Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-02-2015, 19:26   #40
Evil_Maniak
 
Evil_Maniak's Avatar
 
Reputacja: 1 Evil_Maniak ma wspaniałą reputacjęEvil_Maniak ma wspaniałą reputacjęEvil_Maniak ma wspaniałą reputacjęEvil_Maniak ma wspaniałą reputacjęEvil_Maniak ma wspaniałą reputacjęEvil_Maniak ma wspaniałą reputacjęEvil_Maniak ma wspaniałą reputacjęEvil_Maniak ma wspaniałą reputacjęEvil_Maniak ma wspaniałą reputacjęEvil_Maniak ma wspaniałą reputacjęEvil_Maniak ma wspaniałą reputację
- A wy gdzieście byli? Cały czas was szukamy. - rzucił wesoło Edmund próbując nieco rozweselić niezbyt tęgie miny towarzyszy. Ich twarze zdradzały jedynie tyle, że nie mają dobrych informacji.

- Że macie coś rzeknijcie lepiej. Prócz jaj miękkich i to jaskółczych raczej takoż ptaka padniętego pod nogami naszymi jaskółką będącego nic przydatnego w oko nie wpadło nam… - burknął Arno.

- Miękkie jaja? - parsknął Edmund - Padnięty ptak? - zachichotał głupawo zakrywając usta dłonią - Eryk, powiedz im co znaleźliśmy, ja potrzebuje chwilkę. - i odwrócił się nieznacznie tłumiąc śmiech.

- Na początek powiem, że lepiej uważać, bo może nas śledzić Igor albo łowca Roch. - powiedział cicho Winkel. - Gdzie przenieśliście Josta? Do przechowalni? - zapytał gawędziarz patrząc na Bauera.

- Tak, ciało jest teraz w przechowalni, ojciec Choliebek powierzył mi klucze, ale to akurat mało ważne. Słuchajcie, kapłan Matajasz wszystko wie i pomoże nam odczynić niedokończony rytuał, którego ofiarą padł Jost. - Zamilkł, popatrzył poważnie po towarzyszach, aby zrozumieli, że się nie zgrywa. - Znaleźliśmy na cmentarzu niedokończone znaki wyrysowane na ziemi między nagrobkami, oraz prowadzące do nich dziecięce ślady. Świeże, z dzisiejszego poranka, ktoś przeskoczył przez murek cmentarza, nie wchodził główną bramą, zaś wracając biegł. No i najważniejsze, do odprawiania i odczyniania takich rytuałów potrzebna jest księga nekromanty, i to jest nasz priorytet. Bez niej nie uratujemy Josta. - spojrzał smutno, dłużej zatrzymał się na Bercie. - Najprawdopodobniej prawdziwy nekromanta przechodzi z ciała do ciała, i teraz znajduje się w ciele… dziecka. Oczywiście jego też wypadałoby pochwycić, ale najważniejsza jest księga. Aha, i Łowca z Kislevitą niech zostaną nieświadomi.

- Naprawdę musieliście zwątpić w nasze możliwości skoro zwróciliście się o pomoc do członka Gildii Łowców Czarownic. - uśmiechnął się smutno Bert. - Ojciec Choliebek mówił mi, że przed świtem widział dziecko gnające ulicą. Zdziwiło go to, bo o tej porze dziatki przecież jeszcze powinny spać. Proponuję dokładniej dopytać o dzieciaka. Macie może pojęcie gdzie poszedł kapłan? Chyba szukał Morryty, bo ostatnio miewał problemy ze snem.

- Tak, wspominał, że idzie na cmentarz go szukać. Ale Morryta udał się do lasu, Yorri jakąś kobiecą zjawę tam zobaczył… Sam nie wiem, co by było gorsze - jego wybujała wyobraźnia, czy kolejny duch w okolicy… Ale wiecie co, coś mi przyszło na myśl. Mówią, że ktoś kury truje, wy mówicie, że jaskółka martwa na waszych oczach padła, a jajka skorupki miękkie mają… Nie myślicie, że to może mieć ze sobą związek? Może księga nekromancka wpływa w pewien niekorzystny sposób na otoczenie? Wiecie, którzy gospodarze narzekali, że im kury padały?

- Ufff… - Edmund otarl łzę z kącika oka i wyprostował swoją twarz przyjmując pełne powagi oblicze bandyty. - Nie zapominajcie, że w pobliżu kręcą sie zwierzoludzie, albo orki, rolnicy nie są pewni. Yorri też coś wspominał, że przy karczemnej stodole o tym gadali. Zło najwyraźniej ciągnie do Weissdrachen z każdej strony.

Hammerfist uśmiechnął się szeroko.

- Dobymi wieści są te! I mnie fakty pewne łączyć zaczynają się. Ten Igor z dziećmi dużo bawi się i w towarzystwie przebywa ich. Razem poprzednim uwagi nie przykuło to mojej. Po mojemu Czarownic Łowca wiedzieć może z towarzyszem swym, co i my tyle. Robić co mamy! I stajnię pod księgi ukrycia kątem przeszukać można karczmę takoż, Choliebka ojca o dzieciaka wypytać. Choliebek ojciec na cmentarz poszedł skoro, to i ja idę. Mutanty jakie przybyć mogą - powiedział Arno szczerząc się nieprzyzwoicie do sytuacji.

Edmund szybko otoczył ramieniem Gowdie.

- My w takim razie pójdziemy pobawić się z dzieciakami. Miejmy nadzieję, że kogoś nie lubią. - wtórował uśmiechem krasnoludowi. Gowdie natomiast poczuła mocniejszy uścisk niż powinna.

- Ze mną idzie kto? - zapytał khazad.

- Hola panowie. W stajni księgi nie ma, jeśli komu coś więcej niż mi w oko wpadnie to mu tego konia, z rzędem na rzecz stajennego, co go karmiłam rano. Konia, nie stajennego. - Wymsknęła się półobrotem z ramion Edmunda i stanęła do niego twarzą. - Jak dzieci Ci się zachciewa to albo innej sobie szukaj, albo uważaj co by cię Łowca nie przyuważył. - dodała z uśmiechem lekko marszcząc nosek. - Popytać możemy. A komu w drogę, temu nowe buty potrzebne, tak że się tak nie spiesz.

- Dobrze wiesz o co chodzi. - odburknął Edmund. - Gównażeria musi znać jakiegoś wyrzutka, ktoś kto nie chce z nimi bawić. Zapytamy grzecznie, a same nam wypaplają. Trzeba ich tylko słuchać.

- Wydaje mi się, że księga ma znacznie większy obszar rażenia niż jeden czy dwa budynki. Skoro jaskółka padła w stodole, a kury setki metrów dalej to złe moce mogą mieć w zasięgu większość Weissdrachen. - zastanowił się Winkel. - Poszukiwania jednak zacząłbym od okolicy gospodarstwa Hochschaplera. Większość oskarżeń co do trucia kur to właśnie w jego osobę była kierowana. Wystarczy zapytać czy mu również kury padają, a odpowiedź będzie prosta. Ja mogę rozmówić się z ludźmi, ale przydałby mi się ktoś bystry kto rozejrzy się w tym czasie po gospodarstwie i okolicy.

- Ja pójdę z Tobą. Nawet, jak mnie zobaczą, powinni być zadowoleni, że sługa Sigmara poświęca im uwagę. Albo przynajmniej mniej niezadowoleni. - Eryk uśmiechnął się słabo. - Ci ludzie nie mają z tym nic wspólnego, pamiętajcie. To jeden nekromanta który tak miesza, prawdopodobnie w ciele dziecka. - przypomniał o możliwości, która najbardziej nim wstrząsnęła.

- Zanim się rozejdziemy to może ustalimy gdzie się spotkamy w razie czego? Nasze spotkania wyglądają na bardzo przypadkowe, a nie chciałbym wykorzystać naszych zapasów szczęścia. - zauważył Edmund. - A i przypominam, że gdybyście szukali Josta, a w sumie jego ducha, i Yorriego to poszli do lasu przy rzece.

- Spotkajmy się tam gdzie to wszystko miało swój początek. - powiedział Winkel. - W karczmie.


I na nowo się rozdzielili, tym jednak razem, ku chyba ogólnemu zadowoleniu, mieli plan, a przynajmniej jego zalążek. Sztywne ciało Schlachtera leżało bezpiecznie w przechowalni Morra, w miejscu które można by określić jako prawowite.

- Miejmy nadzieję, że Morr się nie wkurzy. – mruknął Edmund do Eryka, kiedy układali truposza.

Kiedy wszyscy odeszli w swoją stronę i Edmund razem z Gowdie mieli wyruszyć na poszukiwania bachorów banita poczuł jak ktoś ciągnie go za pasek od torby. Szybkim ruchem odwrócił się, uderzył rękę napastnika i jednocześnie położył dłoń na rękojeści miecza.

- Wybacz, przyzwyczajenie. – rzucił rzeczowo do płaszcza białych kłów, tworzących uśmiech na piegowatej twarzy.

- Chce iść zobaczyć ten symbol na cmentarzu, i ty mnie do niego zaprowadzisz. – rozkazała Gowdie.

Wzruszył ostentacyjnie ramionami, gdyż Edmundowi nie zostało nic więcej jak tylko się zgodzić. Pięknej kobiecie wszak się nie odmawia. Wspólnie doszli do wniosku, iż nie ma sensu iść główną drogą na cmentarz, zbyt wiele ciekawskich oczu, a i nuż coś znajdą w pobliżu cmentarza. Niezauważenie dostali się w pobliże grobu Elizy, gdzie nakrapiane dziewczę skupiło swój wzrok na leżącym nieopodal rysunku na piasku. Nie widział w nim nic szczególnego i nie miał zamiaru go oglądać na nowo, z pustego to i Ranald nie naleje. Jednak Gowdie wydawała się nim dziwnie zafascynowana, przez głowę Edmunda przeszła myśl, że skubana może widzieć w nim coś więcej, niż cała reszta. Kątem oka zauważył nadchodzącego Arno.

- Krasnolud idzie. – szepnął banita.
 
Evil_Maniak jest offline