odejść, albo je usunąć i uwolnić Cię. Pytanie czy jesteś gotów zawrzeć umowę. Możliwe, że nasze interesy nie wykluczają się nawzajem, wiec po co sobie szkodzić? - Mogłabyś, wtedy resztę życia spędziłabyś w myśli, że byle przypadkowa osoba, która tu trafi może mnie uwolnić. Byle akolita kultu może zostać przysłany, by mnie uwolnić. Wtedy zaś ja powziąłbym za cel unicestwienie cię - słowa diabła niosły ze sobą niestety ziarno prawdy, albo był to doskonały blef jakiego można było się spodziewać po baatezu. - Pytanie człowieku, czy ty jesteś gotowa zawrzeć umowę? Pertraktując z diabłem skazujesz się na potępienie, czy twoi dobrzy bogowie nie patrzą krzywo na takie uczynki? - To co na to moi bogowie, to już mój problem, nie sądzisz? - Wolała przemilczeć fakt, że od swego powrotu do świata żywych nie trafiła na ani jedno miejsce kultu Auppensera, na ani jednego wyznawcę tego bóstwa. - I przestań w końcu nazywać mnie “człowiekiem”.
Bies zignorował żądania Awilumy najwyraźniej niewiele sobie robiąc z jej gróźb, natomiast uśmiechnął się złowieszczo na słowa nie przywiązujące uwagi do dobrych bóstw. Dobrze, że Algow został w wiosce… - Tak więc nie obawiasz się paktów z diabłami? Dobrze więc, mogę udzielić wam mojej wiedzy odnośnie tego, co dzieje się na wyspie i co się stało tutaj. Jeżeli zaś nasze cele się pokryją, jestem w stanie nawet wam pomóc, o ile nie boicie się o swoje dusze. Moje warunki są proste: po pierwsze uwolnijcie mnie z kręgu, po drugie oddajcie mi waszego półorczego towarzysza. Obawiam się, że znajduje się on na czarnej liście u nas, na dole. - Półork i tak w końcu umrze, możesz chyba poczekać pół wieku, prawda? Zaś wypuszczenie Cię z kręgu jest jak najbardziej zrozumiałym żądaniem. - Awiluma przybrała najsłodszy z wyćwiczonych uśmiechów - ten, który zawsze przyciągał do niej złoto. - Teraz nie potrzebujemy twej pomocy, ale w przyszłości… wiesz jak to działa, przysługa za przysługę. Dziś ja uwalniam Cię z kręgu, w przyszłości ty pomagasz mi kiedy tego zażądam. Proste i bez żadnych kruczków. Możesz też sobie poczytać za zasługę ściągnięcie kolejnej duszy bliżej piekła jeśli chcesz, choć na moja będziecie musieli czekać dość długo.
W tym czasie bard złapał Blod’whuna za ramiona i mocno go przytrzymał. Wiedział, że nie ma szans powstrzymać wielkoluda, ale bardziej chodziło mu skupienie jego uwagi.
- Jeżeli naprawdę chcesz pokonać potwora, nie pozwól mu narzucać warunków. Bestia pragnie przerwania kręgu przywołania, co sprawi, że będzie mogła uciec i knuć swe intrygi dalej. Kluczem do zwycięstwa jest roztrzaskanie jej łba w odpowiedniej dla CIEBIE chwili - Vade ani na moment nie opuszczał wzroku. Musiał dotrzeć do półorka, gdyż jego żywiołowość mogła odwrócić się przeciwko nim. - Gdy tylko przyjdzie pora, sam stanę w jednej linii z tobą, by roznieść go na strzępy! - dał się ponieść fantazji. W jego oczach zalśniła bitewna pożoga, a słowa obnażały szczery zapał. |