Administrator | Karczma Czarny Róg Karczma Czarny róg, nie wyróżniała się zbytnio od reszty karczm, w których bywał Lotar. No może poza tym, że większość bywalców stanowiły krasnoludy, to reszta pozostawał bez zmian. Piwo, jadło i głośno. Widać było, że Drugi Szpunt, był tuż tuż. Młody kupiec siedział samotnie przy stoliku, i pił w milczeniu piwo. Jego prawe oko było lekko opuchnięte, co świadczyło że w ciągu tych dwóch godzin, ktoś musiał mu sprzedać mocnego liścia w ryj. Życie to dziwka jednak. Na widok Lotara uśmiechnął się i zaprosił go gestem do stolika.
-Siadajcie. Zaraz coś zamówię do picia - rzekł -Coś do jedzenia? Jak tam rękawica.. - zapytał.
- Świetna. Fantastyczna wprost - powiedział Lotar. Usiadł i skinął dłonią na kelnerkę. - Zderzył się pan z kimś, czy też... - Lotar dotknął oka.
Młodzieniec dotknął oka, i tylko smutno uśmiechnał się:
-Szef...No ale nie ma tego złego.. Przynajmniej zabierze mnie ze sobą.. - rzekł -Nie jest łatwo utrzymać w tych czasach rodzinę, gdy jest się jedynym mężczyzną w domu. No a co Pana tutaj sprowadza do tego miejsca.. - zapytał młody handlarz.
- Aż tak jest źle? - spytał Lotar, nie odpowiadając na pytanie młodego kupca.
-Bywało gorzej, a i tak jest lepiej niż u wcześniejszego pracodawcy - rzekł spokojnie, z lekkim zadowoleniem w głosie.
- Zawsze uważałem, ze takie traktowanie pracowników niezbyt motywuje - skrzywił się Lotar. - To jaki był poprzedni? I kto to jest, żebym tak na wszelki wypadek nie robił z nim interesów.
Lekki uśmiech i młodzieniec odpowiedział:
-Tego Ci nie powiem. Wolę dbać o swoją skórę - rzekl wbijając wzrok w ziemię.
Lotar uśmiechnął się. Nieco krzywo.
- No to już nawet wolę nie pytać, kto zacz, skoro taki mściwy. To może chociaż opowiesz, czym ci tak zalazł za skórę? - spytał.
Zamówił dla swego rozmówcy drugie piwo.
-Wybacz, ale są pewne sprawy o których wolał bym nie mówić - rzekł krótko.
- Eh, a wszyscy myślą, że kupiec ma takie wspaniałe życie - westchnął Lotar. - Siedzi niby w swoim kramie, nic nie robi, a pieniążki same mu wskakują do sakiewki.
-Niektórzy tak mają. Wszystko zależy od pory roku i kupujących - uśmiechnął się, choć było widać, ze sprawia mu to delikatny ból.
- Podobno surowa wołowina jest dobra - zasugerował Lotar. - A jak w ogóle wygląda Arabia? - spytał.
- Co mogę powiedzieć o Arabii. Może nie wiesz, ale kraina ta otoczona jest z trzech stron Wielkim Oceanem. Między Górami Atalan, a Khemri rozciąga się Wielka Pustynia, którą przemierzają jedynie karawany nomadów. Chociaż klimat jest suchy i gorący, to zachodnie wiatry przesuwają znad oceanu obciążone wilgocią chmury, na drodze których nagle wyrastają wysokie szczyty Atalan. Spadający z nich deszcz, daje początek licznym sezonowym strumieniom. Wśród wysokich szczytów, można spotkać wiele plemion górali i zielonoskórych, którzy często napadają na zamieszkałe tereny podgórza, oraz przejeżdżające tamtędy karawany. Władcy miast oraz otaczających je ziem nazywa się Kalifami lub Emirami, i podlegają oni Wielkiemu Sułtanowi. Jest on jednocześnie Kalifem El-Haikk, i osiemnastym następcą tronu tej krwi. Pierwszym Sułtanem był ten, który odkrył słowo Jedynego i rozgłosił Jego mądrość. To właśnie w El-Haikk wszystko się zaczęło, który jest nadal domem Wielkiego Sułtana, który mieszka w swoim pałacu i zasiada na lazurowym tronie. Arabia to kraj beduinów, wędrowców a także piasku i krwi. - zadumał się na chwilę kupiec, który gdy zakończył swoją mowę, pociągnął kolejny łyk piwa.
- Czyli niezbyt bezpieczna kraina - stwierdził Lotar. - Jak i gdzie indziej, prawdę mówiąc. A plotki do nas dochodzą też i takie, że demonów tam pełno, a można też i takie, co w dzbanach sa pozamykane.
Śmiech. Pusty śmiech wydobył się z ust młodzieńca. Pokręcił on głową i rzekł:
-Dobre. Naprawdę dobre..bajki..Masz poczucie humoru człowieku..Dobre, naprawdę dobre - Arab śmiał się i śmiał, nawet rozlał trochę piwa przez to.
Lotar również się uśmiechnął.
- A zatem dużo piasku, dużo słońca, A jak traktujecie cudzoziemców? - spytał.
- A co wybierasz się w te rejony? - zapytał
- Wątpię - odparł Lotar. - Ale jeden z moich znajomych planował wyprawę do waszej krainy. Coś o koniach opowiadał, że nieco inne niż nasze. W Imperium znaczy. Ale nie wiem, czy prawdę powiadał. Konie to on kocha, faktem jest. A co o wielbłądach powiesz? Bom jednego czy dwa takie stwory widział, ale nie jeździłem na nich nigdy.
-Arabskie konie? Najlepsze jakie mogły zostać wychodowane przez człowieka. Są ogniste i rącze, i wykorzystywane tylko do jazdy. Nigdy do żadnego zaprzęgu. Poza tym nie należą do tanich, a te najlepsze i najbardziej wytrzymałe są tak drogie, że można by za ta sumę kupić pałac kalifowi. - Ton jego sugerował, że kupiec nie żartuje to mówiąc.
- Eh, takiego wierzchowca mieć - westchnął Lotar. - No ale po pierwsze - za drogo, a po drugie - za daleko. Jak długo trwa taka podróż?
- To zależy. Jeśli statkiem i przy dobrych wiatrach to tydzień do dwóch tygodni. Oczywiście zakładając, że nie trafi się na sztorm czy piratów- uśmiechnął się -A czemu tak Cię Arabia interesuje..bo tak dopytujesz i dopytujesz. -spojrzał się na Lotara podejrzliwie.
- Jak wspomniałem, jeden z moich znajomych jakiś czas temu opowiadał o Arabii właśnie - odparł Lotar. - I stale powtarzał “Jedź ze mną. Konie. Skarby.” Nigdy tam nie był, tylko słyszał opowieści. Chciałem porównać te opowieści z kim, kto tam był i wszystko widział. No i wybić mu to z głowy, zanim zrobi to jego żona.
Aris dopił łyk piwa, choć było widać w jego wzroku, że jakoś nie do końca uwierzył najemnikowi. nie mówił jednak nic, spokojnie delektując się krasnoludzkim ale. W karczmie panował coraz większy harmider i hałas. Goście coraz głośniej krzyczeli, śpiewali. Od czasu do czasu uderzali kuflami o blat stołu, krzycząc coś po krasnoludzku.
- Zbyt wiele podróży szkodzi zdrowiu - stwierdził Lotar, pokazując Arisowi ozdobną rękawicę. - Ta przygoda nauczyła mnie... uświadomiła mi - poprawił się - że pora się ustatkować. Dalekie podróże raczej niczemu takiemu nie sprzyjają. Konia w Arabii nie kupię, żony też tam nie warto szukać. - Uśmiechnął się. - Muszę znaleźć jakiś inny sposób na zdobycie majątku - dodał.
Młodzieniec słuchał uważnie. Nie przerywał, ani nie wchodził w zdanie swojemu rozmówcy. Przytakiwał tylko głową, będąc ciekawy co ma on do powiedzenia.
Lotar wypił piwo, po czym uśmiechnął się nieco krzywo.
- Pieniądze ponoś leżą na ulicach - powiedział. - Tylko ja jakoś nie potrafię ich dostrzec. Pewnie nie nauczyłem się dosyć uważnie patrzeć.
- Twoje zdrowie - powiedział, unosząc kufel.
-I twoje.. - powtórzyl toast -A czym się zajmujesz.. - zapytał zaciekawiony, skoro już Lotar zaczął mówić o pieniądzach i życiu.
Lotar machnął ręką.
- Prawie to samo, co kupiec. Poznaję świat, włócząc się od miasta do miasta - powiedział. - Przy okazji zarabiam, pilnując, by osoby lub rzeczy dotarły do celu bez przeszkód.
- No to wypijmy za to, by twe poszukiwania złota przyniosły efekty, i by świat który poznajesz, był przyjazny. - Aris wzniósł kufel do toastu.
- I żebyś ty szybko awansował z pomocnika na szefa! - Lotar wzniósł toast.
Uśmiech pojawił się na twarzy Arisa, a podziękowanie wyraził skinieniem głową.
Dalsza rozmowa zdała się Lotarowi bez sensu. Nawet jeśli obecny lub poprzedni pracodawca Arisa miał coś wspólnego z jakimikolwiek kłopotami opętanego krasnoluda, to Lotar nie miał możliwości wyduszenia tej informacji z młodego kupca.
Parę minut (i dwa piwa później) pożegnali się. |