Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-02-2015, 19:56   #695
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Karczma Czarny Róg

Karczma Czarny róg, nie wyróżniała się zbytnio od reszty karczm, w których bywał Lotar. No może poza tym, że większość bywalców stanowiły krasnoludy, to reszta pozostawał bez zmian. Piwo, jadło i głośno. Widać było, że Drugi Szpunt, był tuż tuż. Młody kupiec siedział samotnie przy stoliku, i pił w milczeniu piwo. Jego prawe oko było lekko opuchnięte, co świadczyło że w ciągu tych dwóch godzin, ktoś musiał mu sprzedać mocnego liścia w ryj. Życie to dziwka jednak. Na widok Lotara uśmiechnął się i zaprosił go gestem do stolika.

-Siadajcie. Zaraz coś zamówię do picia - rzekł -Coś do jedzenia? Jak tam rękawica.. - zapytał.

- Świetna. Fantastyczna wprost - powiedział Lotar. Usiadł i skinął dłonią na kelnerkę. - Zderzył się pan z kimś, czy też... - Lotar dotknął oka.

Młodzieniec dotknął oka, i tylko smutno uśmiechnał się:
-Szef...No ale nie ma tego złego.. Przynajmniej zabierze mnie ze sobą.. - rzekł -Nie jest łatwo utrzymać w tych czasach rodzinę, gdy jest się jedynym mężczyzną w domu. No a co Pana tutaj sprowadza do tego miejsca.. - zapytał młody handlarz.

- Aż tak jest źle? - spytał Lotar, nie odpowiadając na pytanie młodego kupca.

-Bywało gorzej, a i tak jest lepiej niż u wcześniejszego pracodawcy - rzekł spokojnie, z lekkim zadowoleniem w głosie.

- Zawsze uważałem, ze takie traktowanie pracowników niezbyt motywuje - skrzywił się Lotar. - To jaki był poprzedni? I kto to jest, żebym tak na wszelki wypadek nie robił z nim interesów.

Lekki uśmiech i młodzieniec odpowiedział:
-Tego Ci nie powiem. Wolę dbać o swoją skórę - rzekl wbijając wzrok w ziemię.

Lotar uśmiechnął się. Nieco krzywo.
- No to już nawet wolę nie pytać, kto zacz, skoro taki mściwy. To może chociaż opowiesz, czym ci tak zalazł za skórę? - spytał.
Zamówił dla swego rozmówcy drugie piwo.

-Wybacz, ale są pewne sprawy o których wolał bym nie mówić - rzekł krótko.

- Eh, a wszyscy myślą, że kupiec ma takie wspaniałe życie - westchnął Lotar. - Siedzi niby w swoim kramie, nic nie robi, a pieniążki same mu wskakują do sakiewki.

-Niektórzy tak mają. Wszystko zależy od pory roku i kupujących - uśmiechnął się, choć było widać, ze sprawia mu to delikatny ból.

- Podobno surowa wołowina jest dobra - zasugerował Lotar. - A jak w ogóle wygląda Arabia? - spytał.



- Co mogę powiedzieć o Arabii. Może nie wiesz, ale kraina ta otoczona jest z trzech stron Wielkim Oceanem. Między Górami Atalan, a Khemri rozciąga się Wielka Pustynia, którą przemierzają jedynie karawany nomadów. Chociaż klimat jest suchy i gorący, to zachodnie wiatry przesuwają znad oceanu obciążone wilgocią chmury, na drodze których nagle wyrastają wysokie szczyty Atalan. Spadający z nich deszcz, daje początek licznym sezonowym strumieniom. Wśród wysokich szczytów, można spotkać wiele plemion górali i zielonoskórych, którzy często napadają na zamieszkałe tereny podgórza, oraz przejeżdżające tamtędy karawany. Władcy miast oraz otaczających je ziem nazywa się Kalifami lub Emirami, i podlegają oni Wielkiemu Sułtanowi. Jest on jednocześnie Kalifem El-Haikk, i osiemnastym następcą tronu tej krwi. Pierwszym Sułtanem był ten, który odkrył słowo Jedynego i rozgłosił Jego mądrość. To właśnie w El-Haikk wszystko się zaczęło, który jest nadal domem Wielkiego Sułtana, który mieszka w swoim pałacu i zasiada na lazurowym tronie. Arabia to kraj beduinów, wędrowców a także piasku i krwi. - zadumał się na chwilę kupiec, który gdy zakończył swoją mowę, pociągnął kolejny łyk piwa.

- Czyli niezbyt bezpieczna kraina - stwierdził Lotar. - Jak i gdzie indziej, prawdę mówiąc. A plotki do nas dochodzą też i takie, że demonów tam pełno, a można też i takie, co w dzbanach sa pozamykane.

Śmiech. Pusty śmiech wydobył się z ust młodzieńca. Pokręcił on głową i rzekł:
-Dobre. Naprawdę dobre..bajki..Masz poczucie humoru człowieku..Dobre, naprawdę dobre - Arab śmiał się i śmiał, nawet rozlał trochę piwa przez to.

Lotar również się uśmiechnął.
- A zatem dużo piasku, dużo słońca, A jak traktujecie cudzoziemców? - spytał.

- A co wybierasz się w te rejony? - zapytał

- Wątpię - odparł Lotar. - Ale jeden z moich znajomych planował wyprawę do waszej krainy. Coś o koniach opowiadał, że nieco inne niż nasze. W Imperium znaczy. Ale nie wiem, czy prawdę powiadał. Konie to on kocha, faktem jest. A co o wielbłądach powiesz? Bom jednego czy dwa takie stwory widział, ale nie jeździłem na nich nigdy.

-Arabskie konie? Najlepsze jakie mogły zostać wychodowane przez człowieka. Są ogniste i rącze, i wykorzystywane tylko do jazdy. Nigdy do żadnego zaprzęgu. Poza tym nie należą do tanich, a te najlepsze i najbardziej wytrzymałe są tak drogie, że można by za ta sumę kupić pałac kalifowi. - Ton jego sugerował, że kupiec nie żartuje to mówiąc.

- Eh, takiego wierzchowca mieć - westchnął Lotar. - No ale po pierwsze - za drogo, a po drugie - za daleko. Jak długo trwa taka podróż?

- To zależy. Jeśli statkiem i przy dobrych wiatrach to tydzień do dwóch tygodni. Oczywiście zakładając, że nie trafi się na sztorm czy piratów- uśmiechnął się -A czemu tak Cię Arabia interesuje..bo tak dopytujesz i dopytujesz. -spojrzał się na Lotara podejrzliwie.

- Jak wspomniałem, jeden z moich znajomych jakiś czas temu opowiadał o Arabii właśnie - odparł Lotar. - I stale powtarzał “Jedź ze mną. Konie. Skarby.” Nigdy tam nie był, tylko słyszał opowieści. Chciałem porównać te opowieści z kim, kto tam był i wszystko widział. No i wybić mu to z głowy, zanim zrobi to jego żona.

Aris dopił łyk piwa, choć było widać w jego wzroku, że jakoś nie do końca uwierzył najemnikowi. nie mówił jednak nic, spokojnie delektując się krasnoludzkim ale. W karczmie panował coraz większy harmider i hałas. Goście coraz głośniej krzyczeli, śpiewali. Od czasu do czasu uderzali kuflami o blat stołu, krzycząc coś po krasnoludzku.

- Zbyt wiele podróży szkodzi zdrowiu - stwierdził Lotar, pokazując Arisowi ozdobną rękawicę. - Ta przygoda nauczyła mnie... uświadomiła mi - poprawił się - że pora się ustatkować. Dalekie podróże raczej niczemu takiemu nie sprzyjają. Konia w Arabii nie kupię, żony też tam nie warto szukać. - Uśmiechnął się. - Muszę znaleźć jakiś inny sposób na zdobycie majątku - dodał.

Młodzieniec słuchał uważnie. Nie przerywał, ani nie wchodził w zdanie swojemu rozmówcy. Przytakiwał tylko głową, będąc ciekawy co ma on do powiedzenia.

Lotar wypił piwo, po czym uśmiechnął się nieco krzywo.

- Pieniądze ponoś leżą na ulicach - powiedział. - Tylko ja jakoś nie potrafię ich dostrzec. Pewnie nie nauczyłem się dosyć uważnie patrzeć.
- Twoje zdrowie
- powiedział, unosząc kufel.

-I twoje.. - powtórzyl toast -A czym się zajmujesz.. - zapytał zaciekawiony, skoro już Lotar zaczął mówić o pieniądzach i życiu.

Lotar machnął ręką.

- Prawie to samo, co kupiec. Poznaję świat, włócząc się od miasta do miasta - powiedział. - Przy okazji zarabiam, pilnując, by osoby lub rzeczy dotarły do celu bez przeszkód.

- No to wypijmy za to, by twe poszukiwania złota przyniosły efekty, i by świat który poznajesz, był przyjazny. - Aris wzniósł kufel do toastu.

- I żebyś ty szybko awansował z pomocnika na szefa! - Lotar wzniósł toast.

Uśmiech pojawił się na twarzy Arisa, a podziękowanie wyraził skinieniem głową.

Dalsza rozmowa zdała się Lotarowi bez sensu. Nawet jeśli obecny lub poprzedni pracodawca Arisa miał coś wspólnego z jakimikolwiek kłopotami opętanego krasnoluda, to Lotar nie miał możliwości wyduszenia tej informacji z młodego kupca.
Parę minut (i dwa piwa później) pożegnali się.
 
Kerm jest offline